Sunday, August 4, 2013

Biblijny kałasznikow




Jednym z najbardziej popularnych karabinów będących podstawowym wyposażeniem armii, jest radziecki AK, zwany potocznie „kałasznikowem”. Prace nad jego konstrukcją sięgają czasów przedwojennych, gdy szukano rozwiązań w niemieckich biurach projektowych. Wybuch wojny spowodował, że sowieccy przywódcy zdopingowali swoich konstruktorów do opracowania szybkostrzałowego karabinu o dużej skuteczności już we własnych zakładach zbrojeniowych. W rezultacie, w roku 1946 stworzono nową broń oznaczoną symbolem AK47, która po pięciu latach zastąpiła powszechnie używaną „pepeszę”, czyli karabin oznaczony symbolem PPSz.
Moje informacje na powyższy temat może nie są zbyt dokładne, gdyż nie to jest moim celem. Chcę jedynie porównać skuteczność rażenia karabinu AK 47, z przysłowiowym „strzelaniem” wersetami biblijnymi w dyskusjach, mających na celu „powalenie” przeciwników ewangelii. Niestety, zdarza się zbyt często, że podejmuje się próbę przekonywania kogoś do ewangelii i prawd biblijnych, na sposób podobny do zastosowania szybkostrzałewego karabinu, który umożliwia szybką wymianę magazynków z kolejną serią „dowodów” biblijnych. Najczęściej, celem jaki przyświeca takim „strzelcom”, jest udowodnienie, że mają rację. Działanie musi być tak skuteczne, że przeciwnik, po usłyszeniu serii wersetów, podpierających ich racje, nie będzie miał już więcej sił, aby się podnieść; zostanie pokonany.
Biblia nie jest magazynkiem amunicji używanej przez nas, według naszej woli, do osiągania swoich celów, które najczęściej chcemy później przypisać Bogu, aby cieszył się z naszych zwycięstw.
Przypomina mi się opowiadanie, jakie kiedyś słyszałem na temat przekonywania przeciwników ewangelii Słowem Bożym. Pewna poczciwa niewiasta, członkini jakiegoś zboru miała niewierzącego męża, który dość boleśnie jej dokuczał z powodu wiary w Pana Jezusa. Szukając pomocy u przywódców zboru usłyszała, że powinna „walczyć” z przeciwnikiem ewangelii przy pomocy Pisma Świętego. Ponieważ posiadała egzemplarz Bibli o dość pokaźnych rozmiarach, włożyła go do worka, i zaczęła nim okładać swego niewierzącego męża. Skutek był taki, że posiniaczony i obolały postanowił pójść z nią na nabożeństwo w najbliższą niedzielę. Myślę, że zrobił to bardziej ze strachu przed kolejnymi atakami, niż z pragnienia nawrócenia się do Boga.
Apostoł Paweł, będąc sam bardzo skutecznym sługą Bożym w zwiastowaniu ewangleii, udzielał rad swojemu młodszemy koledze na niwie Bożej, Tymoteuszowi. Napisał do niego wprost, że „sługa Pański nie powinien wdawać się w spory, lecz powinien być uprzejmy dla wszystkich, zdolny do nauczania, cierpliwie znoszący przeciwności, napominający z łagodnością krnąbrnych, w nadziei, że Bóg przywiedzie ich kiedyś do upamiętania i do poznania prawdy i że wyzwolą się z sideł diabła, który ich zmusza do pełnienia swojej woli” (2 Tym. 2:24-26). To dość długie zdanie zawiera wiele prawd odnoszących się do „techniki” zwiastowania ewangelii. Nie jestem w stanie rozwinąć pełniejszej nauki na ten temat, chcę jedynie zwrócić uwagę na to, że jesteśmy „sługami Pańskimi”, a to znaczy, że nie możemy posługiwać się własną taktyką, choćby wydawała nam się bardzo skuteczną.
Już wcześniej Paweł pisał do wierzących w Efezie, gdzie teraz służbę zwiastowania ewangleii Pan Kościoła wyzanczył Tymoteuszowi, że mamy walczyć, lecz „nie z krwią i z ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich” (Efez. 6:12). W następnych zdaniach, apostoł określił rodzaj uzbrojenia, jakie może nam skutecznie pomóc w tej walce. Jednym z ważnych elementów tej zbroi jest „miecz Ducha, którym jest Słowo Boże” (Efez. 6:17). Można byłoby dokonać pewnej analogii, i powiedzieć, że współczenym mieczem może być AK47, który potrafi wystrzelić skutecznie około 600 pocisków w ciągu jednej minuty ciągłą serią, lub oddać 40 pojedyńczych strzałów w tym samym czasie. Niektórzy „apologeci” i obrońcy wiary mają takie zrozumienie i myślą, że na tym polega zwiastowanie ewangelii.
Apostoł Paweł mówi o dwóch rodzajach rozmów na tzw. „tematy biblijne”- w środowisku kościoła, i z ludźmi niewierzącymi, którzy nie mają duchowego zrozumienia prawd o Bożym Królestwie.
Jeśli chodzi o tę pierwsza grupę, to w zborze Paweł polecił Tymoteuszowi, aby „pozostał w Efezie i żeby pewnym ludziom przykazał, aby nie nauczali inaczej niż my i nie zajmowali się baśniami i nie kończącymi się rodowodami, które przeważnie wywołują spory, a nie służą dziełu zbawienia Bożego, które jest z wiary” (1 Tym. 1:4). W Kościele Jezusa Chrystusa, może w innych tego nie ma, lecz w zborach Pańskich istnieje służba nauczycieli Słowa Bożego. Wobec fałszywych nauczycieli i buntowników musi być prowadzona konsekwentna służba usuwania ich ze środowiska wierzących, aby nie niszczyli dzieła Bożego. Pisałem o ty więcej w poprzednich wpisach, gdy dzieliłem sie rozważaniami na temat zdrowego Kościoła i nauczycieli powołanych do strzeżenia Bożych prawd.
Teraz chcę zwrócić uwagę na ten drugi rodzaj rozmów, jakie prowadzimy w niewierzącymi. Apostoł Paweł wskazuje na duchowy charakter boju, jaki jest prowadzony nie siłami ludzkimi, gdyż jest to Boża walka. My jesteśmy jedynie „sługami Pańskimi”, którzy cierpliwie czekają na polecenie zabrania głosu w rozmowie z przeciwnikami Bożego Królestwa. Jeśli ktoś odzywa się przed otrzymaniem polecenia, działa na własną rękę i wówczas najczęściej sięga po swojego AK47, a nie czeka pokornie na Ducha Świętego, który wie, jak użyć „miecza” Słowa Bożego.
Ta walka toczy się na dwóch poziomach – nasz ziemski, cielesny i duchowy, dla nas niewidzialny, lecz rzeczywisty, gdyż działają tam moce ciemności. Dlatego nasza walka musi być skierowana przeciw „zwierzchnościom i władcom świata ciemności i złym duchom”, a nie przeciwko ludziom, którzy są jedynie pod ich panowaniem.
Myślę, że lepsze zrozumienie na czym polega służba zwiastowania ewangleii, można odebrać z przekładu „Nowej Biblii Gdańskiej”, w której podany wcześniej tekst z 2 Tym. 2:24-26, brzmi następująco: „Zaś sługa Pana nie ma być wojowniczy, ale względem wszystkich miły, zdolny do nauczania, cierpliwie znoszący zło; w życzliwości uczący tych, którzy stawiają opór. Aż Pan da im kiedyś zmianę myślenia dla uznania prawdy i otrzeźwieją z pułapki tego oszczerczego, przez którego – dla jego woli – są żywcem wzięci do niewoli”.
Pan Jezus zostawił nam obietnicę, że to nie my będziemy przekonywać grzeszników, lecz Duch Święty – „A On, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu i o sprawiedliwości, i o sądzie” (Jan 16:8).
Nie wchodźmy na teren walki jaki został przewidziany dla Ducha Świętego. Sami niczego nie zdziałamy, jedynie możemy spowodować katastrofę w postaci większego zatwardzenia serc, niż było przed naszą próbą przekonania kogoś do zbawienia. Niestety, zbyt często widziałem ludzi, udających pobożność, lecz sposób w jaki starali się przekonywać niewierzących, świadczył o cielesnym podejściu do walki duchowej. Brak rezultatów tłumaczyli sobie tym, że w czasach ostatecznych znajdą się bluźniercy, którzy "nie upamiętali się w swoich uczynkach" (Obj. 16:12). W końcu, na wszystko można znaleźć odpowiedni werset, lecz oby nie był to strzał samobójczy.
Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.