Tuesday, April 24, 2012

Wypluta letniość

Słowa do dzisiejszego tematu wziąłem  z listu Pana Jezusa do zboru w Laodycei. Są to słowa, jakimi Pan i Głowa Kościoła ocenił stan tego zboru. Nie są one zachętą do naśladowania, wręcz przeciwnie,są zdecydowanie przestrogą przed „wypluciem” z ust Pana. Są to mocne słowa, lecz kwestia, której dotyczą, nie jest tuzinkowa. Chodzi o życie i śmierć, chodzi o wieczność, o to gdzie ją spędzimy.
Być może zdarzyło nam się kiedyś w upalny dzień, gdy spoceni i spragnieni wpadliśmy do kuchni, aby wziąć z lodówki chłodnego loda w rożku, a tu – z powodu chwilowego wyłączenia prądu, lodówka rozmroziła się, i ...
Letniość nie jest czymś pożądanym w Bożym Kościele. To wynika z tego listu, w którym Jezus bezbłędnie ocenił stan ludzi wierzących w Laodycei. Ten list kończy listę siedmiu poselstw skierowanych do zborów małoazjatyckich, jakie Apostoł Jan zapisał pod dyktando Chrystusa. Niektórzy uważają, że w tych listach została przedstawiona historia całego chrześcijaństwa, i list do zboru w Laodycei, jest oceną stanu Kościoła czasów ostatecznych. Jeśli tak, to tym bardziej powinniśmy zainteresować się opiną, jaką Pan Jezus wypowiedział na ten temat, a Jego opinia jest nieomylna.
Słyszałem, i z pewnością wielu z was, niejedno kazanie na temat zboru laodycejskiego. Niektóre wersety znamy na pamięć, jak na przykład, mówiący o Chrystusie pukającym do drzwi. Dość popularny jest również i ten obraz, z którego zaczerpnąłem dzisiejszy temat. Słyszeliśmy też różne interpretacje, co to znaczy być zimnym albo gorącym. Wielu kaznodziejów nie stara sie poznać prawdziwego znaczenia tego wyrażenia, zamiast tego, budują własne wyjaśnienia, odpowiednio do założonego z góry zastosowania. Nie zawsze jest to dobre, bo jak można wytłumaczyć wprost, że Jezus woli, abyśmy byli zimni, raczej, powinien nas przestrzegać przed tym. Gorącymi, to każdy rozumie, nawet z łatwością można to podbudować kilkoma wersetami biblijnymi. Przysłuchując się nieraz próbie wyjaśnienia, o co chodzi z tym zimnym stanem, obserwowałem mówcę, jak się pocił, poszukując odpowiednich wersetów, aby uzasadnić, ze zimny jest stanem alternatywnym do gorącego. Jezus chce, abyśmy byli, w pozytywnym znaczeniu, albo zimni, albo gorący.
Musimy zapoznać się z geograficznym położeniem Laodycei i leżących w pobliżu miast, Kolosy i Hierapolis. Mieszkańcy Laodycei żyli dostatnio, gdyż dzięki produkcji wełny wzbogacili się i stać ich było na zbudowanie akweduktów kamiennych do przesyłania wody. Zimną wodę doprowadzili z górskich źródeł, znajdujących sie w okolicy Kolosów. Hierapolis znane było jako miasto uzdrowiskowe, ponieważ znajdowały sią tam gorące źródła lecznicze. Historycy opisują, że do tego miasta przychodziło mnóstwo ludzi chorych, aby zanurzyć się w leczniczych źródłach. Ci, którzy nie doznali uleczenia, zostali pogrzebani w okolicy miasta, co potwierdzają wykopaliska licznych grobów.
Laodyjczyków stać było na doprowadzenie tych wód do miasta. Ponieważ używany wówczas materiał budowlany pochodził z lokalnych skał wapiennych, dlatego rury i kanały kamienne, z których zbudowane były akwedukty, po pewnym czasie zapychały się osadem wapiennym, powodując spowolnienie przepływu wód. W rezultacie, mieszkańcy Laodycei, zamiast szybko dopływającej zimnej, mieli letnią wodę. Podobnie było w przypadku leczniczej wody gorącej, ponieważ płynęła dużo dłużej, ostygła i traciła swoje lecznicze właściwości. Letnia woda, zarówno ta, która miała przynieść ożywcze ochłodzenie w upalne dni, jak i ta, która miała swą temperaturą leczyć chorych, nie była do niczego przydatna.
Myślę, że znajomość tych szczegółów daje właściwe spojrzenie na treść całego listu. Przecież, pierwszymi odbiorcami tego listu byli mieszkańcy Laodycei. Oni doskonale znali lokalne uwarunkowania ich życia, wiedzieli, co znaczy letnia woda, zamiast zimnej, albo gorącej. Pan Jezus używał języka zrozumiałego dla adresatów Swego poselstwa. On wiedział, że laodyceńczycy są bogaci, i przez to uważali, że są samowystarczalni. Mówili o sobie: „bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję.” (Obj. 3:17) Nawet silne trzęsienie ziemi, jakie nawiedziło ten rejon w 60 roku n.e. nie wyrządziłe wielkiej szkody ekonomicznej. Odrzucili oferowaną im pomoc finansową władz rzymskich, własnymi środkami odbudowali miasto i życie toczyło się dalej.
Takie fałszywe mniemanie o sobie jest wstępem do tragedii innej natury, nie materialnej. Jak bardzo przypomina nam to historię Samsona. On również pokładał zaufanie we własnej sile. Nawet wówczas, gdy zadał się z pogańską pięknością, był pewien swojej siły i napadnięty przez Filistyńczyków powiedział: „Wyrwę się, jak za każdym razem dotąd i otrząsnę się.” (Sędz. 16:20)  Wiemy jak skończył.
Słowa Jezusa skierowane do Zboru w Laodycei, a również i do nas żyjących współcześnie, są wezwaniem do powrotu do pierwotnego stanu. Podobnie jak w sytuacji Zboru w Efezie, gdzie porzucono pierwszą miłość, Jezus wzywa: „wspomnij więc, z jakiej wyżyny spadłeś i upamiętaj się, i spełniaj uczynki takie, jak pierwej.” (Obj. 2:5)   Wierzący w Laodycei usłyszeli słowo, które jest skuteczniejszym lekarstwem, niż najgorętsze wody z Hierapolisu. Jezus, jedyny prawdziwy lekarz radzi nabyć u Niego „złota w ogniu wypróbowanego, abyś się wzbogacił i abyś przyodział szaty białe, aby nie wystąpiła na jaw haniebna nagość twoja, oraz maści, by nią namaścić oczy twoje, abyś przejrzał.” (Obj. 3:18) 
Zimny albo gorący, to stan świadczący o bezkompromisowej postawie wobec decyzji naśladowania Chrystusa. Prawdziwy chrześcijanin nie ulega modyfikacjom i nie przystowowuje sie do okoliczności, aby ułatwić sobie życie. Letni, czyli ani zimny, ani gorący, to konformista, który z łatwością przystosowuje się do zmienionych norm postępowania i w efekcie nie różni się od otoczenia. To ktoś, kto przestaje być solą i światłością w świecie wrogim dla Boga i Jego niezmiennych prawd.
Letniość jest tam, gdzie nie korzysta się z prawdziwego,ożywczego, leczącego Słowa Bożego, które jedynie może dać ochłodę spragnionemu i być lekarstwem potrzebującemu. Można oszukać siebie, gdy zamiast Słowa ze źródła, próbuje się stosować słowo przefiltrowane, podane po wielu przeróbkach różnych nauczycieli wprowadzających własne interpretacje.
Niestety, jednym ze znaków czasów ostatecznych (Laodycea, jako obraz kościoła ostatniego okresu), jest dobieranie sobie nauczycieli łechcących słuch. Apostoł Paweł ostrzegał swego współpracownika na niwie Bozej – „Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce, i odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom.” (2 Tym. 4:3,4)  Współcześnie jest to bardzo ułatwione, ponieważ internet daje możliwość wyboru takiej nauki, jaką się chce, a nie tej, jaka normalnie jest podawana za pośrednictwem zboru, do którego coraz częściej należy się jedynie formalnie. Owszem zbór jest potrzebny, bo jeszcze nie wymyślono internetowego chrztu, komunii, ślubu i pogrzebu.
Letniość grozi nam coraz poważnej, bo wygodniej jest korzystać z nauczania według własnego uznania, gdzie nie ma narażania się na dyscyplinę zborową. A jednak, Bóg nie wymyślił innego Kościoła, jak tylko ten, który buduje Jezus Chrystus, gdzie jest normalna społeczność przebywania ze sobą i zdrowa atmosfera zapewniająca wzrost.
Obawiam się, że znajdą się dzisiaj specjaliści, którzy zamiast pójścia do żródła, wymyślą urządzenia schładzające lub podgrzewające letnią wodę. Ale to nie to samo, „Bóg się nie da z siebie naśmiewać; co człowiek sieje, to i żąć będzie” (Gal. 6:7)
Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.