Monday, March 25, 2013

Król w lisiej norze



Z trudem udaje mi się powstrzymywać od oburzenia, gdy widzę współczesnych „sług Bożych” przechwalających się ziemskim bogactwem, jakiego dorobili się na służbie u Króla krolów i Pana panów. Prywatne odrzutowce, parkujące w komfortowych garażach Rolls Royce, nie mówiąc o Caddilacach, przepastne mieszkania w pałacach ukrytych od ludzkich oczu, na przestrzennych ziemskich posiadłościach z basenami i kortami tenisowymi, czy rzeczywiście świadczą o dobroci Bożej? Wielotysięczne tłumy wypełniaja dziś stadiony i potężne hale, aby posłuchać tych zwiastunów „ewangelii sukcesu”, będąc zauroczeni ich osobistym świadectwem ziemskiego dorobku.

Dwa tysiące lat wcześniej, gdy pewne osoby zainteresowały się Mistrzem i zapragnęły pójść za Nim w Jego ślady, usłyszeli bardzo dziwną zachętę – „Lisy mają jamy, a ptaki niebieskie gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma, gdzie by głowę skłonił” (Łuk. 9:58). W ten sposób Chrystus zareagował na propozycję naśladowania Go osoby, która oświadczyła: „Pójdę za tobą, dokądkolwiek pójdziesz” (w. 57). Jezus nie „owijał prawdy w bawełnę”, mówił wprost co czeka tych, którzy chcą zostać Jego uczniami. 

Gdy wysyłał ich „jak owce między wilki” (Mat. 10:16), nakazał im zachowanie roztropności i niewinności. Powiedział im wprost, że zamiast powszechnej adoracji i oklasków, „będziecie w nienawiści u wszystkich dla imienia mego” (w. 22). Aby czasami któryś z Jego prawdziwych uczniów nie uległ pokusie dorobienia się na służbie u Niego, wyznaczył poprzeczkę, której nie wolno było przekraczać – „Nie jest uczeń nad mistrza ani sługa nad swego pana” (w. 14). Wszelką dyskusję nad „godnością” sługi Bożego, Chrystus uciął zdecydowanie, wymierzając granicę – „wystarczy uczniowi, aby był jak jego mistrz, a sługa jak jego pan” (w. 25)

Obecnie słyszy się nieraz odwołanie do słów Chrystusa, który powiedział: „Kto wierzy we mnie, ten także dokonywać będzie uczynków, które Ja czynię, i większe nad te czynić będzie; bo Ja idę do Ojca” (Jan 14:12). Czyżby Ten, który „wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom; a okazawszy się z postawy człowiekiem” (Filip. 2:7), miał na uwadze to, że Jego naśladowcy będa mieli prawo do lepszych warunków służby i większej zapłaty niż „wół młócący”?

Apostoł Paweł osobiście nie słyszał, gdy Pan Jezus mówił o wyrzeczeniu się wszystkiego dla Niego - „jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie” (Łuk. 9:23). To jednak doskonale rozumiał na czym polega służba w szeregach Króla królów i Pana panów. W liście do wierzących, których nauczał dróg Pańskich, wyznał, że „chociaż ja mógłbym pokładać ufność w ciele” (Filip. 3:4), ponieważ mógł określić siebie jako „człowiek bez nagany” (w. 6). To jednak ze względu na Chrystusa, właśnie dlatego, że On zostawił najlepszy przykład do naśladowania, Paweł powiedział: „wszystko to, co mi było zyskiem, uznałem ze względu na Chrystusa za szkodę. Lecz więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa, Pana mego, dla którego poniosłem wszelkie szkody i wszystko uznaję za śmiecie, żeby zyskać Chrystusa” (w. 7, 8). Takie nastawienie do Chrystusa wynika z faktu, że można „znaleźć się w Nim, nie mając własnej sprawiedliwości, opartej na zakonie, lecz tę, która się wywodzi z wiary w Chrystusa, sprawiedliwość z Boga, na podstawie wiary” (w. 9). Tylko wówczas można zrozumieć słowa: "Dosyć masz, gdy masz łaskę moją, albowiem pełnia mej mocy okazuje się w słabości" (2 Kor. 12:9)

Dzięki zbawieniu jakie mamy w Chrystusie, możemy nasz wzrok skierować na inną rzeczywistość, nie na ziemskie posiadłości, lecz że wartość ma inna perspektywa życia. Liczy się jedynie to, aby móc „poznać Go i doznać mocy zmartwychwstania Jego, i uczestniczyć w cierpieniach Jego, stając się podobnym do Niego w jego śmierci, aby tym sposobem dostąpić zmartwychwstania” (Fil. 3:10, 11). Jeśli naszą wartością jest skarb w niebie, nie będziemy nigdy gromadzić go na ziemi. Chyba, że niebo jest tylko pretekstem, aby dorobić się czegoś na ziemi.

Z pewnością nieraz znaleźliśmy wielkie pocieszenie w słowach apostoła Pawła, który powiedział z całym przekonaniem – „Wszystko mogę w tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie” (Filip. 4:13). Czy mówiąc „wszystko” mamy na uwadze to, przez co przechodził Chrystus, gdy nie miał gdzie skłonić Swej głowy? To o Nim Izajasz prorokował: „Wzgardzony był i opuszczony przez ludzi, mąż boleści, doświadczony w cierpieniu jak ten, przed którym zakrywa się twarz, wzgardzony tak, że nie zważaliśmy na Niego” (Izaj. 53:3). Nic dziwnego, że Piłat, widząc Jezusa i sądząc, że ma do czynienia z królem, zapytał: „To ty jesteś królem żydowskim?” (Łuk. 23:3).

Z historii chrześcijaństwa wiemy, że w czasie, gdy jego liderzy obstawiali się doczesnym bogactwem a budynki sakralne wypełniano złotem, pojawiali się głosiciele prostoty i ubóstwa, jak św. Tomasz, czy św. Franciszek. Lecz później z ich drogi życia, zamiast przestrogi, uczyniono drogę zbawienia przez ubóstwo. Nie tędy droga do Boga.

W czasie rozpamiętywania nad śmiercią i męczeństwem Chrystusa, niech naszym uwielbieniem Pana stanie się również droga, jaką idziemy za Nauczycielem i Panem naszego życia. Pamiętajmy o granicy, jaką wyznaczył Pan Jezus - „Nie jest uczeń nad mistrza ani sługa nad swego pana”. On również powiedział: „gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie podkopują i nie kradną”, gdyż tam „gdzie jest skarb twój - tam będzie i serce twoje” (Mat. 6:20).

Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.