Sunday, June 17, 2012

Przedwczesna radość

 Słyszałem kiedyś pewną ilustrację na temat radości bez powodu. W dawnych czasach w Anglii, kiedy jedyną łącznością pomiędzy odległymi miastami byli specjalni kurierzy na koniach, przygotowywano się w Londynie do koronacji nowego monarchy. W całym państwie miała zapanować radosna atmosfera. Gońcy na koniach dotarli z wiadomością  o koronacji do najodleglejszych miejscowości na wyspie. Poczyniono już odpowiednie przygotowania, zorganizowano turnieje rycerzy, zaplanowano uczty dla wszystkich obywateli tego kraju.
Niestety, kilka dni przed uroczystością monarcha zaniemógł, i to tak poważnie, że musiano odwołać uroczystą koronację. W Londynie i okolicznych miasteczkach zdążono powiadomić ludność o zaistniałej sytuacji, i odwołano wszystkie zaplanowane radosne uroczystości związane z koronacją.
Lecz w odległych miastach i osadach, w wyznaczonym dniu bawiono się w najlepsze. Rycerze zdobywali trofea i serca dam, ludność wybornie się bawiła na balach, nawet biedota skorzystała z tej okazji i mogli przynajmniej przyglądać się bawiącym w specjalnie zorganizowanych strefach. Nikt nie wiedział, że w odległym Londynie tron królewski jest pusty, koronacji nie ma i nikt się nie raduje.
Przedwczesna radość, to radość bez powodu, pusta, bo nie ma z czego się cieszyć. Atmosfera ostatnich dni, a nawet tygodni w Polsce podobna były do tych miasteczek w dawnej Anglii, gdzie bawiono się w najlepsze, a tak naprawdę, nie było ku temu powodu. Kiedy oglądałem zdjęcia ze strefy kibica lub zarejestrowane na wideo wydarzenia i imprezy towarzyszące mistrzostwom, to wszysto oddawało atmosferę radości zwycięstwa na miarę mistrzów, a przecież jeszcze nic się nie wydarzyło.
Nie jestem ekspertem od piłki nożnej, w przeciwieństwie do większości rodaków wypowiadających się w różnych komentarzach, osobiście uważam, że nasza drużyna nie była przygotowana do zdobycia tego zaszczytnego tytułu. Moim skromnym zdaniem, zabrakło współpracy w tej bardzo zespołowej grze. Ale, jak powiedziałem, nie z nam się na tym sporcie i zostawiam ocenę fachowcom.
Pisząc o radości, jaka zapanowała na polskich ulicach i placach, mogę z całą stanowczością powiedzieć, że to były przedwczesne emocje. Podobnie może być w naszym życiu z Bogiem. Jak najbardziej, mamy prawo do radości, nawet do trwania w ciągłym nastroju uniesienia. Apostoł Paweł wprost przypomina – „Radujcie się w Panu zawsze; powtarzam, radujcie się.” (Filip. 4:4).
Powodem prawdziwej radości jest zdolność wypełniania przykazań. Zaraz, zaraz, ktoś powie, wypełnianie przykazań jest obowiązkiem, nawet niemożliwym do wykonania, dlatego zbawienie jest z łaski, a nie z zakonu. Lecz Pan Jezus, ten który daje nam zbawienie, powiedział bardzo jednoznacznie: „To wam powiedziałem, aby radość moja była w was i aby radość wasza była zupełna.” (Jan 15:11). Nie ma innej radości, jak tylko ta, ktorą daje Jezus Chrystus, gdyż oparta jest na dokonanym zbawieniu. Lecz jeśli Pan mówi „to wam powiedziałem, aby..”, musimy zobaczyć, co On powiedział. A to jest napisane w poprzednim wersecie – „Jeśli przykazań moich przestrzegać będziecie, trwać będziecie w miłości mojej, jak i Ja przestrzegałem przykazań Ojca mego i trwam w miłości jego.” (w. 10). Wyraz „jeśli” tworzy zdanie warunkowe, czyli, jeśli ktoś nie przestrzega przykazań Ojca, nie ma powodu do radości. Zgadzamy się z tym?
Obawiam się, że w naszym życiu zbyt często zdarza się, że okazujemy radość, skaczemy, machamy rękami, wesoło wykrzykujemy „Alleluja”, a tak naprawdę, nie ma ku temu powodu, jeśli nie przestrzegamy przykazań. Chyba, że Pan Jezus mówił tak sobie, bez zastanowienia się, co to znaczy.
Przedwczesna radość, to rownież entuzjastyczne przyjmowanie Słowa Bożego, bez zastanowienia się, jakie są tego skutki. Pan Jezus, mówiąc w przypowieściach, zwrócił na to uwagę uczniom – „Podobnie, zasianymi na gruncie skalistym są ci, którzy, skoro usłyszą słowo, zaraz je przyjmują z radością, ale nie mają w sobie korzenia, lecz są niestali i gdy przychodzi ucisk lub prześladowanie dla słowa, wnet się gorszą.” (Mar. 4:16,17). Innymi słowy, jeszcze nie było próby, czy rzeczywiście usłyszane słowo zaczęło wykonywać swoją pracę, czy osiągnęło już cel w jakim zostało posłane, jak powiedział Bóg przez Izajasza: „tak jest z moim słowem, które wychodzi z moich ust: Nie wraca do mnie puste, lecz wykonuje moją wolę i spełnia pomyślnie to, z czym je wysłałem.” (Izaj. 55:11). Czy można radować się, gdy Boży cel nie został jeszcze osiągnięty?
W życiu Chrystusa ludzie radowali się widząc dzieła jakie Jezus dokonywał, uczniowie radowali się, gdy widzieli, że demony są im uległe, starszy brat miał się radować z tego, że jego marnotrawny brat odnalazł się, kobieta raduje się, gdy już urodzi dzieciątko. Radość musi mieć powód, aby była prawdziwą.
Prawdziwej radości nic nie zaćmi, nawet przeciwnie, doświadczenia stają się jej źródłem, ponieważ zbliżają do Pana. Jakub napisał : „Poczytujcie to sobie za najwyższą radość, bracia moi, gdy rozmaite próby przechodzicie.” (Jak. 1:2).
Apostoł Jan, pod koniec swego życia wypełnionego służbą, widział wielką liczbę ludzi narodzonych na nowo do Bożego Królestwa. Napisał, że „nie ma zaś dla mnie większej radości, jak słyszeć, że dzieci moje żyją w prawdzie.” (3 Jan 4).  Ten sędziwy sługa Chrystusa nie radował się licząc ilość podniesionych rąk na wezwanie ewangelisty, lecz dopiero gdy widział, że „żyją w prawdzie”, czyli wypełniają przykazania. To jest radość, którą daje nam Jezus.
Przedwczesna radość naszych kibiców, tak na prawdę nie była radością, bo dziś, jak przeczytałem w prasie, zapanował smutek a nawet łzy.
Radości Jezusa, nikt i nic nam nie odbierze!
Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.