Friday, April 6, 2012

Błogosławione cierpienie


„Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie z powodu sprawiedliwości, albowiem ich jest Królestwo Niebios.” (Mat. 5:10) 
Cierpienie uszlachetnia – mówi dość popularne powiedzenie. I chociaż zdania na ten temat są podzielone, to jednak większość ludzi, którzy doznali w swoim życiu bólu, przeżyli coś w rodzaju osobistej transformacji, zmienili swoje nastawienie do siebie i do innych. Mogłem poznać osobiście jak wielki wpływ ma cierpienie na wiele spraw w  życiu, gdy zacząłem pokonywać skutki nowotworu w swoim ciele. Aby  utrwalić te przeżycia i móc dzielić się ich efektami z innymi, zacząłem pisać osobisty pamiętnik.
Oto krótki fragment ze wstępu:
„Kilka dni temu otrzymałem w prezencie urodzinowym książkę - “When Life Is Hard”, która jest osobistym świadectwem James’a McDonalda, pastora Harvest Bible Chapel w Rolling Meadows. Opisuje w niej, jak Bóg prowadził go przez podobne doświadczenie. Jej treść zachęca do studiowania Biblii w szczególnym czasie, gdy przechodzi się przez trudne momenty życia. Tego właśnie potrzebowałem najbardziej, aby uczyć się na nowo jak ufać Ojcu Niebieskiemu, gdy życie przynosi więcej cierpienia niż radości.
W tej sytuacji, nowego znaczenia nabrały słowa z Psalmu o moim Pasterzu - “Choćbym nawet szedł ciemną doliną, zła się nie ulęknę, boś Ty ze mną, laska twoja i kij twój mnie pocieszają” (Ps 23:4). W języku angielskim użyte jest wyrażenie “doliną cienia śmierci”, i to wskazuje dobitnie na sytuację w jakiej się znalazłem. Wprawdzie “cień śmierci” towarzyszy nam stale od chwili narodzenia, lecz nie zawsze tak wyraźnie odczuwamy jego realność, co dla mnie teraz stało się codziennością.
To jest niesamowite, gdy widzę jak Bóg układa puzzle mojego życia w piękną całość. Teraz, gdy spędzam większość czasu w poczekalniach różnych klinik, gdy widzę wokoło siebie ludzi, którzy znajdują się w różnych stadiach chemioterapii i radioterapii, gdy mam okazję rozmawiać z wieloma osobami o tym, jak oni przechodzą przez swoją “dolinę cienia śmierci” wiem, że nie dzieje się to przypadkowo, lecz jest sposobnością daną od Boga. To co dzieje wokoło mnie i to, w czym osobiście uczestniczę, jest częścią Bożego planu jaki On ma dla mnie. Pewna pani, którą spotykałem często w poczekalni jednej z klinik, gdy rozmawialiśmy o tym jak znosi swoje doświadczenie, mówiła: “Uważam się za wybraną przez Boga w celu niesienia pocieszenie dla innych, którzy znajdą się w podobnej sytuacji”.
Wśród wielu urodzinowych życzeń jakie ostatnio otrzymałem, kilkakrotnie powtórzył się werset – „Albowiem ja wiem, jakie myśli mam o was - mówi Pan - myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby zgotować wam przyszłość i natchnąć nadzieją” (Jer. 29:11).
Bóg nieustannie myśli o nas, On myśli i o mnie i Jego myśli wskazują na to, że ma jakiś plan dla mnie na kolejne lata mojego życia na tej ziemi. Wiem, że te doświadczenia jakie wynoszę ze swojego życia powinienem wykorzystać dla dobra bliźnich w Bożym Królestwie. Zdaję sobie sprawę z tego, że do tego potrzebne będzie odpowiednie przygotowanie, dlatego Bóg ma również wstępny plan przygotowujący mnie do tego głównego zadania.
W tej sytuacji, szczególnego znaczenia nabierają słowa z Listu do Hebrajczyków o karceniu syna przez miłującego Ojca. Bóg ma na uwadze poddanie mnie procesowi kształtowania, aby uzyskać w efekcie lepszego sługę. Zawsze tego chciałem, lecz nie zdawałem sobie sprawy z tego, jaki sposób wybierze dla mnie Bóg. Chrystus, który doskonale zna Ojca, zapewnia, że Ojciec niebieski daje Swoim dzieciom tylko to, co jest dobre. Czy potrafię teraz szczerze Go wielbić za wszystko, co ma dla mnie?”
Jezus powiedział, że w Bożym Królestwie błogosławieństwem jest cierpienie prześladowań dla sprawiedliwości. Taka prezentacja życia nie jest zbyt zachęcającym zaproszeniem do „lepszego życia”. Nie rozumiem wielu tzw. „ewangelistów”, którzy nakłaniają ludzi do przyjęcia zbawienia, obiecując w imieniu Chrystusa, sielankowe życie, bez problemów, smutku i cierpienia. Nic dziwnego, że wielu, którzy dają się namówić na takie obietnice, gdy spotka ich niepowodzenie i cierpienie, odchodzą rozczarowani i zawiedzeni.
Czy można zrozumieć słowa Apostoła Jakuba, który przekonuje wierzących: „Poczytujcie to sobie za najwyższą radość, bracia moi, gdy rozmaite próby przechodzicie.” (Jak. 1:2) , gdyby Jezus nie mówił o cierpieniu i próbach, jakie czekają Jego naśladowców? Radością jest już sama droga, którą idzie się przez cierpienia, a błogosławieństwem jest wytrwanie na niej do końca. Prorocy i bohaterowie wiary Starego Testamentu zostawili nam przykłady, które zachęcają lepiej niż najśmielsze słowa. „Oto za błogosławionych uważamy tych, którzy wytrwali. Słyszeliście o wytrwałości Joba i oglądaliście zakończenie, które zgotował Pan, bo wielce litościwy i miłosierny jest Pan.” (Jak. 5:11)
Osobiście, jak daleko potrafię wrócić pamięcią wstecz, zawsze miałem trudność zapamiętania treści Księgo Hioba. Miałem ogólne pojęcie o tym Bożym cierpiętniku i niebywałej wytrwałości, która została sowicie nagrodzona. Dopiero teraz, gdy czytałem tę księgę na nowo, zrozumiałem dużo lepiej. Zobaczyłem, że ani sędziwi przyjaciele siedzący w milczeniu siedem dni i siedem nocy, ani młody przemądrzały Elihu, nie byli w stanie, ani zrozumieć cierpiącego Hioba, ani też mu pomóc. Dopiero sam Bóg, osobiście rozjaśnił mu Swój plan, wskazując na odwieczne, niezachwiane fundamenty, na których postawione jest Boże Królestwo. Jest to jedyna rzeczywistość, niezależna od tego, przez co człowiek przechodzi, która jedynie ostoi się i w niej można pokładać całkowite zaufanie na Bogu.  
Hiob podsumowuje swoje poznanie Boga, jakie otrzymał w cierpieniu i niewyobrażalnym bólu słowami: „Wiem, że Ty możesz wszystko i że żaden twój zamysł nie jest dla ciebie niewykonalny.” (Hiob 42:2)  Gdy żył w dobrobycie i powszechnie rozumianym szczęściu, miał jedynie ogólne poznanie Boga. Dopiero teraz mógł powiedzieć z pełnym przekonaniem: „Tylko ze słyszenia wiedziałem o tobie, lecz teraz moje oko ujrzało cię.” (w. 5) 
Nic w tym życiu nie jest trwałe, wszystko przemija jak zwiędnięta trawa i jej opadły kwiat. Słowo Boże trwa i ono daje siłę do trwania w cierpieniu, nawet największym, jakiego normalnie nigdy byśmy nie znieśli.
Apostoł Piotr, który wcześniej zapewniał o swojej gotowości pójścia w ogień za Chrystusem, nie wiedział, że nie ma w sobie wystarczająco sił, aby przyznać się do znajomości Pana, będąc zapytany o to przez dziewczynę przy ognisku. Doświadczony niejednym cierpieniem, prześladowany prawie w wymiarze każdego dnia, napisał do rozproszonych braci w Panu: „Na to bowiem powołani jesteście, gdyż i Chrystus cierpiał za was, zostawiając wam przykład, abyście wstępowali w jego ślady; On grzechu nie popełnił ani nie znaleziono zdrady w ustach jego; On, gdy mu złorzeczono, nie odpowiadał złorzeczeniem, gdy cierpiał, nie groził, lecz poruczał sprawę temu, który sprawiedliwie sądzi.” (1 Ptr. 2:21-23)
Dzięki Bogu za to uszlachetniające działanie cierpienia!
Henryk Hukisz

1 comment:

  1. Bracie Henryku dziękuję bardzo Bogu za Ciebie i za to co napisałeś. Błogosławię Cię w imieniu Jezusa.

    ReplyDelete

Note: Only a member of this blog may post a comment.