Friday, March 4, 2016

Drugi po Bogu?





Są takie sytuacje, gdy nie można zachować się obojętnie wobec tego, co jest przed oczami, lub co wpada do ucha. Zostaliśmy już tak stworzeni, że posiadając oczy i uszy, reagujemy na otaczające nas zjawiska odpowiednio do wartości, jakie uważamy za najważniejsze, a szczególnie jeśli są ugruntowane na biblijnym podłożu.

 Niedawno, po umieszczeniu komentarza odnośnie pewnej grupy muzycznej, która wykonuje również piosenki chrześcijańskie, i to takie, które ze względu na swoją wyjątkową treść, są bardzo lubiane przez ludzi głęboko wierzących, zostałem posądzony o sądzenie innych, a do tego nie mam prawa. Chodziło o zamieszczoną informację, iż dwie osoby w składzie tej grupy, są znane z aktywności wśród LBGTQ (lesbian, gey, bisexual, transgender and questioning sex). To nie jest osądzanie kogoś, lecz stwierdzenie faktu, czym te osoby zajmują się w publicznym życiu. Mój komentarz był naturalną reakcją na zjawisko, jakie obserwuje się coraz częściej, gdy osoby żyjące w jawnej sprzeczności z Bożym Słowem, wykorzystują treści biblijne do pozyskania większej liczby fanów, szczególnie wśród wierzących w Boga.

Tytuł tej refleksji jest nawiązaniem do piosenki, jaką przypadkowo wysłuchałem i obejrzałem na YouTube-ie. W tym muzycznym klipie, osoba określająca siebie „jako druga po Bogu”, prawie że w bieliźnie, wijąc się w rytm jazgotu gitar, wyraża swoje pragnienie bycia blisko Boga. Nie chcę zajmować się stroną estetyczną tego wykonania, lecz zamierzam jedynie odnieść się do treści piosenki.

Chodzi mi o to, że hasło „Drugi po Bogu” nie ma nic wspólnego z ruchem, jaki powstał w 2008 roku w Teksasie z inicjatywy Normana Millera pod nazwą „I Am Second”. Zwrot „drugi po Bogu”, ma znaczenie raczej negatywne, gdyż odnosi się do osób, które uważają się za najlepszych z najlepszych, jedynie nie dorównują Bogu. Tak mówi się nieraz o lekarzu, który decyduje o tym, czy ktoś będzie żyć, czy nie. Niektórzy sportowcy mówią tak o sobie, chcąc pokazać, że są najlepsi w tym, co robią.

Twórca ruchu „I Am Second”, dziś już międzynarodowego, kierował się myślą, że człowiek, który uważał się za niezastąpionego, że jest najlepszy, powinien uznać wyższość Boga nad sobą. Ta idea prowadzi również do biblijnej zasady, o jakiej pisze apostoł Paweł: „nie czyńcie nic z kłótliwości ani przez wzgląd na próżną chwałę, lecz w pokorze uważajcie jedni drugich za wyższych od siebie” (Fil. 2:3). Powstał również profil na Facebook’u, na którym umieszczane są świadectwa osób, głównie ze środowiska artystycznego, dające wyraz przemiany, jaka dokonała się w ich życiu, po uświadomieniu, że Bóg powinien być na pierwszym miejscu.

Wobec Boga, wobec świętości i chwały, jaka Go otacza, żaden człowiek, nawet najlepszy w ocenie wielu ludzi, nie może siebie umieścić na drugiej pozycji. Bo, z prostego rachunku wynika, że wszyscy pozostali ludzie znajdą się automatycznie, co najmniej na trzecim miejscu. W mojej opinii, jest to wyraz wynoszenia siebie ponad innych. A to już jest całkowicie sprzeczne z nauką Pana Jezusa, i apostoła Pawła.

Pan Jezus wykorzystał kiedyś sytuację, gdy matka dwóch synów, którzy stali się uczniami Pana Jezusa, zwróciła się z prośbą do Chrystusa, aby przyznał im drugie miejsca obok siebie. Jej prośba wyrażała właśnie tą samą myśl, co zwrot „drugi po Bogu”, gdyż ta matka prosiła o to, aby „ci dwaj synowie moi zasiedli jeden po prawicy, a drugi po lewicy twojej w Królestwie twoim” (Mat. 20:21). Wówczas Chrystus, który sam stał się sługą, aby usługiwać innym, powiedział: „ktokolwiek by chciał być między wami pierwszy, niech będzie sługą waszym” (w. 27). Pan Jezus wskazał na własny przykład, mówiąc: „Podobnie jak Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służył i oddał życie swoje na okup za wielu” (w. 28).

A jeśli już jest mowa o wyprzedzaniu się z innymi, to apostoł Paweł radzi nam: „Miłością braterską jedni drugich miłujcie, wyprzedzajcie się wzajemnie w okazywaniu szacunku” (Rzym. 12:10). A miłość, na wzór tej, jaką okazał nam wszystkim Chrystus, prowadzi do uniżenia się i poświęcenia dla bliźniego wszystkiego, co posiadamy. Apostoł Jan, zwany często „apostołem miłości”, napisał: „Po tym poznaliśmy miłość, że On za nas oddał życie swoje; i my winniśmy życie oddawać za braci” (1 Jan 3:16).

Wracając do tytułowego wyrażenia, przypomniałem sobie tytuł filmu, którego akcja dzieje się na okręcie podwodnym. Kapitan okrętu, nazywany zwyczajowo „pierwszy po Bogu” wziął na siebie odpowiedzialność za tragiczną sytuację, jaka się wydarzyła pod wodą. Pomimo wyjaśnienia, że nie on jest winny tego zdarzenia, nie wraca już na okręt. Tytuł tego filmu brzmi „Ostatni po Bogu”.

Jan Chrzciciel, któremu Bóg wyznaczył szczególną rolę wobec przyjścia na świat Zbawiciela, gdy jego uczniowie donieśli mu, że Chrystus ma więcej uczniów niż on i teraz wszyscy idą do Niego, powiedział: „On musi wzrastać, ja zaś stawać się mniejszym” (Jan 3:30).

I to jest właściwy kierunek rozwoju dziecka Bożego. Niedawno usłyszałem zdanie, ze dojrzewanie duchowe przebiega zupełnie inaczej, niż naturalne. W procesie tego dojrzewania rozwija się w nas zdolność dostrzegania coraz większej różnicy pomiędzy nami i świętym Bogiem. Im więcej czasu będziemy spędzać w bliskiej społeczności z Ojcem, zobaczymy coraz więcej niedoskonałości, jaka jeszcze w nas drzemie.

Apostoł Jan napisał, że nawet jeśli już wiemy, iż jesteśmy dziećmi Bożymi, to „jeszcze się nie objawiło, czym będziemy. Lecz wiemy, że gdy się objawi, będziemy do niego podobni, gdyż ujrzymy go takim, jakim jest” (1 Jan 3:2). Więc pokornie czekajmy na ten moment, aż objawi się Chrystus, i dopiero wówczas, zobaczymy w blasku Jego światłości, że uczynił nas podobnymi do Siebie.

Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.