Wednesday, February 27, 2013

Przedsmak nieba w samotności

Nie lubimy samotności. Lecz zupełnie czymś innym jest bycie samotnym, niż poczucie osamotnienia. Bo tak na prawdę samotność w życiu dziecka Bożego jest wskazana, gdyż pozwala na doznania obecności Bożej, jaka jest niedostępna w sytuacjach pełnych wrzawy i zaangażownia.
Osobiście wspominam z ogromna radością takie momenty ze swojego życia. Nawet tak odległe w czasie, jak chwile zaraz po nawróceniu, gdy wychodziłem w gwieździstą noc na pobliską łąkę, i leżąc twarzą zwrócona w kierunku nieba, doznawałem takiego uniesienia, że zapominałem o czasie i chłodzie nocy. Byliśmy tam razem - mój Pan i ja. Nic nie było w stanie popsuć nam radości tej chwili. Za taką samotnością ciągle tęsknię, bo wiem, że dodaje mi wigoru życia, a zarazem pogłębia tęsknotę za niebem.
Dużo później, już w czasie pobytu w Stanach Zjednoczonych odwiedzałem wielokrotnie tzw. „Muzeum Billy Grahama” w Weaton koło Chicago. Często zawoziłem tam odwiedzających mnie kaznodziejów z Polski, aby pokazać bardzo ciekawie przedstawioną historię chrześcijaństwa w tym kraju. Pod koniec wędrówki muzealnym labiryntem wchodziło się do małego pomieszczenia z lustrzannymi ścianami tak ułożonymi, że można było widziec błekitne niebo dookoła siebie, z dołu i z góry. Całość dopełniały dzwieki z oratorium Handel’a „Alleluja”. Byłem jak w niebie!
Pan Jezus niejednokrotnie oddalał się od ludzi, aby modlić się i spędzać najcenniejsze chwile ze swoim Ojcem. Ewangeliści opisywali takie momenty w życiu ich Nauczyciela, wskazując na szczególne znaczenie tych chwil w ich osobistym życiu. To właśnie po chwilach spędzonych na samotnej modlitwie, Jezus „przywołał uczniów swoich i wybrał z nich dwunastu, których też nazwał apostołami” (Łuk. 6:13). Później, gdy posłusznie poszli aby w Jego imieniu zwiastować Dobrą Nowinę o Bożym Królestwie, gdy powrócili i opowiedzieli co uczynili, Jezus rozkazał im: „Wy sami idźcie na osobność, na miejsce ustronne i odpocznijcie nieco. Albowiem tych, co przychodzili i odchodzili, było wielu, tak iż nie mieli nawet czasu, żeby się posilić” (Mar. 6:31). Samotność na osobności była dla nich wręcz konieczna, aby mogli nabrać znów sił do dalszej służby. Podcza tych samotnych chwil, w oddaleniu od ludzi i niemożności dokonania nowych dzieł, mogli zobaczyć coś, co było jedynie marzeniem wielkich mężów Bożych Starego Testamentu. Tam do nich przyszedł Pan Jezus i „zwróciwszy się na osobności do uczniów, rzekł: Błogosławione oczy, które widzą, co wy widzicie. Powiadam wam bowiem, iż wielu proroków i królów chciało widzieć, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i słyszeć, co wy słyszycie, a nie usłyszeli” (Łuk. 10:23,24).
Samotność w Biblii nie zawsze ma wymiar niedostatku, lecz jest wypełnieniem pragnienia osobistej społeczności z Bogiem. Jakub, gdy wracał od Labana wraz z całą rodziną i dobytkiem, gdy przeprawił już wszystkich przez potok Jabbok, pozostał sam. Wówczas „mocował się z nim pewien mąż aż do wzejścia zorzy” (1 Moj. 32:24), a gdy go nie przemógł, zawołał do Jakuba: „Puść mnie, bo już wzeszła zorza”,  na co Jakub stanowczo wyznał: „Nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz” (w. 26). To właśnie tam, w samotności, podczas spotkania z Bożym posłańcem, nastąpiła zmiana nie tylko imienia Jakub na Izrael, lecz przede wszystkim jego przeznaczenia do wielkiego zadania, stworzenia fundamentu pod naród wybrany.
Wielu mężów Bożych, w spotkaniach ze swoim Panem w samotności, otrzymywało najważniejsze polecenia i wskazówki, oraz słowa pokrzepienia, dzięki czemu mogli wiernie wypełniać powierzone im zadania. Mojżesz, Jozue, Gedeon, Eliasz, Elizeusz, Izajasz... lista ta ciągnie się przez wszystkie strony Starego Testamentu i jest kontynuowana w życiu Kościoła Jezusa Chrystusa.
Do takich chwil możemy zaliczyć moment oczekiwania uczniów na obietnicę Ojca, gdy Jezus przed swoim odejściem polecił im: „nie oddalajcie się z Jerozolimy, lecz oczekujcie obietnicy Ojca, o której słyszeliście ode mnie” (DzAp. 1:4). Pan wysłał wiernego sługę Filipa w samotną podróż na drogę z Jerozolimy do Gazy, gdzie miał spotkać Etiopczyka zastanawiającego się nad tym, jak zrozumieć słowa Izajasza o „milczącym Baranku”.
Później apostoł Paweł, chociaż nie był w szkole Jezusa, gdy wskazywał swoim uczniom na wartość modlitwy w samotności, mówiąc: „ale ty, gdy się modlisz, wejdź do komory swojej, a zamknąwszy drzwi za sobą, módl się do Ojca swego, który jest w ukryciu” (Mat. 6:6), poznał osobiście, co znaczy być sam na sam z Panem. Zamknięty w ciemną noc w wojskowej twierdzy, mógł usłyszeć wyraźny szept głosu swego Pana: „Bądź dobrej myśli; bo jak świadczyłeś o mnie w Jerozolimie, tak musisz świadczyć i w Rzymie” (DzAp. 23:11).
W końcu apostoł Jan, ten wierny ponad ludzkie możliwości sługa Ewangelii, zesłany na wyspę Patmos, w samotności doznał wielkiego olśnienia, które do dziś służy całemu Kościołowi za źródło natchnienia w oczekiwaniu na niebo. Tam, pomimo nieznośnych warunków, będąc pozbawiony kontaktu z kimkolwiek, mógł zobaczyć „kogoś podobnego do Syna Człowieczego, odzianego w szatę do stóp długą i przepasanego przez pierś złotym pasem; głowa zaś jego i włosy były lśniące jak śnieżnobiała wełna, a oczy jego jak płomień ognisty, a nogi jego podobne do mosiądzu w piecu rozżarzonego, głos zaś jego jakby szum wielu wód. W prawej dłoni swej trzymał siedem gwiazd, a z ust jego wychodził obosieczny ostry miecz, a oblicze jego jaśniało jak słońce w pełnym swoim blasku.” (Obj. 1:13-16).
Później Jan pisał: „widziałem trony, i usiedli na nich ci, którym dano prawo sądu; widziałem też dusze tych, którzy zostali ścięci za to, że składali świadectwo o Jezusie i głosili Słowo Boże, oraz tych, którzy nie oddali pokłonu zwierzęciu ani posągowi jego i nie przyjęli znamienia na czoło i na rękę swoją. Ci ożyli i panowali z Chrystusem przez tysiąc lat” (Obj. 20:4).
Lecz chyba z największą radością, niczym nie zmąconą, nawet dokuczliwą samotnością, apostoł Jan mógł napisać: „I widziałem nowe niebo i nową ziemię; albowiem pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, i morza już nie ma” (Obj. 21:1).
Jestem przekonany, że wszyscy potrzebujemy doświadczania przedsmaku nieba. Dookoła nas panuje światowy klimat grzechu i zakłamania, dlatego coraz częściej wołamy wraz z Oblubienicą „Przyjdź, Panie Jezu!” (Obj. 21:20).
Jak błogosławiona jest wówczas samotność, gdy w jej ciszy możemy usłyszeć głos swego Pasterza, który mówi: „przyjdę znowu i wezmę was do siebie, abyście, gdzie Ja jestem, i wy byli” (Jan 14:3).
Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.