Należę do pokolenia, które pamięta pewną frazę z piosenki śpiewanej przez „Budkę suflera”, iż „do tanga trzeba
dwojga”. Ten zwrot ma jednak dużo dłuższą historię, gdyż prawie sto lat temu pewna amerykańska piosenkarka zdobyła popularność śpiewając „Takes two to
tango”.
Nie o piosence i tańcu jednak chcę pisać, lecz o
tym, że coraz częściej słyszymy, iż wystarczy „dwóch lub trzech” aby powstał lokalny
kościół. Zwolennicy takiej teorii powołują się na słowa Pana Jezusa, który
obiecał być obecny pośród zgromadzonych w Jego imieniu, nawet w taki niewielkiej liczbie.
Tak, to prawda, że Pan Jezus w określonej sytuacji powiedział: „Gdzie bowiem dwóch albo trzech gromadzi się w Moje imię, tam jestem pośród nich” (Mat:18:20). Warto jest jednak przyjrzeć się temu bliżej, aby odpowiedzieć na pytanie, czy taką modlącą się grupke ludzi można nazwać kościołem.
W swoim dośc już długim zyciu zauważyłem, że wpomniana obietnica jest najczęściej przywoływana
w zgromadzeniach, które tworzy najwyżej kilka osób. Wówczas prowadzący pociesza
obecnych, że Pan Jezus jest pośród nas. Rzeczywiście, ta obietnica dotyczy obecności Chrystusa wśród osób modlących się w jedności serc. W tej sytuacji liczba jest
nieistotna, nawet usytuowanie zgromadzonych osób. Przypominam sobie pewną
zabawną sytuację, jaka wydarzyła się podczas pierwszych lat studiów na Ch.A.T. Mieliśmy
zwyczaj pod koniec dnia spotykać się w jednym z pokojów akademika, aby wspólnie się modlić. Pewnego razu odwiedził nas brat zza wschodniej granicy i gdy
zobaczył nas klęczących dookoła pokoju przy swoich łóżkach twarzami do ścian, zwrócił nam uwagę,
że Jezus znajduje się pośrodku, dlatego też powinniśmy odwrócić się twarzami
do środka. Lecz już tak na poważnie, powoływanie się na ten werset, jako podstawę tworzenia lokalnego kościoła,
jest już zwykłym nadużyciem.
Aby właściwie zrozumieć tę obietnicę, musimy
przyjrzeć się tej sytuacji, czyli w jakim kontekście została ona wypowiedziana.
Pan Jezus, w tym fragmencie Ewangelii Mateusza, mówił o kilku różnych
kwestiach.
Chrystus po swoim przemienieniu na górze i uzdrowieniu później epileptyka z mocy demonicznej udał się z uczniami do Galilei, gdzie po raz
drugi otwarcie im powiedział, że będzie wydany na śmierć, lecz trzeciego dnia
z martwych powstanie. Natomiast Jego uczniowie, zamiast wziąć do serca tę
zapowiedź, bardziej interesowali się tym, kto jest najważniejszy w Królestwie Niebieskim.
Wówczas Pan Jezus, zamiast wygłoszenia nauki na temat prawdziwej wielkości,
wziął małe dziecko, postawił je pośród nich i powiedział: „Zapewniam was, jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebios” (Mat. 18:3).
Była to praktyczna ilustracja do wypowiedzi Chrystusa na temat wielkości, która w Bożym
Królestwie polega na uniżeniu się wobec innych. Następnie Pan Jezus nauczał ich o
niebezpieczeństwie gorszenia „maluczkich”. Morał, jaki płynie z tej nauki, jest
prosty – aby mieć życie wieczne, lepiej jest pozbyć się czegoś, co może
gorszyć. Obcinanie rąk i wyłupywanie oczu jest jedynie obrazem i nie należy
tych poleceń brać dosłownie.
Pan Jezus wyraźnie określił cel swego przyjścia porównując siebie do pasterza, który szuka zgubionych owiec. Przypowieść o stu owieczkach, z których jedna się zagubiła nie jest o pozostawieniu dziewięćdziesięciu dziewięciu na pastwę wilków czy złodziei. Jest to obraz miłości Boga, który posłał Dobrego Pasterza, aby wykonał wolę Ojca, jaką jest poszukiwanie zgubionych owiec. Chrystus zapewniał w dalszych słowach - „Tak też nie chce wasz Ojciec, który jest w niebie, aby zginął jeden z tych najmniejszych” (Mat. 18:14).
Po tym wyjaśnieniu, Chrystus mówił o stosowaniu
dyscypliny wobec tych, którzy są w Królestwie Bożym i nadal grzeszą. W tym
fragmencie spotykamy się ponownie z nawiązaniem do Kościoła. Pierwszy raz Pan Jezus używa określenia „ekklesia”, które znaczy kościół, czyli zgromadzenie tych, którzy zostali powołani. Wówczas powiedział o sobie- „zbuduję Mój Kościół, a potęga śmierci go nie zwycięży” (Mat. 16:18). Obecnie mamy do czynienia z sytuacją, gdy jest napominana osoba, która dopuściła się grzechu. Pan Jezus poucza swoich uczniów, że wpierw należy sprawę załatwić w jak najmniejszym gronie,
najwyżej jeszcze jednej lub dwóch osób. Jeśli natomiast nie dojdzie do
zamknięcia sprawy na tym etapie, ponieważ grzesznik nie chce pokutować, należy zwołać
zgromadzenie lokalnego kościoła, które ma możliwość rozwiązania tej kwestii, albo w ostateczności, będzie
musiało dokonać wyłączenia takiej osoby ze swojego grona. W tym nauczaniu widać
już jakąś strukturę kościoła, a mianowicie, że ktoś musi tę sprawę poprowadzić przez
kolejne etapy polegające na tym, że musi zwołać zgromadzenie osób, które podejmie wiążącą decyzję. Widzimy więc, że jeśli dwóch lub trzech nie doprowadzi do załatwienia tej sprawy, musi zgromadzić się kościół „ekklesia”, który tworzy już dużo większa liczba osób. Z nauczania Pana Jezusa wynika, że „jeśli i tych nie usłucha, powiedz Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech będzie dla ciebie jak poganin i celnik” (Mat. 18:17).
W tym rozdziale (Mat. 18), Pan Jezus używa słowo "ekklesia" mówiąc o modlitwie - „Ponadto zapewniam was: Jeśli dwaj spośród was na ziemi będą zgodnie o coś prosić, otrzymają to od Mojego Ojca, który jest w niebie”. W oryginalne ten werset rozpoczyna się słowem „palin” - "znów", "na nowo",
wskazując, że jest to nowa myśl, nowy temat. Oczywiście, modlitwa jest elementem życia kościoła, jako zgromadzenia ludzi wierzących, lecz nie jest wyłącznie z nim
związana. Słowo Boże naucza nas „nieustannie się módlcie” (1 Tes. 5:17), a
nie tylko w czasie zgromadzenia kościoła. Pan Jezus zwraca tutaj uwagę na znaczenie jednomyślności w modlitwie,
wskazując na potrzebę uzgodnienia wśród modlących się, o co mają wspólnie wołać
do Boga. Liczba osób jest nieistotna, lecz aby można było o coś się zgodzić,
potrzeba przynajmniej dwojga, jak do tanga w piosence. Główną myślą tych dwóch wersetów jest jedność w uzgodnieniu prośby modlitewnej, a nie nakreślenie podstawy tworzenia lokalnego kościoła.
Znamy wiele przykładów opisanych w Dziejach Apostolskich, że gdy pierwsi chrześcijanie modlili się, to „zgodnie wznieśli głos do Boga” (Dz.Ap.
4:24). Chrystus niejednokrotnie nakazywał swoim uczniom, aby zachowywali jedność, jeśli chcą trwać w Bożej obecności. Pan Jezus powiedział o sobie: „Ja
i Ojciec jedno jesteśmy” (Jan 10:30),
dlatego oczekiwał od swoich uczniów, iż będą trwać w jedności ze sobą zawsze, a nie jedynie podczas
wspólnych zgromadzeń. Chrystus, mówiąc o modlitwie, wskazał na znaczenie jedności
serc, gdyż tylko po spełnieniu tego warunku, Ojciec da to, o co będą Go prosić. Zgoda wśród osób
modlących się jest dla Chrystusa wyzwaniem, aby zaszczycić ten moment swoja
obecnością. I o tym właśnie mówił Pan
Jezus, obiecując modlącym się Swoją obecność, niekoniecznie w geograficznym
środku tego zgromadzenia.
Obietnica obecności
Chrystusa pośród osób modlących się nie stanowi doktryny, na podstawie której tworzy się kilkuosobowe kościoły. Kościół, to coś dużo więcej, niż spotkanie paru osób, aby wspólnie się pomodlić i pośpiewać refreny,
niejednokrotnie przy kawie i ciasteczku. Nazywanie takich spotkań "kościołem domowym" jest nadużyciem i stoi w sprzeczności z biblijną nauką o kościele lokalnym. Powołanie się na słowa apostoła Pawła - „Pozdrówcie także Kościół, który gromadzi się w ich domu” (Rzym. 16:5) jest bezzasadne. W tamtym czasie nie budowano kaplic, jak to czyni się obecnie. Wówczas większość lokalnych zgromadzeń ludu Bożego korzystała z otwartych domostw, które z pewnością miały o wiele większy metraż niż współczesne M-3.
Apostoł Paweł pisząc o Kościele użył obrazu ciała które, „ma wiele członków, a wszystkie członki, chociaż jest ich wiele, są jednym ciałem, tak też jest i z Chrystusem” (1 Kor. 12:12). Ten obraz pokazuje jasno, że „ciało bowiem to nie jest jeden członek, lecz liczne” (w. 14). Paweł nie porównuje kościoła do ameby, lecz bardziej do skomplikowanego organizmu składającego się z licznych członków, jak na przykład: oko, słuch, ręka, noga, głowa. Poszczególne części kościoła funkcjonują we wspólnym organizmie, ku wzajemnemu zbudowaniu. Dlatego „Bóg ustanowił w Kościele najpierw apostołów, po drugie proroków, po trzecie nauczycieli, następnie tych, co mają dar czynienia cudów, dar uzdrawiania, niesienia pomocy, rządzenia oraz mówienia językami” (1
Kor. 12:28). A do tego potrzeba dużo więcej ludzi, niż „dwaj lub trzej zgromadzeni w imię Jezusa”.
Z tym się chyba wszyscy zgodzicie, no nie?
Henryk Hukisz
Polecam inne rozważania o kościele
„Zdrowy
Kościół – pielęgnowanie”
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.