Thursday, May 15, 2025

Gdzie mieszka Bóg?

Pojęcie „dom Ojca” najczęściej pojawia się w momencie odejścia kogoś bliskiego do wieczności. Mówimy wtedy, że osoba wierząca w Jezusa Chrystusa i zbawiona dzięki Jego łasce, odchodzi do domu Ojca. Odwołujemy się wówczas do fragmentu Słowa Bożego z Ewangelii Jana, gdzie znajdujemy wypowiedź Pana Jezusa: W domu Mojego Ojca jest wiele mieszkań. Jeśliby tak nie było, to czy powiedziałbym wam, że idę przygotować wam miejsce? Gdy pójdę i przygotuję wam miejsce, znowu przyjdę i zabiorę was do siebie, abyście tam, gdzie Ja jestem i wy byli” (Jn 14:2,3).

Nic dodać, nic ująć. Mówimy, że to miał na uwadze Pan Jezus, pocieszając Swoich uczniów w najsmutniejszej chwili, gdy On sam szedł na krzyż, aby umrzeć za nas. Czyżby rzeczywiście o tym myślał Chrystus?

Tak myślałem przez wiele lat mojego życia, krocząc za Panem, któremu całkowicie ufałem z nadzieją, że On przygotuje tam w niebie wspaniały dom. Zachęcany tekstami chrześcijańskich piosenek o lepszym kraju, gdyż tutaj mamy tylko „izdebkę małą i więcej nic”, umacniałem się w przekonaniu, że właśnie tak należy rozumieć te wersety. Natomiast z czasem, dzięki wnikliwej lekturze Biblii, najczęściej w odwołaniu do tekstów oryginalnych, zauważyłem, że takie pojmowanie nasuwa wiele wątpliwości, czy rzeczywiście Pan Jezus w tym momencie Swojej ziemskiej misji, miał na uwadze niebiański dom Ojca?

Postaram się w kilku wpisach odnieść się z większą uwagą do tego ważnego fragmentu Słowa Bożego. W pierwszym rozważaniu chcę zastanowić się nad pytaniem: „Gdzie mieszka Bóg?”

To pytanie pojawia się najczęściej w tragicznych sytuacjach, gdy giną niewinni ludzie w różnych kataklizmach, gdy szaleje trudna do opanowania zaraza. Wówczas z ust sceptyków lub ateistów, którzy w ten sposób chcą zademonstrować, że Boga przecież nie ma, dlatego zadają pytanie: Gdzie jest Bóg?”. Zdarza się nawet, że osoby wierzące w takich sytuacjach poddawane są testowi zaufania Bogu.

Już w dawnych czasach psalmista Dawid wyraził się dość oryginalnie,  mówiąc: „Rzekł głupiec w swoim sercu: Nie ma Boga!” (Ps 53:2). Obawiam się, że obecnie nawet wielu wierzących w Boga, jedynie intelektualnie uznają Jego istnienie. Natomiast praktycznie, szczególnie w sytuacjach trudnych, zadają pytanie wraz z ateistami i niemądrymi: „Gdzie jest Bóg?”. To powątpiewanie w istnienie Boga może występować w różnych formach, jak na przykład, „Gdyby Bóg tu był, to nie spotkałoby mnie, to co spotkało”, albo „Tutaj Boga nie ma, bo, ...”. Mamy wówczas własne wyobrażenia o Bogu.

Czy naprawdę możemy powiedzieć, że gdzieś Boga nie ma? Przecież jednym z podstawowych Jego atrybutów jest wszechobecność. Pytanie o Boga może brzmieć paradoksalnie, gdyż z założenia powinien być wszędzie, a jednak są miejsca, w których Go szukamy. Dlaczego więc wołamy nieraz w modlitwie, aby Bóg do nas przyszedł? Skoro On jest Wszechobecny, to nie musi przychodzić, gdyż On już jest na każdym miejscu. Gdzie więc leży problem?

Jestem przekonany, że często nie doświadczamy Jego obecności, gdyż nie mamy z Nim osobistej społeczności. Dlatego wydaje nam się, że Go nie ma, szczególnie w chwilach, gdy Go potrzebujemy. Tak więc problem leży w nas, a nie w istnieniu Boga. On istnieje i jest obecny wszędzie. Zamiast pytania o to, gdzie jest Bóg, postawmy sobie pytanie: Dlaczego nie odczuwam Bożej obecności?".

Odpowiedź znajdziemy w Biblii, jedynej księdze, która zawiera odpowiedzi na wszystkie pytania. Stary Testament jest nie tylko historycznym opisem Bożego działania w tym świecie, lecz przede wszystkim, jest źródłem przykładów Bożej obecności pośród ludzi. Bóg odgrywał szczególną rolę wobec narodu wybranego, główne w tym celu, aby wszystkie inne narody poznały, że On jest jedynym prawdziwym Bogiem.

Chciałbym przenieść się do czasów, gdy w Izraelu rządzili królowie. Jak wiemy z historii Izraela, po śmierci Salomona nastąpił podział na dwa państwa - Izrael i Judę. W państwie południowym, którego stolicą była Jerozolima, królami byli potomkowie Dawida i w większości chodzili drogami swego praojca. Jednak ogólnie można powiedzieć, że naród Boży popełniał często bałwochwalstwo i zapominał o Bogu, który wyprowadził ich z niewoli egipskiej. Jestem przekonany, że w tym czasie wielu pobożnych Izraelitów zadawało sobie pytanie, czy Bóg nadal istnieje i czy można Go gdzieś znaleźć. Dlatego wielu Bożych proroków wołało: Szukajcie PANA, gdy pozwala się znaleźć! Wzywajcie Go, kiedy jest blisko!” (Iz 55:6). A przecież Pan przebywał w tamtym czasie wszędzie, gdyż jest Wszechobecny.

Na przełomie X i IX wieku przed Chrystusem w Judzie panował Asa, wnuk Roboama, syna Salomona. Był to dobry król, o którym czytamy, że „czynił to, co dobre i prawe w oczach PANA, swojego Boga” (2 Krn 14:1). Ten wierny Bogu król, nie tylko usunął pogańskie ołtarze i wzgórza świątynne obcych bożków, lecz również „polecił Judejczykom, aby szukali PANA, Boga swych ojców, oraz przestrzegali Prawa i przykazania” (w. 3). Dzięki takiej decyzji króla możemy przeczytać, że „kraj doznawał spokoju i nie było wojny w tych latach, PAN bowiem dał mu odpocząć” (w. 5)

Wróg jednak nie spał i niedługo po tym Zerach Kuszyta wyruszył przeciwko Judzie w sile jednego miliona żołnierzy i trzystu rydwanów. Wówczas Asa zgromadził prawie półmilionową armię i gotowy do obrony stanął w Dolinie Sefaty. Świadomy przewagi, jaką miał nad nim nieprzyjaciel, wołał do Boga: „PANIE, nie ma nikogo poza Tobą, kto pospieszyłby z pomocą w walce między silnym a bezsilnym. Pomóż nam, PANIE, nasz Boże, ponieważ na Tobie polegamy, i w Twoje imię wyruszyliśmy przeciwko tej gromadzie. PANIE, Ty jesteś naszym Bogiem, niech człowiek Ci nie dorówna” (2 Krn 14:10).

Bóg był z królem judzkim, dlatego dziś znajdujemy w naszej Biblii bardzo zwięzły raport: „PAN rozgromił Kuszytów przed Asą i przed Judą, wtedy Kuszyci uciekli” (w. 11)Gdy na pustyni Judzkiej już opadł kurz po uciekających nieprzyjaciołach ludu Bożego, do króla Asy przyszedł prorok Pana Azariasz. Opanował go wówczas Duch Boży i powiedział:  „Słuchajcie mnie, Aso i wszyscy Judejczycy i Beniaminici! PAN będzie z wami, jeśli wy z Nim będziecie. Jeśli będziecie Go szukać, pozwoli się wam znaleźć, lecz opuści was, jeśli wy Go opuścicie” (2 Krn 15:2)Lekcja, jakiej się nauczyli w tym wydarzeniu, miała ich utwierdzić w tym, że Bóg ich nie opuszcza w każdej sytuacji, jeśli będą wiernie przy Nim stać.

Uważam, że słowa wypowiedziane przez proroka, zawierają nieprzemijającą prawdę na temat obecności Boga w naszym życiu. Widzimy tu wyraźnie, że Pan jest obecny z tymi, którzy są z Nim. Chociaż niezaprzeczalną prawdą jest, że Bóg jest wszędzie, to tylko ci, którzy Go szukają, mogą doświadczyć Jego obecności. Dlatego Dawid nie pytał się o to, gdzie Bóg jest, lecz raczej zastanawiał się „gdzie się oddalę przed Twoim duchem, dokąd ucieknę przed Twoim obliczem?” (Ps 139:7). Odpowiedzią było stwierdzenie: „Choćbym wstąpił do niebios, tam jesteś, choćbym legł w Szeolu – i tam będziesz” (w. 8). Nie ma takiego miejsca na ziemi ani w niebie, gdzie Boga nie ma. On jest wszędzie, tylko czy my Go szukamy, aby być z Nim?

W tej wypowiedzi proroka widzimy wyraźny warunek, że jeśli my będziemy Go szukać, to On nam się objawi, abyśmy doświadczyli Jego obecności. Nie wystarczy chłodna, dogmatyczna wiedza uznająca wszechobecność Boga. Potrzebujemy nadprzyrodzonego objawienia, aby Go zobaczyć sercem. Bez tej łaski, jaką jest doznanie Jego bliskości, pozostaje nam jedynie suchy dogmat o Bożej wszechobecności. Dlatego może się zdarzyć, że rozum będzie wyznawać, iż Bóg jest wszędzie, lecz serce nie doświadczy Jego obecności tu i teraz. Wówczas możemy zwątpić, czy On jest z nami w chwili, gdy przechodzimy przez dolinę cienia śmierci (Ps 23:4)

Piękny obraz, tym razem już w Nowym Testamencie, widzimy w sytuacji dwóch uczniów, którzy znaleźli się na drodze do Emmaus, gdy byli targani powątpiewaniami, ponieważ nie spełniły się ich własne oczekiwania. Łukasz opisuje nam tę sytuację dokładnie, wskazując na fakt, że Jezus był obecny z nimi w drodze ich zwątpień. To oni nie widzieli Go w swoich sercach. Dopiero gdy doświadczyli łaski łamanego chleba, „otworzyły się im oczy i poznali Go” (Łk 24:31).

Łaską jest to, że możemy doświadczać obecność Boga codziennie w każdej sytuacji, gdyż Jezus obiecał: „Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do końca świata” (Mt 28:20). Potrzebujemy doświadczenia obecności Boga, a nie tylko chłodnego przekonania, że wierzymy w Boga Wszechobecnego. Pan Jezus powiedział: Na świecie będziecie mieć ucisk, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat (Jn 16:33). Dlatego potrzebujemy zawsze świeżego doświadczenia obecności Pana, pamiętając, że Pan jest z tymi, którzy Go szukają.

Nie zapominajmy więc o starodawnych, lecz jakże prawdziwych słowach proroka Azariasza: „PAN będzie z wami, jeśli wy z Nim będziecie”.

Henryk Hukisz

Wednesday, April 23, 2025

Czy głosować?

 Z pewnością w planach wielu prawicowych polityków w naszym kraju nadal marzy się Polska katolicka. Kilka lat wcześniej, gdy ta opcja polityczna była przy władzy, czytałem o zamiarze wprowadzenia prawa zrównującego krytykę doktryny katolickiej z atakiem na państwo polskie. Całe szczęście, że ten projekt pozostał wówczas jedynie w sferze marzeń katolickiego posła.

Teraz widzę, jak katolicki prezydent, w wyścigu do tego urzędu, próbuje „rzutem na taśmę” zwiększyć szansę popieranemu następcy. Wrzucenie, do narodowego kociołka niezgody, pomysłu narodowej żałoby po śmierci papieża, jest właśnie taką próbą. Z pewnością przyświeca temu nadzieja, jak to już ktoś powiedział, że „ciemny naród to kupi”.

Obawiam się jednak, że nawet oponenci tego pomysłu, też nabiorą wody w usta, gdyż nie będą chcieli narazić się na utratę notowań w kampanii wyborczej. Zauważyłem, że zwolennicy rozdziału kościoła i państwa, zamiast zachowania takiego stanowiska, szumnie wybierają się na pogrzeb do Watykanu, nie jako wyznawcy wiary katolickiej, lecz jako pełniący urzędy państwowe. Hipokryzja ma się dobrze wśród takich wybrańców narodu.

Uważam, że konstytucyjny rozdział państwa i kościoła jest gwarancją równego traktowania wszystkich obywateli względem tego, czy wierzą i jak, oraz niewierzących. Powstaje jednak pytanie o to, jak wobec wyborów prezydenckich, parlamentarnych czy też samorządowych powinni zachować się wierzący ewangelicznie, którzy postawili przede wszystkim na Boże Królestwo. Przecież nie bez kozery wierzymy, że nasza zaś ojczyzna jest w niebiosach, skąd też oczekujemy Zbawiciela, Pana Jezusa Chrystusa” (Flp 3:20). Na niej skupiamy naszą uwagę, tam gromadzimy nasze skarby, gdyż tam ulokowaliśmy już nasze serca.

Jednakowoż Biblia naucza nas również odnośnie do zachowań wobec teraźniejszości. W nauczaniu Pana Jezusa, tak i w listach aposotolskich, czytamy o naszym zobowiązaniu wobec tych, którzy sprawują władzę. Pan Jezus, gdy zapytano Go właśnie o stosunek do władzy, która ma prawo ściągać podatki, powiedział: „Oddajcie więc to, co cesarskie, cesarzowi, a to, co Boskie, Bogu” (Mt 22:21). Apostoł Paweł poświęcił również wiele uwagi w swoich listach na temat stosunku do władzy świeckiej. Najbardziej znane miejsce i najczęściej cytowane znajduje się w Liście do Rzymian: „Nie ma bowiem władzy, która nie pochodziłaby od Boga. Te zaś, które są, ustanowione są przez Boga” (Rz 13:1).

Warto zwrócić uwagę na to, że tamta władza miała charakter okupacyjny wobec narodu wybranego. Mało tego, Paweł zachęcał również wierzących słowami: „Proszę więc przede wszystkim, aby prośby, modlitwy, błagania i dziękczynienia były zanoszone za wszystkich ludzi, za królów i wszystkich rządzących, abyśmy mogli wieść życie spokojne i bezpieczne, z całą pobożnością i godnością” (1 Tm 2:1,2). Oczywiście, jak często podkreślam, cytując te wersety, że apostoł miał na uwadze cel naszych modlitw, czyli spokojne i bezpieczne życie w pobożności i w spokoju, a nie dobre samopoczucie rządzących.

Są sytuacje, gdy pomimo podporządkowania władzy świeckiej, musimy dokonać oceny sytuacji i zachować postawę posłuszeństwa Bogu, który jest naszym jedynym Panem. Już pierwsi chrześcijanie, nasi bracia w powstającym Kościele Jezusa Chrystusa musieli dokonać wyboru - „Czy wobec Boga jest słuszne bardziej słuchać was niż Boga?” (Dz 4:19).Oczywiście, gdy rządzący będą zabraniać wierzącym głosić Bożą prawdę, odpowiemy: „Nie możemy przecież nie mówić tego, co widzieliśmy i słyszeliśmy” (w. 20). Dzisiaj, hipotetycznie, gdyby zostało uchwalone przez katolicki sejm prawo zrównujące krytykę doktryny katolickiej ze sprzeciwem wobec prawa państwowego, to wybór byłby oczywisty. Ponieważ doktryna katolicka znacznie odbiega od nauki Słowa Bożego, to wierzący ewangelicznie chrześcijanie muszą wyrazić sprzeciw wszelkiemu zafałszowaniu. Wszelkie konsekwencje takiego sprzeciwu z radością weźmiemy na siebie, podobnie jak nasi bracia w pierwszym wieku - „Oni odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla tego Imienia. Nie przestawali też co dzień nauczać w świątyni i po domach i głosić Dobrą Nowinę o Chrystusie Jezusie” (Dz 5:41,42).

Jak wiemy, apostoł Paweł miał obywatelstwo rzymskie i we właściwym momencie, gdy to było konieczne, powołał się na nie. W ten sposób Bóg mógł zrealizować plan, jaki wyznaczył dla Swego wiernego sługi i w godzinie wielkiej próby, powiedział mu: „Odwagi, jak bowiem dałeś o Mnie świadectwo w Jeruzalem, tak trzeba dać świadectwo i w Rzymie” (Dz 23:11). Bóg jest Panem ponad wszelką władzą.

Skoro Bóg ustanawia władze, istnieją różne sposoby, w jak te władze powstają, czy przez wybory, czy z racji ustanowienia w ramach królewskich dynastii, czy panujących sił politycznych. Jako obywatele mamy prawo uczestniczyć w tym procesie. Ostateczny rezultat jednak zawsze będzie zależał od tego, na co Bóg pozwoli. Podobnie było w sytuacji, w jakiej znalazł się naród izraelski. Odsyłam do wpisu, jaki zamieściłem na blogu 10 lat temu „Przekleństwo demokracji”, z którego zamieszczam krótki cytat:

„Sytuacja, szczególnie dotycząca wyboru głowy państwa, nasuwa mi skojarzenie z tym, czego domagali się Izraelici w czasach proroka Samuela. Wówczas to, przyszli starsi izraelscy do proroka i powiedzieli: „Ustanów nam więc króla, aby sprawował nad nami sądy, jak to jest u wszystkich narodów” (1 Sm 8:5). A przecież mieli najlepszego Króla ze wszystkich królów, gdyż sam Bóg ich prowadził i zaspokajał wszystkie potrzeby. Oni chcieli dostosować swoją sytuację do tego, co miały inne narody, oczywiście pogańskie.

Samuel zasmucił się tak bardzo żądaniem ludu, że szukał pocieszenia w modlitwie do Boga. Bóg udzielił mu zaskakującej odpowiedzi, którą można ująć w następujących słowach: „Skoro chcą, niech mają, a ty im powiedz, jakie życie ich czeka pod panowaniem króla, jakiego sobie wybiorą”.

Boża odpowiedź jest długą listą uprawnień króla. Między innymi, będą to podatki, służba na dworze, prace na królewskich posiadłościach. A na końcu tej listy, Bóg zapowiedział: „Wówczas będziecie narzekali z powodu króla, którego sobie wybraliście, lecz PAN tego dnia wam nie odpowie” (1 Sm 8:18).

Historia kończy się smutnie, gdyż pomimo tej zapowiedzi Boga, „Lud nie chciał jednak usłuchać głosu Samuela, lecz odpowiedział: Nie! Niech nad nami będzie król!” (1 Sm 8:19).

Czyż brak błogosławieństwa nie jest przekleństwem i zapewnieniem, że Bóg nie będzie odpowiadać na wołanie ludu? Osądźmy sami”.

Piszę zasmucony tym, co niedawno usłyszałem z ust ewangelicznie wierzących osób, ktore oświadczyły, że będą głosować na kandydatów o bardzo antysemickich poglądach i dążących do przywrócenia „Polski dla katolików” wyłącznie. Uważam, że wybory są dla osób wierzących sprawdzianem, w jakim kraju chcą mieszkać, aby wieść życie spokojne i bezpieczne, z całą pobożnością i godnością” (1 Tm 2:2).

 Henryk Hukisz

Saturday, April 19, 2025

W drodze z Jezusem na Golgotę (8)

Kiedy myślimy o Panu Jezusie, nie wolno nam zapominać, że On, będąc Synem Bożym, nie przestawał być Człowiekiem. Chrystus został wyposażony w takie samo ciało, jakie jest naszym udziałem. W Jego żyłach płynęła zwyczajna, ludzka krew. Dlatego, gdy toczył ostatni bój w ogrodzie Getsemane, odczuwał niesamowity ból, jakiego nikt z ludzi nie jest w stanie nawet sobie wyobrazić. On cierpiał cierpieniam nas wszystkich.

Autor Listu do Żydów, jak ta księga została nazwana w starych przekładach Biblii, napisał: „Skoro więc dzieci stały się uczestnikami krwi i ciała, to i On także w nich uczestniczył, aby przez śmierć mógł pokonać tego, który ma władzę nad śmiercią, to jest diabła, i aby uwolnić tych, którzy z lęku przed śmiercią całe życie podlegali niewoli” (Hbr 2:14,15). Nieznany nam autor tych słów kontynuuje rozmyślanie o tym, jak nasz Pan znosił to nieludzkie potraktowanie przez „tych, do których przyszedł”. Jego cierpienie i smierć odniosły przeogromny skutek, abyśmy wszyscy, bez względu na nasze położenie, mogli odebrać owoc Jego ofiary. W tym liście czytamy również: „Dlatego musiał we wszystkim upodobnić się do braci, aby wobec Boga stać się miłosiernym i wiernym arcykapłanem, by zgładzić grzechy ludu. W tym bowiem, w czym sam doznał cierpienia, może przyjść z pomocą tym, którzy są doświadczani” (Hbr 2:17,18).

Wspaniale jest mieć pewność, że nie mamy Arcykapłana, „który nie mógłby współczuć w naszych słabościach, lecz podobnie jak my doświadczonego we wszystkim, oprócz grzechu (Hbr 4:15). Skoro On, będąc bez grzechu, umarł jak grzesznik, to znaczy, że umarł na innych, którzy zgrzeszyli.

Zapraszam już do końcowego rozważania pastora Chipa Ingrama na temat relacji ewangelsity Marka o drodze Chrystusa na Golgotę. Czy udałeś się w tę drogę razem z Nim?

_____________________________

Ewangelia Marka 14:53–15:41

Być może myślałeś o miłości Boga jako o obowiązku — że On musi cię kochać i wybaczać, ponieważ taka jest Jego natura, a nie dlatego, że naprawdę tego chce. Jednak Pismo Święte daje nam inny obraz Bożej miłości, który nie ma nic wspólnego z Jego zobowiązaniem do bycia miłosiernym. Jezus zniósł krzyż „dla radości, która była przed nim” (Hbr 12:2). Dobrowolnie cierpiał, ponieważ ten cel napełnał go radością.

Większość z nas jest tak naznaczona poczuciem winy i wstydu, że trudno nam myśleć o Bogu radującym się z nas. I tak jest. Miłosierdzie jest zawsze niezasłużone, a brak godności nigdy nie jest najważniejszy. Nasza wartość jest w Nim. Bóg stworzył nas, abyśmy doświadczyli jego miłości i cieszyli się wieczną radością. On kocha okazywać miłosierdzie, ponieważ jesteśmy dla Niego niesamowicie cenni.

Jedną z rzeczy, którą będziesz musiał porzucić, podążając za Jezusem, jest twoje „prawo” do przywiązywania tak dużej wagi do swojej niegodności, uważając, że ona jest ważniejsza od miłości Boga. Podobnie jak adoptowane dziecko, które musi przyzwyczaić się do myśli, że jest kochane, ty będziesz musiał przyzwyczaić się do Bożego rozkoszowania się tobą. Cokolwiek to będzie wymagało, zrób to. Boża radość była tak kosztowna i satysfakcjonująca, że Jezus zniósł dla niej krzyż. Zdecyduj się na pełne wejście w relację krzyża.

(Dokończenie tego rozważania zostanie uzupełnione po otrzymaniu od autora)

Jezu, dziękuję ci za twoją ofiarę — tak niepojęty dowód większej miłości, niż mogę sobie wyobrazić. I dziękuję ci za radość, którą obiecałeś. Niech ja cieszę się tobą, a ty ciesz się mną w pełni i na zawsze. Amen.

Friday, April 18, 2025

W drodze z Jezusem na Golgotę (7)

Jezus, gdy przyszedł do Nazaretu, gdzie się wychował, wszedl do synagogi, gdyż był właśnie szabat i ludzie zgromadzali się, aby słuchać Słowa Bożego. Podano Mu zwój, ktory starannie rozwijał, aż natrafił na miejsce w proroctwie Izajasza: „Duch Pana nade mną, dlatego namaścił mnie, abym zwiastował ubogim Dobrą Nowinę. Posłał mnie, abym głosił więźniom uwolnienie i niewidomym przejrzenie, abym uciśnionych

wypuścił na wolność i ogłosił rok miłosierdzia Pana” (Łk 4:17,18). Z pewnością pośród zgromadzonych zapadła wielka cisza, przecież znali Go, był tylko synem cieśli. „Namaszczony przez Ducha Świętego” - pomyśleli, przecież dotychczas Bóg udzielał tego szczególnego namaszczenia takim bohaterom jak Mojżesz, Dawid, Daniel, Eliasz, ale ten, którego znali?

Minęło wiele miesięcy, gdy Pan Jezus znalazł się w Betanii na kilka dni przed „godziną, na która przyszedł”. Wpierw ogarnęła Go dziwna trwoga, przeczuwał nadchodzącą śmierć, lecz szybko uświadomił sobie, że przecież nadchodzi moment kulminacji Jego służby.

Podczas wieczerzy przygotowanej przez Martę, siedzący przy stole Łazarz, ktorego wyprowadził z grobu gdy już cuchnął, był wyraźnym świadectwem Bożej chwały. Maria natomiast, przeczuwając również nadchodzącą śmierć, wzięła alabastrowy flakonik drogocennego oleju, odłamała szyjkę, aby olej mógł swobodnie spłynąć na głowę i na nogi Chrystusa, namaścila Go na dzień Jego śmierci.

Wkrótce po tym dziwnym zdarzeniu Chrystus został zdradzony, pojmany, i skazany na  śmierć na krzyżu. Ewangelista Jan w tym opisie umieścił szczególne zdanie, jaki wypowiedzial Chrystus w obliczu swojej śmierci: „A Ja, gdy zostanę wywyższony nad ziemię, pociągnę wszystkich do siebie” (Jn 12:32).

Czy zastanawiałeś się nad tym wezwaniem, aby pójść z Nim na Golgotę? Większość ludzi uważa, że skoro On za nas umarł, to już nic nie muszą robić. Czy rzeczywiście? Apostoł Paweł zadaje retoryczne pytanie: „Czy nie wiecie, że my wszyscy, którzy zostaliśmy zanurzeni w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć?” (Rz 6:3).

Zapraszam do rozważania pastora Chipa Ingrama na temat kolejnego fragmentu z Ewangelii Marka.

_____________________

Ewangelia Marka 14:1–52

Jeśli miłość jest naszym głównym powołaniem, jak jasno dał do zrozumienia Jezus, wskazując na największe przykazanie, to powinniśmy zastanowić się, jak wygląda miłość. Świat da nam różne definicje, wiele z nich w ogóle nie związanych z prawdziwą miłością. Ale kochanie Boga całym sercem, umysłem, duszą i siłą jest czystą, bezinteresowną, ekstrawagancką miłością. A Maria z Betanii dała nam piękny obraz tego, gdy namaściła Jezusa niezwykle drogimi perfumami.

Akt oddania Marii był szczerym wyrazem jej miłości do Jezusa i odzwierciedlał większą miłość, której już doświadczyła. Wylała się na Pana, który ją kochał i miał zamiar wylać siebie dla nas wszystkich. Jego miłość jest prototypem — czysta, bezinteresowna, ekstrawagancka, pełna pasji i celu, i zawsze dla naszego dobra. My kochamy tylko dlatego, że On pierwszy nas umiłował (1 Jana 4:19). Wszystko to wypływa z Jego natury.

Pamiętaj o tym, gdy modlisz się o upodobnienie się do Jego obrazu. Możesz myśleć o swoich dniach jako o  pełnej liście przyziemnych rzeczy do zrobienia i rozpraszających obowiązków, ale naucz się widzieć je wszystkie jako wyrazy miłości — do Boga i ludzi wokół ciebie. Wejdź w pełnię doświadczenia miłości, wylewając siebie ekstrawagancko dla Tego, który wylał siebie dla ciebie.

Jezus miał tylko jeden wieczór, aby przygotować swoich uczniów na to, czego doświadczą. Wiedział, że jeden z nich go zdradzi, inny się go zaprze, a większość pozostałych się rozproszy. Pod wszystkimi jego słowami do nich kryło się przesłanie nadziei i odnowy. Niezależnie od tego, jak zareagowali w zamieszaniu następnych trzech dni, przygotowywał ich na ogromny wpływ i moc w nadchodzących tygodniach, miesiącach i latach.

To dobra nowina dla nas, ponieważ podobnie jak uczniowie, my również doświadczyliśmy porażki. Potrzebujemy pewności odnowy i pewności nadziei. Dla wielu na tym świecie nadzieja i odnowa to myślenie życzeniowe, ale dla wierzących w Jezusa, bez względu na to, jak nisko upadliśmy, są to niewzruszone rzeczywistości. A Bóg buduje na nich nasze życie.

Gdziekolwiek jesteś w swojej podróży wiary, jesteś przygotowywany na coś większego. To są zawsze obietnice Boga dla ciebie, nawet jeśli zawiodłeś, przechodzisz przez sezon cierpienia lub straciłeś nadzieję. Nigdy nie możesz zapaść się głębiej niż Jego miłość; ona zawsze cię wzywa, podnosi cię, ciągnie wyżej. Trzymaj się tej miłości, wierz jego obietnicy i odpoczywaj w jego nadziei. Trudno ci sobie wyobrazić wspanialsze dni, które nadejdą.

Jezu, tak jak Ty mnie czysto, bezinteresownie, ekstrawagancko umiłowałeś, ja ofiarowuję Ci moją czystą, bezinteresowną, ekstrawagancką miłość. To jest moje najwyższe powołanie, mój pierwszy priorytet  każdego dnia i moja najbardziej wpływowa misja. Niech tak będzie zawsze, dla Twojej chwały. Ojcze, wiesz, jak często upadałem. Znasz głębię moich porażek. Mimo to, oddaję się całkowicie Twojemu miłosierdziu, ufam mocy Twojej miłości i wyczekuję piękna przemiany, którą przynosisz. Proszę, spełnij tę nadzieję i prowadź mnie do wszystkiego, co dla mnie przygotowałeś. Amen.

Wednesday, April 16, 2025

W drodze z Jezusem na Golgotę (6)

Bóg stworzył człowieka dla Siebie, aby był odblaskiem Jego chwały. Powierzył mu panowanie nad całym pozostałym stworzeniem, aby Boży plan wobec świata był realizowany według Jego woli.

Wtedy pojawił się wąż „najbardziej przebiegły ze wszystkich zwierząt polnych” (Rdz 3:1), który był wcieleniem sztana. Jego celem było zniszczyć Boży plan już na samym początku. Musiało minąć kilka tysięcy lat, aby spełniła się zapowiedź wobec Bożego przeciwnika, że potomek niewiasty „zmiażdży twoją głowę, a ty zranisz je w piętę” (Rdz 3:15). Apostoł Jan napisał, że „po to objawił się Syn Boga, aby zniszczyć dzieła diabła” (1 Jn 3:8). Natomiast apostoł Paweł wyjaśnił tę prawdę, pisząc do wierzących, że Bóg przebaczył im grzechy, „przekreślając zapis dłużny, który świadczył przeciwko nam, i usunął go, przybijając do krzyża. Rozbrajając zwierzchności i władze, wystawił je na pokaz, gdy przez Niego odniósł triumf nad nimi” (Kol 2:14,15).

Ta wielka prawda została zrealizowana w momencie, gdy Chrystus poszedł na Golgotę. W tym wielkim akcie wypełnia się Jego zapowiedź: „A Ja, gdy zostanę wywyższony nad ziemię, pociągnę wszystkich do siebie” (Jn 12:32).

Czy dałeś się pociągnąć przez Chrystusa na Krzyż, aby móc powiedzieć: „Z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. I już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2:20)?

Zapraszam do rozważań pastora Chipa Ingrama nad kolejnym fragmentem Ewangelii Marka.

__________________________

Ewangelia Marka 10:1-13:37

Kiedy Bóg nas stworzył był w centrum naszych serc, ale gdy ludzkość się zbuntowała i postanowiliśmy pójść własną drogą, już Go nie było. Jego miejsce zaczęliśmy wypełniać wszelkiego rodzaju fałszywymi bogami — władzy, stanowisk i posiadłości, przyjmując formy bogactwa, statusu, osiągnięć, chwały i innych. Innymi słowy, umieściliśmy siebie w centrum naszych serc i postępowaliśmy jak własne bóstwa.

Każda istota ludzka zrobiła to w mniejszym lub większym stopniu i każdy musi być od tego zbawiony. Więc Jezus przyszedł, aby wywrócić nasz stworzony przez siebie świat do góry nogami lub, tak naprawdę, postawić go na właściwym miejscu. Oznacza to całkowitą przebudowę naszych wartości — stajemy się wielcy poprzez służbę, Jego moc doskonali się w naszej słabości, ostatni będą pierwszymi, a my umieramy, aby żyć. Wszystko to jest sprzeczne z naszą naturą — naszą upadłą naturą, oczywiście — ale pasuje do naszego realnego projektu. Każdy musi zostać ponownie dostosowany do wartości królestwa Bożego, w tym współczesna wersja bogatego młodzieńca i uczniów, którzy chcieli być wielcy.

W istocie oznacza to ponowne dostosowanie się do obrazu Króla. Podobnie jak Jezus, przyjmujemy jednomyślne oddanie i pokorną służbę. Wykorzeniamy nasze bożki i umieszczamy Boga w nas. I, jak obiecał Jezus, otrzymujemy nagrody za poświęcenie: sto razy w tym wieku i więcej w wieku przyszłym.

Jezus nigdy nie unikał gorących tematów swoich czasów, ale też nigdy nie pozwalał, aby różne frakcje kształtowały tę dyskusję za niego. Dzieje się tak, ponieważ pomimo wszystkich intelektualnych i religijnych argumentów ekspertów na temat przestrzegania prawa Bożego, wielu nie dostrzegało jego sedna. Jezus widział szerszy obraz i był w jego centrum. Znał siłę napędową wszechświata, a głównym powodem jego stworzenia była miłość.

Nie byle jaka miłość. Była to bezwarunkowa, nieustępliwa, bezinteresowna miłość samego Boga i są tylko dwa właściwe sposoby, aby na nią odpowiedzieć: kochać Go zamiast wszystkiego, co jest w nas i kierować się tą miłością do innych ludzi.

Ponieważ pycha jest wrogiem tej miłości, Bóg zwraca się do pokornych. A ponieważ wiara jest ostateczną odpowiedzią pokory wobec wszechmocnego Boga miłości, kierujemy się wiarą. Jeśli chcesz być blisko Boga, to kluczem jest pokorna wiara zakorzeniona w miłości. Serce naszej relacji z Nim, serce naszej relacji z innymi i spełnienie naszego celu. Życie zbudowane na tym fundamencie będzie rozkwitać przez całą wieczność. 

Ojcze, tylko Ty jesteś godzien tronu w moim sercu i tylko Ty jesteś prawdą. Ukształtuj mnie na swój obraz, dostosuj moje wartości i pragnienia do Swoich, oczyść mnie z wszelkiego bałwochwalstwa i daj mi pokorę, abym służył innym w Twoim imieniu. Panie, niech całe moje życie płynie ze źródła Twojej głębokiej, trwałej, dającej życie miłości. Zanurz mnie w swojej miłości, pozwól jej wypełnić moją duszę i daj mi okazje, abym mógł dzielić się nią z wieloma. Amen.

Monday, April 14, 2025

W drodze z Jezusem na Golgotę (5)

 W ewangeliach czytamy o tym, jak Jan Chrzciciel wysłał z więzienia swoich uczniów do Chrystusa z pytaniem: „Czy to Ty jesteś Tym, który miał przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?” (Mt 11:3). Zamiast wyjaśnijącej odpowiedzi, Jezus odwołał się do tego, co czynił, mówiąc: „Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i widzicie” (w. 4).

Wierzę, że my również znajdujemy się niejednokrotnie w sytuacji, gdy zaczynamy wątpić, czy rzeczywiście na tym polega chrześcijaństwo, gdy Jezus stawia nam wyzwania przewyższające nasze siły. Wydaje się nam, że nasze zaangażowanie w różne społecznie korzystne inicjatywy, powinny przynieść nam pełną satysfakcję. Zamiast tego, odczuwamy pewien dyskomfort, że nie o to chodzi w Bożym Królestwie.

W najważniejszym momencie życia, gdy nadeszła właśnie ta godzina, na którą On przyszedł, Chrystus powiedział: „Ojcze, uwielbij swoje Imię! Wtedy rozległ się głos z nieba: I uwielbiłem, i znów uwielbię” (Jn 12:28). Zasadniczym celem tego, co Chrystus miał wykonać, było uwielbienie Ojca. Pan Jezus wyraził to dobitnie w Swojej arcykapłańskiej modlitwie: „Uwielbiłem Ciebie na ziemi, bo wypełniłem dzieło, które powierzyłeś Mi do wykonania” (Jn 17:4).

Cokolwiek czynimy dla naszego Ojca w niebie, nie ma znaczenia, jeśli On nie jest w tym uwielbiony. Mamy być światłością świata i solą ziemi, zgodnie ze słowami Jezusa: „Tak niech jaśnieje wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i oddawali chwałę waszemu Ojcu w niebie(Mt 5:16). Kto jest bardziej uwielbiony w naszych uczynkach - Bóg Ojciec, czy my?

Zapraszam do rozważań pastora Chipa Ingrama nad kolejnym fragmentem Ewangelii Marka.

____________________

Ewangelia Marka 6:11 - 9:50

Mówimy: „Jestem w pełni zaangażowany”. Być może w pewnym momencie swojej chrześcijańskiej podróży zaoferowałeś Bogu to zobowiązanie lub coś podobnego, ponieważ rozpoznałeś, że On jest Panem, a nie ty. To głębokie i zaszczytne stwierdzenie, podobnie jak większość innych wierzących, prawdopodobnie byłeś w tym bardzo szczery. Ale pytanie dla nas wszystkich nie brzmi, czy byliśmy szczerzy, ale czy szczerze to przeżywamy. Intencje to jedno; stosowanie to drugie. 

Stosowanie jest dalekosiężne. Niezwykle łatwo jest wrócić do życia na własnych warunkach. Nawet jeśli naprawdę chcemy podążać za Bogiem i regularnie czytać Biblię, chodzić do kościoła, modlić się i angażować się w kontakty z innymi chrześcijanami, nadal możemy szukać swojego własnego planu, a nie Jego.

Serce jest chętne, ale ciało słabe, a nasz instynkt samostanowienia jest bardzo silny. Jeśli nigdy nie powiedziałeś „Jestem w pełni zaangażowany”, teraz jest na to świetny czas. Jeśli tak zrobiłeś, nie ograniczaj się do mówienia tego. Codziennie szukaj sposobów, aby iść drogą krzyża, aby móc żyć życiem zmartwychwstania. Całkowite poddanie się zawsze wprowadzi cię w twój prawdziwy, trwały i bardzo spełniający cel, teraz i na zawsze.

Ojciec dręczonego syna powiedział, że wierzy, ale rozpoznał też, że gdzieś w jego sercu czai się wątpliwość. Praktycznie każdy wierzący może się z tym utożsamić. Nawet jeśli byliśmy świadkami przemienienia Jezusa na szczycie góry i widzieliśmy, jak czynił wiele cudów, rozumiemy wątpliwości ojca i niezdolność uczniów, by je rozproszyć. I tak jak ojciec, ze współczuciem modlimy się: „Pomóż mi przezwyciężyć moją niewiarę” (9:24).

Ale to nie koniec historii, prawda? Prawdziwym problemem jest to, co następuje po tej modlitwie. Czy nadal będziemy skupiać się na naturze problemu, czy ponad nim, na naturze Boga? To tutaj rozwiewają się nasze wątpliwości. Jeśli wpatrujemy się w sytuację, urasta ona do ogromnych rozmiarów. Wiara rośnie, jeśli patrzymy na Boga — Jego majestat i moc, Jego piękno i doskonałość, Jego miłość i współczucie oraz Jego wierność własnym obietnicom.

Kiedy nadchodzi kryzys, może to być trudny wybór. Ale to jest wybór. Wybierz uwielbienie. Napełnij swoje serce i umysł chwałą Boga, a zobaczysz, jak twoje problemy się kurczą. On nie macha czarodziejską różdżką, aby je usunąć, ale daje ci wiarę, która je przezwycięża. Bóg odpowiada na tę wiarę swoją obecnością i mocą.

Tak, Panie, jestem w pełni zaangażowany — na twoich warunkach. Jesteś Synem żywego Boga i jestem ci winien wszystko. Pokaż mi, kiedy mój plan znów się pojawi, i przyciągnij mnie z powrotem do twojego. Oddaję się tobie w całkowitym poddaniu, raz po raz. Panie, wierzę i chcę wierzyć bardziej. Modlę się, aby moja wizja Ciebie znacznie przewyższyła każdą wizję przeciwności i aby moja wiara znacznie przeważyła moje wątpliwości i lęki. Dziękuję Ci z góry za przezwyciężenie mojej niewiary i napełnienie mnie wiarą, która Ci się podoba. Amen.

Saturday, April 12, 2025

W drodze z Jezusem na Golgotę (4)

Gdy czytamy ewangelie, z łatwością zgadzamy się z tym, co jest napisane na kartkach naszej Biblii. Pomyślmy jednak, że Biblia jest nie tylko źródłem informacji o Bogu i o nas. Boże Słowo posiada szczególny charakter, ono jest jak młot kruszący skałę, jak ostry miecz, jest „przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić myśli i zamiary serca” (Hbr 4:12).

Bóg wzywa nas do działania w Jego Królestwie, do dokonywania dzieł niemożliwych dla zwykłego człowieka. Już przez proroka Izajasza Bóg określił poziom tego działania - „bo jak niebiosa wznoszą się nad ziemią, tak Moje drogi górują nad waszymi drogami” (Iz 55:9). Dlatego wewnątrz nas musi dokonać się przemiana, aby normalnym stało się to, co Boże. Wszystko inne, pozostanie wówczas jako zwyczajne, cielesne.

Pan Jezus w rozmowie z Nikodemem wyznaczył nowy poziom pojmowania Bożych spraw. Konieczne jest narodzenie się na nowo. Bez tego przeżycia pozostajemy nadal na poziomie ziemskim, dlatego Jezus pyta: „To jak uwierzycie, jeśli powiem wam o rzeczach niebiańskich?” (Jn 3:12). Nie będziemy w stanie reagować na Boże wezwania, jeśli pozostaniemy na poziomie ciała.

Pastor Chip Ingram zaprasza do lektury następnego fragmentu Ewangelii Marka, który warto jest wpierw przeczytać, aby odebrać to przesłanie.

________________________

Ewangelia Marka 6:1 - 8:10

Jezus powiedział uczniom: „Dajcie im coś do jedzenia”. Jak zareagowałbyś, gdyby Jezus wypowiedział te słowa pośród ogromnego, głodnego tłumu, do ciebie? Przypuszczam, że podobnie jak uczniowie — przyjąłbyś je z niedowierzaniem.

Plecenie: „Zrób coś niemożliwego”, jest sednem obozu szkoleniowego dla uczniów, czy wierząc Bogu w cud, przyjmiesz misję, którą wyznaczył? Czy płynąc przez wzburzone jezioro, zachowasz spokój. Uczniowie  doświadczyli obecności Jezusa w każdej z tych sytuacji i wielu innych. Ty też możesz. 

Ty też tego doswiadczysz. Uczniostwo zaczyna się od naśladowania Jezusa, obserwowania Go, uczenia się od Niego i wierzenia Mu. W pewnym momencie cała ta obserwacja i nauka powinny przełożyć się na działanie. Uczniostwo to coś więcej niż słuchanie i powtarzanie tego, co powiedział. To także widzenie i robienie tego, co On zrobił. 

Jeśli myślisz, że to niemożliwe, to wiedz, że nie jesteś sam. Powiem to bardziej dosłownie: „Nie jesteś sam”. Nie musisz robić niczego w uczniostwie bez mocy Ducha Świętego. Tak jak Duch był z bardzo zwykłymi ludźmi, których Jezus posłał, aby służyli w Jego imieniu, tak jest z Tobą teraz, dzisiaj. Nie możesz zrobić tego, do czego wzywa Cię Jezus sam, ale możesz z Jego Duchem w Tobie. Uwierz Mu, podążaj za Jego wskazówkami i odpoczywaj w Jego sile. I nie bądź zaskoczony, gdy zaczną się dziać cuda, tego lub innego rodzaju.

Kierunek religii jest od zewnątrz do wewnątrz. Zależy od zdolności reguł i rytuałów, aby uczynić nas sprawiedliwymi wobec Boga. Jeśli tylko będziemy przestrzegać tych zewnętrznych wymagań, nasze wnętrze z pewnością się zmieni — jeśli nasze wnętrze w ogóle ma jakiekolwiek znaczenie.

Kierunek Jezusa jest od wewnątrz na zewnątrz. Nigdy nie mówi nam, że zewnętrzne uczynki nie mają znaczenia, ale nie zaczyna od nich. Są one skutkami, a nie przyczynami. Sercem naszego życia duchowego jest nic innego, jak serce, nasze wewnętrzne działanie. Jakikolwiek grzech mamy w naszym życiu, zaczyna się w nas. I jakakolwiek sprawiedliwość, którą mamy, zaczyna się tam również. A zaczyna się od wiary w Niego.

Jezus znalazł wiarę nawet u pogan — ludzi tak zewnętrznie nieczystych, jak tylko można pomyśleć, z żydowskiej perspektywy. Jednak ich wiara doprowadziła do cudów. Ich zewnętrzny stan nie odrzucił Go; ich wewnętrzny stan przyciągnął Go bliżej. Jezus odpowiedział na ich zaufanie do Niego.

Tak samo Jezus odpowiada tobie, nawet jeśli masz dość upadków (co zdarza się każdemu) i myślisz, że On zachowuje dystans. Tak nie jest. Otwórz swoje serce w wierze i przyjmuj Go. To działa w nas najlepiej — i to stanie się źródłem twojej najlepszej służby.  

Jezu, jestem po prostu zwykłym Twoim naśladowcą, ale Ty jesteś niezwykłym Panem. Kiedy podążam za Tobą, nigdy nie chcę pominąć kroku, który mi wyznaczyłeś. Pokaż mi wyraźnie, dokąd prowadzisz, i daj mi siłę, abym chodził Twoimi drogami — nawet gdy wydają się niemożliwe. Jezu, przez wiarę otwieram swoje serce, abyś mógł we mnie działać. Oddaję Tobie wszystkie moje błędy, porażki, przewinienia, niepewności i samodzielne plany i proszę Cię, abyś oczyścił mnie swoim Duchem. Pozwól mi wydać owoc sprawiedliwości, który pochodzi tylko od Ciebie. Amen.