Monday, May 26, 2025

System wartości

W czasie trwającej kampanii wyborczej ciągle słyszymy o odwoływaniu się kandydatów do systemu wartości. Chcąc dokonać wyboru zgodnie z sumieniem, powinniśmy dobrze poznać, do jakich wartości odwołuje się dany kandydat. Skoro są różni kandydaci i każdy odwołuje się do wartości, to każdy ma na uwadze inny system wartości.

Czym w ogóle jest system czy hierarchia wartości?  

Popularna Wikipedia podaje bardzo ogólną definicję, bez wskazania na to, jakie wartości należy przyjąć za najważniejsze - „System wartości, to zespół wartości uporządkowany według ich stopnia ważności dla danej jednostki lub zbiorowości, tworzący trwałą, uporządkowaną i hierarchiczną strukturę, kształtujący się stopniowo, w miarę rozwoju i dorastania oraz doskonalony na bieżąco przez całe życie.

Każda jednostka lub zbiorowość ustala własną hierarchię wartości, które dla nich są najważniejsze. Środowiska prawicowe wyznaczają swoje wartości, lewicowe również uznają, co dla nich jest najważniejsze. Nawet jeśli jakaś wartość zostaje określona tym samym słowem, jak np. wolność, to jej znaczenie w różnych zbiorowościach będzie dotyczyć innych kwestii. Dlatego powinniśmy poznać, jaki system wartości wyznaje każdy z kandydatów, aby dokonać właściwego wyboru.

W tym rozważaniu chcę odnieść się do naszego narodowego środowiska, które w przeważającej części jest określane jako religijne, a konkretnie, katolickie. Ponieważ dość długo mieszkałem w Stanach Zjednoczonych, mogłem lepiej przyjrzeć się jakie wartości są uznawane w środowisku katolickiej Polonii, na tle amerykańskiej moralności protestanckiej. Byłem zaskoczony odpowiedzią polskiego księdza na pytanie odnośnie do postawy moralnej człowieka, który ukradł w miejscu pracy jakieś elektronarzędzie. Ksiądz wyjaśnił, że dobrze zrobił, bo widocznie pracodawca płacił mu zbyt mało za pracę, aby mógł sam sobie kupić to, co potrzebuje. Przyznacie, że jest to dość kuriozalne stanowisko wobec kradzieży. Jedno z przykazań Dekalogu mówi jednoznacznie: Nie kradnij” (Wj 20:15).

Obecnie, gdy wróciłem i znów mieszkam w zdominowanym przez katolików środowisku, ze zdziwieniem obserwuję obojętność na różne formy bezprawia. Nie chodzi mi tylko o ignorowanie przez kierowców zasad ruchu drogowego. To, co mnie najbardziej przeraża, to pobłażliwe odnoszenie się do alkoholizmu. Fakt zatrzymania przez policję tysięcy pijanych kierowców spotyka się z obojętnością ze strony całego społeczeństwa. Pijaństwo jest tak powszechne, że religijne uroczystości jak chrzciny, pierwsza komunia, wesela i stypy, jedynie przyczyniają się do popularyzowania tego zjawiska. Pamiętam do dziś zdziwienie na twarzy kucharki, która przygotowywała posiłek na naszym przyjęciu weselnym, gdy na pytanie, ile wódki zamawiamy, usłyszała: „Alkoholu nie będzie”.

Nie jestem w stanie zrozumieć, że kilka milionów wyborców z obojętnością przyjmuje ujawnione wyłudzenie mieszkania od starszej osoby, przez kandydata na najwyższy urząd w państwie. Uzależnienie od „snusa”, szkodliwej dla zdrowia substancji nikotynowej, też nie stanowi przeszkody w popieraniu kandydata. Skoro w katolickim społeczeństwie toleruje się uzależnienie od alkoholu, to można „brać więcej”. Zauważmy, że nawet urzędujący prezydent, który bardzo często podkreśla swoją katolickość, odnośnie do tej używki oświadczył, że kandydat z tego powodu ubolewa. Jakoś nikomu też nie przeszkadza, że wspomniany kandydat publicznie zakpił z Pisma Świętego, parafrazując słowa Psalmu 23. gdy wskazując na zgromadzony tłum, głośno zawołał: „Choćbym szedł ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Wy jesteście ze mną”. Jego religijni zwolennicy nie okazali nawet zniesmaczenia tym bluźnierstwem, wręcz odwrotnie, nagrodzili mówcę gromkimi oklaskami.

Należy więc zastanowić się, jakie wartości wyznaje taka osoba? Widocznie mieszczą się w tolerowanych przez większość przekrętach i łamaniu podstawowych norm moralnych. Publicznie można powiedzieć wszystko, czego oczekują zwolennicy. Wyraźnie widać, na jakim poziomie są te oczekiwania.  

Po drugiej stronie naszego wyboru też nie możemy zgodzić się ze wszystkimi wartościami. Zwrócę uwagę jedynie na te, jakich prawdziwy chrześcijanin nie może tolerować. Wiadomo, że lewica, część rządzącej koalicji, największy nacisk kładzie na prawo do aborcji i wolność dla środowisk LGBTQ. Pisałem już o tym na moim blogu, że liberalne społeczeństwa uznają za swoje najwyższe wartości prawo kobiet do aborcji - „Barbarzyńskie prawo kobiet”, oraz popularyzowanie ideologii LGBTQ - „Związki z piekła rodem”. Odsyłam do lektury wskazanych wpisów.

Chciałbym jednak przy tej okazji zwrócić uwagę na to, że w społeczeństwie, które w 88,8% stanowią katolicy (wg ISKK) zdecydowaną większość aborcji dokonują kobiety związane z kościołem katolickim. Zastanawia mnie więc fakt, czy nauka tego kościoła, która surowo zakazuje dokonania tego zabiegu, nie przewyższa świeckiego prawa dopuszczającego aborcję?

Jakie więc zająć stanowisko wobec obu stron, gdy musimy dokonać wyboru jednej? Czy powinniśmy przyjąć zasadę mniejszego zła? Może jednak warto zachować dystans wobec wartości deklarowanych przez obie strony? Przecież nie dokonujemy wyboru przywódcy religijnego, lecz politycznego przywódcę państwa, który ma nam zapewnić wolność wyznawania religijnych wartości zgodnych z naszym sumieniem, opartych bezpośrednio na Biblii.

Musimy również pamiętać o nauczaniu apostoła Pawła odnośnie do władzy państwowej: „Proszę więc przede wszystkim, aby prośby, modlitwy, błagania i dziękczynienia były zanoszone za wszystkich ludzi, za królów i wszystkich rządzących, abyśmy mogli wieść życie spokojne i bezpieczne, z całą pobożnością i godnością” (1 Tm 2:1,2). Celem naszych modlitw jest spokojne i bezpieczne życie w pobożności i w spokoju, abyśmy mogli zachowywać wartości, jakie wynikają z Bożego Słowa, czyli z Biblii, a nie są nam narzucane przez tę czy też drugą stronę, którą wybrała demokratyczna większość. 

Z pewnością mogą zdarzyć się sytuacje, gdy będziemy musieli zachować postawę posłuszeństwa jedynie wobec Boga, który jest naszym jedynym Panem. Już pierwsi chrześcijanie w powstającym Kościele Jezusa Chrystusa, musieli dokonywać podobnego wyboru. Apostoł Piotr oświadczył stanowczo: „Czy wobec Boga jest słuszne bardziej słuchać was niż Boga?” (Dz 4:19). Oczywiście, gdy rządzący będą zabraniać wierzącym głosić i wyznawać Boże prawdy, odpowiemy: „Nie możemy przecież nie mówić tego, co widzieliśmy i słyszeliśmy” (w. 20). Wówczas z radością weźmiemy na siebie konsekwencje takiego sprzeciwu, podobnie jak nasi bracia w pierwszym wieku - „Oni odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla tego Imienia. Nie przestawali też co dzień nauczać w świątyni i po domach i głosić Dobrą Nowinę o Chrystusie Jezusie” (Dz 5:41,42).

Od tego, jakiego wyboru dokonamy, zależeć będzie nasza ziemska egzystencja przez najbliższe lata. Dlatego wcześniej musimy dokonać głębszej analizy, jak postąpić podczas tych wyborów. Przy jakim nazwisku postawić wymagany przez prawo krzyżyk, aby później móc postępować zgodnie z biblijnymi wartościami.

Henryk Hukisz

Tuesday, May 20, 2025

Syjon miasto Boga

Aktualnie piszę na temat Bożego mieszkania i staram się odpowiedzieć na pytanie: „Gdzie jest Dom Ojca?”. Wprawdzie Bóg jest obecny wszędzie, gdyż był już Bogiem, zanim ten wszechświat został stworzony, jednak dla człowieka, którego stworzył na Swoje podobieństwo, postanowił zamieszkać pośród ludzi.

Nie byłoby żadnego problemu, gdyby już na początku człowiek nie wymówił Bogu posłuszeństwa i Adam z Ewą musieli opuścić Eden w czasie, gdy Pan przechadzał się „po ogrodzie w dziennym powiewie” (Rdz 3:8). Grzech spowodował to, że bezpośrednia i bliska relacja człowieka ze Stwórcą została zerwana, zniszczona i niemożliwa do odbudowania.

Bóg jednak nie rezygnował z planu powrotu do tej relacji, gdyż bardzo pragnął przywrócić społeczność ze Swoim stworzeniem. W historii Izraela widzimy wiele prób nawiązywania tej relacji. Piękny obraz widzimy w sytuacji, gdy Izrael wyprowadzony z niewoli egipskiej, stanął na progu Ziemi Obiecanej. Wówczas Pan nakazał bezwzględnie zniszczyć wszelkie przejawy i pamiątki pogańskich religii i w tak oczyszczonym miejscu nakazał: „Będziecie szukać miejsca, które wybierze PAN, wasz Bóg, spomiędzy wszystkich waszych plemion, aby tam trwale przebywało i zamieszkało Jego Imię. Tam będziesz przychodził” (Pwt 12:5). Boża instrukcja była bardzo przejrzysta, gdyż wskazane przez Boga miejsce miało uświadamiać Izraelitom, że tam będą spotykać się ze świętym Bogiem. Mojżesz, przywódca tego narodu usłyszał podobne wezwanie, gdy Bóg go powołał: „Zdejm z nóg sandały swoje, bo miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą” (Wyj 3:5).

Później to miejsce, na którym Bóg spotykał się z człowiekiem, przybierało szczególny charakter. Wpierw był to namiot zgromadzenia z arką przymierza, później świątynia, jaką zbudował Salomon, w której Izraelici doświadczali pojednania z Bogiem, składając mnóstwo różnych ofiar. Był to jedynie obraz, cień tego, co miało stać się dopiero z udziałem Bożego Syna, Jezusa Chrystusa.  

Prorocy i królowie Starego Testamentu przepowiadali realizację Bożego planu pojednania z człowiekiem w ofierze Chrystusa na Golgocie. Psalmista namalował piękny obraz: „To Ja namaściłem sobie Króla, na Syjonie, Mojej świętej górze. Ogłaszam więc postanowienie PANA! Powiedział do Mnie: Ty jesteś Moim Synem, dziś Ciebie zrodziłem. Zażądaj tylko, a dam Ci w dziedzictwo narody i w posiadanie krańce ziemi” (Ps 2:6-8).

Góra Syjon pojawia się wielokrotnie w proroctwach Starego Testamentu. Zarówno Izajasz, jak i Jeremiasz i Zachariasz przywołują nadejście czasu, gdy na Syjonie Pan zgromadzi znów Swój lud.  Izajasz napisał: „Wejdź na wysoką górę zwiastunie dobrej nowiny Syjonie! Podnieś z mocą swój głos zwiastunko dobrej nowiny, Jerozolimo! Podnieś się, nie lękaj! Powiedz miastom Judy: Oto wasz Bóg! Oto Pan BÓG przychodzi z mocą, silnym ramieniem sprawuje władzę. Oto Jego nagroda jest razem z Nim, przed Nim Jego zapłata. On pasie swe stado jak pasterz, zbiera je swoim ramieniem, jagnięta nosi na piersi, owce karmiące prowadzi ostrożnie” (Iz 40:9-11).

Góra Syjon dla Izraela jest nadzieją odkupienia i spełnienia wszystkich obietnic, jakimi Bóg obdarował Swój wybrany naród. Jeremiasz zapowiedział nastanie wielkiej radości - „Przyjdą i będą radośnie wykrzykiwać na wysokim Syjonie, rozpromienią się z powodu dobroci PANA: zboża, moszczu, oliwy, owiec i bydła. Ich życie będzie jak nawodniony ogród, nigdy już więcej nie podupadnie. Wtedy dziewica będzie radośnie tańczyć razem z młodzieńcami i starcami. Ich żałobę zamienię w radość, pocieszę ich i rozweselę po smutku” (Jr 31:12,13).

Izrael do dziś czeka na Mesjasza. Prorocy zapowiadają nastanie szczególnego czasu, gdy wypełnią się wszystkie elementy Bożego planu. Apostoł Paweł znał te wszystkie zapowiedzi i oczekiwał na ich spełnienie. Wydawało się, że Żydzi odrzucili możliwość indywidualnego pojednania z Bogiem przez ofiarę Chrystusa. Wówczas Paweł zadał retoryczne pytanie: „Czy Bóg odrzucił swój lud?”, na które natychmiast odpowiedział: „To niemożliwe! I ja przecież jestem Izraelitą, potomkiem Abrahama, z plemienia Beniamina. Bóg nie odrzucił swojego ludu, który wcześniej poznał” (Rz 11:1,2).

Powróćmy jednak do Syjonu. W oczekiwaniu całego Izraela to określenie jest fundamentem nadziei na pełne zbawienie, jakie obiecał im Bóg. Wiemy też, że żaden naród na świecie nie spotkał się z takim ogromem nienawiści i chęci totalnej zagłady. W czasach starożytnych takie pragnienie planował zrealizować Haman, lecz Bóg uratował Swój naród przez Esterę. W czasach Imperium Rzymskiego cesarz Tytus postanowił wyeliminować Izraela z historii. Naród jednak rozproszył sie na prawie dwa tysiąclecia i przetrwał na obliczu całej Ziemi. W naszych już czasach, w 1948 roku spełniły się proroctwa odnośnie do powrotu Izraela do ziemi obiecanej Abrahamowi. Żyjemy w bardzo ciekawym czasie, gdyż na naszych oczach wypełniają się kolejne zapowiedzi.

Czas jest naprawdę bardzo krótki, aż spełni się wszystko i nastanie wieczne Królestwo Boże, już na Nowej Ziemi. Diabeł i jego demoniczne zastępy są świadomi tego, jaki koniec ich czeka w nieugaszonym ogniu piekielnym. Nic więc dziwnego, że diabeł stosuje różne środki oddalenia czekającego go losu. Jednym z nich jest antysemityzm.

W najnowszej historii dokonały się takie okropności jak Holokaust i ciągle narastająca wrogość wobec Izraela. Dziś państwo Izrael jest atakowane przez Hamas, Hezbollah, Huti oraz głównie Iran. Natomiast na całym świecie nadal szerzy się antysemityzm. Pod pozorem obrony ludności cywilnej, przywódcy różnych krajów zajmują wrogie stanowiska wobec Izraela. Ostatnio dołączyły kraje europejskie, grożąc Izraelowi: „Wspólne oświadczenie Francji, Wielkiej Brytanii i Kanady: Podejmiemy „konkretne” działania przeciwko Izraelowi, jeśli wojna w Gazie nie zostanie zatrzymana, a tempo pomocy humanitarnej nie zostanie zwiększone” (Telegram).

Premier Netanjahu odpowiada na groźby przywódców Wielkiej Brytanii, Francji i Kanady: „Żądając, aby Izrael zakończył egzystencjalną wojnę obronną, zanim terroryści z Hamasu zostaną wyeliminowani na naszych granicach, i żądając utworzenia państwa palestyńskiego – przywódcy w Londynie, Ottawie i Paryżu wyznaczają ogromną nagrodę za atak na Izrael z 7 października i zapraszają do dalszych okrucieństw. Wojna rozpoczęła się 7 października, kiedy palestyńscy terroryści naruszyli nasze granice, zamordowali 1200 niewinnych osób i porwali ponad 250 kolejnych do piwnic Gazy. Izrael akceptuje wizję prezydenta Trumpa i wzywa wszystkich europejskich przywódców, aby to zrobili. Wojna może zakończyć się jutro – jeśli wszyscy zakładnicy zostaną zwróceni, Hamas złoży broń, jego morderczy przywódcy zostaną wygnani, a Strefa Gazy zdemobilizowana. Żaden kraj nie może oczekiwać mniej – a na pewno nie Izrael. To wojna między cywilizacją a barbarzyństwem. Izrael będzie nadal bronił się sprawiedliwymi środkami – aż do osiągnięcia całkowitego zwycięstwa” (Telegram).

Obserwując przebieg ostatniej kampanii wyborczej w Polsce, nabieram coraz większych obaw odnośnie do narastania antysemityzmu w naszym kraju. Przeraża mnie postawa młodego pokolenia, które pozwoliło sobie na wypłukanie umysłów przez antysemickich działaczy i w tak ogromnej liczbie poparli antysemickich kandydatów na urząd prezydenta naszego kraju. Najbardziej jednak przeraża mnie to, że pośród zwolenników „wypędzenia Żydów z Polski”, są osoby wierzące ewangelicznie. Czyżby znajomość Biblii była na tak niskim poziomie? Czyżby ochrona Ducha Świętego przed nienawiścią do Izraela w ich sercach nie działa? Gdzie jest nauczanie w zborach Bożej prawdy o Izraelu?

Niezależnie od osobistych przekonań i upodobań wobec Izraela, nadal obowiązuje Boża obietnica i zarazem przestroga, jaką złożył Abrahamowi: „Będę błogosławił tym, którzy tobie błogosławią, a tych, którzy ciebie przeklinają, będę przeklinał. W tobie będą błogosławione wszystkie plemiona ziemi” (Rdz 12:3).

Liczę na to, że szef naszego rządu jakoś dowie się o tej obietnicy i zrozumie, że powodzenie naszego narodu leży właśnie w odniesieniu się do Izraela, a niekoniecznie do tzw. wartości europejskich.

W internecie pojawiło się oświadczenie odnośnie do stanowiska przywódców Francji, Wielkiej Brytanii i Kanady: „Wzywam wszystkich Żydów z tych trzech krajów, aby opuścili je tak szybko, jak to możliwe, i przenieśli się do Izraela. Wasze rządy wspierają terroryzm i nienawidzą Żydów, a sytuacja się nie poprawi. Mieszkacie w Niemczech z 1933 roku”.

Henryk Hukisz

Thursday, May 15, 2025

Gdzie mieszka Bóg?

Pojęcie „dom Ojca” najczęściej pojawia się w momencie odejścia kogoś bliskiego do wieczności. Mówimy wtedy, że osoba wierząca w Jezusa Chrystusa i zbawiona dzięki Jego łasce, odchodzi do domu Ojca. Odwołujemy się wówczas do fragmentu Słowa Bożego z Ewangelii Jana, gdzie znajdujemy wypowiedź Pana Jezusa: W domu Mojego Ojca jest wiele mieszkań. Jeśliby tak nie było, to czy powiedziałbym wam, że idę przygotować wam miejsce? Gdy pójdę i przygotuję wam miejsce, znowu przyjdę i zabiorę was do siebie, abyście tam, gdzie Ja jestem i wy byli” (Jn 14:2,3).

Nic dodać, nic ująć. Mówimy, że to miał na uwadze Pan Jezus, pocieszając Swoich uczniów w najsmutniejszej chwili, gdy On sam szedł na krzyż, aby umrzeć za nas. Czyżby rzeczywiście o tym myślał Chrystus?

Tak myślałem przez wiele lat mojego życia, krocząc za Panem, któremu całkowicie ufałem z nadzieją, że On przygotuje tam w niebie wspaniały dom. Zachęcany tekstami chrześcijańskich piosenek o lepszym kraju, gdyż tutaj mamy tylko „izdebkę małą i więcej nic”, umacniałem się w przekonaniu, że właśnie tak należy rozumieć te wersety. Natomiast z czasem, dzięki wnikliwej lekturze Biblii, najczęściej w odwołaniu do tekstów oryginalnych, zauważyłem, że takie pojmowanie nasuwa wiele wątpliwości, czy rzeczywiście Pan Jezus w tym momencie Swojej ziemskiej misji, miał na uwadze niebiański dom Ojca?

Postaram się w kilku wpisach odnieść się z większą uwagą do tego ważnego fragmentu Słowa Bożego. W pierwszym rozważaniu chcę zastanowić się nad pytaniem: „Gdzie mieszka Bóg?”

To pytanie pojawia się najczęściej w tragicznych sytuacjach, gdy giną niewinni ludzie w różnych kataklizmach, gdy szaleje trudna do opanowania zaraza. Wówczas z ust sceptyków lub ateistów, którzy w ten sposób chcą zademonstrować, że Boga przecież nie ma, dlatego zadają pytanie: Gdzie jest Bóg?”. Zdarza się nawet, że osoby wierzące w takich sytuacjach poddawane są testowi zaufania Bogu.

Już w dawnych czasach psalmista Dawid wyraził się dość oryginalnie,  mówiąc: „Rzekł głupiec w swoim sercu: Nie ma Boga!” (Ps 53:2). Obawiam się, że obecnie nawet wielu wierzących w Boga, jedynie intelektualnie uznają Jego istnienie. Natomiast praktycznie, szczególnie w sytuacjach trudnych, zadają pytanie wraz z ateistami i niemądrymi: „Gdzie jest Bóg?”. To powątpiewanie w istnienie Boga może występować w różnych formach, jak na przykład, „Gdyby Bóg tu był, to nie spotkałoby mnie, to co spotkało”, albo „Tutaj Boga nie ma, bo, ...”. Mamy wówczas własne wyobrażenia o Bogu.

Czy naprawdę możemy powiedzieć, że gdzieś Boga nie ma? Przecież jednym z podstawowych Jego atrybutów jest wszechobecność. Pytanie o Boga może brzmieć paradoksalnie, gdyż z założenia powinien być wszędzie, a jednak są miejsca, w których Go szukamy. Dlaczego więc wołamy nieraz w modlitwie, aby Bóg do nas przyszedł? Skoro On jest Wszechobecny, to nie musi przychodzić, gdyż On już jest na każdym miejscu. Gdzie więc leży problem?

Jestem przekonany, że często nie doświadczamy Jego obecności, gdyż nie mamy z Nim osobistej społeczności. Dlatego wydaje nam się, że Go nie ma, szczególnie w chwilach, gdy Go potrzebujemy. Tak więc problem leży w nas, a nie w istnieniu Boga. On istnieje i jest obecny wszędzie. Zamiast pytania o to, gdzie jest Bóg, postawmy sobie pytanie: Dlaczego nie odczuwam Bożej obecności?".

Odpowiedź znajdziemy w Biblii, jedynej księdze, która zawiera odpowiedzi na wszystkie pytania. Stary Testament jest nie tylko historycznym opisem Bożego działania w tym świecie, lecz przede wszystkim, jest źródłem przykładów Bożej obecności pośród ludzi. Bóg odgrywał szczególną rolę wobec narodu wybranego, główne w tym celu, aby wszystkie inne narody poznały, że On jest jedynym prawdziwym Bogiem.

Chciałbym przenieść się do czasów, gdy w Izraelu rządzili królowie. Jak wiemy z historii Izraela, po śmierci Salomona nastąpił podział na dwa państwa - Izrael i Judę. W państwie południowym, którego stolicą była Jerozolima, królami byli potomkowie Dawida i w większości chodzili drogami swego praojca. Jednak ogólnie można powiedzieć, że naród Boży popełniał często bałwochwalstwo i zapominał o Bogu, który wyprowadził ich z niewoli egipskiej. Jestem przekonany, że w tym czasie wielu pobożnych Izraelitów zadawało sobie pytanie, czy Bóg nadal istnieje i czy można Go gdzieś znaleźć. Dlatego wielu Bożych proroków wołało: Szukajcie PANA, gdy pozwala się znaleźć! Wzywajcie Go, kiedy jest blisko!” (Iz 55:6). A przecież Pan przebywał w tamtym czasie wszędzie, gdyż jest Wszechobecny.

Na przełomie X i IX wieku przed Chrystusem w Judzie panował Asa, wnuk Roboama, syna Salomona. Był to dobry król, o którym czytamy, że „czynił to, co dobre i prawe w oczach PANA, swojego Boga” (2 Krn 14:1). Ten wierny Bogu król, nie tylko usunął pogańskie ołtarze i wzgórza świątynne obcych bożków, lecz również „polecił Judejczykom, aby szukali PANA, Boga swych ojców, oraz przestrzegali Prawa i przykazania” (w. 3). Dzięki takiej decyzji króla możemy przeczytać, że „kraj doznawał spokoju i nie było wojny w tych latach, PAN bowiem dał mu odpocząć” (w. 5)

Wróg jednak nie spał i niedługo po tym Zerach Kuszyta wyruszył przeciwko Judzie w sile jednego miliona żołnierzy i trzystu rydwanów. Wówczas Asa zgromadził prawie półmilionową armię i gotowy do obrony stanął w Dolinie Sefaty. Świadomy przewagi, jaką miał nad nim nieprzyjaciel, wołał do Boga: „PANIE, nie ma nikogo poza Tobą, kto pospieszyłby z pomocą w walce między silnym a bezsilnym. Pomóż nam, PANIE, nasz Boże, ponieważ na Tobie polegamy, i w Twoje imię wyruszyliśmy przeciwko tej gromadzie. PANIE, Ty jesteś naszym Bogiem, niech człowiek Ci nie dorówna” (2 Krn 14:10).

Bóg był z królem judzkim, dlatego dziś znajdujemy w naszej Biblii bardzo zwięzły raport: „PAN rozgromił Kuszytów przed Asą i przed Judą, wtedy Kuszyci uciekli” (w. 11)Gdy na pustyni Judzkiej już opadł kurz po uciekających nieprzyjaciołach ludu Bożego, do króla Asy przyszedł prorok Pana Azariasz. Opanował go wówczas Duch Boży i powiedział:  „Słuchajcie mnie, Aso i wszyscy Judejczycy i Beniaminici! PAN będzie z wami, jeśli wy z Nim będziecie. Jeśli będziecie Go szukać, pozwoli się wam znaleźć, lecz opuści was, jeśli wy Go opuścicie” (2 Krn 15:2)Lekcja, jakiej się nauczyli w tym wydarzeniu, miała ich utwierdzić w tym, że Bóg ich nie opuszcza w każdej sytuacji, jeśli będą wiernie przy Nim stać.

Uważam, że słowa wypowiedziane przez proroka, zawierają nieprzemijającą prawdę na temat obecności Boga w naszym życiu. Widzimy tu wyraźnie, że Pan jest obecny z tymi, którzy są z Nim. Chociaż niezaprzeczalną prawdą jest, że Bóg jest wszędzie, to tylko ci, którzy Go szukają, mogą doświadczyć Jego obecności. Dlatego Dawid nie pytał się o to, gdzie Bóg jest, lecz raczej zastanawiał się „gdzie się oddalę przed Twoim duchem, dokąd ucieknę przed Twoim obliczem?” (Ps 139:7). Odpowiedzią było stwierdzenie: „Choćbym wstąpił do niebios, tam jesteś, choćbym legł w Szeolu – i tam będziesz” (w. 8). Nie ma takiego miejsca na ziemi ani w niebie, gdzie Boga nie ma. On jest wszędzie, tylko czy my Go szukamy, aby być z Nim?

W tej wypowiedzi proroka widzimy wyraźny warunek, że jeśli my będziemy Go szukać, to On nam się objawi, abyśmy doświadczyli Jego obecności. Nie wystarczy chłodna, dogmatyczna wiedza uznająca wszechobecność Boga. Potrzebujemy nadprzyrodzonego objawienia, aby Go zobaczyć sercem. Bez tej łaski, jaką jest doznanie Jego bliskości, pozostaje nam jedynie suchy dogmat o Bożej wszechobecności. Dlatego może się zdarzyć, że rozum będzie wyznawać, iż Bóg jest wszędzie, lecz serce nie doświadczy Jego obecności tu i teraz. Wówczas możemy zwątpić, czy On jest z nami w chwili, gdy przechodzimy przez dolinę cienia śmierci (Ps 23:4)

Piękny obraz, tym razem już w Nowym Testamencie, widzimy w sytuacji dwóch uczniów, którzy znaleźli się na drodze do Emmaus, gdy byli targani powątpiewaniami, ponieważ nie spełniły się ich własne oczekiwania. Łukasz opisuje nam tę sytuację dokładnie, wskazując na fakt, że Jezus był obecny z nimi w drodze ich zwątpień. To oni nie widzieli Go w swoich sercach. Dopiero gdy doświadczyli łaski łamanego chleba, „otworzyły się im oczy i poznali Go” (Łk 24:31).

Łaską jest to, że możemy doświadczać obecność Boga codziennie w każdej sytuacji, gdyż Jezus obiecał: „Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do końca świata” (Mt 28:20). Potrzebujemy doświadczenia obecności Boga, a nie tylko chłodnego przekonania, że wierzymy w Boga Wszechobecnego. Pan Jezus powiedział: Na świecie będziecie mieć ucisk, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat (Jn 16:33). Dlatego potrzebujemy zawsze świeżego doświadczenia obecności Pana, pamiętając, że Pan jest z tymi, którzy Go szukają.

Nie zapominajmy więc o starodawnych, lecz jakże prawdziwych słowach proroka Azariasza: „PAN będzie z wami, jeśli wy z Nim będziecie”.

Henryk Hukisz