Friday, November 14, 2025

Wiara i nadzieja w czasach ostatecznych

Kilka dni temu poszliśmy z żoną na poznańskie wydarzenie „Świętomarcińskie”. W tym roku po raz pierwszy teren imprezy został zabezpieczony wejściem przez bramki antyterrorystyczne. Wczoraj w wiadomościach informowano o rocznicy ataku terrorystów islamskich w Paryżu w 2015 roku. Pamiętam, że wówczas na moim blogu podzieliłem się osobistą refleksją na temat czasów, w jakich żyjemy. Postanowiłem wykorzystać ówczeny tekst, aby uświadomić, że nadal żyjemy w niebezpiecznym czasie.

Terroryzm, jak ktoś niedawno zauważył, wydaje się być nieunikniony we współczesnym świecie. Sam Pan Jezus, rozmawiając z uczniami o znakach charakteryzujących czasy ostateczne, powiedział: Będziecie słyszeć o wojnach i odgłosy bitew. Uważajcie, nie dajcie się zastraszyć. Tak bowiem musi się stać, ale to jeszcze nie koniec. Powstanie naród przeciwko narodowi i królestwo przeciwko królestwu. Zapanuje głód, a miejscami wystąpią trzęsienia ziemi (Mt 24:6-7).

Wygląda na to, że żyjemy w czasach, kiedy te słowa się wypełniają. Świat pogrąża się w coraz większym niepokoju o przyszłość, głównie dlatego, że brak mu nadziei, którą jest jedynie Chrystus. Dzięki Niemu, który stał się naszym Panem i Zbawicielem, możemy zachować nadzieję, nawet w obliczu najgorszych wydarzeń. Mimo to, tragedia, jaka wydarzyła się tego piątkowego wieczoru w Paryżu, dotyka nas wszystkich – zarówno wierzących, jak i niewierzących – ponieważ stanowimy jedno społeczeństwo.

Po otrząśnięciu się z pierwszych emocji wywołanych wiadomościami o zamachu terrorystycznym, nadszedł czas na refleksję. Nie należę do osób, które natychmiast zmieniają swoje zdjęcia profilowe, barwiąc je na kolory francuskiej flagi, lecz w żaden sposób nie oznaczało, że jestem obojętny na to, co się tam wydarzyło. Mam znajomych mieszkających we Francji, a sam miałem kiedyś okazję odwiedzić Paryż i podziwiać jego piękno. Modlę się o pokój dla wszystkich, ponieważ wiem, że jedynie prawdziwy Książę Pokoju może go dać każdemu, kto tego pragnie.

Ta tragedia, która bezpośrednio dotknęła setki rodzin, w których zginęli lub zostali ranni najbliżsi, wywołała w moim sercu głęboką refleksję. Oto trzy myśli, którymi chciałbym się podzielić.

Po pierwsze, widzimy, jak kruche jest życie. Apostoł Piotr, cytując słowa proroka Izajasza, napisał: Wszelkie ciało jest jak trawa, a wszelka jego chwała jest jak kwiat trawy. Trawa więdnie i kwiat opada, a Słowo Pana trwa na wieki” (1 Ptr. 1:24). Nawet jeśli nie wydarzy się w naszym życiu nic tragicznego, to nadal palące słońce bowiem wschodzi i wysusza trawę, i kwiat opada, i traci swoje piękno. Podobnie też bogaty przeminie wraz ze swymi dążeniami (Jk 1:11). Zarówno biedny, jak i bogaty, zdrowy i schorowany, wszyscy stoimy przed nieuniknionym momentem, który mądry Salomon ujął słowami: Lada chwila pęknie srebrna nić, roztrzaska się czasza ze złota, dzban stłucze się przy źródle, do studni runie złamany kołowrót (Koh 12:6). Dlatego wciąż aktualne jest pytanie: Czy jesteś gotowy na ten moment?

Po drugie, zło jest realne i istnieje niezależnie od naszej woli. Oczywiście, nie mam zamiaru usprawiedliwiać złoczyńców, lecz jedynie stwierdzam fakt, że zło jest obecne pośród nas. Pan Jezus, przychodząc na świat, nazwał siebie Dobrym Pasterzem. Natomiast ci wszyscy, którzy uzurpują sobie rolę „zbawicieli” świata, są złodziejami i rozbójnikami (Jn 10:8), a ich celem jest aby ukraść, zabić i zniszczyć(w. 10). Apostoł Paweł pisał do wierzących w Efezie, że zanim doświadczyliśmy łaski zbawienia, my wszyscy kiedyś ulegaliśmy pożądaniom naszego ciała, spełniając wolę ciała i umysłu, i z natury byliśmy dziećmi gniewu, podobnie jak wszyscy inni (Ef 2:3), ponieważ postępowaliśmy według zasad tego świata, posłuszni władcy sił, które unoszą się w powietrzu, duchowi, który teraz działa w synach buntu(w. 2). Taki jest ten świat. Chociaż nie zawsze widzimy go w najgorszej odsłonie, prawdą jest, że cały świat jest w mocy Złego(1 Jn 5:19).

Po trzecie, jedyną Prawdą jest Jezus Chrystus. Dziś każdy wyznaje swoją prawdę – tę, która jest dla niego wygodna. Zanikło pojęcie prawdy absolutnej, gdyż ludzie nie chcą się jej podporządkować. Każdy woli wyznawać dogodną dla siebie wizję, dlatego tak często dochodzi do wojen i ataków terrorystycznych, gdy jedni chcą narzucić swoją „prawdę” drugim. Pan Jezus powiedział o sobie, i tylko On jeden mógł to powiedzieć: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie(Jn 14:6).

Nikt inny poza Jezusem Chrystusem nie jest Zbawicielem i Panem, który może dać ludziom pokój i prawdziwe życie. My wszyscy, potomkowie Adama i Ewy, jesteśmy grzesznikami, lecz możemy zostać usprawiedliwieni darmo, Jego łaską, przez odkupienie w Jezusie Chrystusie(Rz 3:24). Gdyż Jego to Bóg ustanowił narzędziem przebłagania przez wiarę, dzięki Jego krwi, żeby okazać swoją sprawiedliwość przez odpuszczenie grzechów, które zaistniały wcześniej, w czasie pobłażliwości Boga, i żeby okazać swoją sprawiedliwość teraz, w tym czasie, aby okazało się, że On sam jest sprawiedliwy i usprawiedliwia tego, kto wierzy w Jezusa(Rz 3:25-26).

Nie ma innej osoby, nie ma innej drogi i nie ma innej prawdy, które dałaby ludziom uwolnienie od terroryzmu i innych nieszczęść, z jakimi spotykamy się każdego dnia na tym świecie. Dlatego do tych, którzy doświadczyli łaski zbawienia, apostoł Paweł kieruje apel: Byliście bowiem niegdyś ciemnością, teraz jednak jesteście światłością w Panu. Postępujcie więc jak dzieci światłości, bo owoc światłości jest we wszelkiej dobroci, sprawiedliwości i prawdzie” (Ef 5:8,9). Chodzi o to, aby ten świat, który nie zna prawdy i nie poszukuje jedynej drogi zbawienia, mógł sie opamiętać i uznać, że „Pan nie zwleka z wypełnieniem obietnicy – chociaż niektórzy uważają, że zwleka – ale jest cierpliwy względem was, gdyż nie chce, aby ktokolwiek zginął, lecz aby wszyscy się nawrócili” (2 Ptr 3:9).

Pewnego razu do Jezusa przyszli ludzie, którzy opowiedzieli mu o Galilejczykach zabitych przez Piłata w trakcie składania ofiar. Na to Pan Jezus rzekł, że podobnie jak ci, na których zawaliła się wieża w Syloe, wszystkich tak samo czeka śmierć. Dlatego zaniepokojonych tym nieszczęściem wezwał: „Jeśli się nie opamiętacie, wszyscy podobnie zginiecie” (Łk 13:3). Ci, którzy zginęli w paryskim ataku terrorystycznym, nie byli gorsi od tych, którzy pozostają przy życiu. Chodzi o to, aby wszyscy, zanim nastanie ten ostateczny moment, zdążyli pojednać się z Bogiem.

Pamiętajmy, że jedyną Prawdą, Drogą i Życiem jest Jezus, który oddał swoje życie za grzeszny świat, aby doprowadzić nas do Ojca.

Henryk Hukisz

Saturday, November 8, 2025

Teologiczna inwersja

Inwersja to przestawienie kolejności wyrazów w zdaniu – tak brzmi definicja dość niecodziennej konstrukcji zdania, które może stać się źródłem herezji.

Fundamentem biblijnej prawdy, która tworzy zdrową teologię, jest natchniony tekst Pisma Świętego, czyli naszej popularnej Biblii. Wystarczy przyjąć zawartą w niej prawdę, aby bezpiecznie wierzyć w to, czego Bóg od nas oczekuje. Wiara zaś „jest gwarancją tego, czego się spodziewamy, dowodem istnienia rzeczy, których nie widzimy” (Hbr 11:1). Inny werset w tym rozdziale stwierdza, że „bez wiary zaś nie można podobać się Bogu, bo trzeba, aby ten, kto zbliża się do Boga, uwierzył, że On jest i że nagradza tych, którzy Go szukają” (Hbr 11:6). Warto odwołać się jeszcze do tego, że „dzięki wierze bowiem kroczymy, a nie dzięki widzeniu” (2 Kor 5:7), by mieć zupełną pewność, że dobrze jest wiarą przyjmować wszystko tak, jak zostało zapisane w Biblii pod natchnieniem Ducha Świętego.

Powróćmy na moment do inwersji w zdaniu, gdyż chcę odnieść się do niebezpieczeństwa, jakie może kryć się w zastosowaniu tej sprytnej zamiany wyrazów. Wpierw wyjaśnienie na przykładzie prostego zdania. Zamiast „Kot goni mysz” (szyk neutralny), można powiedzieć: „Mysz goni kot” (inwersja, akcentująca rolę myszy jako obiektu pogoni) lub z łatwością można utworzyć zdanie: „Mysz goni kota”. Dodana jedna litera na końcu tego zdania zupełnie zmienia jego sens.

Teraz inny przykład, którym już dzieliłem się na moim blogu. Przed laty prowadziłem studium biblijne, którego tematem było wyjaśnienie zwrotu „kamień węgielny”, o jakim pisał apostoł Piotr: „Oto kładę na Syjonie Kamień węgielny, wybrany, drogocenny, a ten, kto wierzy, nie zawiedzie się na Nim” (1 Ptr 2:6). Jest to cytat z Księgi proroka Izajasza 28:16, który odnosi się do Chrystusa. Gdy wyjaśniałem, że słowo „węgielny” pochodzi od staropolskiego wyrazu „węgieł”, czyli „narożnik”, nagle jeden ze słuchaczy przerwał mi, twierdząc, że w jego Biblii jest napisane „kamień węgielny” i to znaczy to samo, co „węgiel kamienny”. Wszelkie próby wyjaśnienia nie przyniosły pożądanego skutku. Nawet tłumaczenie, że „kamień węgielny” jest związkiem frazeologicznym, czyli przenośnią, a „węgiel kamienny” jest terminem geologicznym, określającym surowiec, nie stanowiło logicznego argumentu – adwersarz pozostał przy swoim.

Niedawno, przeglądając kościelne strony internetowe, zwróciłem uwagę na graficzny anons informujący o spotkaniu dla rodziców. To, co spowodowało zwrócenie szczególnej uwagi, to temat tego spotkania: że my mamy stać się darem dla dzieci. Ponieważ wszelkie wyrażenia powiązane z Biblią wywołują w mojej pamięci prawdy, jakie zapamiętałem z lektury Pisma Świętego, jak żywy pojawił się werset: „Oto dzieci są darem Pana, podarunkiem jest owoc łona” (Ps 127:3 BW). Zawsze tak rozumiałem Boży porządek objawiony w rodzinie, że dzieci są darem Bożym powierzonym rodzicom, aby wychowali je na osoby wierzące i miłujące Boga. Salomon wyraził podobną myśl w zdaniu: „Wychowuj chłopca odpowiednio do obranej drogi, a nie zejdzie z niej nawet w starości” (Prz 22:6).

Zamiast wykładu na temat odpowiedzialnego rodzicielstwa, pozwolę sobie na krótką analizę zdania: „Dziecko jest darem dla rodziców”. W tym zdaniu „dziecko” jest podmiotem i darem. Natomiast „rodzice” są beneficjentami, obdarowanymi przez Stwórcę nowym człowiekiem, wprawdzie jeszcze w rozwoju, lecz będącym źródłem szczęścia i błogosławieństwa. Akcent położony jest na to, co dziecko wnosi w życie dorosłych — radość, nowy sens, poczucie dziedzictwa.

Natomiast, jeśli na skutek dokonanej inwersji utworzymy zdanie: „Rodzice są darem dla dziecka”, to podmiotem i darem stają się „rodzice”, a beneficjentem jest „dziecko”. Można wprawdzie przyjąć zrozumienie, że obecność, wsparcie i miłość rodziców są dla dziecka wielką wartością, błogosławieństwem i kluczem do prawidłowego rozwoju. Jednak akcent musi być położony na to, co dorośli powinni zapewnić dziecku — bezpieczeństwo, opiekę, edukację i rozwój emocjonalny. Sugeruje to, że rodzice są dla dziecka szansą na dobre życie. Jednak uważam, że inwersja w tym zdaniu prowadzi do całkowitego odwrócenia ról w relacji dawania i otrzymywania, zmieniając tym samym całą perspektywę relacji rodzinnej.

To, jak ważny jest porządek zdania, jaki znajdujemy w natchnionym tekście Pisma Świętego, chcę ukazać na innym wersecie, który często zostaje przekręcony wskutek inwersji. Są to słowa Pana Jezusa, który wysyłając swoich apostołów z Ewangelią, powiedział: „Kto uwierzy i zostanie ochrzczony, będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, zostanie potępiony” (Mk 16:16). Często jednak słyszymy, że najważniejsza jest wiara, a kolejność uwierzenia i ochrzczenia jest już kwestią dowolną. Dla podkreślenia swojej racji, mówią, że przecież w tym zdaniu jest powiedziane, że potępienie spotka tych, którzy nie uwierzą. Prawie od zarania chrześcijaństwa największa jego część twierdzi, że można powiedzieć: „Kto zostanie ochrzczony i uwierzy, będzie zbawiony”. Dlatego chrzci się niemowlęta, aby później nauczano je wierzyć. Niby to samo, ale jednak taka inwersja jest już herezją, fałszywą nauką, która jest fundamentem fałszywego chrześcijaństwa.

Wszelkie manipulowanie Słowem Boga jest niebezpieczne. Autor listu skierowanego do Żydów, którzy od pokoleń znali moc Bożą, jaka towarzyszyła Słowu Bożemu, napisał, że „żywe jest bowiem Słowo Boga i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić myśli i zamiary serca. Żadne stworzenie nie ukryje się przed Nim, bo wszystko jest odkryte i jawne przed oczami Tego, kto Mu musi zdać sprawę” (Hbr 4:12,13).

Słowo Boże ma to do siebie, że wypowiedziane przez Boga, czyni to, co zawiera w swojej treści. Biblia jest najwspanialszym świadectwem skuteczności Bożego Słowa. Najlepszym przykładem jest zdanie zapisane na samym początku Biblii: „Bóg powiedział: Niech się stanie światłość! I stała się światłość” (Rdz 1:3). I tak się stało, gdyż nie mogło być inaczej, jak to wyraził Bóg ustami proroka Izajasza: „Tak będzie ze słowem, które wychodzi z moich ust, nie wraca do mnie bezowocnie” (Iz 55:11).

Ostre i skuteczne Słowo Boże, bez jakiejkolwiek manipulacji, jest przyjmowane pokornie do serca, które jest świątynią Ducha Świętego. Wówczas ten Duch sprawia, że miecz Słowa dokona koniecznej operacji oczyszczenia, odcięcia, usunięcia tego, co martwe, co musi być usunięte, aby mogło pojawić się nowe życie, jakie mamy od Boga. Tego działania nasz rozum nie jest w stanie pojąć, gdyż „nie otrzymaliśmy ducha świata, lecz Ducha, który pochodzi od Boga, abyśmy poznali dary łaski udzielone nam przez Boga” (1 Kor 2:12).

Pozwólmy więc działać Słowu Boga tak, jak On je wypowiedział. Wtedy będzie skuteczne, gdyż Bóg będzie stał za każdym swoim słowem.

Henryk Hukisz

Sunday, November 2, 2025

Zombie w kościele

Niedawno usłyszałem o sobie opinię: Jesteś kaznodzieją starej daty”. Powiem szczerze, że po chwili zastanowienia ta opinia mnie ucieszyła, gdyż oznacza to, że nie ulegam współczesnym modom, trendom czy przemianom, jakie dotykają środowisko ewangelicznego chrześcijaństwa. Wiem, że nie wszyscy podzielają takie stanowisko, lecz – jak wielokrotnie wyrażałem to na moim blogu – wolę pozostać przy tym, co sprawdzone, pobożne i wyrażające szacunek, nawet jeśli jest staromodne.

W Księdze Daniela, w wersji Biblii Gdańskiej, Bóg jest nazwany Starodawnym" (Dn 7:9), co najnowszy przekład oddaje jako „Przedwieczny”.  Dlatego bliższa jest mi postawa „kaznodziei starej daty” niż współcześnie lansowani „mówcy motywacyjni”. Z tego punktu widzenia postrzegam to, co dzieje się w moim środowisku.

Ostatnio studiowałem ponownie siedem listów do zborów w Księdze Objawienia. Uważam, że powinniśmy częściej powracać do lektury tego arcyciekawego materiału, gdyż dotyczy on naszych czasów. W ostatnim liście, skierowanym do Kościoła w Laodycei, Chrystus przedstawia się jako „świadek wierny i prawdziwy, początek stworzenia Bożego” (Ap 3:14). To znaczy, że gdy spotkamy się z Nim, już jako sędzią, będzie oceniać nasze czyny zgodnie z kryterium z początku, a nie z końca czasów.

Zainteresował mnie pewien szczegół opisu stanu kościoła w Sardes. Już w pierwszym zdaniu Chrystus, „który ma siedem Duchów Boga”, wydaje opinię o tym Kościele: „masz imię, które mówi, że żyjesz, a jesteś umarły” (Ap 3:1). To zdanie w tzw. Brytyjce brzmiało: „masz imię, że żyjesz, a jesteś umarły”. Porównałem to z innymi tłumaczeniami i okazuje się, że rzeczywiście ten kościół posiadał imię, które brzmi, mówi, że jest to żywy kościół. Lecz Chrystus, który zna prawdziwy stan tego zboru, mówi, że jest on martwy. I nad tym zacząłem się zastanawiać.

Dotychczas określenie „martwy”, w odniesieniu do kościołów, rozumiałem jako formacje religijne, które może kiedyś, przed wiekami, posiadały znamiona żywotności. Lecz po wprowadzeniu liturgii zamiast prowadzenia Ducha Świętego, tradycji zamiast nauki apostolskiej, stały się jedynie martwymi pomnikami. Takich wspólnot i organizacji znajdziemy wokół nas sporo. Obserwując współczesne kościoły i ich działalność, które przyjmują piękne nazwy, stwierdzam, że to wcale nie musi znaczyć, że są żywe w pojęciu Głowy Kościoła.

Ostatnio zalecana rewitalizacja starych struktur zborowych, polegająca na odmalowaniu pomieszczeń, w których odbywają się wspólne zgromadzenia, miała przynieść ożywienie. Przez zainstalowanie nowoczesnego oświetlenia, projektorów, estrad i innych urządzeń z dziedziny „show businessu” planowano doprowadzić do ożywienia zamierających zborów. Pisałem o tym szerzej w kilku wpisach na blogu. Odsyłam do jednego z nich: „Rewitalizacja czy regeneracja”.

Zauważyłem w naszej przestrzeni wyznaniowej sporo zmian wynikających z zalecanych sposobów rewitalizacji. Choćby nawet w stylu ubierania się osób usługujących. Radzi się między innymi, aby kaznodzieja nie ubierał się w marynarkę, koszulę i krawat, gdyż jest to „robocze ubranie urzędnika korporacji”. Dlatego zaleca się dżinsy i t-shirty. Ponieważ Internet, YT i inne komunikatory zapełniane są relacjami z najnowszych wydarzeń czy też „eventów”, dało mi to ogląd zachodzących przemian w „branży kościelnej”.

Przemyślenia nad opisem stanu kościoła w Sardes, który tylko z nazwy był żywy, rodzą we mnie przekonanie, że nastąpiło tam coś na wzór rewitalizacji. Przyjęto ładnie brzmiącą nazwę kościoła, tak aby w odbiorze zewnętrznym robił wrażenie, iż dzieją się tam Boże sprawy. Ludzie zawsze będą interesować się wydarzeniami, które zwracają na siebie uwagę. Plakaty, komunikatory, rolki na TikToku czy też zapowiedzi typu: „Będzie się działo” będą przyciągać tłumy. Tak było, jest i będzie. Tylko czy są to metody, jakie stosuje Duch Święty, który został dany Kościołowi, aby był jedyną „atrakcją” ewangelii?

Pozwólcie, że przypomnę wydarzenie jak najbardziej biblijne. Zdarzyło się dość dawno, jakieś trzy i pół tysiąca lat temu. Gdy naród Boży wędrował z Egiptu do Ziemi Obiecanej, Pan wezwał Mojżesza na osobiste spotkanie na górze Synaj. Czas mijał, a Mojżesz nie wracał, więc lud domagał się, aby coś się działo. Zażądali więc od Aarona, aby zorganizował „event”, żeby mogli uwielbić jakiegoś boga, skoro Ten, który ich wyprowadził, jakoś nie dał się bliżej poznać. Zorganizowano społeczną akcję, każdy coś wniósł do wspólnego wydarzenia. Gdy scena była już gotowa, Aaron zapowiedział: „Jutro będzie święto na cześć Pana” (Wj 32:5). Gdyby posiadali wówczas technikę, jaką posługujemy się obecnie, to myślę, że internetowe komunikatory byłyby przepełnione informacjami o wspaniałym wydarzeniu, jakiego dotychczas jeszcze nie było. SMS-y zachęcałyby każdego do wzięcia udziału w ekstra wydarzeniu, że będzie mega. „Boski design” wykonał dekoracje, a „boskie kobiety” poprowadziłyby warsztaty. Później w przestrzeni wspólnych rozmów rozentuzjazmowani uczestnicy komentowali: „Ale odlot”, „Galaktyka”, „Szacun”, „Jesteś mistrzem” i wiele podobnych. Aaron miał szansę zostać okrzyknięty celebrytą tamtych czasów. Niestety, dziś nie tylko w Hollywood nadal tak się dzieje.

Biblijny opis tego wydarzenia z pewnością byłby inny, gdyby nie wstawiennictwo Mojżesza, ponieważ Pan chciał ich wytracić. Zginęła tylko pewna część, gdyż „PAN uderzył lud za to, że zrobili złotego cielca” (Wj 32:35). Bóg postanowił wstrzymać swoją obecność pośród tego ludu o twardym karku. W rezultacie, „gdy lud usłyszał te surowe słowa, zasmucił się...” (Wj 33:4), dlatego nie pozostawiono żadnych zapisanych świadectw radości i uwielbienia dla Aarona, jakie z pewnością płynęły z ust uczestników tej mega zabawy.

Kościół żyje dlatego, że jego Pan jest żywy. Tylko dlatego. Sama nazwa niczego nie czyni. Forma zgromadzenia, choćby najnowocześniejsza, nie jest świadectwem Bożego życia, które pojawia się jedynie dzięki odrodzeniu przez „niezniszczalne Słowo Boga, które żyje i trwa” (1 Ptr 1:23). Wszystko inne, nawet najbardziej uwielbiane przez człowieka, jest jedynie trawą, gdyż „wszelka jego chwała jest jak kwiat trawy. Trawa więdnie i kwiat opada, a Słowo Pana trwa na wieki” (w. 24).

Wszystko, co nie jest zrodzone ze Słowa Pana, chociaż ma kształt i wygląd, jakoby żyło, jest jedynie „zombie”. Niestety, „zombie” w naszych czasach jest bardzo modnym zjawiskiem nie tylko w tym zepsutym swiecie, w kościołach również. Pamietajmy jednak o przestrodze z pierwszego wieku Kościoła: Nie dajcie się zwodzić, Bóg nie pozwala szydzić z siebie. Co bowiem człowiek posieje, to będzie zbierał. Kto sieje w swoim ciele, jako plon z ciała zbierze zagładę. Kto zaś sieje w Duchu, z Ducha zbierze życie wieczne” (Ga 6:7,8). Bez Ducha, mamy do czynienia jedynie z „ożywionym trupem” - według definicji słowa „zombie”.

Henryk Hukisz

Thursday, October 23, 2025

Wdowi grosz i radosna ofiarność

Ostatnio dość często wracam pamięcią do wydarzeń sprzed lat. Być może to już taka przypadłość wieku, w jaki wkroczyłem. Jak żywe stoją w pamięci zdarzenia z początków poznańskiego zboru, z którym byłem związany od początku jego istnienia.

Pamiętam strome, kręte schody prowadzące do mieszkania przy ul. Lampego (dziś ul. Gwarna), w którym odbywały się nabożeństwa i spotkania szkółki niedzielnej. Tam poznawałem zasady wiary i życia chrześcijańskiego. Później miejscem zgromadzeń był niewielki pokoik w budynku przy ul. Łuczniczej, dziś już nieistniejącym. Gromadka wiernych spotykała się regularnie w każdą niedzielę oraz w czwartki. Pamiętam niektóre twarze starszych już osób i zabawne sytuacje, patrząc na nie z perspektywy dziesięcioleci, jakie minęły.

Wówczas w czasie nabożeństw śpiewaliśmy pieśni ze „Śpiewnika Pielgrzyma”. Treść niektórych mógłbym zaśpiewać z pamięci jeszcze dziś. Również w czasie zbierania kolekty śpiewana była jakaś pieśń. Pewnej niedzieli starszy już wiekiem brat nagle zwrócił się z prośbą do prowadzącego nabożeństwo, aby podczas kolekty nie proponował do śpiewu pieśni „Wszystko Tobie dziś oddaję”. Na pytanie dlaczego, odpowiedział: „Mam problem z powrotem do domu, ponieważ jeśli zgodnie z sumieniem oddam wszystko, co mam w kieszeni, nie będę już miał na tramwaj”. A mieszkał zbyt daleko, by wracać pieszo.

Zauważyłem, iż obecnie, gdy jesteśmy zachęcani do szczerej ofiarności, przywoływana jest ewangeliczna historia o wdowim groszu. Powołując się na ten przykład, najczęściej czyta się wyrwany z kontekstu fragment z Ewangelii Łukasza 21:1-4 lub z Ewangelii Marka 12:41-44. Podkreśla się wówczas wielką ofiarność wdowy, która „wrzuciła ze swego niedostatku wszystko, co miała, cały swój majątek” (Mk 12:44). Idąc za tym przykładem, zachęca się wiernych, aby nie szczędzili grosza, cytując słowa apostoła Pawła: „Każdy niech tak postąpi, jak w sercu zdecydował, bez żalu i nie pod przymusem, radosnego dawcę bowiem miłuje Bóg” (2 Kor. 9:7).

Osobiście uważam, iż to zestawienie jest ze sobą w sprzeczności. Wdowa oddała bowiem wszystko, co miała, natomiast Paweł radzi, aby radośnie i bez przymusu ofiarować według postanowienia serca. Przecież nie jest napisane, że wdowa w świątyni oddała wszystko bez przymusu z radością w sercu.

Przyznaję, że przykład „wdowiego grosza” sprawia sporo kłopotów z właściwym zrozumieniem tego wydarzenia. Należy postawić sobie wpierw kilka pytań: Czy rzeczywiście Pan Jezus użył tego przykładu, aby zachęcić uczniów, by oddali wszystko, co mają? Czy znamy jakiś przykład, że ktoś oddał na cele kościoła wszystko, co posiada, całe swoje utrzymanie? Czy, w końcu, Pan Jezus pochwalił tę wdowę za jej szczerą ofiarność?

W opisach tego zdarzenia nie znajdziemy bezpośredniej odpowiedzi na postawione pytania. Dlaczego więc używa się tego przykładu, aby zachęcać dziś wierzących do większej ofiarności? Może wpierw musimy przyjrzeć się kontekstowi, w jakim to wydarzenia miało miejsce.

Wdowy w czasach imperium rzymskiego nie miały łatwego życia. Nie posiadały stałych dochodów w postaci emerytury. Były zdane na łaskę społeczeństwa, jeśli nie miały troskliwej rodziny. Dlatego kościół w pierwszych wiekach często szczególnie opiekował się wdowami. Jedną z podstawowych służb społecznych była opieka nad nimi. Istniały nawet specjalne listy uznania, kto powinien zostać otoczony opieką kościoła.

Sądzę, że odwoływanie się do sytuacji materialnej wdów w celu zachęcania do większej ofiarności nie było zamysłem Chrystusa, gdy zwrócił uwagę na jej heroiczny czyn przy świątynnej skarbnicy.

Osobiście uważam, że Pan Jezus odwołał się do tego przykładu, aby ostrzec przed chciwością przywódców religijnych. To oni bezdusznie manipulowali ludźmi w celu osiągnięcia większego zysku dla siebie samych. Przecież o tym mówił wyraźnie Chrystus w wersetach poprzedzających historię wdowy wrzucającej wszystko, co posiadała. Pan Jezus, wskazując na gromadzących się w świątyni przywódców religiijnych, powiedział: „Strzeżcie się nauczycieli Prawa. Lubią się przechadzać w odświętnych szatach, oczekują pozdrowień na placach, zajmują pierwsze miejsca w synagogach i na ucztach, wyzyskują domy wdów i dla pozoru przedłużają modlitwy. Tacy otrzymają szczególnie surowy wyrok” (Mk 12:38-40).

Właśnie po tych słowach Chrystus zauważył tę biedną wdowę, która zmanipulowana przez „wyzyskiwaczy wdowich domów”, być może przelękniona, iż nie doświadcza błogosławieństwa w swoim życiu, „wrzuciła dwie drobne monety, czyli grosz” (Mk 12:42). Pan Jezus nie powiedział po tych słowach: „Tak i wy czyńcie podobnie”. Niestety, pazerność i chęć wzbogacenia się wielu działaczy religijnych wykorzystuje tę historię, jak i wiele innych biblijnych wersetów, aby wyciągnąć jak najwięcej z kieszeni biednych wdów czy też innych osób poszukujących Bożej przychylności.

Piszę o tym, ponieważ byłem świadkiem, jeszcze w Stanach Zjednoczonych, jak pewna wdowa drżącą ręką wypisywała czek na Benny Hinn Ministry, aby – jak nauczał wspomniany „ewangelista” – zapewnić sobie błogosławieństwo. Sama żyła na garnuszku swojej córki, a swoje czeki wysyłała na zbożny cel „sługi Bożego”, który gromadził środki na prywatny odrzutowiec. Gdy tam mieszkałem dłuższy czas, mogłem z bliska przyglądać się, jak przebiegle naciągano wiernych na ofiarność, posługując się Biblią.

Ron Parsley, pastor z Columbus, OH, namawiał wiernych do wysyłania czeków na kwotę $54.17, aby spełniła się Boża obietnica: „Żadna broń zrobiona na ciebie, nie będzie skuteczna” (Iz 54:17). Nakłaniał do dokonania wpłaty jak najszybciej, gdyż jedynie w tej chwili ta obietnica mogła się spełnić. Pośpiech wynikał z obawy, że jeśli ktoś zajrzy do Biblii i przeczyta następny werset, wprawdzie już z następnego rozdziału, to zrezygnuje z ofiarowania tej kwoty. Kolejny werset bowiem mówi: „O, wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody! Wy także, którzy nie macie pieniędzy, przyjdźcie! Kupujcie i jedzcie, dalej, kupujcie bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko!” (Iz 55:1).

Już w czasach apostolskich pojawiali się chętni dorabiania się na kościele. Ananiasz i Safira chcieli oszukać Ducha Świętego, zatrzymując dla siebie część pieniędzy, które rzekomo ofiarowali na Boże dzieło. Szymon w Samarii, zajmujący się na co dzień magią, chciał kupić możliwość posługiwania w kościele. Paweł ostrzegał tych, którzy sprawowali posługę w kościele, że „ci, którzy dążą do bogactwa, wpadają w pokusy i zasadzki oraz liczne nierozumne i szkodliwe pożądania, które prowadzą ludzi do zguby i zatracenia. Korzeniem bowiem wszelkiego zła jest chciwość na pieniądze. W pogoni za nimi, niektórzy odłączyli się od wiary i zgotowali sobie liczne cierpienia” (1 Tm 6:9,10).

System religijny, jaki stworzono w czasach Chrystusa, sprzyjał bezkarnemu wyciąganiu pieniędzy nawet z kieszeni biednych wdów. Współczesny system niczym nie różni się od tego sprzed dwóch tysiącleci. Jedno jest pewne: przed Bogiem nikt nie ujdzie odpowiedzialności za swoje postępowanie. Albowiem jest napisane: „Wszyscy bowiem musimy stawić się przed trybunałem Chrystusa, aby każdy odebrał to, co będąc w ciele zdziałał – dobro lub zło” (2 Kor 5:10).

Dlatego apostoł Paweł poddaje pod rozwagę: „Nie dajcie się zwodzić, Bóg nie pozwala szydzić z siebie. Co bowiem człowiek posieje, to będzie zbierał. Kto sieje w swoim ciele, jako plon z ciała zbierze zagładę. Kto zaś sieje w Duchu, z Ducha zbierze życie wieczne” (Ga 6:7,8).

Pisałem już wcześniej na temat ofiarności w kościele. Jeden z wpisów pod tutułem „Ile na tacę?” można znaleźć na moim blogu.

Henryk Hukisz

Monday, October 13, 2025

Dryfowanie do postmodernistycznego kompromisu

 Na podstawie artykułu „7 signs you’re in postmodern church” z „The Christian Post” z dnia 12. 10. 2025.

Kościół naszych czasów stoi przed wielkim wyzwaniem, które przejawia się w subtelnej inwazji postmodernistycznej idei. Postmodernizm, w swej istocie, jest filozofią zaprzeczającą istnieniu prawdy absolutnej. Boże objawienie absolutnej prawdy znika pod wpływem wygórowanej subiektywności, osobistego doświadczenia i kulturowych trendów.

Kiedy Kościół ulega temu nurtowi, na szali stawia Ewangelię, do której głoszenia został powołany. Właśnie dlatego tak ważne jest, by patrzeć trzeźwo na naszą duchową kondycję. Autor Listu do Hebrajczyków ostrzegał współczesnych mu ludzi wierzących: Dlatego trzeba, abyśmy szczególnie trzymali się tego, co usłyszeliśmy, żeby nie minąć się z celem” (Hbr 2:1). Tym bardziej my, którzy żyjemy w czasach ostatecznych, musimy uważnie obserwować, czy nie dryfujemy w kierunku zniszczenia.

Oto siedem alarmujących znaków, że twój kościół może dryfować w stronę postmodernistycznego kompromisu.

1. Odkrywanie własnego potencjału zamiast zbawienia z łaski

Biblia mówi jasno: Zbawienie jest tylko w Chrystusie, z łaski przez wiarę, gdyż nie ma w nikim innym zbawienia. Nie dano bowiem ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4:12). Jednak w kazaniach postmodernistycznych ten absolut jest często rozwadniany. Zamiast wezwania do pokuty i odkupienia przez krzyż, słyszymy o „odkrywaniu swojego najlepszego ja” lub o „duchowych odkryciach”. Wyłączność Chrystusa bywa bagatelizowana, by nie urazić słuchaczy. W ten sposób Kościół traci swoje prorocze ostrze, stając się niczym innym, jak religijnym klubem towarzyskim.

2. Obniżanie standardów moralnych w służbie

Nauczanie biblijne i historia Kościoła świadczy, że ci, którzy służyli zwiastowaniu Słowa czy w uwielbianiu, byli zobowiązani do wysokich standardów moralnych. Oczekiwano od nich świętości i życia zgodnego z nauczaniem Chrystusa. Dziś, w wielu miejscach pragmatyzm zwycięża nad czystością. Jeśli ktoś potrafi śpiewać, grać, lub przyciągać tłumy, jego życie moralne staje się drugorzędne. Ta postawa jest sprzeczna z apostolskim wymogiem, by przywódcy byli „bez zarzutu” (1 Tm 3:2). Obniżenie stanardów moralnych wprowadza zamieszanie co do prawdziwego znaczenia świętości w życiu chrześcijanina.

3. Poradnictwo wzajemnej pomocy zamiast wezwania do pokuty

Postmodernistyczne kazania często brzmią jak prezentacje motywacyjne, skupione na „radzeniu sobie ze stresem” lub „znalezieniu szczęścia”. Wprawdzie, takie tematy mogą mieć praktyczną wartość, są jednak oderwane od Ewangelii i prowadzą do duchowego bankructwa. Prawdziwe zwiastowanie musi konfrontować z grzechem, wskazywać na krzyż i wzywać do pokuty - Nawróćcie się i niech każdy z was przyjmie chrzest w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie waszych grzechów, a weźmiecie dar Ducha Świętego” (Dz 2:38). Bez tego, Kościół staje się stowarzyszeniem motywacyjnym z biblijnym posmakiem. Apostoł Paweł ostrzegał młodego Tymoteusza: Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce” (2 Tym 4:3). 

4. Kulturowa akceptacja relatywnej etyki zamiast wierności nakazom Biblii

Jednym z najbardziej widocznych przejawów infiltracji jest relatywizm moralny w kwestiach społecznych. Kościoły, które akceptują małżeństwa osób tej samej płci, unikają tematu aborcji czy rozwodów lub milczą w oczywistych kwestiach moralnych, zdradzają, że bardziej zależy im na aprobacie kulturowej niż na Słowie Bożym. Apostoł Paweł jasno określił kierunek, jaki wybiera prawdziwy Kościół: Nie dostosowujcie się do tego świata, ale dajcie się przemienić przez odnowienie myśli, abyście potrafili rozpoznać, co jest wolą Boga, co jest dobre, co Mu się podoba i co jest doskonałe” (Rz 12:2). Strach przed etykietą bycia nietolerancyjnym” sprawia, że relatywizm zastępuje prawdziwe świadectwo Kościoła politycznie poprawnym pogłosem.

5. Inkluzywność kosztem świętości

Biblijny kościół jest wspólnotą przymierza złożoną z tych, którzy wyznają Chrystusa i chodzą w wierze i pokucie. W postmodernistycznym kościele bariery członkostwa praktycznie nie istnieją. Każdy, kto wnosi wkład finansowy lub po prostu wyraża zainteresowanie, może zostać przyjęty, niezależnie od przekonań czy stylu życia. Taka „polityka otwartych drzwi” podważa biblijny obraz Kościoła, którego członkowie są: potomstwem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem wykupionym, abyście opowiadali o cnotach Tego, który was wezwał z ciemności do swojej niezwykłej światłości” (1 Ptr 2:9). Odejście od tego standardu prowadzi do zamieszania moralnego i doktrynalnego.

6. Emocjonalne uwielbienie zamiast teologicznej głębii

Muzyka jest potężnym narzędziem, lecz w wielu postmodernistycznych kościołach „doświadczanie” uwielbienia staje się głównym celem. Światła, wytwornice mgły i emocjonalna muzyka dominują, a teologiczna głębia zwiastowania schodzi na dalszy plan. Jezus powiedział: Bóg jest Duchem i Jego czciciele powinni Go czcić w Duchu i prawdzie (Jn 4:24). Uwielbienie oderwane od prawdy staje się rozrywką, dryfując w kierunku emocjonalnych doznań, które nie prowadzą do prawdziwego uczniostwa.

7. Obsesja na punkcie tłumów: Liczby zamiast uczniostwa

Być może najbardziej wymownym znakiem jest obsesja na punkcie liczb. Sukces mierzy się frekwencją, ofertami i zaangażowaniem w mediach społecznościowych, a nie odmienionym życiem. Jezus nie polecił nam przyciągać tłumy; On wręcz nakazał: Idąc więc, czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, nauczając je zachowywać wszystko, co wam nakazałem (Mt 28:19,20). Tłumy bywają kapryśne (wystarczy spojrzeć na uczestnicwo w świętach religijnych). Uczniostwo wymaga zaangażowania i posłuszeństwa. Przedkładając popularność nad bycie uczniem, Kościół zdradza swoją misję.

Podsumowanie: Nie Dryfujmy!

Przenikanie filozofii postmodernistycznej to kryzys duchowy. Kościół, który przestaje głosić prawdę absolutną, przestaje być kolumną i fundamentem prawdy (1 Tm 3:15).

Zwróćmy też uwagę na przestrogę apostoła Pawła skierowaną do wierzących w kościele efeskim: abyśmy już nie byli małymi dziećmi, niesionymi falami i powiewem wiatru jakiejkolwiek nauki, którą chytrze posługują się ludzie, zwodząc na manowce” (Ef 4:14).

Musimy zadać sobie kluczowe pytania: Czy głosimy absolut zbawienia? Czy wymagamy od lederów biblijnych standardów? Czy jesteśmy gotowi stawić czoła grzechowi i czynić uczniów, a nie tylko konsumentów?

Kościół Chrystusa nie może sobie pozwolić na to, by dryfować z prądem relatywizmu. Musimy mocno trzymać się prawdy i wiary, która raz została przekazana świętym” (Jud 3) i odważnie głosić niezmienną Ewangelię. Tylko wtedy oprzemy się fali nowoczesności i pozostaniemy wierni Panu, który obiecał: Niebo i ziemia przeminą, ale Moje słowa nie przeminą (Mt 24:35).

Henryk Hukisz

Friday, October 10, 2025

Wezwanie do czujności

 List Judy znajduje się w Biblii tuż przed Apokalipsą – i choć kolejność ksiąg nie jest chronologiczną mapą Kościoła, to jego treść jest alarmującym dzwonkiem na czas ostateczny. Trafnie powiedziano: każdy dzień, każda niedziela, przybliża nas do kulminacji – spotkania z naszym Panem i Zbawicielem. W końcu On obiecał: Przyjdę i zabiorę was do siebie, abyście tam, gdzie Ja jestem i wy byli(Jn 14:3).

Jezus ostrzegał, byśmy byli czujni na znaki: „Uważajcie, aby ktoś was nie zwiódł. Liczni bowiem przyjdą pod Moim imieniem i powiedzą: Ja jestem Mesjaszem. I wielu zwiodą(Mt 24:4,5). Paweł wtórował mu, pisząc: Gdy zaś chodzi o przyjście naszego Pana Jezusa Chrystusa i nasze zgromadzenie się przy Nim, prosimy was, bracia, abyście się nie dali zbyt łatwo zachwiać w waszym przekonaniu i zastraszyć ani przez ducha, ani przez słowa, ani przez list rzekomo przez nas napisany, że już nadszedł dzień Pana. Niech nikt w żaden sposób was nie zwodzi (2 Tes 2:1-3).

List Judy to swoisty poradnik przetrwania w obliczu fałszywych przewodników. Ten wierny sługa Jezusa, brat Jakuba, uderza prosto: Wkradli się bowiem między was jacyś ludzie, od dawna skazani na potępienie, bezbożni, którzy łaskę naszego Boga zamieniają na rozpustę i wypierają się naszego jedynego Władcy i Pana, Jezusa Chrystusa(Jud 4).

Obserwując dzisiejsze kościoły i wspólnoty, widzę zjawiska, które potwierdzają ten lęk. Wiemy, jak świat oddany władzy chaosu pogrąża się w zepsuciu – zgodnie z zapowiedzią: Ten, kto popełnia nieprawość, niech jeszcze dopuści się nieprawości, kto jest podły, niech się jeszcze upodli, kto jest sprawiedliwy, niech jeszcze uczyni sprawiedliwość, a ten, kto jest święty, niech się jeszcze uświęci(Ap 22:11). Czas oczekiwania to czas na wzrost duchowy, nie na kompromis.

W ostatnim czasie niepokojąco nasila się trend wprowadzania do zborów świeckich rozrywek i zwyczajów. Gdy niewierzący świętują pogańskie tradycje jak Halloween (przebieranki, czczenie nieznanych mocy), wierzącym proponuje się ich „chrześcijańskie” namiastki. Pod koniec listopada Andrzejki to pogańskie wróżenie z wosku – próbując dać ludziom iluzję kontroli nad przyszłością. Co jeszcze wymyślą ci „jacyś ludzie” dla wierzących w imię „uwspółcześnienia”?

Wiem, że Sylwestra już planują jako huczne, całonocne imprezy w rytm muzyki puszczanej przez wynajętych, świeckich DJ-ów. Nie jestem przeciwny dobrej zabawie, ale gdy ogłasza się to jako „wspólne uwielbianie, tańce, karnawałowe przebrania – wszystko na chwałę Pana”, zastanawiam się, o jakiego „pana” naprawdę chodzi.

Lektura Listu Judy dzisiejszego poranka uderzyła mnie przerażającym podobieństwem: ostrzeżenia tego sługi idealnie pasują do współczesnych zjawisk. Proponuję każdemu sięgnąć po ten tekst, najlepiej w klarownym, współczesnym przekładzie. Ktoś kiedyś nazwał List Judy „Dziejami Apostatów” (odstępców)jako idealne przeciwieństwo Dziejów Apostolskich, które opisują początek Kościoła.

Proponuję lekturę Listu Judy w wersji współczesnej parafrazy jako ostrzeżenie dla prawdziwego Kościoła

1. Ja, Juda, sługa Jezusa Chrystusa i brat Jakuba, piszę do wszystkich wybranych przez Boga Ojca, strzeżonych i chronionych przez Jezusa Chrystusa. 2. Życzę wam coraz większego pokoju, miłości i łaski od Boga. 3. Drodzy przyjaciele, zamierzałem pisać o naszym wspólnym zbawieniu, ale poczułem, że pilniejszą sprawą jest wezwać was do stanowczej obrony oryginalnej, raz na zawsze przekazanej prawdy wiary. 4. Piszę, bo do waszych społeczności przemycili się niebezpieczni, bezbożni nauczyciele. Mówią, że chrześcijanin może żyć, jak chce, bo łaska Boża go chroni. To jest zamiana Bożej łaski na przyzwolenie na grzech. Oni sprzeciwili się naszemu jedynemu Autorytetowi i Panu, Jezusowi Chrystusowi, a ich los jest już przesądzony. 5. Przypomnijcie sobie: Bóg uratował Izraelitów z Egiptu, ale potem zniszczył tych, którzy Mu nie zaufali i byli nieposłuszni. 6. Pamiętajcie też o aniołach, którzy porzucili swoje stanowiska i zbłądzili. Bóg uwięził ich w łańcuchach ciemności, gdzie czekają na Wielki Dzień Sądu. 7. Podobnie Sodoma, Gomora i ich okolice pogrążyły się w skrajnej rozpustności (w tym w dewiacjach seksualnych). Spalił je ogień, stając się ostrzeżeniem, że wieczna kara istnieje. 8. A ci fałszywi nauczyciele? Robią to samo. Idą za swoimi niemoralnymi, brudnymi myślami, zanieczyszczając swoje życie, ignorując autorytet Boga i szydząc z mocy duchowych. 9. Nawet Michał Archanioł, spierając się z diabłem o ciało Mojżesza, nie ośmielił się go osobiście potępić czy obrażać, a jedynie powiedział: „Niech cię Pan skarci!” 10. Ci ludzie natomiast wyśmiewają to, czego nie rozumieją. Jak nierozumne zwierzęta, kierują się tylko instynktami i pragnieniami, zmierzając do autodestrukcji. 11. Biada im! Podążają drogą mordercy Kaina, dają się skorumpować jak chciwy Balaam, i sprzeciwiają się Bogu jak Kore, kończąc tak samo – na potępieniu. 12. Ci ludzie to wstyd i plama na waszych wspólnych, świątecznych spotkaniach. Bez zahamowań oddają się jedzeniu i zabawie, myśląc tylko o sobie. Są jak chmury bez deszczu niesione przez wiatr – dają nadzieję, ale nic nie dają. Są jak jesienne drzewa bez owoców – dwa razy martwe, wykorzenione i gotowe na spalenie. 13. Pozostaje po nich tylko wstyd, jak brudna, spieniona fala na plaży. Błądzą bez celu jak zagubione gwiazdy – ich przeznaczeniem jest wieczny mrok. 14. Już Henoch, który żył zaraz po Adamie, prorokował o takich: „Nadchodzi Pan z miriadami swoich świętych, 15. aby sądzić całą ziemię. Wymierzy sprawiedliwą karę za wszystkie nieprawe czyny i każde aroganckie słowo, jakie wypowiedziano przeciwko Bogu”. 16. Ci ludzie to wieczni malkontenci, zawsze narzekający, żyjący dla swoich zachcianek. Lubią się chwalić, a pochlebiają innym tylko po to, by osiągnąć swoje cele. 17. Pamiętajcie, drodzy, co mówili Apostołowie naszego Pana: 18. „W czasach ostatecznych pojawią się szydercy, którzy będą podążać za swoimi bezbożnymi, złymi pragnieniami”. 19. To oni powodują podziały, są zmysłowi, bo nie ma w nich Ducha Świętego. 20. Ale wy, drodzy, budujcie swoje życie na fundamencie najświętszej wiary, intensywnie modląc się w mocy Ducha Świętego. 21. Utrzymujcie się w stałej bliskości z Bożą miłością, cierpliwie czekając, aż Jezus Chrystus w swoim miłosierdziu wprowadzi was do życia wiecznego. 22. Miejcie wyrozumiałość i litość dla tych, którzy się wahają i wątpią. 23. Ratujcie innych, wyrywając ich dosłownie z ognia potępienia. Jeszcze innych prowadźcie do Pana z litością, ale bądźcie ekstremalnie ostrożni, by samemu nie dać się wciągnąć w grzech. Nienawidźcie nawet ich ubrania, które jest splamione grzechem, ale samych ludzi traktujcie z miłosierdziem. 24. Jemu, który jest jedynym Bogiem, który może uchronić was od upadku i doprowadzić was bez zarzutu do swojej wspaniałej chwały, z wieczną radością – 25. Jemu, przez Jezusa Chrystusa, naszego Pana, niech będzie chwała, majestat, potęga i władza, teraz i na zawsze! Amen.

Powyższy tekst Listu Judy jest dowolną interpretacją (parafrazą) tekstu, dlatego, w celu porównania, odsyłam uważnego czytelnika do ulubionego przekładu, jaki czytasz codziennie.

Przypomnijmy sobie ważne słowa, jakie zostały wypowiedziane przez Boga na Górze Przemienienia: Ten jest Mój Syn wybrany, Jego słuchajcie! (Łk 9:35).  Bądźmy czujni i nie dajmy się zwieść. 

Henryk Hukisz