Powoli
opadają gorące emocje pierwszej tury wyborów prezydenckich w naszym
kraju. Mieszkając w Stanach Zjednoczonych, obsewuję to demokratyczne
zjawisko z innej perspektywy, niż zdecydowana większość moich
rodaków. Może i dobrze, bo z większej odległości rzeczy wyglądają
nieco odmiennie, dlatego mogę zauważyć to, co być może umyka oku nawet
najbardziej uważnym obserwatorom w kraju
Jeśli chodzi o biblijne spojrzenie na temat władzy, zdanie jest jasne - „nie ma władzy, jak tylko od Boga, a te, które są, przez Boga są ustanowione” (Rzym. 13:1). Nawet Pan Jezus, zapytany czy należy tej świeckiej władzy oddawać powinność w postaci podatków, wziąwszy obiegową monetę, odpowiedział: „Oddawajcie więc, co jest cesarskiego, cesarzowi, a co Bożego, Bogu” (Mat. 22:21). Dla uzupełnienia biblijnej perspektywy postrzegania władzy świeckiej przez ludzi należących do Bożego Królestwa, Paweł wyjaśniał słuchaczom w Atenach, że Bóg „z jednego pnia wywiódł też wszystkie narody ludzkie, aby mieszkały na całym obszarze ziemi, ustanowiwszy dla nich wyznaczone okresy czasu i granice ich zamieszkani” (Dz.Ap. 17:26).
Jestem głęboko przekonany, iż ludzie wierzący w Boga nie mogą jedynie biernie przyglądać się powstawaniu i upadkom kolejnych panujących. Apostoł Paweł nakazał wręcz, „aby zanosić błagania, modlitwy, prośby, dziękczynienia za wszystkich ludzi, za królów i za wszystkich przełożonych, abyśmy ciche i spokojne życie wiedli we wszelkiej pobożności i uczciwości” (1 Tym. 2:1,2). A skoro mamy modlić się o tych, którzy łaskawie nad nami panują, myślę też, iż powinniśmy brać udział w przyznanym nam demokratycznym prawie ustanawiania tej władzy. Stąd też, gdy nadarza się okazja, idziemy do urn, aby wyrazić naszą wolę, co do kandydata, którego chcielibyśmy później słuchać. Słowo Boże naucza nas - „każdy człowiek niech się poddaje władzom zwierzchnim” (Rzym. 13:1). Dlatego jest zrozumiałe, że chcemy mieć wpływ na wybór takiego „władcy”, któremu chętnie okażemy „poddaństwo”, gdyż nieco dalej Paweł naucza: „Przeto trzeba jej się poddawać, nie tylko z obawy przed gniewem, lecz także ze względu na sumienie” (w. 5).
Obserwując przebieg pierwszej tury wyborów prezydenckich, naszły mnie pewne refleksje. Ponieważ lubię odwoływać się do Biblii, aby w jej świetle lepiej zrozumieć pewne mechanizmy rządzące prawami społecznymi i politycznymi, starałem się znaleźć jakieś odniesienie do sytuacji opisanych w historii narodu wybranego.
Nie chcę porównywać każdego z kandydatów, gdyż przy tej ilości, musiałbym napisać sporą książkę. Chcę jedynie dokonać pewnej analogi fenomenu tej rundy wyborów do jednego przykładu z Biblii. Nikt z poważnych analityków politycznych nie spodziewał się tak wysokiego miejsca kandydata, którego udział w wyborach traktowano z początku, jako żart. Piosenkarz, według mojej znajomości rynku muzycznego w Polsce, raczej już schodzący ze sceny, nagle otrzymał masowe poparcie młodzieży. Taraz, tęgie głowy znające się na zakamarkach politycznych zastanawiają się jak do tego doszło.
Historia biblijna, jaka nasunęła mi się przy tej okazji wydarzyła się w czasach, gdy ustanawiano królów w Izraelu. Po śmierci Salomona, jego syn Rechabeam zgromadził naród w Sychem, aby obwołano go następnym królem w Izraelu. W tym czasie, jeden z dworzan króla Salomona, będąc mężem obrotnym, zbuntował się i chciał przejąć włądzę. Przed skrócenim go o głowę salwował się ucieczką do Egiptu. Gdy dowiedział się o śmierci Salomona, i o tym, że jego syn Rechabeam ma zasiąść na tronie, postanowił działać. Po powrocie z wygnania, spotkał się z nowowybranym królem i zaproponował zniesienie ciężkich podatków, jakie Salomon nałożył na naród. Wówczas król Rechabeam postanowił zasięgnąć rady doświadczonych polityków, którzy powiedzieli mu - „jeżeli ty wystąpisz dzisiaj jako sługa tego ludu i usłużysz im, wysłuchasz ich i odezwiesz się do nich łagodnymi słowy, to będą ci służyć po wszystkie dni” (1 Król 12:7).
Król jednak nie posłuchał starszych doradców, i zwrócił się do „młodzieńców, którzy z nim wyrośli, a obecnie byli w jego orszaku” (w. 8). Młodzi, jak to młodzi, mieli głowy pełne szalonych pomysłów i protestów wobec tego co było, więc doradzili królowi, aby powiedział: „jeżeli mój ojciec nałożył na was ciężkie jarzmo, to ja jeszcze dołożę do waszego jarzma; ojciec mój chłostał was biczami, a ja chłostać was będę kańczugami” (w. 11).
Niestety, ta sytuacja doprowadziła do trwałego podziału w Izraelu. Judejczycy odeszli od króla Rechabeama i ustanowili odrębne państwo, stojące wiernie przy domu Dawida. Kronikarz biblijny zaprotokółował to wydarzenie słowami: „W ten sposób odpadł Izrael od domu Dawidowego aż po dziś dzień” (w19).
Kiedyś przeczytałem taki aforyzm, który chyba pasuje do każdej sytuacji, zarówno w państwie, jak i w kościele - „Dobrze jest tam, gdzie są stare głowy i młode ręce”.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.