W prawdzie w Polsce święta jeszcze trwają, lecz dla mnie już się skończyły. Dlatego
też pozwolę sobie na małe deliberowanie nad przebiegiem tegorocznych świąt Bożego
Narodzenia. Przyznam się, że jestem coraz bardziej zniesmaczony tym, jak w tym
kraju powszechnie wspomina się jedno z największych wydarzeń w historii
ludzkości.
Pierwszy odruch wymiotny pojawił się w chwili, gdy widziałem jak w wielu
reklamach wykorzystywany jest akcent Bożonarodzeniowy do przedmiotów, które nie
mają nic wspólnego z narodzinami Chrystusa. Podkreślana w nich jest myśl, że to co za
chwilę pojawi się na ekranie, ukaże „real spirit of Christmas” (prawdziwego
ducha Bożego Narodzenia). W jednej z nich, najnowszy model
Jeep’a rozpoczyna jazdę w śródmieściu wielkiego miasta wśród mrugających świątecznych światełek i kończy ją na zaśnieżonym
wzgórzu, nad którym migocze seledynowa zorza.
Inne momenty, które bedę wspminać z niesmakiem, to również wyjaśnianie, na czym polega prawdziwe znaczenie tych świąt (real
meaning of Christmas). Prezentowane filmiki przedstawiają różnego rodzaju sceny, że należy
okazywać współczucie biednym i pokrzywdzonym, poprzez wręczanie darmowych ubrań i
zabawek tym, którzy na ogół znani są z braku zapału do poszukiwania pracy. Osobiście
spotkałem przedstawicieli tej grupy społecznej, którzy w
poczekalniach do darmowej opieki medycznej (a tak naprawdę opłacanej z
pieniędzy podatników), wypełniają czas z najnowszym iPhonem przy uchu, lub
iPadem na kolanach.
No, ale nie jest aż tak źle, gdyż dzięki zorganizowanym spotkaniom
świątecznym, mogłem kilkakrotnie śpiewać kolędy. Począwszy od wypełnionego do
ostatniego miejsca kościoła Willow Creek, gdzie koncertowała moja ulubiona grupa
chrześcijańskich piosenkarzy pod przewodnictwem sędziwego już Billa Gaithera.
Później, mogłem uczestniczyć w mniejszych już zgromadzeniach, bo w lokalnym
kościele w ubiegłą niedzielę na świątecznym nabożeństwie przed południem. Jeszcze tego samego dnia po południu, w jednej z polonijnych społeczności, mogliśmy razem śpiewać kolędy w ojczystym języku. Jeśli do tego dodam jeszcze jedno
nabożeństwo w wigilijny wieczór, oraz kilkudniowy program kolęd nadawanych "non stop" w Moody Radio,
to mogę powiedzieć, że charakter świateczny został stworzony nie najgojrzej.
Ale, skoro żyjemy w społeczeństwie, na ogół świeckim, to zewnętrzna
atmosfera też jakoś wpływa na nasze osobiste doznania. Ameryka staje się
społeczeństwem coraz bardziej areligijnym, o ile nie coraz bardziej świadomie
odrzucającym tradycyjne chrześcijańskie zwyczaje. Administracja państwowa,
zapewniając coraz więcej swobody do wyrażania swich przekonań muzułmanom,
buddystom, homoseksualistom czy transwestytom, coraz silniej zmusza chrześcijan
do milczenia w kwestiach naszej wiary i przekonań. Dość skuteczną metodą jest
wykoślawianie pojęć biblijnych w oficjalnych mediach, o czym już wcześniej pisałem, gdy jako przykład
podałem informację, w której odwołano się do pokoju, a jakim aniołowie
zwiastowali pasterzom na polach betlejemskich. Z tym, że w tym oficjalnym
materiale aprobowanym przez agencje rządowe, była mowa o pokoju, jaki przynoszą
amerykańscy żołnierze narodowi afgańskiemu.
W tym roku natomiast, przygotowano już wcześniej sytuację z filmem,
zrealizowanym przez studio Sony w Hollywood na temat domniemanego zamachu na
lidera Korei Północnej. Nagonka medialna była tak silna, że gdy w przededniu
Christmas ogłoszono, że pomimo gróźb, film ten będzie wyświetlany w 300 kinach
w całym kraju, dzisiaj w wiadomościach na pierwszym miejscu mówiono o wielkim
sukcesie, gdyż na długo przed seansem bilety były już sprzedane. Mówiono o
prawdziwym partiotyźmie w postawie tych, którzy w dniu Pamiątki Narodzin
Chrystusa, dali wyraz poparcia dla amerykańskiej wolności, o jaką walczą codziennie żołnierze na wielu frontach świata. Nie
mam zamiaru wchodzić w szczegóły tego filmu, lecz wystarczy mi sam fakt, że
zrobiono komedię, w której naśmiewa się z władzy innego kraju, co uważam za
brak smaku, o ile nie jest to już oszczerstwem na temat obywateli innego kraju.
Głównie chodzi mi o to, że całą tę sprawę rozpętano właśnie w czasie świąt,
które mają w swojej naturze poszanowanie dla pokory, jaką okazał Syn Boży Swoim
przyjściem do ludzi grzesznych, z natury podłych i niesprawiedliwych. A jednak,
jak mówi apostoł Paweł, my wszyscy, będąc „nieprzyjaciółmi, zostaliśmy
pojednani z Bogiem przez śmierć Syna jego, tym bardziej, będąc pojednani,
dostąpimy zbawienia przez życie jego” (Rzym. 5:10).
Ten, którego narodziny w ciele świętujemy, pokazał nam przykład, abyśmy
byli „względem siebie usposobienia, jakie było w Chrystusie Jezusie” (Fil. 2:5), dlatego też, jak naucza nas
apostoł Paweł, „w pokorze uważajcie jedni drugich za wyższych od siebie”
(w. 3). Wypowiedzi widzów wspomnianej
komedii świadczyły o zadowoleniu z możliwości poniżania innych osób, tylko
dlatego, że mieszkają w innym kraju. Bardzo niesmaczne, co nie znaczy, że
popieram system polityczny kraju, którego ten film dotyczył - tak na
marginesie, abym nie był źle zrozumiany.
Jak już wpsomnaiłem na początku tego rozważania, dla mnie święta już się
skończyły. Pomimo powyższych deliberacji, był to okres wspaniałych doznań, gdyż
mogłem uczestniczyć we wspólnych spotkaniach, na których mówiono o Tym, który przyszedł
aby zmienić nasze życie i dać nadzieję na wieczność z Bogiem.
Był to również czas spędzony z rodziną. Jako, że jestem już na eteapie doznawania
wielkiej radości przebywana z wnukami, te święta będą szczególną pamiątką,
gdyż mogłem spełnić moje dziecinne marzenie - kupić elektryczną kolejkę. Nie
sobie, oczywiście, lecz mojemy sześcioletniemu wnukowi, który w czasie zabawy, nagle
zapytał mnie: „Dziadzia, czy ty miałeś taką kolejkę, jak byłeś dzieckiem?
Odpowiedziałem, że nie, be nie było mnie stać. Wówczas, spojrzał mi serdecznie w
oczy i powiedział: „Dzadzia, możesz zawsze do mnie przyjechać i pobawić się
razem ze mną”.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.