Saturday, July 27, 2013
Boży podatek?
Kupić błogosławieństwo?
Pewien człowiek, po sprzedaniu wszystkiego co posiadał, był w stanie jedynie zapłacić za upragniony bilet na statek płynący do Ameryki. Wybierając się w długą podróż za ocean, zabrał ze sobą sporą ilość suchego chleba i małą beczułkę zasolonej słoniny. Podróżował więc skromnie, konsumując swój prowiant w miarę upływu dni na statku. W czasie spacerów po pokładzie statu, zaglądał nieraz przez otwarte drzwi do restauracji. Wiedział, że nie może pozwolić sobie na lepsze jedzenie, na jakie stać było bogatszych podróżnych. Kiedy nadszedł już ostatni dzień podróży, postanowił za pieniądze jakie mu zostały, spożyć normalny obiad w restauracji okrętowej. Kiedy był już nasycony i wycierał z zadowoleniem swoje usta, zawołał kelnera aby zapłacić należną kwotę za posiłek. Zdziwiony kelner zapytał: Czy posiada pan bilet? Tak - odpowiedział podróżny. Wówczas kelner wyjaśnił, że wraz z biletem zostały opłacene posiłki w tej restauracji przez całą podróż.
Monday, July 22, 2013
Wielki pechowiec
Wednesday, July 17, 2013
Szczery oszust
Czy można obłudnie opowiadać Chrystusa?
Sunday, July 14, 2013
Grzech nagości
Idąc za ciosem, po refleksji na temat wstydu, muszę poświęcić więcej miejsca nagości. Wstyd i nagość idą w parze od pradawnych czasów. Już w momencie pojawienia się grzechu, Adam i Ewa spostrzegli coś, co wcześniej nie wywoływało wstydu – zobaczyli, że są nadzy. Bóg, ich Stwórca, wyposażył ich w sumienie, o czym świadczą słowa: „Wtedy otworzyły się obojgu oczy i spostrzegli, że są nadzy. Spletli więc liście figowe i zrobili sobie przepaski” (Rdz 3:7).
Nauka biblijna na temat nagości łączy ją zatem ze wstydem i wskazuje na konieczność jej przykrycia. Bóg postawił na tym swoją pieczęć, gdy: „PAN Bóg zrobił ubranie ze skóry dla Adama i dla jego żony i odział ich” (Rdz 1:21). Od tego momentu, aż do chwili, gdy wszyscy wejdziemy do wieczności, „jedni do życia wiecznego, drudzy zaś ku hańbie, ku wiecznej odrazie” (Dn 12:2), obowiązuje nas przywdziewanie odzieży. Prawdą jest, że człowiek rodzi się nagi i podobnie odchodzi z tego życia, co szczerze wyznał Hiob: „Nagi wyszedłem z wnętrza mej matki i nagi tam powrócę. PAN dał i PAN wziął. Niech imię PANA będzie błogosławione” (Hi 1:21). Pomiędzy tymi dwoma momentami, przyzwoity człowiek ubiera się.
W czasach Noego doszło do grzesznego podglądania własnego ojca. Pierworodny syn, Cham, podzielił się swoją obserwacją z dwoma braćmi, którzy zareagowali odmiennie: przykryli szatą nagość ojca. Ich postawa była zgodna z przekazem, który, pomimo potopu, zachował się – nagość kojarzy się z grzechem. Z historii biblijnej dowiadujemy się, że po wytrzeźwieniu ojciec zupełnie inaczej osądził postawę synów. Cham poniósł surowe konsekwencje tego czynu, gdyż został pozbawiony ojcowskiego błogosławieństwa na całe swoje życie, a jego potomkowie służyli Semowi – „Błogosławiony niech będzie PAN, Bóg Sema, a Kanaan niech będzie jego sługą” (Rdz 9:26).
Biblia mówi o nagości zawsze w kontekście jakiejś nieprawidłowości. Prorocy, wzywając w imieniu Boga do pokuty, przekonywali naród o jego grzechach, często posługując się obrazami, które miały unaocznić odstępstwo. Dlatego czytamy o przypadkach, gdy prorocy występowali nago. Ozeasz, na polecenie Boga, poślubił prostytutkę. Lecz to nie znaczy, że możemy pochwalać nagość lub nierząd. Również król Saul, gdy znalazł się wśród proroków, zrzucił swoje odzienie. Nie pomogło mu to jednak w schwytaniu Dawida, którego nienawidził z zazdrości o popularność.
W czasach Jezusa, podczas Jego pojmania, uczniowie uciekali w popłochu. Wówczas jeden z nich, prawdopodobnie Jan, uciekł nago, gdyż pochwycono go za prześcieradło, którym był okryty. Natomiast później, gdy Pan Jezus spotkał uczniów po swoim zmartwychwstaniu, zastał Jana w łodzi bez odzienia. Lecz Jan, na widok Pana, „przepasał się szatą, był bowiem nagi, i rzucił się w morze” (Jn 21:7), a przecież łatwiej byłoby płynąć bez odzienia.
Również w czasach apostolskich spotykamy się z przypadkiem, gdy pojawiła się nagość. W Efezie, ludzie widząc niezwykłe cuda, jakie Bóg czynił przez ręce Pawła, żydowscy zaklinacze próbowali naśladować apostoła. Gdy zabrali się do wypędzania złego ducha z opętanego, ten rzucił się na nich, tak że „nadzy i poranieni uciekli z tego domu” (Dz 19:16).
Nagość jest związana z grzechem, dlatego też grzeszność człowieka często jest zobrazowana jako nagość. Pan Jezus w swoim ostatnim liście do anioła zboru w Laodycei, który uważał, że posiada wszystko, poradził mu: „kupić u Mnie złoto w ogniu oczyszczone, abyś się wzbogacił, białe szaty, abyś się ubrał i aby nie ujawniła się hańba twojej nagości, oraz maść dla namaszczenia swoich oczu, abyś widział” (Ap 3:18).
Niektórzy chrześcijanie dzisiaj mają odwagę odsądzać od czci i szczerej wiary tych, którzy nie pochwalają nagości w miejscach publicznych, porównując ich do faryzeuszy. Z góry zaznaczam, że nie zaliczam siebie do faryzeuszy, „których w kościołach na pęczki”, jak napisał w komentarzu jeden z obrońców golizny wśród chrześcijan. Staram się jedynie zachować zdrowe spojrzenie na kwestię coraz powszechniejszej nagości demonstrowanej w miejscach publicznych. Nie mam innej podstawy oprócz Biblii w tworzeniu opinii na ten temat. Nic na to nie poradzę, ponieważ dla człowieka wierzącego powinna ona stanowić jedyne źródło poznania i oceny każdej sytuacji, z jaką się spotykamy.
Piszę znów o tym, ponieważ poprzedni temat został wywołany szumem medialnym wokół zachowania się osoby deklarującej publicznie, że wierzy w Jezusa. Zdziwiły mnie wypowiedzi obrońców takiego zachowania, bo dla mnie jest ono naganne. Nie ma znaczenia, czy pani Agnieszka pozowała do zdjęć w pełnej odsłonie swojej nagości, do znanego czasopisma sportowego, czy pornograficznego brukowca. Bóg oczekuje od swoich dzieci zachowania zgodnego z Jego Słowem, jakie znajdujemy w Biblii.
Niepokoi mnie jedynie fakt, że w czasach coraz popularniejszej golizny w miejscach publicznych, pastorzy, zamiast wskazywać na źródło takiej postawy, przyłączają się do chóru piewców zepsucia moralnego. Niedawno spotkałem wpis na blogu pastora jednego z większych zborów, który zachęca do korzystania z sauny. Temat wpisu „Goło i wesoło” został umieszczony obok zaproszenia do odwiedzania nabożeństw. Wyglądało to tak, jak gdyby w tym zborze urządzano spotkania w saunie w strojach „Adama i Ewy”. Uderzył mnie argument, jakim pastor broni prawa do udziału w nagiej sesji zdrowotnej w saunie: „No cóż, grzech nieczystych myśli czy nieczystego spojrzenia nie tyle zależy od tego, kto koło kogo siedzi, ale co siedzi w kim”. Powołanie się na werset: „Dla czystych wszystko jest czyste! Dla nieczystych zaś i niewierzących nie ma nic czystego, bo ich umysł i sumienie są nieczyste” (Tt 1:15), jest co najmniej niestosowne. Zostawię to bez komentarza.
Przypominam sobie przewidywania dotyczące zmian w moralności, jakie pojawią się niedługo na świecie, o jakich pisał Dawid Wilkerson w swojej książce „The Vision”. Dzisiaj, w pełni lata, gdy temperatura utrzymuje się powyżej 30 stopni Celsjusza, na ulicach panuje niemal powszechna nagość. Już nie tylko na ulicach, lecz także na nabożeństwach pojawia się coraz więcej ludzi ubranych tak, jak gdyby przyszli na plażę.
Nie chcę się powtarzać, gdyż już pisałem o tym, jak powinniśmy ubierać się w kościele (Granice luzu w kościele). Piszę jedynie dlatego, że ludzie wierzący, których zadaniem jest składanie świadectwa o wykupieniu z grzechów, powinni dać temu wyraz również swoim ubraniem, tak aby „nie ujawniła się hańba twojej nagości”.
Zwróćmy uwagę na pewien akcent, jaki Pan Jezus położył na kwestię oceny naszego życia w momencie swojego powtórnego przyjścia. Powiedział, że błogosławieni będą ci, którzy między innymi widzieli, że był „nagi i ubraliście Mnie” (Mt 25:36). Później dodał: „Zapewniam was, to, co uczyniliście jednemu z tych braci Moich najmniejszych, Mnie uczyniliście” (w. 40).
Henryk Hukisz
Saturday, July 13, 2013
O wstydzie słów kilka
Przed laty w prasie pojawiła się informacja o wykluczeniu naszej tenisistki w grona tych, którzy publicznie deklarują nie wstydzić się Jezusa. Wiele osób życia publicznego, niektórzy z pierwszysch stron gazet, publicznie deklarowało swój stosunek do Jezusa Chrystusa. Osobiście uważam, że prawdziwe świadectwo wiary w Boga nie polega na jednorazowej publikacji, lecz na codziennym naśladowaniu Pana.
Gdy byłem pastorem zboru w Poznaniu, jeszcze w czasach ZKE, uczestniczyłem w lokalnym życiu ekumenicznym. (Moją postawę wobec ekumenii wyraziłem we wpisie na tym blogu pod tytułem „Jezus ekumenista”.) Wówczas miałem wiele okazji aby uczestniczyć we wspólnych nabożeństwach, które odbywały się również w świątyniach katolickich. Pamiętam pewną sytuację, gdy znajdowałem sie wraz z innymi duchownymi w przedniej części kościoła i lokalny proboszcz wezwał wiernych do adoracji krzyża. Począwszy od duchowieństwa, później wszyscy chętni podchodzili w pobliże ołtarza, aby całować drewno, z którego zrobiony był krzyż. Ja stałem uparcie na widoku całego zgromadzenia, nie ruszając się z miejsca. Zauważyłem wówczas, w pierwszym rzędzie wśród uczestników tego nabożeństwa, mojego wychowawcę ze szkoły średniej, który uśmiechnął się do mnie, na znak, że mnie jeszcze pamięta. Pierwsza myśl, jaka mi się wówczas nasunęła, to postawa Szadracha, Meszacha i Abed-Nega, którzy powiedzieli: „złotemu posągowi, który wzniosłeś, pokłonu nie oddamy” (Dan. 3:18). W prawdzie teraz nie chodziło o złoty pogański posąg, lecz był to współczesny „Nechustan”, czyli obiekt czci zrobiony z przedmiotou biblijnego. Dodawałem sobie wówczas otuchy słowami: „Nie wstydzę się się Jezusa, mojego Pana”.
Saturday, July 6, 2013
W obronie wiary
Skoro my Polacy znamy się najlepiej na polityce i na medycynie, to może zostawmy teologię, teologom. Niestety, spotykamy się nieraz z sytuacją, gdy przeciętny chrześcijanin podejmuje się dyskusji lub zwykłej repliki na postawione publicznie pytania dotyczące zagadnień biblijnych. Podobne jest to do przysłowiowego porywania się z motyką na słońce. Niestety, media społecznościowe są często zalewane wypowiedziami ludzi nieprzygotowanych do dania zdrowej odpowiedzi na postawionę kwestię natury teologicznej.




