Kiedy byłem
jeszcze młodym chłopakiem, zapamiętałem pewną scenkę, jaka wydarzyła się
podczas nabożeństwa w poznańskim zborze. Prowadzącym to zgromadzenie był mój
tata, ja byłem jeszcze tylko obserwatorem. Podczas zbierania kolekty, zbór
śpiewał pieśń „Wszystko Tobie dziś oddaję...”. Po zakończeniu tego nabożeństwa,
do taty podszedł pewnien starszy zborownik, prosząc aby już więcej nie podawał
tej pieśni w takiej sytuacji, gdyż starając się być prawdowmównym, pozostawał
bez środków na bilet tramwajowy, aby wrócić do domu.
Przypomniałem
sobie tę historię dużo później, gdy prowadząc nabożeństwo tutaj, chciałem
zaproponować tę samą pieśń. Przez chwilę zastanawiałem się nad wyborem tej, czy
kolejnej, jaka znajdowała się w śpiewniku – „Prócz liści nic...” Na wszelki
wypadek, podałem zupełnie inną pieśń do zaśpiewania podczas zbierania kolekty.
Czy zastanawiamy
się zawsze nad słowami, jakimi zwracamy się do innych, a do Boga przede
wszystkim? Czy gotowi jesteśmy oddać wszystko dla Pana, bo przecież zbawienie
mamy za darmo, z łaski. A jednak, zbawienie o jakim czytamy w Biblii, nie jest
tanie, gdyż za nie została złożona najbardziej drogocenna ofiara – bezgrzeszne życie
Jezusa Chrystusa.
Autor listu do
Hebrajczyków przestrzega czytelników przed zbyt lekkim traktowaniem zbawienia słowami:
„jakże my ujdziemy cało, jeżeli
zlekceważymy tak wielkie zbawienie?” (Hebr.
2:3). Za przykład podaje nieposłuszeństwo narodu wybranego, który nie
wszedł do Bożego odpocznienia pomimo znajomości Jego obietnic, gdyż „słowo usłyszane nie przydało się na nic,
gdyż nie zostało powiązane z wiarą tych, którzy je słyszeli” (Hebr. 4:2).
Jezus stawiał
zdecydowane warunki chętnym naśladowania Go w tym życiu. Powiedział bez
ogródek: „Jeśli kto chce pójść za mną,
niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i niech idzie za mną” (Mat. 16:24). Nieco wcześniej
powiedział, że „kto nie bierze krzyża
swego, a idzie za mną, nie jest mnie godzien” (Mat. 10:38).
Wcale nie
chodziło o wzięcie krzyża w postaci małego medaliku powieszonego na szyi lub
wpiętego w klapę marynarki. W czasie, gdy Chrystus wypowiadał te słowa, wzięcie
krzyża kojarzyło się z jednym – z pójściem na miejsce egzekucji. Krzyż w tamtym
czasie był zdecydowanie kojarzony z szubienicą, a nie z dekoracją.
Chrystus zostawił
nam przykład, bardzo osobisty. Apostoł Paweł, po spotkaniu się z Nim osobiście
na dordze do Damaszku, poznał całą prawdę o zbawieniu. Pisząc później do
wierzących, zwracał im uwagę na koszt zbawienia, które otrzymali przez wiarę.
Pisał o Chrystusie, który „chociaż był w
postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu, lecz
wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom; a
okazawszy się z postawy człowiekiem, uniżył samego siebie i był posłuszny aż do
śmierci, i to do śmierci krzyżowej” (Filip.
2:6-8). Pisał o tym jako przykład do naśladowania, gdyż powinniśmy być
takiego samego usposobienia.
Nie znaczy to
wcale, że mamy kupić nasze zbawienie za wszystko, co posiadamy. Chociaż można
taki wniosek wysunąć z przypowieści o skarbie ukrytym w roli, który, gdy człowiek
znajduje, „sprzedaje wszystko, co ma, i kupuje oną rolę” (Mat. 13:44). Prawda płynąca z tego podobieństwa wskazuje na
gotowość oddania wszystkiego, aby w pełni korzystać z dobrodziejstw Królestwa
Bożego. Jezus powiedział, że jeśli pójdziemy za Nim, jak owce za pasterzem, to
będziemy mieć życie obfite w Jego błogosławieństwa (Jan 10:10).
Wielkość
zbawienia plega na tym, że mamy w nim wszystko, co jest potrzebne do życia. Jezus
wielokrotnie zapewniał, że jeśli w Nim będziemy trwać, to wydamy wiele owocu,
gdyż, jak powiedział: „beze mnie nic
uczynić nie możecie” (Jan 15:5).
Dlatego powinniśmy zrezygnować ze wszystkiego, oddać wszystko, aby w pełni korzystać
z tego wielkiego zbawienia. Nic z nas, wszystko z łaski, gdyż Jego dobroć
przewyższa wszystko.
Nieraz wydaje się
nam, że powinniśmy zapracować naszą gorliwością, postami, modlitwami,
dziesięcinami na Boże obietnice. Jeśli już na coś zasłużymy, to nie będzie z
łaski, lecz zapłatą. Sprawiedliwy żyje z wiary, jak izraelita podczas wędrówki
przez pustynię. Codziennie wychodził poza obóz z wiarą, że uzbiera wystarczającą
ilość manny, tyle ile potrzebuje na przeżycie, ani za mało, ani za dużo. Bóg,
który troszczy się o kwiaty i o ptaki, wie co potrzebujemy, i ile. Jego Syn powiedział:
„szukajcie najpierw Królestwa Bożego i
sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane” (Mat. 6:33).
Niestety, często
boimy się oddać wszystko, bojąc się, że nie wystarczy nam na zabezpieczenie
naszych codziennych trosk. Musimy mieć, chociażby na przysłowiowy bilet na
tramwaj, dlatego tak trudno jest oddać wszystko dla Pana.
Jeśli nie oddamy
wszystkiego, nie zdobędziemy się nigdy na pełne zaufanie Bogu. Jezus podniósł tę
kwestię do poważnego wyboru mówiąc: „żaden
sługa nie może dwóm panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzieć będzie, a
drugiego miłować, albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi. Nie
możecie Bogu służyć i mamonie” (Łuk.
16:13).
Chciwi faryzeusze,
gdy usłyszeli te słowa, naśmiewali się z Chrystusa. A jak my się zachowujemy? Może
nie śmiejemy się, lecz jeśli nie oddamy wszystkiego, to czy możemy w pełni
korzystać z „tak wielkiego zbawienia”?
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.