W każdym zawodzie najbardziej pożądaną cechą są kompetencje pracownika, aby powierzone zadanie mogło być prawidłowo wykonane.
Słowo „kompetencje” pochodzi od łacińskiego terminu „competentia”, które „rozumie się jako posiadanie wiedzy umożliwiające wydawanie sądu, wypowiadanie autorytatywnego zdania, zakres zagadnień, o których określona osoba może wyrokować, gdyż jest w posiadaniu odpowiedniego doświadczenia oraz wiadomości, co prowadzi do stwierdzenia, iż człowiek kompetentny to osoba, która do określonych działań posiada odpowiednie przygotowanie”. (net)
Apostoł Paweł, w trosce o rozwój Kościoła, zwracał wielką uwagę na nauczanie. Troszczył się o to, aby nauczyciele byli kompetentni w wykonywaniu służby karmienia wierzących zdrową nauką. Najbardziej charakterystyczne określenie odnośnie do kwalifikacji nauczycieli znajdujemy w poleceniu, jakie Paweł skierował do Tymoteusza, młodego adepta w służbie nauczania. Zostało ono wyrażone w zdaniu: „Co usłyszałeś ode mnie za pośrednictwem wielu świadków, to przekazuj ludziom wierzącym, którzy będą w stanie nauczać także innych” (2 Tym. 2:2). Użyte tutaj słowo ”ικανοι” [ikanoi], w naszym przekładzie zostało oddane jako „zdolni” [B.W. i B.T.] lub „sposobni” [B.G.]. W oryginale znaczy ono bardziej „kompetentny” lub „posiadający wystarczająco dużo zdolności”. To samo słowo w Nowym Testamencie używane jest bardzo często do określenia wystarczającej ilości ludzi lub czasu, aby coś się spełniło. Paweł w innym liście wyjaśnia, skąd ta kompetencja pochodzi. Pisząc do Koryntian zwraca uwagę na to, że zdolność do nauczania ”ικανοι” nie opiera się nie na osobistych zdobyczach wiedzy, lecz „nasza zdolność pochodzi przecież od Boga” (2 Kor. 3:5).
Jeśli chodzi o nauczanie w Bożym Królestwie, Apostoł Paweł będąc uczniem Gamaliela, jednego z najlepszych nauczycieli Tory w tamtym czasie, zdawał sprawę z wagi dobrego przygotowania do nauczania również w Zborach chrześcijańskich. Podczas podróży misyjnych, gdy wstępował do synagog, rozprawiał ze zgromadzonymi tam Żydami na temat proroctw o Mesjaszu. Gdy dotarł do Tesalonik, przez trzy sabaty wywodził, że Chrystus musiał cierpieć, umrzeć i zmartwychwstać. Na skutek kompetencji nauczycielskich Pawła, wielu słuchaczy przekonało się co do prawdziwości wywodzonych argumentów i uwierzyło w Pana Jezusa, lecz spora część Żydów, powodowana zazdrością, a nie brakiem przekonania, podburzyła ludność miasta i Paweł, dla uspokojenia tłumu, musiał opuścić Tesaloniki i udał się do Berei. Tutaj spotkał się z innym nastawieniem do Słowa Bożego, gdyż berejczycy „byli szlachetniejsi od Tesaloniczan. Przyjęli Słowo z całą gorliwością i codziennie badali Pisma, czy tak się rzeczy mają” (DzAp. 17:11).
Później, gdy Paweł kierował słowa pokrzepienia i pouczenia do Tymoteusza, polecił mu wręcz, aby „niektórym nakazał nie nauczać błędnie ani się nie zajmować niekończącymi się mitami i rodowodami, które bardziej ukazują bezsensowne rozważania niż działanie Boga przez wiarę” (1 Tym. 1:3,4). Podobnie działo się w czasach Mojżesza, gdy pojawili się ludzie, którzy sami siebie powołali do przewodzenia mówiąc: „Dosyć tego! Bowiem cała społeczność, oni wszyscy, są święci, a PAN jest pośród nich. Dlaczego zatem wynosicie się nad zgromadzenie PANA?” (4 Moj. 16:3). Mojżesz pomimo tego, że z ludzkiego punktu widzenia nie był dobrym mówcą, posiadał nadane mu przez Boga uzdolnienia, aby nauczać cały lud.
Jednym z najpoważniejszych problemów, jakie nękały Kościół od samego początku, była fałszywa nauka i fałszywi, czyli niekompetentni nauczyciele. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta - ponieważ fałszowanie Bożej prawdy leży w naturze diabła. Jego pierwsze podejście do człowieka polegało na odwróceniu uwagi od prawdy, jaką usłyszeli od Boga. Diabeł skusił Ewę, zasiewając w jej sercu wątpliwość - „Czy naprawdę Bóg powiedział?” (1 Moj. 3:1). Dlatego też apostoł Paweł, znając naturę diabła, ostrzegał wierzących – „Lękam się jednak, żeby, tak jak w swojej przebiegłości wąż zwiódł Ewę, tak i wasze umysły nie zostały przypadkiem odwiedzione od prostoty i czystości wobec Chrystusa” (2 Kor. 11:3). Brak kompetencji w Kościele to niekoniecznie brak umiejętności nauczania, lecz przede wszystkim jest to brak Bożego powołania do tej tak istotnej służby, jaką jest zwiastowanie Słowa Bożego.
Jest rzeczą oczywistą, że diabeł nie powtórzy już numeru z wężem, lecz zastosuje inne podejścia, aby osiągnąć ten sam efekt – będzie starał się za wszelką cenę zwodzić wierzących. Najlepiej udaje mu się osiągać swoje cele, posyłając do zborów niekompetentnych nauczycieli. Przypominam sobie sytuację, gdy w pewnym zborze panowała zasada, że do nauczania zapraszany był każdy mężczyzna, nie zwracając uwagi na to, co miał do powiedzenia. Dziś natomiast możemy spotkać się z opowiadaczami snów i wizji, rzekomo pochodzących od Boga. Dziwi mnie osobiście to, że jest więcej chętnych do słuchania takich "zwiastowań" niż czystego i radykalnego Słowa Bożego.
Zwróćmy uwagę, że sam Pan Jezus, gdy mówił o czasach ostatecznych, ostrzegał swoich uczniów: „Pojawią się bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i będą dokonywać wielkich znaków i cudów, żeby, o ile to możliwe, zwieść nawet wybranych” (Mat. 24:24). O złych nauczycielach pisał też apostoł Paweł: „Strzeżcie się psów, strzeżcie się złych pracowników” (Filip. 3:2), oraz że nastaną czasy, gdy ludzie „zdrowej nauki nie będą znosić, ale według własnych pożądań będą sami sobie dobierać nauczycieli, którzy wyjdą naprzeciw ich oczekiwaniom. I odwrócą się od słuchania prawdy, a zwrócą się do baśni” (2 Tym. 4:3,4). Oryginalne słowo "baśnie", w języku greckim „μυθους” [mithous], znaczy zmyślone opowieści nieposiadające atrybutu prawdy. Apostoł Piotr dodaje jeszcze z własnego doświadczenia, że będą pojawiać się ludzie, którzy przekonywać będą wierzących do błędnych pojęć. Brak kompetencji takich nauczycieli można rozpoznać po tym, że pewnych rzeczy nie rozumieją, gdyż jako „ludzie niewykształceni i niezbyt umocnieni przekręcają – podobnie jak i pozostałe Pisma – na własną zgubę” (2 Ptr. 3:16).
Apostoł Paweł, świadomy, iż zbliża się koniec jego służby w przekazywaniu zdrowej nauki, ostrzegał starszych w Zborze efeskim, że „spośród was samych powstaną ludzie, którzy będą głosić przewrotne nauki, aby pociągnąć za sobą uczniów” (Dz.Ap. 20:30). Wówczas to niebezpieczeństwo było ograniczone jedynie do lokalnych zgromadzeń, dziś natomiast do „pociągania za sobą” słuchaczy wykorzystywany jest internet, dlatego niekompetentni nauczyciele wyrządzają ogromną szkodę w skali całego Kościoła.
Piszę o tym z pełną odpowiedzialnością, gdyż coraz częściej można spotkać nauczycieli, którzy nie mają żadnej umiejętności nauczania Słowa Bożego, jedynie zdolność przekonywania do swoich racji. Najczęściej posługują się takimi samymi argumentami, jak za czasów Mojżesza, mówiąc, że oni też mają Ducha i potrafią czytać Biblię. Natomiast to, czego nauczają, nie służy budowaniu Kościoła, jedynie pociąganiu słuchaczy za sobą.
Biblia, a dokładniej jej tłumaczenie, jest bardzo niebezpiecznym narzędziem, jakim można zwodzić niewinnych ludzi. Istnieją dziś denominacje, w których wykorzystuje się niedoskonałości tłumaczeń, lub wręcz błędy wynikające z kopii tekstów biblijnych, które powstały na skutek odstępstwa od prawdziwej nauki już w pierwszych wiekach. Możemy być szczęśliwi, że współcześnie posiadamy Biblię, której przekład został dokonany z uznanego powszechnie kanonu. Nie można tego powiedzieć o tłumaczeniach wywodzących się z Wulgaty, czy inne, pochodzące z kodeksu aleksandryjskiego. Przykładem może być Biblia Nowego Świata, którą posługują się osoby nieuznające Boskości Chrystusa.
Przykładów jest wiele, dlatego niebezpieczeństwo zwodzenia przez niekompetentnych nauczycieli jest powszechne. Uważajmy więc, kogo dziś słuchamy. Nie zawsze, wraz z pięknym wystrojem miejsca zgromadzenia i wysokim poziomem muzycznym, w parze idzie zdrowe nauczanie. Często ta zewnętrzna oprawa jest narzędziem zwodzenia wielu niewinnych uczniów, którzy nie mają zdolności rozpoznania kompetencji prawdziwych nauczycieli.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.