Tuesday, November 26, 2013

Dzień indyka

 Każdego roku, w czwarty czwartek Listopada w Stanach Zjednoczonych obchodzi się jedno z najdziwniejszych świąt. Każdy nazywa je „Świętem Dziękczynienia”, „Thanksgiving Day”, lecz z dziękczynieniem łączy je jedynie nazwa. W przeddzień tego święta, tradycyjnie Prezydent kraju dokonuje ułaskawienia pary szczęśliwych ptaków, które nie skończą na świątecznym stole.

Nadal w kalendarzu widnieje poprawna nazwa tego świątecznego dnia, lecz na co dzień, to co ogląda się w telewizji, co jest treścią rozmów ludzi mieszkających w tym kraju, nie ma nic wspólnego z prawdziwym dziękczynieniem. Osobiście przypomina mi to pewien aforyzm, jaki kiedyś sobie zapisałem—„Najgorszą rzeczą dla ateisty jest to, że gdy jest wdzięczny, nie ma komu podziękować”.
Amerykańska wersja Święta Dziękczynienia oficjalnie nawiązuje do wydarzenia sprzed prawie 400 lat. W rok po przybyciu do portu Plymouth w Nowej Anglii, pielgrzymi dziękowali Bogu za przetrwanie tego trudnego czasu. Niewielka wówczas grupka przybyłych tu wygnańców religijnych z Anglii, próbowała stworzyć dla siebie i następnych pokoleń nowy dom, wolny od rządowych przymusów religijnych. W Anglii wprowadzono obowiązek uczestniczenia w nabożeństwach państwowego kościoła w każdą niedzielę pod groźbą zapłacenia kary w wysokości dzisiejszych 17.00 GBP. Oczywiście, ludzie ci nie uciekali głównie przed koniecznością płacenia grzywny, lecz przede wszystkim, przed prześladowaniami, jakie ich spotkały z powodu żywej wiary w Chrystusa, jaką zaczęli wyznawać.
Warunki, jakie zastali na nowej ziemi, nie należały do przyjaznych. Pierwszy rok urządzania się w dzikich warunkach, wśród nie znanych im mieszkańców tych ziem, Indian Wampanoag, spowodował, że zapragnęli wspólnie podziękować Bogu. Historia ustanowienia tego święta, jako już państwowy dzień wolny od pracy, sięga roku 1941, kiedy prezydent F. D. Roosevelt podpisał oficjalną rezolucję ustanawiającą czwarty czwartek listopada, jako „Thanksgiving Day”.
Ameryka, jaką pragnęli stworzyć przybyli tu chrześcijanie, miała być krajem ludzi wolnych, żyjących w zgodzie z Bożym prawem. Dlatego przy ustanawianiu podstawowych norm regulujących życie społeczne, kierowano się wartościami biblijnymi, odwołując się do Dekalogu. Zasadniczą normą życia było postępowanie zgodne z ewangelią. Pierwsze szkoły, jakie zakładano, miały na celu naukę pisania i czytania, aby udostępnić każdemu kontakt z Biblią. Święto Dziękczynienia, miało w swojej treści pragnienie wyrażenia wdzięczności Bogu za Jego opatrzność i łaskę, jakiej doświadczali w mijającym roku. Tak było, lecz to, co dzieje się obecnie, pasuje bardziej do wspomnianego wcześniej aforyzmu.
Pamiętam, gdy niedawno w głównym wydaniu wiadomości na lokalnym kanale FOX, jakiś specjalista od kształtowania opinii przekonywał, że najlepszą formą wyrażenia wdzięczności w tym dniu jest spędzenie czasu z rodziną w mall’u handlowym na zakupach, dziękując w ten sposób producentom za to, co wyprodukowali. Dzięki nim możemy nabywać różne towary, a najlepsza formą podziękowania jest kupno. Dlatego też obecnie, już nie pieczony indyk króluje w reklamach, lecz „Black Friday”, który praktycznie rozpoczyna się już wieczorową porą w czasie Thanksgiving. Chodzi o to, aby jak najprędzej zapędzić ludzi do sklepów. A „Black Friday” to dzień największych obrotów, jakie notują w ciągu roku sklepy każdej branży, od samochodów do biżuterii włącznie.
Mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że ateizm, jaki zaczyna panować w tym kraju jest bardziej niebezpieczny, niż ten, jakiego doświadczałem w Polsce w latach tzw. komunizmu. Pamiętam lata, gdy chodziłem do szkół, gdy zaczynałem pracować w państwowych przedsiębiorstwach, wielu kolegów oficjalnie należało do „jedynej i słusznej partii”, aby ułatwić sobie dostęp do wielu świadczeń. Ludzie byli zbyt biedni, aby z przekonaniem odrzucać Boże zasady życia. Większość tzw. ateistów, brała śluby kościelne, chrzciła dzieci, wołali księdza do chorych członków rodzin, Nie mówię, że to było słuszne, ale tacy byli wówczas ateiści. Natomiast amerykańscy ateiści, nawet jeśli oficjalnie idą do jakiegoś kościoła, to w najczęściej myślą o meczu sportowym, o zakupach robionych po nabożeństwie, o nieskoszonym trawniku i wielu innych zajęciach, jakie zwyczajowo wykonuje się w niedziele. Dla usprawiedliwienia takiej postawy utworzono teologiczną teorię, że „lepiej jest być w niedzielę na stadionie i myśleć o Bogu, niż być na nabożeństwie i myśleć o meczu”. Jak bardzo pasuje do tego opinia Pana Jezusa, który powiedział: „Ponieważ mówisz: Bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, żeś pożałowania godzien nędzarz i biedak, ślepy i goły” (Obj. 3:17).
Nic dziwnego, że dla większości chrześcijan w tym kraju nie przeszkadza robić zakupy w „Thanksgiving Day”, a Pamiątkę Narodzin Chrystusa nazywać „holiday”, aby nie denerwować niewierzących. Niedawno jeden z baptystycznych pastorów oświadczył, że w związku z przyjęciem w Illinois prawa pozwalającego zawierać śluby osobom tej samej płci, będzie musiał opracować nową formę ceremonii ślubnej, aby otworzyć się na współczesne oczekiwania. Natomiast, jeśli chrześcijański nauczyciel w szkole publicznej opowie dzieciom prawdziwą historię o pielgrzymach, którzy dziękowali Bogu, albo opowie dzieciom, co wydarzyło się w Betlejemie dwa tysiące lat temu, aby wyjaśnić skąd wziął się „Christmas Day”, może stracić pracę. A kapelan wojskowy, będący na oficjalnym żołdzie rządowym, nie powinien wymieniać imienia Jezus w miejscach publicznych, nawet w czasie oficjalnej modlitwy.
Podsumowując to smutne rozważanie, mam w sercu tyko jeden werset z Biblii, który myślę, że oddaje najlepiej to, co czują ludzie wierzący w tym kraju, gdy widzą w tych dniach hasło „Happy Turkey Day” zamiast „Thanksgiving Day”. Jedyną szansa na powrót do tego, co było intencją twórców tego kraju, są słowa zapisane przez starożytnego proroka, który w prawdzie miał na uwadze inny naród, lecz pasują jak najbardziej do każdego współczesnego. Jest to Boża obietnica, na której powinno zależeć nam wszystkim – „I ukorzy się mój lud, który jest nazwany moim imieniem, i będą się modlić, i szukać mojego oblicza, i odwrócą się od swoich złych dróg, to Ja wysłucham z niebios, i odpuszczę ich grzechy i ich ziemię uzdrowię” (2 Kron. 7:14).
Lecz jednakowoż, ludzie wolą zasiąść do stołu z tłustym indykiem, myśląc o tym, jak jeszcze tego dnia zaoszczędzić parę dolarów na przecenionym towarze z okazji „Black Friday”.
Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.