Często z ust kaznodziejów słyszymy zapewnienie, że to, co przekazują, otrzymali wprost od Pana. Po chwili jednak, gdy już przekazują swoje poselstwo, jakoś trudno jest dopatrzyć się zgodności ze Słowem Bożym, z treścią Biblii. Zastanawiam się w takiej sytuacji, czy można przejść obojętnie wobec kaznodziei, który przypisuje Bogu to, co sam zwiastuje? Ponieważ mam za sobą kilkudziesięcioletnie doświadczenie w służbie Słowa Bożego i względnie dobrą znajomość Biblii, w swoim sercu odczuwam niepokój. Myślę bowiem o słuchaczach, którzy narażani są na karmienie ich niezdrową nauką. Obojętność w takim przypadku można porównać do sytuacji, gdy wiedząc o trujących składnikach w pokarmie, spokojnie przyglądamy się temu, jak inni nieświadomie go konsumują.
W Starym Testamencie Bóg powoływał proroków, którym dawał Swoje Słowo, aby je przekazywali ludziom. W epoce Kościoła do tej służby Chrystus powołuje nauczycieli, którzy mieli pełnić funkcję podobną do tej, jaką dotychczas pełnili prorocy. Apostoł Piotr napisał, że „jeśli ktoś przemawia, niech to będą jakby Słowa Boga, jeśli ktoś służy, niech to czyni mocą, której udziela Bóg, aby we wszystkim był uwielbiony Bóg przez Jezusa Chrystusa” (1 Ptr 4:11).
W dalszej części tego rozważania chciałbym się zastanowić nad tym, komu Bóg wkłada w usta Swoje Słowo w tym celu, aby z należnym szacunkiem zostało przekazane ludziom.
W jednym z Psalmów znajdujemy wspaniałą wskazówkę, że „tajemnica PANA jest objawiana tym, którzy się Go boją, oznajmia im swoje przymierza” (Ps 25:14 [UBG]). Skorzystałem tu z przekładu, który najlepiej oddaje główną myśl odnośnie do tego, komu Bóg powierza Swoje tajemnice. Natomiast w innych przekładach najczęściej spotykamy w tym wersecie słowa o przyjaźni Boga lub o intymności, gdyż ta cecha jest niezbędna w relacji proroka z Bogiem, którego reprezentuje. Hebrajskie słówko סוד [sode] oznacza przekazywanie tajemnicy komuś, kto znajduje się w intymnej relacji. Psalmista używa tu określenia ירא [ira], czyli „bojaźń Boga”, która charakteryzuje tych mężów Bożych, którzy znajdowali się w szczególnej bliskości Pana.
Zrozumiałe jest, że swoich tajemnic nie przekazujemy pierwszej napotkanej osobie. Robimy to jedynie wobec osób, które bardzo dobrze znamy i łączy nas z nimi bliska więź. Dlatego jestem całkowicie przekonany, że Bóg chętnie przekazuje Swoje tajemnice, plany i informacje jedynie tym, którzy znajdują się w bliskiej zażyłości z Nim. To muszą być osoby, które dobrze znają Boga, o których On nie powie: „Nigdy was nie znałem, odstąpcie ode Mnie wy, którzy się dopuszczacie bezprawia” (Mt 7:23). Pan wie, kto należy do Niego.
Warto jest więc przyjrzeć się temu, co na ten temat jest napisane w Biblii. Musimy odpowiedzieć na pytanie: „Jak wejść w tak bliską relację, aby Bóg mógł oznajmiać Swoje tajemnice?” Wiadomo przecież, że prorok powinien mówić jedynie to, co Bóg mu objawi. W Starym Testamencie mamy wiele przykładów wskazujących na to, że pojawiali się prorocy, którzy mówili od siebie, a nie to, co Bóg chciał, aby powiedzieli. W Biblii znajdujemy również przykłady proroków, którzy wykazywali się pożądaną w tym przypadku bojaźnią i Bóg objawiał im Swoje tajemnice.
Król Salomon w swoich przypowieściach sporo pisał o mądrości. Zgodzimy się z tym, że jest potrzebna mądrość, aby wejść w tę szczególną relację z Panem. Ten mądry król radził: „Mój synu, jeśli przyjmiesz moje słowa i będziesz przestrzegał moich nakazów, zwracając ucho ku mądrości, a serce skłaniając ku zrozumieniu; jeśli przywołasz rozsądek, zabierzesz głos, by zrozumieć; jeśli będziesz jej szukał jak srebra, poszukiwał jak ukrytych skarbów, wtedy zrozumiesz bojaźń PANA i dojdziesz do wiedzy o Bogu” (Prz 2:1-5). Nie można osiągnąć bojaźni Bożej bez zrozumienia, na czym ona polega, gdyż prowadzi wprost do poznania Boga. Znajomość Boga jest sprawą kluczową, gdyż jedynie On „daje mądrość, z Jego ust pochodzą wiedza i zrozumienie” (w. 6).
Dla zilustrowania chcę podać kilka przykładów. Pierwszy, jaki mi się nasuwa, to Henoch, pra pra pra praprawnuk Adama. Wyobrażam sobie taką scenę, Henoch rozmawia na temat Boga ze swoim pra pra pra pra pradziadkiem Adamem, który mógł mieć już sporo ponad sześćset lat. Adam zamiast opisywania wszechświata, jaki Bóg stworzył i miliony zwierząt, jakie musiał nazwać, opowiadał o tym, co najwyżej cenił, wspominając swój pobyt w ogrodzie Eden. Z pewnością były to chwile, gdy wraz z Ewą słyszeli „głos PANA Boga przechadzającego się po ogrodzie w dziennym powiewie” (Rdz 3:8). To były momenty, jakich już nie mógł doświadczać, dlatego wspominał je i opowiadał o nich z nostalgią. Na Henochu musiało to wywrzeć tak wielkie wrażenie, że postanowił zaprzyjaźnić się z Bogiem aż tak bardzo blisko, że „potem go nie było, gdyż Bóg go zabrał” (Rdz 5:24). To musiała być bardzo dobra znajomość z Bogiem.
Nie chodzi o to, aby Boga znać jedynie z opowiadania. Hiob znał dobrze Boga, gdyż był „uczciwy i prawy, bał się Boga i stronił od zła” (Hi. 1:1). Nawet w chwili największego doświadczenia, gdy tragicznie stracił rodzinę, wszystko co posiadał oraz swoje zdrowie, to wyznał szczerze: „PAN dał i PAN wziął. Niech imię PANA będzie błogosławione” (Hi. 1:21). Istnieje jednak wyższy poziom poznania Boga, bardziej intymnej relacji z Nim. Hiob doświadczył takiego zbliżenia do Pana, że mógł powiedzieć: „Dotąd moje ucho tylko słyszało o Tobie, a teraz moje oko ujrzało Ciebie” (Hi. 42:5).
Abraham był jednym z najpokorniejszych mężów, z którymi Bóg rozmawiał i objawiał mu Swoje tajemnice. Gdy przyjrzymy się jego życiu, to zrozumiemy, na czym polegała ta szczególnie intymna relacja, że Bóg ukazywał mu się osobiście, aby objawić Swoje plany wobec niego, jego potomstwa i narodu, który powołał do szczególnego zadania. Nikt inny nie usłyszał tak wielkich słów, jak Abraham, gdy osiągnął wiek dziewięćdziesięciu lat: „Ja jestem Bóg Wszechmogący. Żyj świadomy Mojej obecności i bądź doskonały. Chcę bowiem zawrzeć z tobą Moje przymierze i dać ci liczne potomstwo” (Rdz 17:1,2). Dlaczego aż tak bardzo Bóg ufał temu człowiekowi, że z nim zawarł przymierze dotyczące setek pokoleń i sporej części historii ówczesnego świata? Nawet 1500 lat później, Nehemiasz, gdy po niewoli babilońskiej wrócił do Jerozolimy, dziękował Bogu za Abrahama - „Uznałeś, że jego serce jest Ci wierne, i zawarłeś z nim przymierze, aby dać jemu i jego potomstwu ziemię Kananejczyka” (Ne 9:8).
Warto więc przyjrzeć się szczególnemu momentowi z życia tego męża Bożego. Był to czas, gdy „Bóg wystawił Abrahama na próbę” (Rdz 22:1). Gdy Abraham usłyszał tę przerażającą wiadomość: „Weź swojego jedynego, ukochanego syna Izaaka i idź do kraju Moria. Tam złóż go na ofiarę całopalną na jednej z gór, którą ci wskażę” (w. 2), nie zawahał się, nie odłożył tego polecenia na później, aż lepiej zrozumie, lecz „wstał więc wcześnie rano, osiodłał osła, wziął ze sobą dwóch służących oraz Izaaka, swojego syna, narąbał drewna na ofiarę całopalną i udał się na miejsce, które Bóg mu wskazał” (w. 3). Tak może postąpić jedynie ktoś, kto bardzo dobrze zna Boga i chociaż nie rozumiał dlaczego, posłusznie podjął się wykonania tego polecenia. Gdy pożegnał towarzyszących sług na dole góry, na którą się wspinał z Izaakiem, wypowiedział prorocze słowa: „ja i chłopiec pójdziemy tam, oddamy pokłon i powrócimy do was” (w. 5). Dlaczego użył liczby mnogiej - „wrócimy”, chociaż wiedział, w jakim celu udaje się na górę Moria?
Kilkadziesiąt lat wcześniej, gdy pasterze jego owiec i owiec bratanka Lota spierali się o dostęp do paszy i wody, Abraham pokazał prawdziwą postawę bojaźni Boga. Ta bojaźń wyrażała całkowite zaufanie Panu, za którego głosem poszedł w nieznane. Teraz dał wybór młodszemu krewnemu, który „rozejrzał się i zobaczył, że cała kraina nad Jordanem była tak samo dobrze nawodniona, jak ogród PANA” (Rdz 13:10), natomiast sam czekał na wybór Boga, który miał wobec niego plan na wiele pokoleń. Boży plan był ujęty w słowach: „Albowiem tę całą ziemię, którą widzisz, dam tobie i twemu potomstwu na wieki” (w. 15). Natomiast Lot cieszył się swoim wyborem tylko jakiś czas, „zanim PAN zniszczył Sodomę i Gomorę” (w. 10).
Dwudziestowieczny duński filozof Soren Kierkegaard poświęcił sporo uwagi historii Abrahama, a szczególnie wydarzeniu na górze Moria. W jego dziele pod tytułem „Bojaźń i drżenie. Choroba na śmierć” tak opisuje ten kulminacyjny moment: „Jechali razem prosto Abraham i Izaak, aż przybyli do góry Moria. I Abraham przygotował wszystko do ofiary, spokojnie i łagodnie, ale kiedy odwrócił się i porwał miecz, Izaak widział, że palce lewicy Abrahama skurczyły się z rozpaczy, i przeszedł dreszcz przez jego ciało - ale Abraham porwał miecz”.
Ten rodzaj dreszczu przechodzi przez ciało człowieka w momencie, gdy uświadamia sobie świętość Boga, który zbliża się do Swego stworzenia. Pomimo grzeszności, w jakiej każda istota ludzka się znalazła, Bóg przychodzi w całej Swojej świętości i majestacie, nic nie ujmując ze Swojej chwały. Dlatego rzeczą naturalną jest, że człowieka ogarnia drżenie, będące autentycznym potwierdzeniem bojaźni. Kto tego drżenia nie doświadcza, lepiej niech sprawdzi swoje pojmowanie Boga.
Bóg nie może się zmienić. On nie jest inny, niż znamy Go ze stron Starego Testamentu. Jeśli wówczas prorocy drżeli, gdy słyszeli co „Bóg mówi”, to takie samo doznanie winno towarzyszyć nam, gdy twierdzimy, że Bóg mówi do nas.
Gdy głos Boga poruszał górami to ludzie, którzy nie odbierali tego z drżeniem, ponosili srogie konsekwencje. Nawet Mojżesz, który przecież rozmawiał z Bogiem twarzą w twarz, na dźwięk trąby i słów Boga zawołał: „Jestem przerażony i drżący” (Hbr 12:21). Dlatego autor Listu do Hebrajczyków, mając na uwadze czas łaski, wyciąga wniosek: „ponieważ otrzymujemy Królestwo niezmienne, trwajmy w łasce, dzięki której będziemy służyć tak, jak się Bogu podoba, z pobożnością i bojaźnią” (w. 28). Dlatego w tym samym zdaniu przedstawia swoje zrozumienie Boga - „Nasz Bóg jest bowiem ogniem pożerającym” (w. 29).
Jeśli ktoś twierdzi dziś, że Bóg mu coś powiedział i nie drży w bojaźni przed świętym Bogiem, lepiej takiego poselstwa nie przyjmować, bo nie wiadomo, z jakiego źródła ono pochodzi. Warto jest zawsze pamiętać o zapewnieniu mądrego Salomona, że „bojaźń PANA jest początkiem wiedzy, tylko głupcy gardzą mądrością i karnością” (Prz 1:7).
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.