Myślę, że od zarania ludzkości, gdy „homo sapiens” przywdziewa się w jakieś szaty, istnieje spór o granice przyzwoitości w ubieraniu się. Nowe trendy mody często te granice przekraczają a ludzie oswajając się z modą, nie zwracają uwagi na to, co kilka pokoleń wstecz było niedopuszczalne. Dlatego na widok awangardowych ubiorów młodego pokolenia słychać nieraz uwagi płynące od przedstawicieli starszych pokoleń: „Wstydu nie mają”.
Wstyd i nagość idą ze sobą w parze od pradawnych czasów. Już w momencie pojawienia się grzechu, Adam i Ewa zobaczyli coś, co wcześniej nie dawało poczucia wstydu – nagle zobaczyli że są nadzy. Bóg, ich Stwórca, wyposażył ich w sumienie, dlatego „wtedy otworzyły się obojgu oczy i spostrzegli, że są nadzy. Spletli więc liście figowe i zrobili sobie przepaski” (Rodz. 3:7). Tak więc nauka biblijna na temat nagości łączy ją ze wstydem i wskazuje na konieczność jej przykrycia. Bóg swoją decyzją ten stan przypieczętował – „PAN Bóg zrobił ubranie ze skóry dla Adama i dla jego żony i odział ich” (w. 21). Od tego momentu, aż po kres dziejów ludzkości, gdy osiągniemy wieczną doskonałość, obowiązuje nas przywdziewanie ubiorów. Prawdą jest, że człowiek rodzi się nagi i odchodzi z tego życia podobnie, co szczerze wyznał Hiob: „Nagi wyszedłem z wnętrza mej matki i nagi tam powrócę. PAN dał i PAN wziął. Niech imię PANA będzie błogosławione” (Hio. 1:21). Dlatego pomiędzy tymi dwoma momentami, człowiek ubiera się przyzwoicie.
Za dni Noego miało miejsce grzeszne podglądanie i to własnego ojca. Mało tego, Cham nie tylko podglądał nagość swego ojca, lecz niezwłocznie podzielił się swoją obserwacją z dwoma braćmi, którzy zareagowali odmiennie, bo przykryli nagość ojca szatą, zgodnie z przekazem, jaki zachował się pomimo potopu, że nagość kojarzy się z grzechem. Z biblijnego opisu dowiadujemy się, że zupełnie odmiennie została osądzona postawa synów przez ich ojca, gdy już wytrzeźwiał. Cham, (w naszej pisowni już samo imię mówi za siebie), poniósł srogie konsekwencje tego czynu, gdyż został pozbawiony ojcowskiego błogosławieństwa na całe swe życie a jego potomkowie służyli Semowi – „Błogosławiony niech będzie PAN, Bóg Sema, a Kanaan niech będzie jego sługą” (Rodz. 9:26).
W Biblii czytamy o nagości zawsze w kontekście jakiejś nieprawidłowości. Prorocy wzywający do pokuty w imieniu Boga przekonywali naród o jego grzechach. Często posługiwali się obrazami, które miały unaocznić odstępstwo od Boga. Dlatego czytamy o przypadkach, gdy prorocy występowali nago dla podkreślenia prawdy, jaką przekazywali w imieniu Boga. Prorok Ozeasz na polecenie Boga ożenił się z prostytutką, lecz ten czyn nie usprawiedliwiał niemoralności. To nie znaczy, że możemy pochwalać nagość lub nierząd, ponieważ Boży mężowie tak musieli postąpić. Król Saul, gdy znalazł się wśród proroków, też zrzucił swoje odzienie, lecz nie pomogło mu to w schwytaniu Dawida, którego nienawidził z zazdrości o popularność.
W czasach Jezusa, gdy podczas Jego pojmania uczniowie uciekali w popłochu, wówczas jeden z nich, prawdopodobnie Jan, uciekł nago, gdyż pochwycono go za prześcieradło, jakim był przykryty. Natomiast później, gdy Pan Jezus spotkał uczniów po Swoim zmartwychwstaniu, zastał Piotra w łodzi bez odzienia. Ten pokorny uczeń na widok Pana „przepasał się szatą, był bowiem nagi, i rzucił się w morze” (Jan 21:7). Z pewnością łatwiej byłoby płynąć bez odzienia.
Natomiast w czasach apostolskich spotykamy się również z przypadkiem nagości. W Efezie, gdy ludzie widzieli niezwykłe cuda, jakie Bóg czynił przez ręce Pawła, zaklinacze żydowscy próbowali naśladować apostoła. Gdy zabrali się do wypędzania złego ducha z opętanego, ten rzucił się na nich, tak że „nadzy i poranieni uciekli z tego domu” (Dz. 19:16).
Nagość kojarzy się z grzechem, dlatego grzeszność często jest zobrazowana jako nagość. Pan Jezus w Swoim ostatnim liście do zboru w Laodycei, w którym uważano, że posiadają wszystko, udzielił rady: „abyś się ubrał i aby nie ujawniła się hańba twojej nagości, oraz maść dla namaszczenia swoich oczu, abyś widział” (Obj. 3:17).
Niestety, coraz częściej można spotkać wśród chrześcijan osoby, które odsądzają od czci i szczerej wiary tych, którzy nie pochwalają nagości w miejscach publicznych. Osobiście siebie nie zaliczam do grona faryzeuszy, „których w kościołach na pęczki”, jak napisał w komentarzu jeden z obrońców golizny wśród chrześcijan. Staram się jedynie zachować zdrowe spojrzenie na kwestię coraz powszechniejszej nagości demonstrowanej w miejscach publicznych. Nie znam innej podstawy, oprócz Biblii, która stanowi właściwe źródło kształtowania opinii na ten temat. Uważam, że dla człowieka wierzącego ona powinna stanowić jedyne źródło poznania i oceny każdej sytuacji, z jaką się spotykamy.
Niepokoi mnie fakt, że w czasach coraz popularniejszej golizny w miejscach publicznych, pastorzy, zamiast popularyzować biblijną narrację na ten temat, przyłączają się do chóru piewców tego zepsucia moralnego. Spotkałem się kiedyś z wpisem na blogu pastora jednego z większych zborów, w którym zachęcał do korzystania z publicznej sauny. Temat wpisu „Goło i wesoło” znajdował się na internetowej stronie zboru obok zaproszenia do odwiedzania nabożeństw. Wyglądało to tak, jak gdyby w tym zborze urządzano spotkania w saunie w strojach „Adama i Ewy”. Uderzył mnie argument, jakim pastor bronił prawa do udziału w nagiej sesji zdrowotnej w saunie – „No cóż, grzech nieczystych myśli czy nieczystego spojrzenia nie tyle zależy od tego, kto koło kogo siedzi, ale co siedzi w kim”. Powołanie się na werset - „Dla czystych wszystko jest czyste! Dla nieczystych zaś i niewierzących nie ma nic czystego, bo ich umysł i sumienie są nieczyste” (Tyt. 1:15), jest co najmniej niestosowne. Zostawię to bez komentarza.
Przypominam sobie w związku z tym tematem to, o czym pisał Dawid Wilkerson w swojej książce „The Vision”, przewidując zmiany w moralności ludzi, jakie pojawią się na świecie w niedługim czasie. Dzisiaj w pełni lata, gdy temperatura utrzymuje się powyżej 30 stopni Celsjusza, na ulicach panuje powszechna „prawie nagość”. Niestety, coraz częściej już nie tylko na ulicach, lecz na nabożeństwach pojawia się coraz więcej ludzi ubranych tak, jak gdyby przyszli na plażę. Może nie zawsze pełna nagość, lecz naśladowanie modnych podartych spodni, które odsłaniają coraz więcej ciała, przez osoby prowadzące uwielbienie, powinno skłonić przywódców do zadania sobie pytania o granice przyzwoitości.
Nie chcę się powtarzać w tej sprawie, gdyż już pisałem o tym dość dawno, jak powinniśmy ubierać się w kościele (Granice luzu w kościele). Piszę jedynie dlatego, że ludzie wierzący, którzy tworzą Kościół, zostali powołani „na świętych wraz ze wszystkimi” (1 Kor. 1:2) w tym celu, aby składali świadectwo o wykupieniu z grzechów. Dlatego nawet to, jak się ubierają, powinno być wyraźnym świadectwem, jak pisał apostoł Paweł do wierzących i uświęconych w Efezie: „abyście już nie postępowali tak, jak poganie w ich próżnym myśleniu. Ciemności ogarnęły ich rozum, a życie Boże stało się dla nich czymś odległym z powodu panującej w nich niewiedzy, na skutek zatwardziałości ich serca. Ponieważ stali się nieczuli, oddali się rozpuście, aby bez żadnych oporów postępować bezwstydnie” (Ef. 4:17-19). Biblia wskazuje nam na nieprzekraczalną granicę oddzielającą tych, co wierzą w Boga i stali się uczestnikami Ciała Chrystusa na ziemi od reszty świata pogrążonego w bezwstydnym postępowaniu.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.