Ile waży słowo,
oczywiście nie w gramach, lecz jaką odpowiedzialność ponosimy za wypowiedziane
słowa?
Kiedyś było tak, że wystarczyło powiedzieć, że coś się zrobi, lub złożyło się jakieś słowne oświadczenie, i każdy przyjmował je za prawdziwe. Później, należało jeszcze dodać „słowo honoru”, aby uwiarygodnić wypowiedź. Obecnie, jeśli chce się być wiarygodnym, to od razu trzeba przedstawić jakieś pisemne zaświadczenie, i to najlepiej, z kilkoma pieczątkami oficjalnych urzędów.
Słowa straciły na
wadze, to znaczy, że ludzie już nie uważają słownych wypowiedzi za wiarygodne, dlatego
musimy dodatkowo je uwierzytelniać. Dlaczego? Myślę, że przyczyn jest wiele,
lecz chyba najbardziej powszechnym powodem niedowierzania ludziom, jest brak
zaufania. Zbyt często zdarzyło się, że ktoś nas zawiódł, oszukał, „nabrał nas”,
jak to się potocznie mówi, dlatego żądamy dowodów wiarygodności słów, jakie
ktoś wypowiada.
Jedynym człowiekiem
na ziemi, jaki kiedykolwiek żył wśród ludzi, który nigdy nie skłamał a cokolwiek
powiedział było prawdziwe, był Pan Jezus. On mówił to, co Bóg mówił, dlatego
nie potrzebował żadnego świadka. Jego słowa będą sądzić tych wszystkich, którzy
w nie nie uwierzyli, jak sam powiedział: „Słowo,
które głosiłem, sądzić go będzie w dniu ostatecznym” (Jan 12:48).
A jak jest z
naszymi słowami? Czy możemy spokojnie „puszczać’ je na wiatr, nie obawiając się
żadnych konsekwencji poniesienia odpowiedzialności za ich skutki? Biblia zawiera na swoich stronach wiele nauk i
przestróg na temat naszego języka i słów, ktore niejednokrotnie zbyt
pośpiesznie wypowiadamy. Pan Jezus
powiedział bardzo jasno, że „z każdego
nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą sprawę w dzień sądu” (Mat. 12:36). Nieużyteczne, lub jak w
innych przekładach jest użyte słowo „próżne”, oznacza mówienie bez pokrycia w
czynach, staropolskie „po próżnicy”. Jest to mówienie bez odpowiedzialności, dawanie
obietnicy, bez zamiaru jej spełnienia.
Często zdarza się,
mam na uwadze środowisko ludzi wierzących, że zapewniamy o tym, iż będziemy
pamiętać w modlitwie, albo że coś uczynimy, a później o tym zapominamy, lub nie
dbamy o to co powiedzieliśmy, to musimy wiedzieć, że Bóg będzie nas z tego
rozliczać. Obawiam się, że liczenie na Bożą pobłażliwość może okazać się
złudne, gdyż Bóg daje nam w Swoim Słowie wiele przykładów, iż On traktuje to
bardzo poważnie.
Na początek jeden z
szokujących przykładów ze Starego Testamentu, a uważam, że te starodawne
historie są dla nas świadectwem, iż Bóg
był i jest święty. W czasach Jozuego, gdy Izraelici zdobywali Ziemię
Obiecaną, stopę za stopą i usuwali bezbożnych mieszkańców, strach padł na wiele
narodów. Powstawały koalicje silniejszych plemion, aby walczyć z narodem
będącym pod wodzą Jozuego. Wówczas mieszkańcy Gibeonu, będąc z pochodzenia
Amorejczykami, postanowili podstęnie zdobyć przychylność Jozuego. Udali
wędrówców przychodzących z dalekich stron, na dowód pokazali stary wyschnięty
chleb, i poprosili o przygarnięcie ich pod Bożą ochronę, mówiąc: „słyszeliśmy bowiem wieść o Nim i o
wszystkim, co uczynił w Egipcie” (Joz.
9:9). Jozue, w otoczeniu przełożonych zgromadzenia, uwierzył im i „zawarł z nimi pokój i przymierze, że
zachowa ich przy życiu, a przełożeni zboru im to zaprzysięgli” (w. 15).
Jozue był mężem
bogobojnym, dla którego księga Zakonu miała ogromne znacznenie, gdyż postanowił „ściśle czynić wszystko, co w niej jest
napisane” (Joz. 1:8). Znał Boże przykazanie – „Co wyszło z twoich ust,
tego dotrzymaj i postąp tak, jak
ślubowałeś Panu, Bogu twemu, dobrowolnie, jak powiedziałeś swoimi ustami” (5 Moj. 23:24). Nawet, gdy później
zorientował się, ze Gibeonici podeszli go nieuczciwie, nie zmienił swojego
przyrzeczenia zachownia tych ludzi w granicach Bożego narodu.
Minęło kilka stuleci, Izraelici mieli już króla, którego sami sobie wybrali, Saula, męża, który otrzymał Boże namaszczenie dla wypełniania tego zdania. Nie znamy bliżej okoliczności w których doszo do wymordowania Gibeonitów przez Saula, lecz ten fakt zaważył na losach Bożego narodu w czasie panowania Dawida. Gdy nastał głód, Dawid szukał odpowiedzi na pytanie, dlaczego spotkało ich to nieszczęście, wówczas Bóg wskazał na przyczynę – „Na Saulu i na jego domu ciąży wina przelewu krwi, dlatego że wytracił Gibeonitów” (2 Sam. 21:1).
Przecież
nie była to wina Dawida, dlaczego więc musiał ponosić odpowiedzialność za
grzechy swego prześladowcy Saula? Lecz Dawid, będąc mężem „według serca Bożego”
wiedział, że Boże Słowo musi się wypełnić, i przyrzeczenie uczynione przez
bogobojnego Jozuego miało swoją wagę przed Bogiem. Król uczynił odpowiednie
postanowienia, aby naprawić zło wyrządzone przez Sula. Dla uzupełnienia
informacji o tym wydarzeniu chcę jedynie zwrócic uwagę, iż jest ono obrazem
doskonałej sprawiedliwości Boga. Śmierć grzeszników, w tym przypadku na
drewnianym słupie, jest obrazem Chrystusa, który „wykupił nas od
przekleństwa zakonu, stawszy się za nas przekleństwem, gdyż napisano: Przeklęty każdy, który zawisł na drzewie” (Gal.
3:13).
Wracając do odpowiedzialności za
wypowiedziane słowa, Biblia dość jasno precyzuje tę kwestię, że „jeżeli kto przysięga paplając niebacznie
swymi ustami, że zrobi coś złego lub dobrego, jak to się może nieraz
człowiekowi wymknąć niebacznie przysięga, a sam na razie o tym nie wie, ale
potem sobie to uświadomi, że ściągnął na siebie winę przez jedną z tych rzeczy”
(3 Moj. 5:4). Dlatego warto jest
pamiętać o dobrych radach Salomona – „Gdy
złożysz Bogu ślub, nie zwlekaj z wypełnieniem go, bo mu się głupcy nie
podobają. Co ślubowałeś, to wypełnij!” (KazSal.
5:3).
Skoro
Bóg zwraca uwagę na nasze słowa, musimy zastanawiać się nad tym co mówimy,
zanim uruchomimy nasz język. Nauka nowotestamentowa zawiera wiele wskazówek i
dobrych rad odnośnie używania języka, który jest „wśród naszych członków swoistym światem nieprawości; kala on całe
ciało i rozpala bieg życia, sam będąc rozpalony przez piekło” (Jak. 3:6). Dlatego apostoł Paweł radzi
wierzącym – „Przeto, odrzuciwszy
kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni
drugich” (Efez. 4:25). Znaczy to,
że pomimo narodzenia się na nowo, dopóki potrafimy władać językiem, ten „ogień
z piekła rodem”, może poparzyć niejednego z naszych bliźnich.
Niestety,
zbyt często spotykam w zborach ludzi, którzy z upodobaniem zajmują się
plotkowaniem, oszczerstwami, mówieniem fałszywych świadectw, aby dokonać
samosądu nad drugą osobą. Mija później jakiś czas, wszystko wraca niby do normy,
lecz czy rzeczywiście Bóg zapomniał o słowach, jakie ci ludzie wypowiadali?
Może
brak błogosławieństwa, niedobór duchowego pokarmu, głód Słowa Bożego w wielu
zborach są tego rezultatem? Dawid szukał przyczyny i dokonał naprawy. Wiem, że
rzucane oszczerstwa i kłamstwa, jak rozrzucone pierze na wietrze, nie dadzą się
już pozbierać, aby naprawić zło. Lecz istnieje możliwość, o jakiej pisze Jakub
– „Wyznawajcie tedy grzechy jedni drugim
i módlcie się jedni za drugich, abyście byli uzdrowieni” (Jak. 5:16). Później, zostanie już tylko
dzień sądu, w którym ludzie zdadzą sprawę z każdego słowa, dobrego lub złego.
Bardzo mądry artykuł i widać, że autor prowadzony Duchem Pana. Dopiero zaczynam poznawać ten blog, ale modlę się, aby Jezus był przychylny i odebrał sobie jak najwięcej chwały. Nie tylko z bloga, ale przede wszystkim z życia autora. Pozdrawiam.
ReplyDeleteZapraszam http://dziwnejestlepsze.blogspot.com/