Kompetentność w każdym zawodzie jest pożądana, nawet wręcz niezbędna dla prawidłowego wykonania powierzonego zadania. Człowiek kompetentny, to taki, który posiada odpowiednią umiejętność, posiada autorytet w ocenie sytuacji, jest miarodajny.
Gdy mieszkałem w Stanach Zjednoczonych załatwiałem różne sprawy w urzędach amerykańskiej administracji. Niejednokrotnie doznawałem poirytowania, gdy spotykałem urzędników niekompetentnych, nie znających się na procesie danej sprawy. Obawiam się, że zostali zatrudnieni jedynie z racji stosowania polityki antydyskryminacyjnej, a nie ze względu na fachowość. Podobne zjawisko występuje również w szkolnictwie amerykańskim. Dlatego też coraz więcej rodziców obawia się posyłać swoje dzieci do szkół publicznych, głównie z obawy o brak kompetencji wychowawczych i edukacyjnych nauczycieli. Wolą sami nauczać w systemie „home schooling”, niż powierzać swoje dzieci pedagogom, którzy rozmijają się z fachowością w tym, tak ważnym zawodzie.
Apostoł Paweł, w trosce o rozwój Kościoła, zwracał wielką uwagę na nauczanie. Troszczył się o to, aby nauczyciele byli kompetentni w wykonywaniu służby karmienia wierzących zdrową nauką. Najbardziej charakterystyczne określenie odnośnie kwalifikacji nauczycieli znajdujemy w poleceniu, jakie przekazał młodemu słudze Tymoteuszowi. Napisał bardzo wyraźnie, że to „co usłyszałeś ode mnie za pośrednictwem wielu świadków, to przekazuj ludziom wierzącym, którzy będą w stanie nauczać także innych” (2 Tym. 2:2). Użyte tutaj słowo ικανοι [ikanoi], w naszym przekładzie zostało oddane jako „zdolni” [B.W. i B.T.] lub „sposobni” [B.G.]. W oryginale znaczy ono bardziej „kompetentny”, lub „posiadający wystarczająco dużo zdolności”. To samo słowo w Nowym Testamencie używane jest bardzo często do określenia wystarczającej ilości ludzi, lub czasu, aby coś się spełniło.
Jeśli chodzi o nauczanie, Apostoł Paweł będąc uczniem Gamaliela, jednego z najlepszych nauczycieli Tory, zdawał sprawę z wagi dobrego przygotowania do nauczania również w Zborach chrześcijańskich. Podczas podróży misyjnych, gdy wstępował do synagog, rozprawiał ze zgromadzonymi tam Żydami i Grekami na temat proroctw o Mesjaszu. Gdy dotarł do Tesalonik, przez trzy sabaty wywodził, że Chrystus musiał cierpieć, umrzeć i zmartwychwstać. Na skutek kompetencji nauczycielskich Pawła, wielu słuchaczy przekonało się co do prawdziwości wywodzonych argumentów, i uwierzyło w Pana Jezusa. Lecz większość Żydów, powodowana zazdrością, a nie brakiem przekonania, podburzyła ludność miasta i Paweł, dla uspokojenia tłumu, musiał opuścić Tesaloniki i udał się do Berei. Tutaj spotkał się z innym nastawieniem do Słowa Bożego, gdyż berejczycy „byli szlachetniejsi od Tesaloniczan. Przyjęli Słowo z całą gorliwością i codziennie badali Pisma, czy tak się rzeczy mają” (DzAp. 17:11).
Później, gdy Paweł pisał słowa pokrzepienia i pouczenia skierowane do Tymoteusza, nakazał mu wręcz, aby „niektórym nakazał nie nauczać błędnie ani się nie zajmować niekończącymi się mitami i rodowodami, które bardziej ukazują bezsensowne rozważania niż działanie Boga przez wiarę” (1 Tym. 1:3,4). Z pewnością byli tam również tacy, którzy mówili podobnie jak kiedyś pewni ludzie zwrócili się do Mojżesza: „Dosyć tego! Bowiem cała społeczność, oni wszyscy, są święci, a PAN jest pośród nich. Dlaczego zatem wynosicie się nad zgromadzenie PANA?” (4 Moj. 16:3). A jednak Mojżesz, pomimo tego, że z ludzkiego punktu widzenia nie był dobrym mówcą, jednak posiadał nadane mu przez Boga uzdolnienia, aby nauczać cały lud.
Jednym z najpoważniejszych problemów jakie nękały Kościół od samego początku, była fałszywa nauka i fałszywi, czyli niekompetentni nauczyciele. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta - ponieważ fałszowanie Bożej prawdy leży w naturze diabła. Jego pierwsze podejście do człowieka polegało na odwróceniu uwagi od prawdy jaką usłyszeli od Boga. Diabeł skusił Ewę, zasiewając w jej sercu wątpliwość - „Czy naprawdę Bóg powiedział?” (1 Moj. 3:1). Dlatego też apostoł Paweł, znając naturę diabła, ostrzegał wierzących – „Lękam się jednak, żeby, tak jak w swojej przebiegłości wąż zwiódł Ewę, tak i wasze umysły nie zostały przypadkiem odwiedzione od prostoty i czystości wobec Chrystusa” (2 Kor. 11:3).
Oczywiście, że diabeł nie powtórzy numeru z wężem, lecz zastosuje inne podejścia, aby osiągnąć ten sam efekt – będzie starał się za wszelką cenę zwodzić wierzących. Najlepiej udaje mu się osiągać swoje cele posyłając do zborów niekompetentnych nauczycieli. Przypominam sobie sytuację, gdy w pewnym zborze każdy kto nosił spodnie, był zapraszany do nauczania. Być może z tego powodu w tamtym czasie, nie pozwalano kobietom chodzić w spodniach. Dziś natomiast często spotykam się ze zjawiskiem opowiadania snów i wizji, rzekomo pochodzących od Boga. Co ciekawe, obecnie można znaleźć więcej chętnych do słuchania takich "zwiastowań" niż czystego i radykalnego Słowa Bożego.
Zwróćmy uwagę, że sam Pan Jezus, gdy mówił o znakach czasów ostatecznych, ostrzegał o tym swoich uczniów – „Pojawią się bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i będą dokonywać wielkich znaków i cudów, żeby, o ile to możliwe, zwieść nawet wybranych” (Mat. 24:24). O złych nauczycielach pisał apostoł Paweł – „Strzeżcie się psów, strzeżcie się złych pracowników” (Filip. 3:2), oraz, że nastaną czasy, gdy ludzie „zdrowej nauki nie będą znosić, ale według własnych pożądań będą sami sobie dobierać nauczycieli, którzy wyjdą naprzeciw ich oczekiwaniom. I odwrócą się od słuchania prawdy, a zwrócą się do baśni” (2 Tym. 4:3,4). Oryginalne słowo "baśnie" brzmi w języku greckim μυθους [mithous], co znaczy zmyślone opowieści nie posiadające atrybutu prawdy. Apostoł Piotr dodaje jeszcze z własnego doświadczenia, że pojawią się naśmiewcy, którzy przekonywać będą wierzących do błędnych pojęć. Brak kompetencji takich nauczycieli można rozpoznać po tym, że pewnych rzeczy nie rozumieją, gdyż jako „ludzie niewykształceni i niezbyt umocnieni przekręcają – podobnie jak i pozostałe Pisma – na własną zgubę” (2 Ptr. 3:16). Najgorsze jest jednak to, że właśnie tacy nauczyciele porywają się do nauczania innych przypisując sami sobie powołanie do nauczania.
Piszę o tym z pełną odpowiedzialnością, gdyż spotkałem nauczycieli, którzy nie mają żadnej umiejętności nauczania Słowa Bożego, jedynie zdolność przekonywania do swoich racji. Najczęściej posługują się takimi samymi argumentami, jak za czasów Mojżesza, mówiąc, że oni też mają Ducha i potrafią czytać Biblię. Lecz to, czego nauczają, nie służy budowaniu Kościoła, jedynie pociąganiu za sobą słuchaczy.
Biblia, a dokładniej jej tłumaczenie, jest bardzo niebezpiecznym narzędziem, jakim można zwodzić niewinnych ludzi. Istnieją dziś denominacje, w których wykorzystuje się niedoskonałości tłumaczeń, lub wręcz błędy wynikające z kopii tekstów biblijnych, które powstały na skutek odstępstwa od prawdziwej nauki już w pierwszych wiekach. Możemy być szczęśliwi, że możemy znaleźć współcześnie takie wydanie Biblii, której przekład został dokonany z uznanego powszechnie kanonu. Nie można tego powiedzieć o tłumaczeniach wywodzących się z Wulgaty, czy inne, pochodzące z kodeksu aleksandryjskiego. Przykładem może być Biblia Nowego Świata, którą posługują się osoby nie uznające Boskości Chrystusa.
Przykładów jest wiele, dlatego niebezpieczeństwo zwodzenia przez niekompetentnych nauczycieli jest dość powszechne.
Postaram się więcej pisać na ten temat, aby ostrzegać tych, którzy nieświadomie stają się ofiarami wilków przychodzących do zborów pod przykryciem owczej wełny.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.