Wednesday, February 29, 2012

Tryptyk - Dłużna miłość

Łukasz, w wiernym opisie ewangelicznym umieścił trzy podobne historie, w których występują dwie charakterystyczne postacie – sprawiedliwy i grzesznik. Trzecią i najważniejszą osobą w tych opowiadaniach jest zawsze Chrystus, chociaż tylko jeden raz jest osobiście obecny.
Ponieważ ta forma krótkiego rozmyślania nie pozwoli na pełniejsze przedstawienie przemyśleń na temat tych historii, postanowiłem napisać trzy kolejne rozważania, pod wspólnym tytułem „Tryptyk”, podobnie jak trzyczęściowy obraz lub płaskorzeźba przedstawiająca jeden temat.
Ewangelista Łukasz w siódmym rozdziale (wersety 36-50) opisuje wydarzenie, w którym pewien faryzeusz o imieniu Szymon, zaprosił Chrystusa do swego domu na posiłek. Wszystko przebiegało zgodnie z planem gospodarza, aż nagle, spokojną atmosferę przyjęcia zakłóciła pewna niewiasta, nieznana z imienia lecz bardzo dobrze znana ze stylu jej życia – była grzesznicą. Weszła nieproszona, bo przecież ten sprawiedliwy człowiek, za jakiego uważał się faryzeusz, nie mógłby pozwolić na to, aby próg jego domu przekroczyła osoba o „takiej” reputacji. Gdyby nie ukryty plan sprawdzenia, co uczyni w tym przypadku zaproszony Nauczyciel, z pewnością kazałby sługom wyrzucić tę grzeszną niewiastę tam, gdzie jej miejsce, czyli na ulicę.
Natomiast ta niewiasta, mając ogromne pragnienie spotkania się z Tym, o kim z pewnością już słyszała, nie dbała o to, co mogłoby ją spotkać w domu obrońcy prawdziwej moralności. Weszła do izby pełnej ludzi, znosząc ich spojrzenia pełne oburzenia, wypatrzyła miejsce w pobliżu Tego, który całkowicie zawładnął jej sercem i cicho przysunęła się do Jego stóp, gdyż nie śmiała spojrzeć Mu w oczy.
Łukasz opisuje nam ze szczegółami, w jaki sposób ta niewiasta „potraktowała” Pana Jezusa. Widzimy, że przyszła przygotowana, gdyż zanim wybrała się tę podróż szukania zmiany swego życia, wzięła słoik drogiego olejku. Czytamy, że „stanąwszy z tyłu u jego nóg, zapłakała, i zaczęła łzami zlewać nogi jego i włosami swojej głowy wycierać, a całując jego stopy, namaszczała je olejkiem” (w. 38). Ta postawa świadczy dobitnie o jednym, a mianowicie, że miała w swoim sercu ogromne pragnienie wyrażenia uczucia, jakim była ogarnięta całkowicie.
Dostojewski uważał, że gdyby myśli, jakie ludzie mają w swych sercach, wydzielały zapach, to w świecie rozchodziłby się odór nie do zniesienia i wszyscy wyginęlibyśmy z powodu zatrucia.
Chrystus znał myśli Szymona, nawet to, których nie miały odwagi wypowiedzieć głośno, jakie kłębiły się w jego głowie. Dlatego zwrócił się wprost: „Szymonie, mam ci coś do powiedzenia.” Gdy gospodarz przytaknął znacząco, Jezus opowiedział historię o dwóch dłużnikach, z których jeden był winien więcej niż drugi. Obydwom dług darowano. Pytanie, jakie Jezus skierował do tego mędrca w Izraelu, było dziecinnie proste, może dlatego, że nie chciał kompromitować gospodarza – „Który więc z nich będzie go bardziej miłował?”
Faryzeusz odpowiedział dość dyplomatycznie, rozpoczynając od bezpiecznego słówka „sądzę” na wypadek, gdyby Chrystus miał jakąś ukrytą ideę. Szymon nie dbał o nic bardziej, niż o swoje dobre imię, szczególnie w sytuacji, gdy próg jego domu przekroczyła niewiasta powszechnie znana jako grzesznica. Chciał być gotowy wybrnąć z każdej sytuacji, w jakiej postawiłby go Chrystus.
Jezus, wskazując ręką na tę kobietę, daje nauczkę faryzeuszowi, tak, ażeby to co usłyszy o sobie, można było równocześnie odnieść do pogardzanej przez niego niewiasty. Szymon, pewny tego, że nie ma nic sobie do zarzucenia, usłyszał całą listę czynności, których jako gospodarz nie dopełnił. A przecież rzeczą oczywistą było, gdyż tego nauczano w każdym domu izraelskim, że gość w domu powinien być podejmowany z szacunkiem. Umycie nóg po podróży, namaszczenie głowy olejkiem na znak pokoju, pozdrowienie pocałunkiem było  w tamtym czasie świadectwem takiego domu, w którym dba się o pobożność. Natomiast ten faryzeusz nic z tego nie uczynił, dlatego poczuł się poniżony publicznie. Lecz to nie Jezus go poniżył, lecz ujawnił jego prawdziwe oblicze. Publicznie odsłonił jego serce. Spełniło się tutaj to, o czym Jezus wcześniej mówił: „A czemu widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki w oku swoim nie dostrzegasz?” (Mat. 7:3)
Niebezpiecznie jest, gdy chce się wywołać wrażenie na ludziach swoją pobożnością, stanąć w świetle słów Chrystusa, które jak miecz odsłaniają całą prawdę o człowieku. Takie jest Słowo Boże, jak pisze autor Listu do Hebrajczyków, że jest „zdolne osądzić zamiary i myśli serca; i nie ma stworzenia, które by się mogło ukryć przed nim, przeciwnie, wszystko jest obnażone i odsłonięte przed oczami tego, przed którym musimy zdać sprawę.” (Hebr. 4:12,13).
Spójrzmy teraz na drugiego bohatera tego zdarzenia, na niewiastę, i zadajmy sobie pytanie: Czym kierowała się ta grzeszna istota? Jedno jest pewne - chciała zerwać ze swoją przeszłością, miała pragnienie rozpocząć życie na nowo, lecz nikt jej nie mógł w tym pomóc. Wszędzie słyszała tylko to, jak okropne życie prowadzi. A może byli i tacy, którzy czerpiąc własne korzyści z jej usług, przekonywali ją, że tak już musi zostać bo w końcu, nikt nie jest doskonały. Ona jednak, świadoma wielkiego długu wobec Boga, który dał jej życie, postanowiła coś zrobić ze swoim losem - chciała nadać swemu życiu właściwy sens.
Jezus, które bezbłędnie odczytywał ludzkie myśli, wiedział, co dzieje się w jej sercu. Jestem przekonany, że Chrystus przyjął zaproszenie  do domu faryzeusza jedynie ze względu na tę niewiastę, a nie dla Szymona. Podobnie jak w przypadku Natanaela, o którym Jezus powiedział, zanim go spotkał: „Oto prawdziwy Izraelita, w którym nie ma fałszu” (Jan 1:47).  Jezus widział i tę kobietę pod jej „drzewem figowym”.
Uważam, że każdy człowiek, jako stworzenie Boże, posiada wewnętrzną potrzebę szukania relacji ze swoim Stworzycielem. Apostoł Paweł napisał o tym w Liście do Rzymian 8:22 „Wiemy bowiem, że całe stworzenie wespół wzdycha i wespół boleje aż dotąd” Duch ludzki, ta Boża cząstka w człowieku, poprzez sumienie woła do Stwórcy, nawet w najciemniejszym momencie życia. Bóg objawia Siebie na wiele sposobów. Jednym z nich jest Kościół, który jest Ciałem Chrystusa w tym świecie. Boga można również oglądać w Jego dziełach. Lecz niestety, ludzie „poznawszy Boga, nie uwielbili go jako Boga i nie złożyli mu dziękczynienia, lecz znikczemnieli w myślach swoich, a ich nierozumne serce pogrążyło się w ciemności” (Rzym. 1:21). Do takich ludzi przyszedł Chrystus jako Dobry Pasterz, aby zbawić zgubionych.
Niewiasta z dzisiejszej historii, pomimo wielu przeszkód, poszła za głosem swego serca, w którym zamieszkała miłość do Pana Jezusa, który jedynie potrafi przebaczyć. Dlatego czuła, że ma dług wobec swego Zbawiciela, więc poszła na spotkanie z Nim. Nie zwracając uwagi na przeszkody i wstyd przed bliźnimi, upadła do stóp Jezusa wyznając Mu swą miłość.
Na pożegnanie usłyszała słowa, których być może nawet się nie spodziewała: „Wiara twoja zbawiła cię, idź w pokoju”. Na tym polega łaska - Bóg daje więcej, niż Go prosimy.
Powiada bowiem Pismo: „Każdy, kto w Niego wierzy, nie będzie zawstydzony” (Rzym. 10:11)
Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.