Urodzony w Polsce niemiecki naukowiec, Daniel
Gabriel Farenheit, stworzył pierwszą skalę pomiaru temperatury. Punktem zerowym
była najniższa temperatura mieszanki wodno solnej. Górną granicą skali, była
temperatura ciała człowieka, którą przyjął jako 96 stopni. Inne stałe punkty, jakie zaznaczył
na tej skali, to temperatura zamarzania wody, „32” i wrzenia, „212”.
W 1724 roku, wiodąca prym w zachodnim świecie
organizacja, British Royal Society, przyjęła ten system pomiaru temperatury,
jako obowiązujący. Niecałe dwadzieścia lat później, szwedzki astronom, Anders
Celsius, opracował inny podział na skali termometru, przyjmując dwa stałe
punkty, czyli temperaturę zamarzania wody, „0” i wrzenia „100”, jako podstawę podziału
skali w systemie dziesiętnym.
Dzisiaj, mówiąc w dużym skrócie, cały świat przyjął
jako obowiązujący we wszelkich pomiarach, system metryczny, z wyjątkiem Stanów
Zjednoczonych Amerki Północnej. Czytałem niedawno, że z powodu małego błędu w
przeliczaniu pomiaru temperatury z Farenheita na Celsiusza, doszło prawie do
zniszczenia sondy kosmicznej NASA wartości
125 milionów dolarów, gdy weszła w atmosferę Marsa.
Inny przykład, jakim chcę zilustrować główną myśl tego rozważania,
jest anegdota z dziedziny wojskowej. Pewna mama pojechała na przysięgę swego
jedynego syna. Podczas oficjalnej parady żołnierzy przed zgromadzonym tłumem
rodziców i przyjaciół, mamuśka wypatrywała swego jedynaka. Gdy zauważyła, ze
jej synek idzie innym krokiem niż cały oddział, zawołała, „Dlaczego wszyscy
inni idą „nie w nogę” z moim synem?”.
Ja i reszta, to problem który niszczy społeczności
ludzi, również wierzących w Boga. Problem ten ma inną nazwę, biblijną, jest to
pycha, lub egoizm. Jeśli ktoś uważa, że tylko on ma rację, że tylko jego
zrozumienie Biblii i życia jest najlepsze, to jest to najzwyklejsza pycha, jaka
niszczy relację człowieka ze Stwórcą i pomiędzy ludźmi. Ewa, matka wszystkich
żyjących, uczyniła coś, co ona uważała za właściwe, nie uznając autorytetu Boga,
który powiedział wyraźnie, aby tego nie czyniła. Oczywiście, całą winę, gdy
zobaczyła skutek swego wyboru, zrzuciła na węża, nie wiedząc, że miała do
czynienia z samym diabłem.
My dzisiaj wiemy, jeśli ufamy Słowu Bożemu, że
diabeł nadal stosuje tę samą taktykę, jak nas ostrzega apostoł Paweł: „obawiam
się jednak, ażeby, jak wąż chytrością swoją zwiódł Ewę, tak i myśli wasze nie
zostały skażone i nie odwróciły się od szczerego oddania się Chrystusowi” (2 Kro. 11:3). Aby nie wpaść w tę samą
pułapkę, musimy strzec swoich myśli, gdyż w nich bierze swój początek każde
nasze działanie.
Jaką więc przyjąć strategię, aby ustrzec się przed
wpadnięciem w zasadzkę pychy? I tu znów, dobrą rada służy nam Paweł, ujmując ją
w kategoriach strategii walki z naszym największym wrogiem, naszym własnym
ciałem. Warto jest przyjrzeć się postawie tego pokornego sługi Chrystusa, który
ma rację w tym, co pisze, lecz nie przypisuje sobie tej mądrości. Pisze o sobie:
„ja sam, Paweł, napominam was przez cichość i łagodność Chrystusową, ja, który,
gdy jestem u was osobiście, rzekomo jestem pokorny, a gdym daleko, jestem ponoć
śmiały wobec was” (2 Kor. 10:1).
Dalej, Paweł zwraca uwagę na źródło zwycięstwa nad pewnością siebie samego,
które znajduje się w naszej grzesznej naturze – „chociaż żyjemy w ciele, nie
walczymy cielesnymi środkami” (w. 3).
I tu leży ta subtelna różnica pomiędzy własną racją, jaka wynika wprost z
upadłej natury człowieka, a odwołaniem się do Chrystusa, którego uczyniliśmy
Panem naszych myśli.
Apostoł, w kolejnych wersetach wyjaśnia, na czym
polega pewien mechanizm dający zwycięstwo nad własna cielesnością. Pisze, że „oręż
nasz, którym walczymy, nie jest cielesny, lecz ma moc burzenia warowni dla
sprawy Bożej; nim też unicestwiamy złe zamysły i wszelką pychę, podnoszącą się
przeciw poznaniu Boga, i zmuszamy wszelką myśl do poddania się w posłuszeństwo
Chrystusowi” (2 Kor. 10:4,5).
Jaki oręż ma na uwadze Paweł?
Oto kilka słów wyjaśnienia, jakimi dzieli się sam apostoł
Paweł z czytelnikami swoich listów. Pisze do Rzymian, którym wyjaśnia na czym
polega przyjęcie nowej, zupełnie innej natury, przez utożsamienie się z
Chrystusem w Jego śmierci i zmartwychwstaniu. Punktem zwrotnym jest świadome przyjęcie
chrztu, który jest wyrazem tego utożsamienia się. Dlatego, jak pisze Paweł, „uważajcie
siebie za umarłych dla grzechu, a za żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie,
Panu naszym” (Rzym. 6:11).
Uwolnieni od posłuszeństwa naszej grzesznej natury, możemy posłusznie dokonać
rzeczy dotychczas niemożliwej, możemy oddać „siebie Bogu jako ożywionych z
martwych, a członki swoje Bogu na oręż sprawiedliwości” (w. 13). Ten nowy, duchowy oręż jest
dziełem Chrystusa w nas.
Decyzja posłuszeństwa naszych myśli Chrystusowi, leży teraz
w naszej mocy. Skoro w naszym życiu, „noc przeminęła, a dzień się przybliżył”,
mamy możliwość przyoblec się w „zbroję (oręż) światłości” (Rzym. 13:12).
Paweł radzi wierzącym rzymianom, aby we wszystkim okazali się sługami Bożymi,
aby postępowali „w Duchu Świętym, w miłości nieobłudnej, w słowie prawdy, w
mocy Bożej; przez oręż sprawiedliwości ku natarciu i obronie” (2 Kor. 6:7).
Jeśli wszyscy zastosujemy się do rad, jakimi dzieli się z
nami apostoł Paweł, nasz krok w marszu za naszym Wodzem, Panem Jezusem będzie
jednakowy, taki sam, jak Chrytsusa. Chrystus zostawił nam taki sam wzór do
naśladowania, którego praktyczny kształt możemy zobaczyć w słowach: „Niechaj
każdy baczy nie tylko na to, co jego, lecz i na to, co cudze. Takiego bądźcie
względem siebie usposobienia, jakie było w Chrystusie Jezusie, który (...)wyparł
się samego siebie, przyjął postać sługi” (Filip. 2:4,7).
Henryk
Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.