Słowa z siedmiu listów do kościołów małoazjatyckich są często dla nas przesłaniem na czasie. Chociaż od momentu, gdy Pan Jezus podyktował Janowi treść listu do każdego z wybranych kościołów, minęły już prawie dwa tysiąclecia, to słowa te, natchnione przez samego Boga, są ciągle aktualne. Osobiście uważam, że liczba wybranych kościołów ma również znaczenie, ponieważ „siedem” w Biblii znaczy pełnię. Tak więc powinniśmy te słowa odnosić do każdego kościoła, w każdym czasie i pod każdą szerokością geograficzną.
Chciałem dziś zwrócić naszą uwagę na słowa poleceń, jakie Pan Jezus kierował do poszczególnych kościołów. Te słowa były zaleceniem ze względu na istniejącą w nich sytuację. Były to słowa wzywające do powrotu do pierwszej miłości, do opamiętania się, do wierności czy też do przejrzenia, po namaszczeniu oczu maścią. Dwa kościoły otrzymały szczególne polecenie, na które chcę zwrócić naszą uwagę. Jezus w słowach skierowanych do kościoła w Tiatyrze powiedział: „Trzymajcie się tylko mocno tego, co posiadacie, aż przyjdę” (Ap. 2:25). Natomiast do kościoła w Filadelfii powiedział, jak gdyby nawiązując do poprzednich słów: „Przyjdę rychło; trzymaj, co masz, aby nikt nie wziął korony twojej” (Ap. 3:11).
Wezwanie „Trzymaj, co masz”, wywołuje natychmiast bardzo osobiste pytanie: „Czy ja mam cokolwiek, czego mógłbym się trzymać?” Może warto zastanowić się nad tym, czego mógłbym się trzymać i to bardzo kurczowo, gdyż chodzi o wytrwanie do czasu powrotu Chrystusa. W obu przypadkach Pan Jezus wyznaczył czas, do kiedy musimy trzymać to, co posiadamy.
Zamiast wyliczania wielu wartości, jakimi powinno być nacechowane nasze życie z Chrystusem, użyję jednego określenia, a mianowicie, że powinniśmy posiąść „życie, i to w obfitości” (Jn. 10:10). Korzystając z innego przekładu, chcę zwrócić uwagę na to, że Pan Jezus jest Dobrym Pasterzem, który powiedział do swoich owiec: „Ja przyszedłem, aby miały życie i aby miały je w obfitości” (Jn. 10:10).
Obfitość czego? Najprościej można odpowiedzieć, że Chrystus zapewnia nam obfitość błogosławieństw w naszym życiu. Apostoł Paweł napisał do wierzących w Pana Jezusa, „Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec naszego Pana Jezusa Chrystusa, który na wyżynach niebiańskich udzielił nam w Chrystusie pełni duchowych błogosławieństw” (Ef. 1:3). Wierzę, że w tej liczbie mieszczą się wszystkie inne rzeczy, jakie powinniśmy posiąść w życiu. Wiemy, że sami nie jesteśmy w stanie wypracować w sobie tych błogosławieństw, lecz mamy zapewnienie od samego Boga, że On „przecież wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy stanęli przed Nim w miłości, święci i nieskazitelni” (w. 4). Możemy więc powiedzieć, że zostaliśmy wręcz skazani na życie w pełni błogosławieństw.
Dlaczego więc nie doświadczamy tej obfitości, jeżeli w ogóle doznajemy jakichś błogosławieństw? Może dlatego, że nie wiemy, co nam się należy wraz z przyjęciem wiarą zbawienia. Myślimy często, bo tak jesteśmy nieraz nauczani, że nasze życie jest jednym wielkim oczekiwaniem na powrót Pana Jezusa. Ponieważ otrzymaliśmy zbawienie z łaski, teraz czekamy na następny element Bożego planu, na powrót Chrystusa i zabranie nas do nieba. Nasze życie ma jedynie polegać na przebywaniu w wielkiej poczekalni, co najwyżej, od czasu do czasu, sprawdzamy poziom oleju w naszych lampach.
Często słyszymy, niekoniecznie w czasie pogrzebu, że Pan Jezus, zgodnie z Jego obietnicą, poszedł przygotować nam miejsce, mówiąc: „Gdy pójdę i przygotuję wam miejsce, znowu przyjdę i zabiorę was do siebie, abyście tam, gdzie Ja jestem i wy byli” (Jn. 14:3). Tak, to prawda, lecz uważam, że musimy dokładniej przyjrzeć się tym słowom. Osobiście zawsze, gdy czytałem ten fragment, miałem problem ze zrozumieniem kilku kwestii. Zastanawiałem się nad tym, czy Pan Jezus, gdy pójdzie z powrotem do Ojca, to tam w niebie zajmie się budowaniem nam mieszkań?
Spotkałem wśród wielu komentarzy dość dziwne określenia dotyczące tego, co będzie na nas tam oczekiwać. Szczególnie wielu komentatorów amerykańskich upatruje tam wspaniałych miejsc, wprost pałacyków, jakie każdy z nas otrzyma. Nawet powstało wiele pieśni opiewających złote ulice i piękne kolorowe domki. Oto jeden z komentarzy, jaki rozbawił mnie najbardziej - „Projekt budowlany autorstwa Mistrza Stolarza. Jest tam wiele domów, w których mieszka mój Ojciec, a ja przygotuję je na wasze przyjście. Ktoś zauważył, że jest to taki projekt budowlany, do którego Architekt i Budowniczy ma idealne kwalifikacje. W końcu Jezus był z zawodu stolarzem i kto powinien wiedzieć lepiej, jak zbudować wieczny dom, niż Cieśla?”
Teraz tak naprawdę, co Jezu miał na uwadze, gdy wypowiadał te słowa? Musimy spojrzeć na tę wypowiedź w kontekście wydarzeń, jakie w tym czasie miały miejsce. Przede wszystkim była to ta szczególna chwila, o której czytamy: „Przed świętem Paschy Jezus, wiedząc, że nadeszła Jego godzina, aby przeszedł z tego świata do Ojca, umiłował swoich w świecie, i to umiłował ich do końca” (Jn. 13:1). Gdy Jezus już wjechał na osiołku do Jerozolimy, jacyś Grecy zapragnęli Go zobaczyć. Wówczas Chrystus porównał swoje życie do ziarna pszenicy, które musi obumrzeć, aby mogło wydać obfity owoc i zapewnił: „Przecież przyszedłem dla tej godziny” (Jn. 12:27).
Później, już po wypowiedzeniu tych słów o odejściu do Ojca i zabraniu uczniów do siebie, Jezus powiedział: „Już niedługo, a świat nie będzie Mnie oglądał, lecz wy będziecie Mnie oglądać, ponieważ Ja żyję i wy będziecie żyć. Tego dnia poznacie, że Ja jestem w Moim Ojcu, a wy we Mnie i Ja w was” (Jn. 14:19,20). Wcześniej, gdy mówił o odejściu do Ojca, powiedział: „znowu przyjdę i zabiorę was do siebie”. Nie sądzę, iż w tym momencie, gdy głównie myślał o godzinie, jaka nastała, gdy myślał o Golgocie, miał na uwadze budowę domków dla nas w niebie. Sądzę, że raczej myślał o tym, co powiedział wcześniej po wizycie Greków, gdy niebo zadrżało na głos Ojca: „I uwielbiłem, i znów uwielbię” (Jn. 12:28). Dlatego możemy w pełni zrozumieć słowa, które powiedział później: „Teraz odbywa się sąd nad tym światem, teraz władca tego świata będzie wyrzucony na zewnątrz. A Ja, gdy zostanę wywyższony nad ziemię, pociągnę wszystkich do siebie. To zaś powiedział, dając poznać, jaką śmiercią miał umrzeć” (Jn. 12:32,33).
Tak, Jezus zapewniał swoich uczniów, że weźmie ich do Siebie, już w momencie, gdy zostanie podniesiony nad ziemię i będzie zawieszony na krzyżu. Apostoł Paweł, który otrzymał pełny obraz dzieła Chrystusa, napisał później do wierzących, którzy utożsamili się ze śmiercią Chrystusa na krzyżu: „Jeśli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni przez podobne zmartwychwstanie, wiedząc, że nasz stary człowiek został razem z Nim ukrzyżowany, żeby zostało zniszczone grzeszne ciało, tak abyśmy już nie służyli grzechowi” (Rz. 6:5,6).
Zanim pomyślimy o miejscu w niebie, musimy dać się pociągnąć przez Chrystusa na krzyż, aby z Nim umarł nasz stary grzeszny człowiek. Dzięki tej operacji, nazwanej przez samego Chrystusa „narodzeniem się na nowo”, staniemy się uczestnikami pełni błogosławieństw i tego musimy mocno się trzymać, aż do przyjścia Pana. Zauważmy też, że dzięki temu, iż utrzymamy pełnię błogosławieństw, nikt nie zabierze nam korony, abyśmy mogli ją złożyć u stóp Baranka, jako wyraz naszej wdzięczności.
Jeśli nie dopatrzyłeś się błogosławieństw w swoim życiu, to może przejrzyj Bożą listę, jaką Chrystus ogłosił w „Kazaniu na górze”. Oto nasza „Top lista błogosławieństw”(Mt. 5:3-10), jest z czego wybierać, aby doświadczać obfitości życia.
- Błogosławieni ubodzy w duchu, bo do nich należy Królestwo Niebios.
- Błogosławieni zasmuceni, bo oni doznają pociechy.
- Błogosławieni łagodni, bo oni odziedziczą ziemię.
- Błogosławieni głodni i spragnieni sprawiedliwości, bo oni zostaną nasyceni.
- Błogosławieni miłosierni, bo oni doznają miłosierdzia.
- Błogosławieni czystego serca, bo oni zobaczą Boga.
- Błogosławieni, którzy krzewią pokój, bo oni będą nazwani synami Boga.
- Błogosławieni, którzy są prześladowani za sprawiedliwe postępowanie, bo do nich należy Królestwo Niebios.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.