Siedząc kiedyś w wygodnym fotelu w planetarium, odbyłem niesamowitą
podróż w przestworza kosmosu. Na początku widziałem najlbliszą okolicę, później
horyzont zaczął się zwijać tak, że ziemi już nie widziałem, lecz jedynie błękit
nieba. Po chwili przeleciałem koło księżyca, później ukazały się sąsiednie
planety, słońce i znalazłem się na krawędzi układu słonecznego. Po jakimś czasie,
pędząc w przestworzach, moim oczom ukazała się maleńka plamka wielkości ziarnka
piachu i z głośnika usłyszałem informację, iż jest to nasza ogromna ziemia.
Wówczas pomyślałem o swojej wielkości, że nawet maleńki pyłek kosmiczny
stał sie zbyt wielki, aby siebie z nim porównać.
Często zastanawiam się, na ile pojmuję wielkość
Boga? Jeśli znam Go jedyne ze stronic Biblii, do której zaglądam od czasu do
czasu, to mogę pomyśleć o sobie, iż w tym życiu odgrywam jakąś ważną rolę. Gdy
poznam Boga bliżej, w osobistych doświadczniach, gdy uświadomię sobie ogrom
Jego łaski, gdy zrozumiem, że On umiłował grzesznika, jakim jestem, tak bardzo,
że nie oszczędził Swego Syna. To moja wielkość nagle zmaleje do tego stopnia,
że chętnie zawołam słowami Jana Chrzciciela: „On musi wzrastać, ja zaś
stawać się mniejszym” Jan 3:30). Natomiast,
gdy próbuję ogarnąć myślami ogrom Stwórcy, który ukształtował niekończący się
wszechświat, wówczas chętnie wyznaję wraz z Hiobem: „Wiem, że Ty możesz
wszystko i że żaden twój zamysł nie jest dla ciebie niewykonalny” (Hiob 42:1).
Jednym z najbardziej dociekliwych badaczy wielkości
Boga był Dawid. W Psalmach, w których opisał swoje refleksje, wyznał szczerze: „Rozpamiętuję
wszystkie dzieła twoje i rozważam czyny twoje. Boże, święta jest droga twoja!
Któryż bóg jest tak wielki jak Bóg? Tyś Bogiem, który czyni cuda; dałeś poznać
narodom moc swoją” (Ps. 77:13-15).
Jak wiemy z historii tego męża, mądrość i wielkość Boga poznawał w osobistych
doświadczeniach, gdy Pan wyrywał go z największych opresji. Gdy wydawało mu
się, iż wszyscy go opuścili, wołał do swego Pana w nocy mówiąc o sobie „jestem
robakiem, nie człowiekiem, hańbą ludzi i wzgardą pospólstwa” (Ps. 22:7), jednak nadal ufał Bogu
wyznając Mu szczerze: „Na ciebie byłem zdany od urodzenia. Ty byłeś Bogiem
moim od łona matki mojej. Nie oddalaj się ode mnie, bo niedola bliska, Bo nie
ma nikogo, kto by pomógł! (w. 11,12).
Nie wiedza nabyta przez studiowanie ksiąg, nie
prawdy zasłyszane od innych, lecz osobiste doświadczenia sprawiają, że
poznajemy Boga takiego, jaki jest. Nie wystarczy nasza mądrość czy też zdolnośc
pojmowania rzeczy wielkich. Jedyną drogą właściwego poznania Boga i Jego
wielkości, jest objawienie, jakie On sam może nam dać. I to jest rówież Jego
łaską, że daje nam się poznać, dlatego musimy prosić, jak to czynił Dawid – „Otwórz
oczy moje, Abym oglądał cudowność zakonu twego” (Ps. 119:18).
Ostatnio staram się zgłębić treść jednej z modlitw
apostoła Pawła. Wiemy, że ten wierny sługa Boży modlił sie o innych, aby trwali
w wierze do końca. Paweł wiedział, że w życiu dziecka Bożego pojawi się wiele
przeszkód i doświadczeń, w których Ojciec uczy i kształtuje go wewnętrznie. Z
pewnością jest to przejaw Ojcowskiej miłości, gdyż „kogo Pan miłuje, tego
karze, i chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje” (Hebr. 12:6). Paweł wiedział, że zawsze może liczyć na Bożą
interwencję, gdyż, jak sam powiedział: „Pan stał przy mnie i dodał mi sił,
aby przeze mnie dopełnione było zwiastowanie ewangelii, i aby je słyszeli wszyscy
poganie; i zostałem wyrwany z paszczy lwiej” (2 Tym. 4:17).
To osobiste doznanie bliskości Boga powodowało, że
modlił się również o wierzących w Efezie, gdy usłyszał o ich wierze „w Pana
Jezusa i o miłości do wszystkich świętych” (Efez. 1:15). To, co zwróciło moją uwagę, to fakt, że w sytuacji,
gdy wierzący w zborze efeskim byli znani z wiary i miłości, jaką okazywali
wobec innych, ten wierny Boży sługa zapewniał ich, iż będzie modlić się o to,
aby „Bóg Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec chwały, dał wam Ducha
mądrości i objawienia ku poznaniu jego” (w.
17). Czyżby nie wystarczyło, że są już znani z wiary i z okazywania miłości
wobec innych?
Myślę, że i w naszych czasach jest wiele zborów
znanych z wielkiej ofiarności, z zaangażowania w akcje dobroczynne, niosąc
pomoc dla potrzebujących, Jak najbardziej, jest to przejawem miłości, i z pewnością tego
oczekuje Chrystus od Swoich naśladowców. Lecz czy jest to głównym zadaniem,
jakie powinniśmy sobie wyznaczać w zborach?
Apostoł Paweł modlił się o szczególną rolę, jaką
może wykonać Duch Święty. Pocieszyciel, jak Go nazwał Pan Jezus, gdy zostawił
Swom uczniom jedną z największych obietnic, „Duch Święty, którego Ojciec
pośle w imieniu moim, nauczy was wszystkiego i przypomni wam wszystko, co wam
powiedziałem” (Jan 14:26). Nikt i
nic nie zastąpi tego dzieła, jakie wykonuje Duch Boży. Jedynie On może dać
pełne poznanie wielkości Boga. Nasz umysł nie jest w stanie ogarnąć pełni, jaka
została objawiona w Chrystusie. Dlatego Paweł pisał, aby Duch „oświecił oczy serca
waszego, abyście wiedzieli, jaka jest nadzieja, do której was powołał, i jakie
bogactwo chwały jest udziałem świętych w dziedzictwie jego” (Efez 1:18). Bo jakże inaczej
zrozumiemy, że „w nim zostało stworzone wszystko, co jest na niebie i na
ziemi, rzeczy widzialne i niewidzialne, czy to trony, czy panowania, czy
nadziemskie władze, czy zwierzchności; wszystko przez niego i dla niego zostało
stworzone. (...)ponieważ upodobał sobie Bóg, żeby w nim zamieszkała cała pełnia
boskości” (Kol. 1:16, 19).
Paweł modlił się o to szczególne poznanie przez
objawienie, jakie może dać nam Duch Święty, ponieważ naszym celem jest uznanie,
że Bóg ustanowił Chrystusa „ponad wszystkim Głową Kościoła, który jest
ciałem jego, pełnią tego, który sam wszystko we wszystkim wypełnia” (Efez. 1:23). Czy jesteś w stanie pojąć swoim rozumem, co to
znaczy „pełnia tego, który sam wszystko we wszystkim napełnia” ?
Można zaangażować się w miłości do innych i powiedzieć
o sobie, że nawet całe swoje mienie rozdałem ubogim, lecz musimy pamiętać, że
nadejdzie czas, gdy „niebiosa z trzaskiem przeminą, a żywioły rozpalone
stopnieją, ziemia i dzieła ludzkie na niej spłoną” (2 Ptr. 3:10).
Oczywiście, Paweł nigdzie nie nauczał, że nie
powinniśmy okazywać sobie na wzajem miłości, aby pomagać potrzebującym. Chodzi
o to, że Kościół, będąc Ciałem Chrystusa, przygotowuje się do rzeczy
wznioślejszych, gdyż „teraz dziećmi Bożymi jesteśmy, ale jeszcze się nie
objawiło, czym będziemy. Lecz wiemy, że gdy się objawi, będziemy do niego
podobni, gdyż ujrzymy go takim, jakim jest” (1 Jan 3:2).
Z pewnością to miał na uwadze apostoł Paweł, gdy po latach dowiedział się o duchowym stanie wierzących w zborze efeskim. My również
potrzebujemy tego poznania przez objawienie, jakie może nam dać jedynie Duch Święty.
Jedynie On może ukazać nam prawdziwą wielkość Boga, abyśmy poznali, że jesteśmy
tu jedynie „naczyniem glinianym”, niczym więcej, „aby się okazało, że
moc, która wszystko przewyższa, jest z Boga, a nie z nas” (2 Kor. 4:7) .
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.