Paweł podczas swojej drugiej podróży misyjnej, po pokonaniu Syrii i Cylicji, dotarł do Derbe i Listry. Szedł wraz z Sylasem, odwiedzając powstałe już zbory, umacniał w wierze uczniów Pańskich. Spotkał tam młodego ucznia o imieniu Tymoteusz, który był synem Żydówki, ojcem był Grek. Dom Tymoteusza, pomimo różnic w pochodzeniu rodziców, był domem wiary, którą przekazywano z pokolenia na pokolenie. Paweł we wspomnianym liście do Tymoteusza zwraca uwagę na tę istotną cechę, pisząc o nieobłudnej wierze, „która najpierw stała się udziałem twojej babki Lois i twojej matki Eunike” (2 Tym. 1:5). Miało to z pewnością ogromny wpływ na życie Tymoteusza.
Takie domy tworzą prawdziwy kościół, który jest wspólnotą ludzi wiary. „Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu” (Heb. 11:5), pisał inny autor natchnionego Listu do Żydów. Dlatego uwierzenie w Boga, który dał Swego Syna, aby Jego ofiarą usprawiedliwić każdego, kto tego pragnie, jest kwestią podstawową w relacji z Bogiem. Tak było na początku, tak działo się przez wszystkie wieki, tak dzieje się również w naszym czasie. Wychowałem się w domu, w którym moi rodzice wierzyli w Boga, oraz starali się tę wiarę przekazać swoim dzieciom. Oni zachęcali nas do tego, aby poznawać treść Biblii i przyjmować ufnie to, co Bóg zawarł w Swoim Słowie. Gdy zrozumiałem, że Bóg odgrywa ważną rolę w życiu ludzi wierzących w Niego, postanowiłem osobiście Mu zaufać. Atmosfera domu, w którym praktycznie realizowane są słowa z Biblii, wywiera olbrzymi wpływ na życie wiary osób, które w nim przebywają.
Po ukończeniu studiów w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej, które przygotowały mnie do lepszej służby w Bożym Królestwie, szukałem możliwości by praktycznie realizować powołanie do zwiastowania Ewangelii. Chciałem zacząć od najmłodszych, od dzieci, aby przybliżyć im Boga i Chrystusa, jako ich Pana i Zbawiciela. W lokalnym zborze w Poznaniu nie było dzieci w wieku szkolnym, więc rozglądałem się w najbliższej okolicy. Tak trafiłem do Bukowca, małej wioski leżącej na uboczu pomiędzy Czarnkowem i Trzcianką. Znajdował się tam niewielki zbór, który był kontynuatorem wspólnoty wierzących przybyłych z kresów wschodnich. Większość z nich stanowiła kiedyś zbór Kościoła Chrześcijan Wiary Ewangelicznej w Kuźmiczach koło Nowogródka w obecnej Białorusi.
Gdy przybyłem pierwszy raz do Bukowca, poczułem się bardzo dobrze, gdyż wychowałem się wśród wierzących mówiących ze wschodnim akcentem. Z takiego domu wyniosłem wiarę i wiedziałem, że moim zadaniem jest wzbudzenie wiary w sercach dzieci, których rodzice również wierzą. Dodatkowym motywem, by pokonywać za każdym razem odległość 85. kilometrów, była możliwość dosiadania MZ-ki, motocykla o pojemności 250 ccm. Pojazd dopiero co nabyłem, więc sprawiało mi to dodatkową frajdę. Gorzej było zimą, gdy musiałem korzystać z PKS-u, o 6.00 rano z Poznania i powrót o 18.00 wieczorem.
Każdorazowo, gdy przyjeżdżałem pod drzwi domu modlitwy, dzieciaki w liczbie od 10. do 15. już czekały. Szczególnie chłopcy, aby choćby dotknąć ręką „stalowego rumaka”. Najważniejszą jednak kwestią była możliwość posłuchania historii biblijnych o Jozuem, Dawidzie, Danielu czy o Pawle i Piotrze. Starałem się zawsze doprowadzić do osobistej refleksji na temat tego, że Bóg daje ludziom możliwość wejścia na drogę osobistej relacji z Nim. Wiedziałem, że jeśli zaufają z całego serca Bożym obietnicom, to w przyszłości, jeśli nawet pobłądzą, to będą wiedzieli gdzie szukać pomocy. Najważniejszą rzeczą było zbudowanie fundamentu, do którego będą mogli się zawsze odnieść.
Teraz tamte dzieci mają swoje rodziny, dzieci, a nawet wnuki. Było więc co wspominać. Natomiast dla mnie szczególnie ważne było to, jak te dzieciaki poradziły sobie w życiu, które potrafi być trudne i niesprawiedliwe. Dlatego potrzebujemy silnej wiary, aby poradzić sobie z napotkanymi przeszkodami. Tak było na początku istnienia Kościoła Jezusa Chrystusa. Apostołowie odwiedzali nowo powstałe zbory i „umacniali dusze uczniów, zachęcali do wytrwania w wierze, bo przez wiele ucisków trzeba nam wejść do Królestwa Boga” (Dz. 14:22). Paweł pisał również do Tymoteusza, że „wszyscy też, którzy zechcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie, będą prześladowani” (2 Tym. 3:12). Dlatego z uwagą wsłuchiwałem się w opowiadania poszczególnych osób o tym, jak Bóg ich prowadził przez różne „doliny cienia śmierci” (Ps. 23:4).
Przypomniałem sobie zdarzenie sprzed wielu lat, gdy byłem Pastorem zboru w Poznaniu i przygotowywałem katechumenów do chrztu. Pojawił się wówczas młody człowiek, którego z trudem przypomniałem sobie, że uczestniczył w spotkaniach Szkółki Niedzielnej, o której piszę. Poprosił o możliwość przyjęcia chrztu i złożył świadectwo swego nawrócenia. Mówił o tym, jak uczył się o Jezusie na niedzielnych spotkaniach, które prowadziłem, lecz później pobudzony młodzieńczymi pokusami, zbłądził, popełnił przestępstwo, spędził kilka lat za kratkami. Miał wówczas sporo czasu, aby pomyśleć poważnie o życiu i wtedy przypomniał sobie słowa, jakie zostały zasiane w jego sercu przed laty. Mógł więc powrócić do tego fundamentu, na którym postanowił dalej budować swoje życie. Dlatego chciał praktycznie potwierdzić gotowość pójścia drogą Chrystusa i posłusznie dać się zanurzyć w wodzie, wyznając swoją wiarę.
Inne dorosłe już osoby mogły teraz potwierdzić, że dzięki wierze, jaką oparły na Bożym Słowie, przeszły przez uciski, jakich życie im nie szczędziło. Były choroby, trudności finansowe i wychowawcze, związane z zapewnieniem właściwej opieki swoim dzieciom. Dzięki posiadanej wierze, wzmocnionej przez wierzących domowników, łatwiej było dźwigać ciężar problemów, gdy ich dzieci wpadały w sidła narkomanii czy też innych uzależnień. Wówczas praktycznie wypełniały się słowa apostoła Jakuba, że „skuteczna jest wytrwała modlitwa sprawiedliwego” (Jak. 5:16).
Apostoł Paweł w liście do Tymoteusza, w którym przypomina jego wierzącą babcię i matkę oraz zapewnia, że od dziecka żyje w znajomości Słowa Bożego, dzięki temu może być pewien, że Pan go wyrwie „z każdej złej sytuacji i wybawi dla swojego Królestwa niebiańskiego. Jemu chwała na wieki wieków” (2 Tym. 4:18).
Takie właśnie świadectwa, składane przez wielu już dorosłych, wskazywały na to, że Pan jest wierny wobec tych, którzy Mu zaufali z całego serca. Dlatego warto jest poświęcić czas i uwagę, aby nauczać dzieci od samego początku ich życia, aby poznały, że jedynie słowa Pisma Świętego „mogą nauczyć mądrości wiodącej ku zbawieniu dzięki wierze w Chrystusa Jezusa” (2 Tym. 3:15). Biblijne nauczanie dzieci w Szkółce Niedzielnej, wsparte przez wierzących rodziców, może stanowić niepodważalny fundament wiary, który ochroni je w późniejszym życiu przed wieloma upadkami i błędnymi decyzjami.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.