Maturę, czyli egzamin dojrzałości
zdałem już ponad pół wieku temu. Później były jeszcze zaliczenia i egzaminy
uniwersyteckie, lecz te wszystkie sprawdziany odnosiły się głównie do sfery
intelektualnej. Natomiast sprawdziany mojego serca zaliczam nieustannie przez
całe życie, gdyż mój Pan dba o to, abym egzamin duchowej dojrzałości zdał jak
najlepiej. Dlatego poddaje mnie przeróżnym testom, które same w sobie nie są
przyjemne, lecz ich wynik służy lepszemu poznaniu siebie samego. Wszechwiedzący
Bóg zna mnie doskonale i nie musi niczego we wmnie odkrywać. To ja muszę ciągle
poznawać siebie, ile mam już w sobie podobieństwa do Jego Syna.
Apostoł Paweł
napisał do wierzących w Rzymie, że Bóg współdziała z nami, gdyż przeznaczył nas
do tego, abyśmy „się stali podobni do obrazu Syna jego, a On żeby był
pierworodnym pośród wielu braci” (Rzym. 8:29). Wyobrażam to sobie w
ten sposób, że Chrytsus stoi jako pierwszy w rzędzie, a za Nim znajduje się
niezliczona ilość ludzi posiadających ten sam „wygląd” duchowy. Bóg Ojciec,
który nieustannie wpatruje się w Swego Syna, widzi doskonale, każde odchylenie
od Jego obrazu w rzędzie stojących za Nim tych, którzy zostali wybrani do
osiągnięcia tego podobieństwa.
Historia narodu
wybranego, wszystko przez co przechodzili Izraelici jest obrazem Bożego
działania w naszym życiu. Bóg dał Izraelitom przykazania, aby mogli zachować
życie i aby mogli wejść do ziemi Obiecanej. Bóg powiedział im już na samym
początku wędrówki do Kanaanu, że wszystko, co im zgotuje w drodze, ma określony
cel - „aby cię ukorzyć i doświadczyć, i aby poznać, co jest w twoim sercu,
czy będziesz przestrzegał jego przykazań, czy nie” (5 Moj. 8:2).
Oczywiście, nie chodzi o to, że Bóg chce ich lepiej poznać, lecz aby oni lepiej
poznali siebie, na ile są gotowi, aby dojść do celu swej podróży. Z historii
tego narodu wiemy, że przeważająca większość nie zdała tego egzaminu, gdyż ich
ciała pozostały na pustyni.
Nasze zbawienie, wprawdzie jest doskonałe i całkowicie dokonane przez Chrystusa na krzyżu Golgoty, to jednak jego zachowanie leży w naszej gestii, gdyż Słowo Boże często stawia warunek – jeśli. W Liście do Kolosan, apostoł Paweł napisał wyraźnie: „jeśli tylko wytrwacie w wierze, ugruntowani i stali, i nie zachwiejecie się w nadziei, opartej na ewangelii, którą usłyszeliście, która jest zwiastowana wszelkiemu stworzeniu pod niebem” (Kol. 1:23). Tak jak można zgubić podarowany nam przedmiot o niewyobrażalnej wartości, jak można zlekceważyć opłacony już bilet na podróż do krainy marzeń, tak samo można stracić dany nam z łaski wieczny ratunek, „jeżeli zlekceważymy tak wielkie zbawienie” (Hebr. 2:3). Oczywiście, muszę zdecydowanie i mocno podkreślić fakt, że nic nie jest w stanie nas odłączyć od miłości Bożej, „która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rzym. 8:39). Jeśli rzeczywiście Chrytsus jest naszym Panem, a nie tylko znajomym ze stron Biblii.
Pierwszym i
zasadniczym testem naszego serca, czy Chrystus jest naszym Panem, jest to, kogo
kochamy najwięcej, Pan Jezus powiedział otwarcie, że największym i pierwszym
przykazaniem jest - „Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego
i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej” (Mat. 22:37).
Wystarczy pomyśleć przez chwilę, co znaczy wyrażenie „z całego serca”? Sądzę,
że im więcej nad tym rozmyślamy, tym bardziej jesteśmy zasmuceni tym, że
jeszcze tak wiele miejsca w naszych sercach oddajemy komuś lub czemuś innemu.
Dodatkowym sprawdzianem tej kategorii jest podobne przykazanie - „Będziesz
miłował bliźniego swego jak siebie samego” (w. 39). Apsotoł Jan
dodaje swój komentarz do tych przykazań - „Jeśli kto mówi: Miłuję Boga, a
nienawidzi brata swego, kłamcą jest; albowiem kto nie miłuje brata swego,
którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 Jan 4:20).
Jeśli sprawdzian naszego serca w tej kategorii wypadnie pomyślnie, możemy
otrzymać świadectwo prawdziwej dojrzałości, na którym jest wypisane: „W tym
miłość do nas doszła do doskonałości, że możemy mieć niezachwianą ufność w
dzień sądu, gdyż jaki On jest, tacy i my jesteśmy na tym świecie” (1 Jan
4:17). O to właśnie chodzi, abyśmy stawali się takimi, jaki On jest!
Kolejnym
sprawdzianem serca jest nasza wierność Bogu w każdej sytuacji. Dlatego Bóg
pisze scenariusze różnych okoliczności, aby nas doświadczyć. Klasycznym
przykładem jest historia z czasów niewoli babilońskiej. Gdy trzej bohaterowie
wiary zostali postawieni przed koniecznością oddania pokłonu pogańskiemu
posągowi, powiedzieli stanowczo: „niech ci będzie wiadome, o królu, że
twojego boga nie czcimy i złotemu posągowi, który wzniosłeś, pokłonu nie
oddamy” (Dan. 3:18). Jak bardzo jest to podobne do naszej sytuacji w
tym wrogim dla nas świecie, gdy ze względu na zwyczaj, tradycję, przyjaźń, czy
wiele innych czynników, musimy dokonać wyboru, komu będziemy bardziej wierni –
Bogu, czy ludzkim układom. Apostoł Jakub zadaje nam testowe pytanie: „Czy
nie wiecie, że przyjaźń ze światem, to wrogość wobec Boga? Jeśli więc kto chce
być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga” (Jak. 4:4).
Wynik tego sprawdzianu jest oczywisty i natychmiastowy. Jeśli zawiedziemy Pana,
nasze sumienie, pobudzane Słowem Bożym (kryterium oceny), spowoduje zasmucenie
Ducha Świętego. Dlatego apostoł Paweł przychodzi z bardzo praktyczną radą,
mówiąc: „nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym jesteście zapieczętowani
na dzień odkupienia” (Efez. 4:30). Chodzi o to, aby w „dniu odkupienia”,
być gotowym na spotkanie Pana Jezusa, który zastanawiał się, będąc jeszcze na
tej ziemi: „Tylko czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy
przyjdzie?” (Łuk. 18:8).
Chcę zwrócić naszą
uwagę na jeszcze jeden aspekt naszego serca – na to czym się kieruje, mówiąc
innaczej, na co skierowane jest „oko naszego serca”. Apostoł Paweł, pisząc o
wspaniałości zbawienia, jakie Bóg dla nas przygotował w Swoim Synu, modlił się o
tych, którzy usłyszeli ewangelię i uwierzyli w nią, aby mogli lepiej poznawać
Pana.
Oto treść tej
szczególnej modlitwy:
„Aby Bóg Pana
naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec chwały, dał wam Ducha mądrości i objawienia ku
poznaniu jego i oświecił oczy serca waszego, abyście wiedzieli, jaka jest
nadzieja, do której was powołał, i jakie bogactwo chwały jest udziałem świętych
w dziedzictwie jego i jak nadzwyczajna jest wielkość mocy Jego wobec nas,
którzy wierzymy dzięki działaniu przemożnej siły jego, jaką okazał w Chrystusie,
gdy wzbudził go z martwych i posadził po prawicy swojej w niebie ponad wszelką
nadziemską władzą i zwierzchnością, i mocą, i panowaniem, i wszelkim imieniem,
jakie może być wymienione, nie tylko w tym wieku, ale i w przyszłym; i wszystko
poddał pod nogi jego, a jego samego ustanowił ponad wszystkim Głową Kościoła,
który jest ciałem jego, pełnią tego, który sam wszystko we wszystkim wypełnia” (Efez.
1:17-23).
Co widzą „oczy”
naszego serca? Trudności, doświadczenia, czy sposobność lepszego poznania
jakimi jesteśmy w oczach Pana. Czy sprawdzamy siebie, na ile jesteśmy już
podobni do obrazu Syna Bożego? Jak wyglądamy w tym rzędzie „synów Bożych”
stojących za Chrystusem, umiłowanym Synem Boga Ojca?
Czy możemy, po
chwili zastanowienia się, po sumiennym przeanalizowaniu słów tej modlitwy z
świadomością, że Bóg nas słyszy, powiedzieć „Amen”.
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.