Z trudem udaje mi się
powstrzymywać od oburzenia, gdy widzę współczesnych „sług Bożych” przechwalających
się ziemskim bogactwem, jakiego dorobili się na służbie u Króla krolów i Pana
panów. Prywatne odrzutowce, parkujące w komfortowych garażach Rolls Royce, nie
mówiąc o Caddilacach, przepastne mieszkania w pałacach ukrytych od ludzkich
oczu, na przestrzennych ziemskich posiadłościach z basenami i kortami
tenisowymi, czy rzeczywiście świadczą o dobroci Bożej? Wielotysięczne tłumy wypełniaja
dziś stadiony i potężne hale, aby posłuchać tych zwiastunów „ewangelii sukcesu”,
będąc zauroczeni ich osobistym świadectwem ziemskiego dorobku.
Dwa tysiące lat wcześniej, gdy pewne osoby
zainteresowały się Mistrzem i zapragnęły pójść za Nim w Jego ślady, usłyszeli
bardzo dziwną zachętę – „Lisy mają jamy,
a ptaki niebieskie gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma, gdzie by głowę skłonił”
(Łuk. 9:58). W ten sposób Chrystus zareagował na propozycję naśladowania Go osoby, która oświadczyła: „Pójdę za tobą,
dokądkolwiek pójdziesz” (w. 57). Jezus
nie „owijał prawdy w bawełnę”, mówił wprost co czeka tych, którzy chcą zostać
Jego uczniami.
Gdy wysyłał ich
„jak owce między wilki” (Mat. 10:16), nakazał im zachowanie
roztropności i niewinności. Powiedział im wprost, że zamiast powszechnej adoracji i oklasków, „będziecie w nienawiści u wszystkich
dla imienia mego” (w. 22). Aby
czasami któryś z Jego prawdziwych uczniów nie uległ pokusie dorobienia się na służbie u Niego, wyznaczył poprzeczkę, której nie wolno było
przekraczać – „Nie jest uczeń nad
mistrza ani sługa nad swego pana” (w.
14). Wszelką dyskusję nad „godnością” sługi Bożego, Chrystus uciął
zdecydowanie, wymierzając granicę – „wystarczy
uczniowi, aby był jak jego mistrz, a sługa jak jego pan” (w. 25).
Obecnie słyszy
się nieraz odwołanie do słów Chrystusa, który powiedział: „Kto wierzy we mnie, ten także dokonywać
będzie uczynków, które Ja czynię, i większe nad te czynić będzie; bo Ja idę do
Ojca” (Jan 14:12). Czyżby Ten,
który „wyparł się samego siebie, przyjął
postać sługi i stał się podobny ludziom; a okazawszy się z postawy człowiekiem”
(Filip. 2:7), miał na uwadze to, że
Jego naśladowcy będa mieli prawo do lepszych warunków służby i większej zapłaty niż „wół młócący”?
Apostoł Paweł osobiście nie słyszał, gdy Pan Jezus mówił o wyrzeczeniu się
wszystkiego dla Niego - „jeśli kto
chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na
siebie codziennie, i naśladuje mnie” (Łuk.
9:23). To jednak doskonale rozumiał na czym polega służba w szeregach Króla królów i
Pana panów. W liście do wierzących, których nauczał dróg Pańskich, wyznał, że „chociaż ja mógłbym pokładać ufność w ciele”
(Filip. 3:4), ponieważ mógł określić
siebie jako „człowiek bez nagany” (w. 6). To jednak ze względu na Chrystusa,
właśnie dlatego, że On zostawił najlepszy przykład do naśladowania, Paweł powiedział: „wszystko to, co mi było
zyskiem, uznałem ze względu na Chrystusa za szkodę. Lecz więcej jeszcze,
wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa,
Pana mego, dla którego poniosłem wszelkie szkody i wszystko uznaję za śmiecie,
żeby zyskać Chrystusa” (w. 7, 8).
Takie nastawienie do Chrystusa wynika z faktu, że można „znaleźć się w Nim, nie mając własnej
sprawiedliwości, opartej na zakonie, lecz tę, która się wywodzi z wiary w
Chrystusa, sprawiedliwość z Boga, na podstawie wiary” (w. 9). Tylko wówczas można zrozumieć słowa: "Dosyć masz, gdy masz łaskę moją, albowiem pełnia mej mocy okazuje się w słabości" (2 Kor. 12:9).
Dzięki zbawieniu
jakie mamy w Chrystusie, możemy nasz wzrok skierować na inną rzeczywistość, nie
na ziemskie posiadłości, lecz że wartość ma inna perspektywa życia. Liczy się jedynie to, aby móc „poznać Go i doznać mocy zmartwychwstania Jego, i uczestniczyć w cierpieniach Jego,
stając się podobnym do Niego w jego śmierci, aby tym sposobem dostąpić
zmartwychwstania” (Fil. 3:10, 11). Jeśli naszą wartością jest skarb w niebie, nie będziemy nigdy gromadzić go na ziemi. Chyba, że niebo jest tylko pretekstem, aby dorobić się czegoś na ziemi.
Z pewnością
nieraz znaleźliśmy wielkie pocieszenie w słowach apostoła Pawła, który
powiedział z całym przekonaniem – „Wszystko
mogę w tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie” (Filip. 4:13). Czy mówiąc „wszystko” mamy na uwadze to, przez co
przechodził Chrystus, gdy nie miał gdzie skłonić Swej głowy? To o Nim
Izajasz prorokował: „Wzgardzony był i
opuszczony przez ludzi, mąż boleści, doświadczony w cierpieniu jak ten, przed
którym zakrywa się twarz, wzgardzony tak, że nie zważaliśmy na Niego” (Izaj. 53:3). Nic dziwnego, że Piłat,
widząc Jezusa i sądząc, że ma do czynienia z królem, zapytał: „To ty jesteś królem żydowskim?” (Łuk. 23:3).
Z historii
chrześcijaństwa wiemy, że w czasie, gdy jego liderzy obstawiali się doczesnym
bogactwem a budynki sakralne wypełniano złotem, pojawiali się głosiciele
prostoty i ubóstwa, jak św. Tomasz, czy św. Franciszek. Lecz później z ich
drogi życia, zamiast przestrogi, uczyniono drogę zbawienia przez ubóstwo. Nie tędy
droga do Boga.
W czasie
rozpamiętywania nad śmiercią i męczeństwem Chrystusa, niech naszym uwielbieniem
Pana stanie się również droga, jaką idziemy za Nauczycielem i Panem naszego
życia. Pamiętajmy o granicy, jaką wyznaczył Pan Jezus - „Nie jest uczeń nad mistrza ani sługa nad swego pana”. On również
powiedział: „gromadźcie sobie skarby w
niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie podkopują i
nie kradną”, gdyż tam „gdzie jest
skarb twój - tam będzie i serce twoje” (Mat.
6:20).
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.