„Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem ich jest Królestwo Niebios.” (Mat. 5:3)
Błogosławieństwem określamy zwykle posiadanie czegoś, zarówno rzeczy materialnej jak i wartości duchowej. Błogosławiony może być stan, niekoniecznie macierzyński, gdyż synonimem tego słowa jest „szczęśliwy”. Zgodnie z pojęciem słownikowym, wyraz „błogosławiony” jest przymiotnikiem biernym, co wskazuje na fakt, że potrzebna jest inna osoba, która może wyświadczyć nam to poczucie szczęścia.
Każdy woli być błogosławionym, lecz jak można zrozumieć bycie ubłogosławionym brakiem czegoś lub kogoś? Co miał na uwadze Chrystus, gdy widząc zgromadzony wielki tłum, rozpoczął Swoje nauczanie o Królestwie Niebios tym zagadkowym stwierdzeniem: „Błogosławieni ubodzy w duchu.”?
Po pierwsze, treścią nauczania Chrystusa było Królestwo inne, niż ludzie przyzwyczajeni są pojmować. Zauważmy, że ten liczny tłum z Galilei, z Dziesięciogrodzia, z Judei i z Zajordania powstał w trakcie gdy „obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w ich synagogach i głosząc ewangelię o Królestwie i uzdrawiając wszelką chorobę i wszelką niemoc wśród ludu.” (Mat. 4:23) To, co Jezus mówił i czynił, nie było zwykłym wydarzeniem, to powinno już pokazać, że chodzi o coś innego, niż zwykła religia lub jakiś program naprawy społecznej. Dlatego, gdy „Jezus dokończył tych słów, zdumiewały się tłumy nad nauką jego. Albowiem uczył je jako moc mający, a nie jak ich uczeni w Piśmie.” (Mat. 7:28,29)
Jezus nigdy nie krył, że przyszedł od Ojca i reprezentuje na tej ziemi Jego interes. Szczególnie przywódcy religijni nie mogli się z tym pogodzić, gdyż uważali się za jedynych „dostawców” błogosławieństw dla ludu.
W innej sytuacji, znów liczny tłum zgromadził się wokół Chrystusa, a było to tuż przed świętem Paschy. Jezus zauważył zakłopotanie w oczach Filipa, gdy się go zapytał, skąd wziąć aż „tyle chleba”, aby wszystkich nakarmić. Kiedy „pięć chlebów i dwie ryby” wystarczyły dla pięciu tysięcy, tak że nawet zostało dwanaście koszów okruchów, ludzie wyznali: „Ten naprawdę jest prorokiem, który miał przyjść na świat.” (Jan 6:14)
Po tym cudownym nakarmieniu, rozpętała się dyskusja wokół tego, czym naprawdę człowiek może zostać ubłogosławionym. Jezus, widząc zadowolenie z materialnego chleba, jakim napełnili swoje żołądki, powiedział wprost: „Zabiegajcie nie o pokarm, który ginie, ale o pokarm, który trwa, o pokarm żywota wiecznego, który wam da Syn Człowieczy: na nim bowiem położył Bóg Ojciec pieczęć swoją.” (Jan 6:27) No dobrze, Nauczycielu, więc co mamy robić, aby posiąść ten „niebiański pokarm”? – zapytali Go zaciekawieni z tłumu. Aby cokolwiek otrzymać, należy na to zasłużyć, uiścić cenę swoich uczynków – tak rozumieli Jezusa. Dlatego Jezus powiedział: „To jest dzieło Boże: wierzyć w tego, którego On posłał.” (Jan 6:29) Odpowiedź Jesusa z pewnością wprawiła ich jeszcze w większe zakłopotanie.
Ponieważ lud ten był kiedyś karmiony przez czterdzieści lat manną z nieba, jaką Bóg dawał im przez Mojżesza, Jezus wykorzystał ten znany fakt aby powiedzieć o innym chlebie – który daje wieczne życie. „Albowiem chleb Boży to ten, który z nieba zstępuje i daje światu żywot.” (Jan 6:33)
Być może wielu ze słuchających spodziewało się teraz kolejnego cudu, w postaci „nowej manny z nieba”, która da im zbawienie od grzechów. Lecz zamiast tego usłyszeli znów coś bardzo dziwnego, a może była to najdziwniejsza rzecz, o jakiej kiedykolwiek usłyszeli. Jezus powiedział wprost: „Ja jestem chlebem żywota; kto do mnie przychodzi, nigdy łaknąć nie będzie, a kto wierzy we mnie, nigdy pragnąć nie będzie.” (Jan 6:35)
Pokarm należy do podstawowych potrzeb człowieka, jakie musi sobie zapewnić. W ogrodzie Eden, Adam i Ewa mieli pod dostatkiem pożywienia z wszystkich drzew tam zasadzonych, z wyjątkiem jednego. Pożądliwość tego, co zakazane doprowadziła do tego, co usłyszeli: „W pocie oblicza twego będziesz jadł chleb, aż wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz.” (1 Moj. 3:19)
Królestwo Boże, to wyzwolenie z zamkniętego kręgu „z proch – do prochu”. „Albowiem Królestwo Boże, to nie pokarm i napój, lecz sprawiedliwość i pokój, i radość w Duchu Świętym.” (Rzym. 14:17) Aby wyzwolić się z tego błędnego koła śmierci, potrzebny jest inny pokarm, prawdziwy chleb z nieba – „Ja jestem chlebem żywym, który z nieba zstąpił; jeśli kto spożywać będzie ten chleb, żyć będzie na wieki; a chleb, który Ja dam, to ciało moje, które Ja oddam za żywot świata.” (Jan 6:51)
To były bardzo trudne słowa, tak twardej mowy jeszcze nie słyszeli, dlatego wielu odeszło od Chrystusa, nawet spośród Jego uczniów. To nie pasowało do ich filozofii życia – „muszę coś zrobić, aby coś otrzymać”. Zresztą, tak byli uczeni przez całe życie. Kapłani zawsze czegoś żądali, jakiejś ofiary, koźlęcia, kilku drachm a tu, Ten, kogo nazwali „prawdziwym prorokiem” jaki miał przyjść, mówi że mają spożywać Jego Ciało.
Jezus powiedział: „Albowiem ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa ciało moje i pije krew moją, we mnie mieszka, a Ja w nim.” (Jan 6:55,56) Mieszkać w Jezusie i mieć Jezusa w sobie – czy może być coś większego, coś bardziej błogosławionego? Ale jak to osiągnąć?
Był w Izraelu faryzeusz imieniem Saul, jeden z najbardziej sprawiedliwych i pobożnych. Był tak gorliwy w czynieniu rzeczy, jakich wymagał zakon, że gotowy był tych, którzy z nim się nie zgadzali, wydawać na śmierć. Miał z tego powodu wiele zasług, mógł się tym chlubić wśród innych. Lecz tak naprawdę, był najbardziej ubogim w duchu w swoim czasie. Jego ubóstwo nie uszło uwagi Jezusa, który właśnie w tym celu przyszedł, aby stać się „chlebem życia wiecznego”. Zatrzymał pracowitego Saula na drodze do Damaszku i dał mu darmo prawdziwe błogosławieństwo.
Później, już jako Apostoł Paweł pisał do wierzących w Filippi: „Ale wszystko to, co mi było zyskiem, uznałem ze względu na Chrystusa za szkodę. Lecz więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa, Pana mego, dla którego poniosłem wszelkie szkody i wszystko uznaję za śmiecie, żeby zyskać Chrystusa i znaleźć się w nim, nie mając własnej sprawiedliwości, opartej na zakonie, lecz tę, która się wywodzi z wiary w Chrystusa, sprawiedliwość z Boga, na podstawie wiary, żeby poznać go i doznać mocy zmartwychwstania jego, i uczestniczyć w cierpieniach jego, stając się podobnym do niego w jego śmierci, aby tym sposobem dostąpić zmartwychwstania.” (Fil. 3:7-11)
Aby doświadczyć w pełni błogosławieństwa życia wiecznego, musimy stać się całkiem ubodzy, gdyż tylko opróżnione życie może być napełnione Królestwem Bożym.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.