Jeśli wpiszemy w internetową przeglądarkę hasło „Smokey Mountain”, na
ekranie ukarze się wspaniały krajobraz górski położony pomiędzy Północną
Karolina i Tennessee. Coś tak pięknego, jak na załączonym obok zdjęciu. Jest to
jeden z piękniejszych i najbardziej odwiedzanych w Stanach Zjednoczonych Parków
Narodowych.
Dla kilkudziesięciu milionów ludzi zamieszkujących archipelag ponad siedmiu
tysięcy wysp, znany jako Republika Filipin, od ponad 40 lat ta nazwa kojarzy
się z olbrzymią górą śmieci. Smokey Mountain jest największym na świecie wysypiskiem odpadów
produkowanych przez 11 milionów mieszkańców olbrzymiej aglomeracji, jaką jest
stolica tego kraju, Manila. Prawie połowa ludzi mieszkających w tym rejonie mieszka w slumsach, a 30 tysięcy
z nich utrzymuje się z pracy na tym wysypisku. Mieszkają w kartonowych
budach na obrzeżu góry, która daje im możliwość utrzymania się przy życiu. Ich
praca polega na sortowaniu odpadów i odsprzedaży uzyskanych surowców.
W lipcu 1989 roku miałem przywilej uczestniczenia w II Międzynarodowym
Kongresie na temat Ewangelizacji, jaki został zorganizowany w Manili przez Ruch
Lozański. Pobyt w tym egzotycznym rejonie geograficznym zaowocował również
poznaniem go od strony turystycznej. Jedną z „atrakcji” był wjazd „jeepneyem”, popularnym
tutaj pojazdem przerobionym z wojskowego Jeepa, na Smokey Mountain. Przewodnicy
uprzedzili nas o konieczności założenia maski na nos i usta, ponieważ odór
rozkładających się odpadów biologicznych nie należy do przyjemnych.
Dla mnie osobiście, było to niezwykłe doświadczenie. Widok ludzi
mieszkających w slumsach wokół tej góry wywołał już głęboki smutek. Lecz
miejscowy przewodnik wyjaśnił, że ludzie ci mieszkają tu z własnej woli,
odrzucając proponowane im przez organizacje rządowe mieszkania w blokach. Stąd
mają bliżej do pracy, co dla nich przekłada się na możliwość zebrania większej
ilości surowców, gdyż prędzej znajdą się na tej górze. Pracujący na tym
śmietniku dzielą się na warstwy uprawniające do szybszego dostępu
do śmieciarki wiozącej odpady. Najbardziej uprzywilejowana grupa ma prawo do sortowania śmieci już w
czasie jazdy samochodu na terenie
miasta.
Wielkie wezwanie do zwiastowania ewangelii wszystkim narodom obejmuje
również i tę grupę społeczną. Chociaż Filipiny są w 90 procentach narodem
chrześcijańskim, z czego 80 % stanowią katolicy, to jakoś losem tej grupy obywateli
nikt się nie przejmuje. Od kilkudziesięciu lat misjonarze, a głównie misjonarki
z Norwegii upatrzyli sobie ludzi pracujących na Smokey Montain za cel misyjny.
Na początku, dojeżdżali codziennie z miasta w rejon tego wysypiska, aby
rozmawiać o Jezusie i pomagać im w pokonywaniu trudów ich życia. Po jakimś
czasie, zauważono, że istnieje jakaś niewidzialna bariera uniemożliwiająca im
nawiązywanie bliższych relacji. Misjonarki zorientowały się, że cały czas są
traktowane jak „obce”, ponieważ przychodziły z zewnątrz ich środowiska. Wówczas
postanowiły wybudować kościół na samym szczycie tej góry, gdzie również
zamieszkały. To zrobiło na mnie największe wrażenie, jakie do dzisiaj
zachowałem w swojej pamięci.
Zawsze, gdy myślę o moim Panu, o tym, że Syn Boży zdecydował się na
opuszczenie odległego nieba, aby zamieszkać wśród zwykłych ludzi, wśród
grzeszników, jak żywy staje przede mną obraz kościółka stojącego na szczycie tego ogromnego śmietnika. Apostoł Paweł, malując nam obraz Chrystusa, abyśmy
okazywali Jego usposobienie wobec siebie na wzajem, napisał, że Ten „który chociaż był
w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu, lecz
wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom; a
okazawszy się z postawy człowiekiem, uniżył samego siebie i był posłuszny aż do
śmierci, i to do śmierci krzyżowej” (Filip.
2:6-8).
Gdy porównujemy dwa zdjęcia, na których możemy zobaczyć dwie dymiące góry,
to które jest obrazem Parku Narodowego, wskazuje na ogrom piękna i urok Bożego
stworzenia. Jestem jednak przekonany, że nawet to piękno jest niczym w
porównaniu z chwałą niebios, jaka opuścił dla nas Chrystus. Autor Listu do
Hebrajczyków, wskazując Żydom na ogrom Bożej miłości do tego narodu, chciał
pokazać, że Bóg przemówił szczególnym Słowem, posyłając Jezusa, „który jest
odblaskiem chwały i odbiciem jego istoty i podtrzymuje wszystko słowem swojej
mocy” (Hebr. 1:3). Lecz wiemy, że
szczególnie Żydzi, do których przyszedł jako dziecię Marii, pobożnej Żydówki,
nie przyjęli Go. Dlatego czytamy, że ci „którzy go przyjęli, dał prawo stać
się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię jego” (Jan 1:12).
Dwa tysiące lat temu, w małym miasteczku pod Jerozolimą, wśród pasterzy i
bydła, w niezbyt dobrze pachnącej oborze, „Słowo ciałem się stało i
zamieszkało wśród nas, i ujrzeliśmy chwałę jego, chwałę, jaką ma jedyny Syn od
Ojca, pełne łaski i prawdy” (Jan 1”13).
Boży Syn zamieszkał wśród grzesznych ludzi, aby dotrzeć do ich serc, aby
zbudować relację, dzięki której, ci którzy uwierzą i przyjmą dar łaski, stają
się uczestnikami tej samej chwały.
Gdy Mojżesz wszedł na dymiąca górę Synaj, przebywał w Bożej chwale
czterdzieści dni, tak, że jego twarz nabrała blasku. Żydzi nie mogli nawet
spojrzeć na jego twarz z powodu „jasności oblicza jego” (2 Kor. 3:7). Dzięki doświadczeniu,
jakim jest narodzenie się na nowo, „my wszyscy tedy, z odsłoniętym obliczem,
oglądając jak w zwierciadle chwałę Pana, zostajemy przemienieni w ten sam
obraz, z chwały w chwałę, jak to sprawia Pan, który jest Duchem” (w. 18).
Chrystus, gdy wykonał zadanie, jakie Ojciec Mu zlecił, gdy wziął pod Swoją
opiekę tych, którzy Mu zaufali, wyznał Bogu: „Ja cię uwielbiłem na ziemi;
dokonałem dzieła, które mi zleciłeś, abym je wykonał, a teraz Ty mnie uwielbij,
Ojcze, u siebie samego tą chwałą, którą miałem u ciebie, zanim świat powstał”
(Jan 17:4,5). Wcześniej Pan Jezus
zapewnił Swoich uczniów, że musi wrócić do Ojca, aby przygotować dla nich
miejsce, a gdy już je przygotuje, powiedział: „przyjdę znowu i wezmę was do
siebie, abyście, gdzie Ja jestem, i wy byli” (Jan 14:3).
Póki co, zanim Pan przyjdzie, Jego wolą jest, abyśmy w tym świecie pozostali,
jako Jego misjonarze wśród ludzi żyjących w grzechu. Chrystus wie, że Jego
słudzy, „nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata” (Jan 17:16), dlatego modlił się do Ojca:
„Nie proszę, abyś ich wziął ze świata, lecz abyś ich zachował od złego” (w. 15).
Gdy znajdziemy się w sytuacji podobnej do tej, jaką
opisuję z mojej podróży do Manili, pamiętajmy, że jesteśmy otoczeni modlitwą i
pragnieniem Pana Jezusa, który powiedział; „Ojcze! Chcę, aby ci, których mi
dałeś, byli ze mną, gdzie Ja jestem, aby oglądali chwałę moją, którą mi dałeś,
gdyż umiłowałeś mnie przed założeniem świata” (Jan 17:24). Błogosławieństwo naszego życia znajduje się w
Chrystusie, w naszym wcieleniu się w Jego misję, jaką przyszedł wypełnić. Apostoł
Paweł zrozumiał to dopiero, gdy znalazł się w Chrystusie, wówczas wyznał: „w
Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nienaganni
przed obliczem jego; w miłości, przeznaczył nas dla siebie do synostwa przez
Jezusa Chrystusa według upodobania woli swojej, ku uwielbieniu chwalebnej łaski
swojej, którą nas obdarzył w Umiłowanym” (Efez. 1:4-6).Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.