Thursday, August 29, 2013

Konsumpcyjne chrześcijaństwo



Egoizm jest powodem wszystkich problemów, jakie nękają ludzkość od jej zarania. Jest on jak „pięta Achillesowa”, czuły punkt, który z łatwością wykorzystuje nasz odwieczny wróg, diabeł.
Ewa w raju, mając do dyspozycji owoce „z każdego drzewa tego ogrodu” (1 Moj. 2:16), postanowiła jednak skorzystać z zaproszenia do skonsumowania, z jeszcze jednego drzewa. Ta myśl nie pochodziła od jej Stworzyciela, lecz od wroga, który sprytnie wykorzystał jej egoistyczne pragnienie, sycząc przesłodkim głosem: „otworzą się wam oczy i będziecie jak Bóg, znający dobro i zło” (1 Moj. 3:5).
Ta technika zwodzenia nie odeszła do lamusa, lecz niestety, ludzie wierzący ciągle szukają nowoczesnych form pobożności, bogobojności, uważając te biblijne za przestarzałe. Coraz częściej słyszy się o współczesnych formach oddawania czci Bogu, stylu życia, aby nie odróżniać się zbytnio od tego świata. Za usprawiedliwienie, najczęściej przyjmuje się potrzebę dotarcia do współczesnego człowieka z ewangelią, tylko pozostaje pytanie – jaką? Chrześcijanie stają się wyzwolonymi z wszelkich form, aby być lepiej zrozumianymi przez swoich bliźnich. Panuje dość dziwna filozofia, że trzeba stać się pijakiem, aby dotrzeć do pijących, trzeba używać środki dopingujące, aby być zaakceptowanym przez odurzone towarzystwo, i tak dalej...
Wszyscy tworzymy społeczeństwo konsumpcyjne. Konsumpcjonizm stał sie filozofią współczesnego świata. A konsumpcjonizm, według internetowej encyklopedii, to „postawa polegająca na nieusprawiedliwionej, rzeczywistymi potrzebami oraz kosztami ekologicznymi, społecznymi czy indywidualnymi, konsumpcji dóbr materialnych i usług, lub pogląd polegający na uznawaniu tej konsumpcji za wyznacznik jakości życia lub za najważniejszą, względnie jedyną wartość – hedonistyczny materializm. Rozbuchana konsumpcja, traktowana przez Adama Smitha w pracy ‘Bogactwo narodów’, za najpotężniejszego wroga stabilnego wzrostu gospodarczego, stanowi odejście od dawnej etyki społeczeństwa”. (Net)
Lepsze zrozumienie, na czym polega konsumpcyjny styl życia, może dać nam slownikowa definicja tego przymiotnika – „jeść, spożywać; zużywać zakupiony towar na własną potrzebę, charakteryzuje się nadmiernym przywiązywaniem wagi do dóbr materialnych”(SJP)

Oczywiście, te wyjaśnienia dotyczą ogólnego pojęcia konsumpcjonizmu, lecz niestety, muszę ze smutkiem powiedzieć, że taki styl życia przenika coraz bardziej do chrześcjaństwa. Bo jak inaczej można zrozumieć postawę popularyzowaną przez wiele kościołów, że jak się nawrócisz, to Bóg zaspokoi każdą twoją potrzebę. Nakłania sie niezorientowane osoby do przyłączenia się do wspólnot chrześcijańskich, obiecując życie wolne od problemów i chorób. Bo tutaj, mówi się nowo nabytym członkom wspólnoty, że w modlitwie „chwyta się Boga za słowo” i każda prośba zostaje wysłuchana. A diabeł, zapewnia się również, jest już zgromiony, podeptany i nie powróci już na to miejsce, które przez cały czas wypełnione jest wrzaskliwym uwielbianiem przy laserowych błyskach kolorowych reflektorów.

Nic dziwnego, że tak „nawróceni” ciągle domagają się więcej od Boga dla siebie. Filozofia wynikająca z egoistycznego nastawienia, że ja muszę mieć każde błogosławieństwo, że Bóg musi mnie uzdrowić, że ja muszę mieć dużo pieniędzy, z łatwością opanowuje umysły i serca wielu chrześcijan Ja, ja, ja  - zawsze na pierwszym miejscu. Pod tym kątem organizuje sie konferencje, seminaria, spotkania, zapewniając, że to, czego najbardziej potrzebujesz, jest w twoim zasięgu, tylko musisz zastosować techikę wyzwolenia, uwolnienia i wrócisz do domu w lepszym sampoczuciu.
Badając kwestię konsumpcyjnego stylu życia, uderzyło mnie znaczenie słowa „konsumować” w języku angielskim – "consuming", którego najprostsza definicja, w dowolnym tłumaczeniu znaczy - „ mieć umysł wypełniony czymś, co całkowicie pochłania uwagę, totalnie absorbuje”. Uważam, że jest to coś więcej, niż tylko „zużywać zakupiony towar na własną potrzebę”.
Prawdziwy chrześcijanin, co etymologicznie znaczy, że jest całkowicie przesiąknięty Chrystusem, swoją wartość i znaczenie znajduje w pozycji, jaką zapewnia nam Boża łaska, to znaczy, że znajduje się w Chrystusie. Apsotoł Paweł jasno określił, co wypełnia serca chrześcijan – „A tak, jeśliście wzbudzeni z Chrystusem, tego co w górze szukajcie, gdzie siedzi Chrystus po prawicy Bożej; o tym, co w górze, myślcie, nie o tym, co na ziem” (Kol. 3:1,2). Kluczowym słowem, które wyjaśnia tę prawdę, jest wyraz „jeśliście”. Tylko przez śmierć starego człowieka, który upaja się konsumcyjnym życiem, i z martwych powstanie do nowego życia, które jest możliwe jedynie w Chrystusie, można uwolnić się od tego światowego stylu.
Niestety, często dzieje się tak, że ta świecka filozofia, inspirowana przez „władcę, który rządzi w powietrzu, ducha, który teraz działa w synach opornych” (Efez. 2:2), wdziera się do kościołów, staje się tematem nauczania wielu kaznodziejów. Z pewnością, jest to pewniejszy sposób na wypełnianie kaplic i wynajętych świetlic, lecz czy w rezultacie prowadzi do narodzenia się na nowo grzeszników, tak aby znaleźli swoją prawdziwą wartość dziecka Bożego w Chrystusie?
Apostoł Paweł, najlepszy nauczyciel epoki Kościoła, wskazuje na niebezpieczeństwo opanowania naszych myśli przez Bożego przeciwnika. Dlatego, w trosce o umysły wierzących, pisał: „obawiam się jednak, ażeby, jak wąż chytrością swoją zwiódł Ewę, tak i myśli wasze nie zostały skażone i nie odwróciły się od szczerego oddania się Chrystusowi” (2 Kor. 11:3). Wcześniej, w tym samym liście podał bardzo praktyczną radę – „wszelką pychę, podnoszącą się przeciw poznaniu Boga, i zmuszamy wszelką myśl do poddania się w posłuszeństwo Chrystusowi” (2 Kor. 10:5).
Chcę zakończyć wskazaniem na człowieka, który zostawił dla nas wszystkich dobry przykład. Może trochę starodawny, bo sprzed dwóch tysięcy lat, lecz ten człowiek uzyskał dobrą ocenę samego Chrystusa, który powiedział o nim, że „nikt z tych, którzy się z niewiast narodzili, nie jest większy od Jana” (Łuk. 7:28). Jan Chrzciciel wyznał: „On musi wzrastać, ja zaś stawać się mniejszym” (Jan 3:30). To jest prawidłowy kierunek bogacenia się - mieć coraz mniej pragnień własnch, aby posiąść w pełni Chrystusa, „w Którym są ukryte wszystkie skarby mądrości i poznania” (Kol. 2:3).
Niedawno pisałem na podobny temat w poście „Choćbym wszystko miał...”. Napisałem tam, że my również stajemy przed wyborem - wziąć coś z tego świata, czy pozostać z Chrystusem i dać świadectwo, że „z niego i przez niego i ku niemu jest wszystko; jemu niech będzie chwała na wieki. Amen” (Rzym. 11:36)
Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.