Friday, November 8, 2013

Moc manipulacji


 Myślę, że każdemu kierowcy, gdy stał na czerwonym świetle, jadąc na wprost przez wielopasmowe skrzyżowanie, zdarzyło się nieświadomie przestawić nogę na pedał gazu, gdy kątem oka zobaczył zielony kolor strzałki wskazującej jazdę w lewo, zanim zapaliło się zielone światło na wprost. Dzieje się tak, ponieważ nasza podświadomość reaguje na kolor uprawniający do jazdy, natomiast świadomość jazdy na wprost każe czekać, aż zapali się to światło, które pozwala jechać w tym kierunku.
Nasz mózg składa się z dwóch integralnych części, świadomej i podświadomej. Tą naturalną zdolność podejmowania decyzji w wyniku działania bodźców na tę właśnie sferę naszego umysłu wykorzystują reklamy, agenci ubezpieczeniowi, specjaliści od nakłaniania nas do podjęcia decyzji, które dopiero po świadomym namyśle okazują się niezbyt dla nas korzystne. W tej części naszego umysłu przechowywane są dobrze wyuczone umiejętności, które prowadzą do decyzji, których konsekwencje poznajemy dzięki świadomym zdolnościom. Lecz najczęściej jest już za późno, ponieważ złożyliśmy podpis, za którym kryją się konsekwencje, jakie musimy później świadomie ponosić.
W obecnym świecie opanowanym przez ludzi pędzących do osiągania sukcesów za wszelka cenę, należy zdobyć jak najwyższy stopień przekonywania, zwany również perswazją. Agenci rynkowi szkolą się na fakultetach prowadzenia rozmów handlowych z wykorzystaniem wszelkich dostępnych technik manipulowania słowem, aby dotrzeć do ludzkiej podświadomości. Piszę o tym, ponieważ z niepokojem obserwuję jak współcześni kaznodzieje i nauczyciele biblijni stosują te same techniki w przekazywaniu słuchaczom swoich idei, nie zawsze biblijnych. Dla nich liczy się jedynie sukces polegający na zdobyciu słuchaczy i poklasku, który zapewnia im dalszy napływ nowych zwolenników ich nauk.
Religie i kulty posługują się takimi metodami od wieków. Ludzi można nauczyć wszystkiego, dzięki odpowiednim umiejętnościom, jakie stosują mówcy. Kilkadziesiąt lat temu, gdy chrześcijaństwo zastało zagrożone przez promotorów nowego trendu zwanego powszechnie „New Age”, pojawił się materiał filmowy ukazujący reguły działania manipulatorów tego ruchu. Ich technika była prosta - dotrzeć do sfery podświadomości młodych umysłów, często zbuntowanych wobec tradycyjnych form pobożności. W atmosferze odpowiednio dobranych melodii, przy długotrwałym bombardowaniu słownym, umysły słuchaczy były gotowe podjąć każda decyzję, zadać sobie ból a nawet śmierć. Bawienie się podświadomością jest niebezpieczne, gdyż może doprowadzić do trwałych zmian w psychice człowieka, nie mówiąc o pogrążeniu się w praktykach okultystycznych.
Pisałem już wcześniej o dość łatwo akceptowanym w wielu zborach nauczaniu o konieczności uwalniania od przekleństw i demonicznego opętania ludzi odkupionych krwią Chrystusa. Nie będę powtarzać mojego zrozumienia nauki biblijnej, która bardzo jednoznacznie pokazuje, że człowiek nowonarodzony jest wolny w Chrystusie, i będąc częścią Jego Ciała, jest niedostępny dla sił demonicznych. Przypomnę jedynie tytuły rozważań na ten temat – „Egzorcysta z certyfikatem” i „Uwalnianie wolnych”.
Obejrzałem niedawno materiał filmowy zrealizowany podczas seansu egzorcystycznego w jednym ze zborów, w którym prowadzona jest szkoła przygotowująca egzorcystów. Brzmi to trochę ja opowiadanie ze średniowiecza, lecz niestety, dzieje się to w dwudziestym pierwszym wieku. Cały seans trwa dużo ponad godzinę i polega na wytrwałym powtarzaniu za nauczycielem niekończących się modlitw. Słuchacze muszą wyznawać w formie osobistej spowiedzi swoje grzechy, muszą wyrzekać się mocy ciemności i praktyk okultystycznych, własnych i krewnych aż do dziesiątego pokolenia. Lista demonów, jakich wyrzekają się na komendę uczestnicy seansu ciągnie się przez kilkanaście minut, od lubieżności przez lenistwo do nieposłuszeństwa. Lektor dyktuje całą listę chorób, od raka do kataru włącznie, które jednogłośnie wszyscy uczestnicy gromią w sobie i w krewnych aż do dziesiątego pokolenia.
Po chwili słuchania tej pokazowej sesji jak praktykować egzorcyzmy, pomyślałem sobie, szkoda, że nie ma wśród nich Pana Jezusa, bo z pewnością, mógłby się wiele nauczyć. Przy tym co zobaczyłem w tym materiale filmowym, działalność Pana Jezusa opisana przez ewangelistów trąci amatorszczyzną. Tutaj dopiero widać fachowość w podejściu do zagadnienia.
Umysł ludzki może nauczyć się wielu rzeczy, może przyznać słuszność każdej teorii, jaką mu się podaje. Usta mogą powtarzać za nauczycielem każde słowo, lecz po ponadgodzinnym bombardowaniu słownym, nie sądzę, że świadoma część umysłu jest w stanie właściwie reagować Lecz Bóg zna się na sercach ludzkich i nie patrzy na to, co wypowiadają usta. Już w czasach proroka Izajasza, Pan powiedział o Izraelu: „Ponieważ ten lud zbliża się do mnie swoimi ustami i czci mnie swoimi wargami, a jego serce jest daleko ode mnie, tak że ich bojaźń przede mną jest wyuczonym przepisem ludzkim” (Izaj. 29:13).
Pan Jezus nie uprawiał wielomówstwa. Powtarzanie słów wyuczonych lub pod dyktando, nie świadczy o pragnieniu serca. Człowiek, jeśli czegoś chce, to mówi z serca, „Albowiem z obfitości serca mówią usta” (Mat. 12:34), powiedział Pan Jezus, i takie słowa z pewnością podobają Mu się bardziej, niż klepane na komendę.
Apostoł Paweł był kaznodzieją Słowa, które działało w mocy Ducha Świętego, a nie dzięki manipulacji. Pisząc list do wierzących w Tesalonikach, zwracał im uwagę na te właściwość Słowa Bożego, gdyż jedynie moc Boża mogła obdarzyć ich wolnością, jaką otrzymali z łaski a nie pod wpływem powtarzanych modlitw. Ewangelia zwiastowana od samego początku w Kościele Jezusa Chrystusa, tym się charakteryzowała, że przekonywała słuchaczy mocą Bożego tchnienia. Paweł pisał: „gdyż ewangelia zwiastowana wam przez nas, doszła was nie tylko w Słowie, lecz także w mocy i w Duchu Świętym, i z wielką siłą przekonania” (1 Tes. 1:5). Dzięki tej mocy, ludzie doznawali przemiany i uwolnienia od mocy ciemności, jak Paweł to określił: „wszyscy bowiem synami światłości jesteście i synami dnia. Nie należymy do nocy ani do ciemności” (1 Tes. 5:5).
Nigdzie w całej Biblii nie znajdziemy nawet cienia stosowania praktyki zmuszania słuchaczy do powtarzania modlitw. Jeśli czyni się to obecnie, znaczy to, że za nic ma się przykład i naukę biblijną. Natomiast wykorzystywanie technik opanowania umysłu dzięki manipulowaniu słowem, nawet jeśli są to wersety z Biblii, jest niebezpieczne, gdyż osiągane efekty nie są Bożego autorstwa.
Jakiego? Sami odpowiedzcie.
Henryk Hukisz

1 comment:

  1. Autor poruszył dobry temat w dzisiejszym świecie "religia a manipulacja". Dzieki Bogu Słowo Boże nie opiera się na manipulacji i na mocy ludzkiej, św. Paweł napisał "stanąłem przed wami w bojaźni a moje słowa nie miały nic z urzekającego jak mowy mędrców tego świata, lecz stanąłem aby się objawiła moc Boża". Tak - wprowadzanie się w trans nie ma nic wspólnego z Bogiem. Rutyna modlitwy zabija świadomość, Bóg patrzy na serce.

    ReplyDelete

Note: Only a member of this blog may post a comment.