Pamiętam sytuację, gdy na studium biblijnym na temat Chrystusa, który jest „kamieniem węgielnym”, wyjaśniałem, że słowo „węgielny” pochodzi od staropolskiego „węgieł”, czyli „narożnik”. Gdy mówimy, na przykład „za węgłem”, to mamy na uwadze coś, co znajduje się za rogiem. Gdy później użyłem wyrażenia, „kamień narożny”, zostałem pouczony przez młodego chrześcijanina, że nie wolno mi zmieniać Słowa Bożego, bo w Biblii jest napisane, że Chrystus jest „kamieniem węgielnym”, czyli jest „węglem kamiennym”.
W Kościele, mam na uwadze prawdziwy Kościół, którego Głową jest Jezus Chrystus, zasadniczo występują dwie grupy ludzi – uczniowie i nauczyciele. W początkowym okresie Kościoła wierzących nazywano „uczniami”, np. „A tym czasie, gdy liczba uczniów wzrastała” (Dz. 6:1). W kolejnym wersecie znajdujemy już potwierdzenie, że oprócz uczniów, znajdowały się tam również osoby prowadzące to zgromadzenie – „Wówczas Dwunastu zwołało wszystkich uczniów i oznajmiło:” (w. 2). Naturalnym efektem prawidłowej struktury Kościoła był fakt, że „Słowo Boga rozszerzało się, wzrastała też bardzo liczba uczniów w Jeruzalem, a nawet wielu kapłanów przyjmowało wiarę” (w. 7). Może w tym właśnie kryje się tajemnica rozwoju zborów, jaki współcześnie próbuje się osiągać, stosując inne, niezbyt biblijne metody.
W Księdze Dziejów Apostolskich, w pierwszym zapisie historycznym dziejów Kościoła, określenie „uczniowie” występuje 27 razy. Pomimo nazwania w Antiochii po raz pierwszy uczniów „chrześcijanami” (Dz. 11:26), Łukasz pisząc tę Księgę, nadal używa tego określenia jeszcze 17 razy. Łukasz zanim zabrał się do pisania, zapewnił czcigodnego adresata Teofila, że postanowił „wszystko dokładnie zbadać i po kolei wiernie ci opisać, abyś nabrał przekonania, że to, czego cię nauczono, jest prawdziwe” (Łk. 1:3,4).
Z dokładniejszej analizy wszystkich zastosowań słowa „uczniowie” w Dziejach Apostolskich, możemy zauważyć, że ta grupa osób znajdowała się w określonej relacji w stosunku do tych, którzy ich nauczali, czyli nauczycieli. Apostoł Paweł, gdy spotkał się w Milecie ze starszymi zboru efeskiego, ostrzegał, że „także spośród was samych powstaną ludzie, którzy będą głosić przewrotne nauki, aby pociągnąć za sobą uczniów” (Dz. 20:30). Dlatego możemy powiedzieć z całą stanowczością, że w pierwotnym Kościele były osoby odpowiedzialne za uczniów. W biblijnym zborze znajdowali się zarówno nauczyciele, jak i uczniowie.
Ten model podziału widzimy też bardzo wyraźnie w nauce apostolskiej. Apostoł Paweł naucza wierzących w zborze efeskim, że Chrystus „uczynił jednych apostołami, innych prorokami, innych głosicielami Dobrej Nowiny, jeszcze innych pasterzami i nauczycielami” (Ef. 4:11). Pan Jezus, będąc Głową Kościoła, dokonał tego w wyraźnie określonym celu. Zadanie przywódców polegało na tym, aby „uzdolnić świętych do wykonywania dzieła służby, do budowania Ciała Chrystusa” (w. 12).
Gdy dokładnie przyjrzymy się konstrukcji zdania w wierszu 11 w języku greckim, możemy zauważyć, że funkcja nauczania przypisana jest wszystkim czterem służbom. Osobiście jestem zwolennikiem tezy „czterech rodzajów służby” ustanowionej przez Chrystusa - apostołowie, prorocy, ewangeliści i pasterze. Rodzajnik określony „tous”, wskazujący kto pełni te służby, występuje tylko przed tymi wyrazami. Natomiast spójnik „kai”, znajdujący się przed wyrazem „nauczyciele”, ma zastosowanie kumulatywne, czyli odnosi się do wszystkich rodzajów służby. Nauczaniem w zborach zajmowali się zarówno apostołowie, ewangeliści, prorocy jak i pasterze, dziś powiedzielibyśmy - pastorzy Ze względu na zwięzły charakter tego rozważania, nie mam możliwości, aby dokładniej wyjaśnić tę tezę, podobnie jak nie jestem w stanie dostatecznie szeroko przedstawić tu nowotestamentowej roli, jaką pełnili nauczyciele.
Chciałbym natomiast skupić naszą uwagę na problemie, jaki zasygnalizowałem w tytule tego rozważania i ująć tę kwestię w prostym zdaniu – „Zadaniem nauczyciela jest nauczanie, natomiast uczeń powinien się uczyć”.
Paweł, który był apostołem, ewangelistą, pasterzem, a myślę, że też i prorokiem, zajmował się głównie nauczaniem, jak to sam stwierdził w czasie wspomnianego wcześniej spotkania w Milecie – „Nie uchylałem się od niczego, co pożyteczne, od przemawiania i nauczania was publicznie i po domach” (Dz. 20:20) Dlatego w swoich listach do wierzących w różnych częściach ówczesnego świata, wskazywał na konieczność używania daru zgodnie z tym, jaki otrzymał od Pana. Paweł wyraźnie zaznaczył, że ten, kto otrzymał „dar nauczania – niech naucza” (Rzym. 12:7), ponieważ w Ciele Chrystusa nie wszyscy są nauczycielami.
Wśród wielu istotnych cech, jakimi powinni charakteryzować się nauczyciele, oprócz wyraźnego powołania, jest dojrzałość. Tę cechę zdobywa się nie na uniwersytetach, lecz w Bożej szkole, gdzie podstawową metodą zdobywania wiedzy jest Boże objawienie. Paweł, zanim podjął się służby nauczania innych, spędził przynajmniej trzy lata gdzieś w Arabii, aby mieć odwagę przyjść do Jerozolimy i uzyskać akceptację apostołów czuwających nad dziełem Pańskim w Kościele (Ga. 1:11-18).
Nieznany z imienia autor listu skierowanego przede wszystkim do wierzących Żydów, uznaje ich historyczne przygotowanie do wejścia do Bożego Królestwa, jakie zostało objawione na ziemi przez Jezusa Chrystusa. Zbyt mocne trzymanie się zakonu i religijnych ceremonii, zaciemniało obraz Tego, kto był ważniejszy niż Mojżesz, kapłani, ofiary i świątynia. Dlatego pisze, że „chociaż przez ten czas powinniście być już nauczycielami, to jednak sami znowu potrzebujecie, żeby ktoś was pouczał o podstawowych zasadach nauki Bożej. Potrzebujecie mleka, a nie stałego pokarmu” (Hbr. 5:12). Posługując się językiem szkolnym, można powiedzieć, że dla ich dobra został im zalecony powrót do pierwszej klasy. A wniosek jest taki, że zamiast być już nauczycielami, musieli stać się jedynie uczniami i nikim więcej.
Takie jest prawo edukacji - dziecięcy umysł musi wpierw przyjmować tylko to, co potrafi „przetrawić”. Apostoł Piotr poucza, że wpierw jako „nowo narodzone niemowlęta pragnijcie duchowego, czystego mleka, abyście dzięki niemu wzrastali ku zbawieniu” (1 Ptr. 2:2). Dlatego w swoim drugim liście, w którym porusza kwestię oczekiwania na powtórne przyjście Pana, pisze o niewłaściwym zrozumieniu nauki na ten temat. Pojawili się bowiem szydercy kierujący się własnymi pożądliwościami, którzy wmawiali wierzącym, że Chrystus nie przyjdzie fizycznie po Swój Kościół. Piotr dochodzi do wniosku, że do takiego „przekrętu” w nauczaniu na temat wydarzeń czasów ostatecznych doszło dlatego, że „w nich są pewne sprawy trudne do zrozumienia, które ludzie niewykształceni i niezbyt umocnieni przekręcają – podobnie jak i pozostałe Pisma – na własną zgubę” (2 Ptr. 3:16). Jak widać, dla poprawnego zrozumienia nauczania, potrzebne jest wykształcenie i dojrzałość, jaką uzyskuje się dopiero po pewnym czasie.
Tymoteusz jest dobrym przykładem sługi Bożego, który wpierw uczył się, zanim mógł nauczać innych. Można jedynie pozazdrościć mu nauczyciela, u którego „terminował” za młodu, jak przypomniał mu Paweł: „ty natomiast poszedłeś śladami mojej nauki, postępowania, pragnienia, wiary, cierpliwości, miłości, wytrwałości, prześladowań, cierpień, jakie mnie spotkały w Antiochii, Ikonium i Listrze” (2 Tm. 3:10,11). To była dobra szkoła, dlatego mógł później przekazywać to, czego sam się nauczył, następnemu pokoleniu. Konieczne jednak było zachowanie Bożej reguły – „A co usłyszałeś ode mnie za pośrednictwem wielu świadków, to przekazuj ludziom wierzącym, którzy będą w stanie nauczać także innych” (2 Tm. 2:2)
Myślę, że warto sparafrazować Pawłowe pytanie - „Czy wszyscy są nauczycielami?" (1 Kor. 12:29) i zapytać współczesnych uczniów Pańskich: „Czy wszyscy muszą być nauczycielami?” Chodzi o to, aby zachować autorytet nauczyciela, bo jeśli każdy poczuje się nauczycielem, to równocześnie upadnie poważanie, jakie Chrystus przypisał tej służbie. Niedawno usłyszałem wyrażenie, że w zborze powinniśmy „nauczać się nawzajem”. Obawiam się, że w takim przypadku spełni się przypowieść Pana Jezusa „Jeżeli niewidomy prowadzi niewidomego, obaj wpadną do dołu” (Mt. 15:14). Zupełnie czymś innym jest wzajemne pouczanie, zachęcanie czy też napominanie, ale to jest już inny temat.
Apostoł Jakub w trosce o służbę nauczycieli napisał: „Niech niewielu z was zostaje nauczycielami, moi bracia, gdyż wiecie, że będziemy surowiej sądzeni” (Jk. 3:1).
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.