Z najnowszych doniesień medialnych, ku zaskoczeniu tych, dla których tekst Pisma Świętego jest święty, dowiadujemy się, że obecny papież szykuje zmianę w słowach najbardziej popularnej modlitwy. Jak on śmie, wołają jedni. Drudzy natomiast przyjmują z zadowoleniem, że ich “ojciec święty” poprawi wreszcie słowa, jakimi miliony wyznawców Chrystusa zwraca się do Ojca w niebie. Dzięki tej korekcie słownej ludzie nie będą już więcej kuszeni grzechem.
O co chodzi w tym zamieszaniu? Otóż czytamy, że “papież Franciszek uważa, że jedno z wezwań w najważniejszej modlitwie chrześcijan zostało błędnie przetłumaczone. Zamiast “i nie wódź nas na pokuszenie” o wiele właściwszą formą jest “nie opuszczaj nas w pokusie” . Tamte tłumaczenia nie są dobre, ponieważ mówią o Bogu, który wywołuje pokusę – tłumaczył Ojciec Święty. Ojciec Święty zaproponował, aby zmiany ostatecznie były wprowadzone we wszystkich językach.” (net).
Czy rzeczywiście chodzi o to, że dotychczasowe słowa modlitwy Pańskiej zakładały, że Bóg może wywoływać pokusę? Jest to z góry błędne założenie, ponieważ apostoł Jakub stwierdza jednoznacznie; “Niechaj nikt, gdy wystawiony jest na pokusę, nie mówi: Przez Boga jestem kuszony; Bóg bowiem nie jest podatny na pokusy ani sam nikogo nie kusi” (Jak. 1:13). Skoro Biblia wyraźnie mówi o tym, że Bóg “nikogo nie kusi”, to dlaczego papież posądza Boga o to, że On “wywołuje pokusę”? Osobiście uważam, że papież posuwa się za daleko, co nie stanowi żadnego “novum”, natomiast tekst “modlitwy Pańskiej” jest natchnionym słowem Bożym i nie może podlegać żadnym ludzkim manipulacjom.
Przypomina mi to pewną sytuację, gdy będąc jeszcze młodym chrześcijaninem, naszą lokalną społeczność w Poznaniu odwiedził nieznany i niezapowiadany gość, który w sporze z Przełożonym Zboru przekonywał go, że zna lepiej o co tak na prawdę chodziło Chrystusowi, gdy nauczał Swoich uczniów jak mają się modlić. No, ale że papież ma takie same pojęcie o sobie, to mnie nieco dziwi.
Zastanawiając się nad zaistniałą sytuacją, gdy “głowa” największej wspólnoty chrześcijańskiej zasiewa wątpliwość co do słów wypowiadanych przez miliony wyznawców Chrystusa, należy dokładniej przyjrzeć się temu szczególnemu modlitewnemu wezwaniu. Czyżby istniała tu sprzeczność w Biblii, w natchnionym Słowie Bożym? “Przenigdy” zawołałby donośnie Apostoł Paweł. Przecież w tych słowach modlitwy nie chodzi o to, żeby nasz Ojciec nas nie “wwodził” w cokolwiek, lecz o to, abyśmy w momencie doświadczenia, nie popełnili żadnego zła.
Proponuję małe studium zgłębiające poznanie tej prośby modlitewnej. Wpierw przyjrzyjmy się słowom, jakie wypowiadamy, gdy modlimy się tak, jak nas nauczył nikt inny, jak sam Pan Jezus.
W tekście oryginalnym - Mat. 6:13 czytamy: “και μη εισενεγκης ημας εις πειρασμον αλλα ρυσαι ημας απο του πονηρου”, co w dosłownym przekładzie znaczy: “i nie wprowadź nas w doświadczenie/pokuszenie ale wyciągnij/ocal nas ze złego”.
Mamy do dyspozycji kilka przekładów w naszym języku, które oddają tę treść bardzo podobnie. Największą różnicę możemy zauważyć w najnowszym przekładzie EIB, gdzie czytamy: “Bądź przy nas także w chwili próby, aby zachować nas od złego” (Mat. 6:13 [B. EIB]). Dla mnie osobiście jest to już nie przekład, lecz komentarz, dlatego wolę pozostać przy bardziej wiernym przekładzie, jaki znajduję w poczciwej brytyjce - ”i nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego”.
Zawsze uważam, że najlepszym źródłem poznania tekstu biblijnego jest Biblia, dlatego podam kilka odsyłaczy do innych miejsc tego świętego tekstu. Interesuje mnie w tej chwili słowo “πειρασμον” [peirasmon], które tłumaczone jest jako kuszenie, doświadczenie, testowanie, nagabywanie lub nawet prowokacja. Dlatego pomocne może być zajrzenie do kilku zastosowań tego słowa.
I tak, czytamy, że gdy tylko Pan Jezus został ochrzczony i Duch Święty zstąpił na Niego, wówczas ten sam Duch “zaprowadził Jezusa na pustynię, aby go kusił diabeł” (Mat. 4:1). Widzimy więc, że tym, który kusi, nie jest nikt inny, jak diabeł. Duch Święty, lub możemy powiedzieć, że to sam Bóg “zaprowadził” Chrystusa do kuszenia. Z postawy Chrystusa, która dla nas jest wzorcem, widzimy, iż Jezus trzykrotnie pokonywał kuszenie Słowem Bożym, dając odpór kusicielowi.
Dlatego apostoł Paweł nauczał wierzących w Chrystusa, że “dotąd nie przyszło na was pokuszenie, które by przekraczało siły ludzkie; lecz Bóg jest wierny i nie dopuści, abyście byli kuszeni ponad siły wasze, ale z pokuszeniem da i wyjście, abyście je mogli znieść” (1 Kor. 10:13). Z tego stwierdzenia, opartego na doświadczeniu wiary wynika, że “pokuszenia” są potrzebne, abyśmy mogli odnosić zwycięstwa, które sprawiają, że nasza wiara staje się “cenniejsza niż znikome złoto, w ogniu wypróbowane, ku chwale i czci, i sławie, gdy się objawi Jezus Chrystus” (1 Ptr. 1:7).
Apostoł Jakub postanowił wyjaśnić nieco dokładniej jak działają doświadczenia wiary w sytuacjach, gdy “każdy bywa kuszony przez własne pożądliwości, które go pociągają i nęcą” (Jak. 1:14). Z tych słów nie wynika, że samo kuszenie staje się grzechem. Apostoł odwołuje się do Bożej obietnicy, która zachęca do wytrwania w każdym doświadczeniu, gdyż jedynie wówczas “gdy wytrzyma próbę, weźmie wieniec żywota, obiecany przez Boga tym, którzy go miłują” (Jak. 1:12). Taki stan Biblia określa słowem “błogosławiony”, a do tych, którzy tego stanu doświadczają, Jakub kieruje słowa zachęty - “Poczytujcie to sobie za najwyższą radość, bracia moi, gdy rozmaite próby przechodzicie” (Jak. 1:2).
Natomiast apostoł Piotr pisze podobnie: “Weselcie się z tego, mimo że teraz na krótko, gdy trzeba, zasmuceni bywacie różnorodnymi doświadczeniami” (1 Ptr. 1:6). Zdanie to kończy się słowem “πειρασμον” [peirasmon]. Jak podałem wcześniej, w miejscu występowania w oryginale tego wyrazu, w tłumaczeniach spotykamy różne słowa. Nieco dalej, ten wierny sługa Boży, który doświadczył kuszenia wielokrotnie, jako nierozłączonego elementu naśladowania Chrystusa, napisał: “Najmilsi! Nie dziwcie się, jakby was coś niezwykłego spotkało, gdy was pali ogień, który służy doświadczeniu “πειρασμον” [peirasmon] waszemu, ale w tej mierze, jak jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, radujcie się, abyście i podczas objawienia chwały jego radowali się i weselili” (1 Ptr. 4:12,13).
Czyżby nasz Ojciec, do którego modlimy się słowami, jakich nauczył nas sam Pan Jezus, miał pozbawić nas błogosławieństwa umacniania wiary i oczekiwania w nadziei wiecznej chwały? Absolutnie nie! Każdy kto opowiada się po stronie Chrystusa, staje w obliczu wszystkich pokus tego świata, których z pewnością nie oszczędzi nam książę ciemności. Piotr doświadczył tego w swoim życiu, dlatego dzieli się z nami zapewnieniem, że “umie Pan wyrwać pobożnych z pokuszenia, bezbożnych zaś zachować na dzień sądu celem ukarania” (2 Ptr. 2:9).
Gdy więc prosimy naszego Ojca, “”i nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego”, wyrażamy nasze zupełne zaufanie, jakie pokładamy jedynie w Bogu. On daje nam zwycięstwo, bez względu na to, w jakim pokuszeniu się znajdziemy.
Boży Syn, gdy poddany został największemu pokuszeniu, modlił się: “Ojcze mój, jeśli można, niech mnie ten kielich minie; wszakże nie jako Ja chcę, ale jako Ty” (Mat. 26:39). I chociaż mogłoby się wydawać, że został pokonany, gdy umierał na krzyżu, to jednak posłuszeństwem wobec woli Ojca “rozbroił nadziemskie władze i zwierzchności, i wystawił je na pokaz, odniósłszy w nim triumf nad nimi” (Kol. 2:15).
Każdy z nas, gdy modli się tak, jak nauczał Chrystus, może mieć pewność, że w każdej pokusie ma już zapewnione zwycięstwo.
A co do papieskiej próby dokonania zmiany w tekście tej wspaniałej modlitwy, to mogę jedynie powiedzieć, że dał tym świadectwo, iż tak na prawdę wcale nie zna Ojca w niebie. Bo gdyby znał, to nie pozwoliłby siebie nazywać “ojcem świętym”.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.