Zdarza się nieraz gdy czytamy Biblię, że jakiś zwrot, zwykłe słówko, wpada do serca i generuje lawinę myśli
związanych z tym wyrażeniem. Ostatnio, podczas lektury Słowa Bożego, takim
kamyszkiem wywołującym lawinę przetaczającą się przez całą Biblię, jest słowo „daremnie”.
Napisałem już o kimś, kto „daremnie wierzył”, później było o „daremnym zwiastowaniu”. Dzisiaj chcę napisać o
„daremnym uwialbianiu” Boga. Wprawdzie pisałem już na podobny temat („Owoc warg”), lecz wówczas chodziło mi o
wypowiadanie samych słów, za którymi nie stoi prawidłowa postawa życia.
Oczywiście, takie uwielbianie Boga jest jak najbardziej daremnym zajęciem, gdyż
Bóg patrzy na serce przede wszystkim. Jeśli słowa rodzą się na języku, a nie
wypływają ze szczerego pragnienia serca, Bóg nie da się oszukać.
Werset, który dzisiaj
zainspirował mnie do powrotu do „daremnego” tematu, zawiera słowa Pana Jezusa,
który w odpowiedzi na zarzut faryzeuszy (czy oni potrafili inaczej rozmawiać z
Chrystusem?), zacytował proroka Izajasza: „Daremnie mi jednak cześć oddają, głosząc nauki, które są nakazami
ludzkimi” (Mat.
15:9). Wprawdzie poprzedni werset mówi o oddawaniu czci jedynie wargami,
gdyż serce jest dalekie od Boga, Jezus nawiązał również do trzymania się nauki
Bożej.
Gdy jestem nieraz na
nabożeństwie, podczas uwielbiania, które jest jakgdyby odrębną częścią tego
zgromadzenia, lider lub sam pastor zachęca, i to dość natrętnie, do jakiejś
formy wyrażania czci dla Boga. Najczęściej jest to nawoływanie do równoczesnego
klaskania, podnoszenia rąk, czy podskakiwania w rytm głośnej muzyki. Osobiście
źle się czuję, gdy jestem nakłaniany do czynienia czegoś, co nie wypływa z
głebi mojego serca. Niejednokrotnie, takiemu zachęcaniu towarzyszy wyjaśnianie,
że Pan Bóg taką formę lubi. Znajduje się nawet jakieś wersety na poparcie
argumentów, że jeśli nie będziemy tak właśnie robić, to „kamienie będą wołać”.
Oddawanie czci Bogu nie
jest odrębną częścią liturgii nabożeństwa. Pan Jezus powiedział do Samarytanki,
że „nadchodzi godzina i teraz jest, kiedy prawdziwi
czciciele będą oddawali Ojcu cześć w duchu i w prawdzie; bo i Ojciec takich
szuka, którzy by mu tak cześć oddawali” (Jan
4:23). Chodzi więc o całkowitą postawę wobec Boga, a nie jedynie jakiś
wyodrębniony moment, gdy wchodzimy na przysłowiową górę. Rozmówczyni
Chrystusa mniemała, że należy wejść na góre Sychem, Żydzi sądzili, że jedynie
Jerozolima jest miejscem, na którym należy odawać Bogu cześć. Jezus na to
odpowiedział, że „Bóg jest duchem, a ci, którzy mu cześć oddają, winni
mu ją oddawać w duchu i w prawdzie” (w.
24).
Oddawanie Bogu czci w
prawdzie, obejmuje cała naszą postawę poprawności, jak w codziennych chodzeniu
przed Panem, tak i nauki, którą przyjmujemy za jedyną podwalinę naszej wiary.
Kościół jest miejscem,
na którym poznajemy i przyjmujemy „objawienie Bożej tajemnicy”. Apostoł Paweł
pisał do wierzących w Efezie, że w Chrystusie wszyscy „mamy dostęp do Ojca,
jedni i drudzy w jednym Duchu” (Efez. 2:18).
Duch Święty został nam udzielony, abyśmy budowali się „na
fundamencie apostołów i proroków, którego kamieniem węgielnym jest sam Chrystus
Jezus, na którym cała budowa mocno spojona rośnie w przybytek święty w Panu, na
którym i wy się wespół budujecie na mieszkanie Boże w Duchu” (w. 20-22).
Kościół jest tym
miejscem, gdzie ustanowieni przez Chrystusa apostołowie, prorocy, ewangeliści,
pasterze i nauczyciele (w. 11), przygotowują wiernych do wzajemnego
budowania Ciała Chrytsusowego (w. 12). W ten sposób można ustrzec się
porywom przypadkowych wiatrów „nauki przez oszustwo ludzkie i przez
podstęp, prowadzący na bezdroża błędu” (w.
14).
Jeśli więc nie ma
zwiastowania opartego na natchnionym Słowie Bożym, a są głoszone nauki własne,
o czym Jezus mówił faryzeuszom, daremne jest oddawanie Bogu czci, w
jakiejkolwiek formie. Nie pomogą ani równoczesne klaskania, podnoszenia rąk,
czy podskakiwania.
Pisze o tym w okresie
świątecznym, w czasie nadarzających się czesto okazji do wspólnego śpiewania
kolęd. Jak już wczesniej napisałem, nie wszystkie treści tych
„bożonarodzeniowych” piosenek są zgodne z biblijną prawdą o narodzinach Syna
Bożego. Nie każde też miejsce nadaje się do szczerego oddania czci Bogu, za
wspaniały dar, jakim jest narodzenie się Chrystusa w Betlejemie.
Kiedyś zostałem
zaproszony na wspólną kolację przez osoby prowadzące jakiś biznes. Ponieważ był
to okres świąteczny, padła propozycja, aby śpiewać kolędy. Wówczas pewna pani,
zajmująca się propagowaniem jakiejś energii, która daje ludziom pokój i
zdrowie, zaproponowała aby wszyscy obecni chwycili się za ręce, by
umożliwić przepływ tej energii przez każdą osobę.
Chciałem wpierw wyjść,
lecz po chwili zastanowienia się, wytłumaczyłem zebranym, dlaczego nie mogę
wziąć udziąłu w tym zbiorowym seansie obcej mi energii. Oczywiście, powstała
mała konsternacja, zaskoczenie i nawet oburzenie, że przecież to nic takiego,
nic się nie stanie, jeśli w to nie wierzę. Nie sądzę, że śpiew kolęd, który
bądź co bądź, ma na celu uddanie czci Narodzonemu, mógł spełnić w takim miejscu
zamierzony cel.
Myślę, że niekoniecznie
tak drastyczne okoliczności powinny wywołać refleksję o tym, czy
powinnismy oddawać Bogu część przy każdej okazji. Może to być „daremne
oddawanie czci” jeśli nie trzymamy się prawdy biblijnej.
Nie chcę przez to
powiedziać, że jedynie na zgromadzeniu zborowym można śpiewać kolędy. Każde
miejsce jest dobre, jeśli osoby śpiewające mają szacunek do Boga i Jego Prawdy.
Wszędzie tam, gdzie niebiblijne nauki i praktyki są uważane za ważniejsze i powodują
usuwanie nauki biblijnej, według słów Jezusa, będzie to daremnym zajęciem.
Lubię tradycję
śpiewania kolęd, ale nie za wszelką cenę.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.