Tuesday, May 12, 2015

Śpiewana teologia

 Zanim przejdę do meritum sprawy, będzie trochę o polityce. Przecież każdy z rodaków zna się nalepiej na tym, jak należy rządzić krajem, jakie prawa zmienić, aby być zadowolonym. Wystarczy poczytać komentarze pod artykułami w prasie. Tam można wpaść w zachwyt nad pomysłowością czytelników na każdy temat.

Najlepiej jest być piosenkarzem, bo wówczas można nawet kandydować do władz, gdyż ma się już gotowy elektorat, bo każdy fan kocha swojego idola. Nie tak dawno jeden z takich artystów, widząc dookoła sam smród i gnój, postanowił zostać prezydentem Polski. Aby nie mówić rzeczy zasłyszanych, posłuchałem osobiście jednego z wielu wywiadów, tego kandydata. Udzielił go nie byle gdzie, bo na centralnej antenie radiowej. Mój Boże, co za słownictwo, typowe dla przedstawicieli ulicy, którzy w tłumie potrafią rzucać wyzwiska i oskarżać tych, którzy z nimi nie idą. Ponieważ zabrakło mu poparcia, aby zdobyć tę najważniejszą politycznie pozycję, założył partię o nieokreślonej bliżej stronie politycznej i dostał się do parlamentu. Dość o polityce.

W piosenkarstwie pojawił się kiedyś szczególny rodzaj twórczości, zwany z racji kolebki, gdzie się narodził - „protest song”. Były to czasy buntu młodego pokolenia wobec wszytkiego, co nie było młode. Wystarczyło, że coś powstało co najmniej jedno pokolenie wstecz, obecnie było już wsteczne i absolutnie nie przystawało do ich postępowych idei. Ten styl myzyczny rozpowszechnił się w całym świecie, tak że nawet w naszym kraju, co niektórzy śpiewali przeciwko istniejącym systemom. 

Można ogólnie powiedzieć, iż dzięki ówczesnym protestom, odrzucono wiele wspaniałych i dobrych wartości, jakie społeczeństwa kształtowały przez wiele wieków. W zamian, powstały ruchy wyzwolenia ze wszystkiego, od ubioru do wyznawanych wartości włącznie. Dzięki temu, dziś mamy na ulicach ludzi chodzących w łachmanach, domagających się legalizacji narkotyków, a Boga i zasady pobożnego życia, najchętniej zamknęli by w klasztorach, lub w ogóle wyplenili z życia publicznego.

Niestety, te trendy wdzierają się drzwiami i oknami do społeczności religijnych, z ewangelicznym chrześcijaństwem włącznie. Pisałem już niejednokrotnie na ten temat, więc co najwyżej, podam poniżej tego tekstu, odsyłaczce do nich.

Temat tego rozważania nawiązuje do środowiska, które obecnie kształtuje teologię. Kiedy spędzam nieco więcej czasu w samochodzie, słucham muzyki lub tego, co "leci" w radiu. Kiedy mieszkałem jeszcze w Stanach Zjednoczonych, moją ulubioną stacja było Moody Radio. Lecz kiedy zamiast muzyki, czas antenowy wypełniały „damskie rozmowy”, coś, co mnie nie wciąga, przełączyłem się na K-love, czyli stację pozytywną i muzyczną. Osłuchałem się już tak bardzo z powtarzanymi w kółko tymi samymi piosenkami, jak w kościele podczas uwielbiania, zacząłem odruchowo wyłączać radio. Zauważyłem, że większość śpiewanych tekstów propaguje ewangelię łaski, opartej na bezwarunkowej miłości Boga, pozwalającej żyć wszystkim jak chcą. Według autorów tych piosenek, Jezus powiedział do jawnogrzesznicy tylko: "I Ja cię nie potępiam", pomijają natomiast ważne zakończenie tej wypowiedzi - "Idź i odtąd już nie grzesz" (Jan 8:11).

Zauważyłem również, iż wielu pastorów zaczęło nauczać według tego, o czym śpiewa się w piosenkach, a nie jak to jest napisane w Biblii. Sam się dałem na to złapać, dopiero po jakimś czasie zauważem, że w Biblii, gdzie jest napisane o tym jak bardzo Bóg nas umiłował, nie ma wyrażenia „unconditional love”. Oczywiście, prawdą jest,  że Bóg okazał Swoją miłość, nie wymagając wpierw od grzeszników, aby spełnili jakieś warunki. Napisane jest, że Bóg umiłował cały świat i to nawet kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł” (Rzym. 5:8). Odwołując się do najbardziej znanego wersetu, który mówi o bezgranicznej Bożej miłości, jest w nim podany warunek, że „każdy, kto weń wierzy” (Jan 3:16), nie zginie, lecz będzie miał życie wieczne. Stąd prosty wniosek, że ci którzy nie uwierzą, pójdą na wieczne potępienie, i nie pomoże im „bezwarunkowa” miłość Boża.

W wielu kościołach, szczególnie w tym kraju, gdzie mieszkałem ostatnio kilkanaście lat, propaguje się tzw. "ewangelię  nieutracalności zbawienia". Tezę tę wywodzi się z założenia, że skoro wszechmogący Bóg wybrał kogoś do zbawienia, nikt i nic nie może tego stanu już zmienić. A przecież apostoł Paweł napisał: „jako współpracownicy napominamy was, abyście nadaremnie łaski Bożej nie przyjmowali” (2 Kor. 6:1). Istnieje więc możliwość przyjęcia łaski daremnie.  Paweł pisze do wierzących w Kolosach, że zostali pojednani z Bogiem. Lecz, aby Chrystus mógł przedstawić ich  Bogu „jako świętych i niepokalanych, i nienagannych" muszą spełnić warunek -  "jeśli tylko wytrwacie w wierze, ugruntowani i stali, i nie zachwiejecie się w nadziei, opartej na ewangelii, którą usłyszeliście, która jest zwiastowana wszelkiemu stworzeniu pod niebem, a której ja, Paweł, zostałem sługą” (Kol. 2:22,23). Podkreśliłem słowa wskazujące na konieczność spełniania określonego warunku. Warunek ten wypełnić mogą jedynie osoby, które narodziły się na nowo i mają dostęp do łaski wytrwania. I tu konieczne jest współdziałanie człowieka wierzącego i łaski Bożej.

Piosenkarze o tym już nie śpiewają, ponieważ ich celem jest dopasowanie treści piosenek do uszu odbiorców, aby zaistnieć w świecie „show buisenessu”. Ta śpiewana teologia, nie oparta na Słowie Bożym, potrafi jedynie wywołać atmosferę ogólnej radości. Za piosenkarzami śpiewają tłumy, nie ważne, czy narodzeni na nowo, czy nie, gdyż chodzi jedynie o to, aby wszyscy dobrze się bawili, słuchając ich piosenek. Największym oszustwem jest wytworzenie atmosfery dobrego samopoczucia. Lecz to nie wystarczy do osiągnięcia zbawienia.
 
Zastanawiam się, a raczej jestem pewien, że Bóg patrzy bardziej na serca, a nie na usta tych, którzy spiewają a nawet tańczą i wcale nie jest uwielbiony takim śpiewem. Nasz Pan już kiedyś powiedział o swoim narodzie -„lud zbliża się do mnie swoimi ustami i czci mnie swoimi wargami, a jego serce jest daleko ode mnie, tak że ich bojaźń przede mną jest wyuczonym przepisem ludzkim” (Izaj. 29:13). Treści piosenek można nauczyć się szybko, lecz czy w parze ze śpiewem idzie przemienione życie? A przecież, o to chodzi, aby ci, którzy prawdziwie uwierzyli, chodzili w Panu i składali świadectwo, że mają nowe życie, a nie jedynie śpiewają nowe piosenki.

Piosenkarz zaśpiewa wszystko, co pasuje do melodii. Musimy więc uważać, czy jest to zgodne z tym, co powiedział Bóg.

Henryk Hukisz



No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.