Z narodzinami Pana Jezusa związanych jest wiele niezwykłych okoliczności.
Bóg wybrał młodą izraelską dziewicę, aby była znakiem, danym już ponad siedem
wieków wcześniej przez proroka Izajasza. Pan oświadczył wyraźnie: „Oto panna
pocznie i porodzi syna, i nazwie go imieniem Immanuel” (Izaj. 7:14). I chociaż współcześni czytelnicy Biblii powątpiewają
w prawdziwość tego znaku, to jednak w czasach biblijnych „panna” oznaczało to
samo co „dziewica”. Piszę o tym, ponieważ nie mogłem uwierzyć własnym uszom,
gdy młody teolog zapewniał zgromadzonych w jakimś zborze, że w czasach Izajasza,
„panna z dzieckiem” nie wywoływała zdziwienia w ówczesnym społeczeńtwie, jak to
jest współczesnie.
Innym zadziwieniem, jakie towarzyszyło narodzinom Króla żydowskiego, o
jakiego dopytywali się magowie przybyli z dalekiego Wschodu, było miejsce, jakie
Bóg wyznaczył przez Swojego proroka Micheasza, który wskazał wprost: „Ale
ty, Betlejemie Efrata, najmniejszy z okręgów judzkich, z ciebie mi wyjdzie ten,
który będzie władcą Izraela” (Mich.
5:1). Mała, nic nie znacząca pasterska wioska, w której zabrakło nawet
miejsca w pośledniej gospodzie, zaoferowała na miejsce narodzin Syna
Człowieczego, podły zwierzęcy żlób.
Z kolei, pierwszymi świadkami tego doniosłego dla ludzkości wydarzenia,
oprócz stada zdziwionych zwierzaków, byli najzwyklejsi pasterze. Nawet nie
pastuszkowie, jak śpiewamy w popularnej kolędzie, lecz przedstawiciele najbardziej
poniżanego zawodu w tamtym czasie. Mówiono wówczas, ze jeśli ktoś nie nadawał
się do wykonywania normalnego zajęcia, to został posłany na pola, na których
były wypasane owce. Praca pasterzy polegala na przebywaniu w gronie tych beczących
i cuchnących zwierząt, 24/7, jak to się dziś określa sytuację, gdy ktoś musi być
czujnym przez dwadzieścia cztery godziny w ciagu siedmiu dni tygodnia.
To był chyba szczególny znak, towarzyszący Dawidowi, synowi Isajego.
Podczas pierwszej wizyty męża Bożego w jego rodzinnym domu, gdy zabrakło już
godnych synów na przyszłego króla w Izraelu, „pozostał jeszcze najmłodszy,
lecz on pasie trzodę” (1 Sam. 16:11).
Kiedy natomiast bezbożny Goliat naśmiewał się z Boga i wojowników izraelskich,
Dawid poszedł aby podjąć walkę o Bożą cześć i honor. Wówczas jego najstarszy
brat zapytał go z pogardą: „Po co właściwie tu przyszedłeś i komu
powierzyłeś tych kilka owiec na puszczy?” (1 Sam. 17:28).
Teraz, w tę najważniejszą cichą i świętą noc, Bóg znów wyznaczył pasterzy,
aby specjalnie wysłany posłaniec, przekazał wiadomość dla całego rodzaju
ludzkiego - „Nie bójcie się, bo oto zwiastuję wam radość wielką, która
będzie udziałem wszystkiego ludu, gdyż dziś narodził się wam Zbawiciel, którym
jest Chrystus Pan, w mieście Dawidowym” (Łuk.
2:11). Nie wiemy, czy ci prości pasterze mieli w ogóle jakieś pojęcie o tym,
co tak naprawdę się wydarzyło. W tym momencie to nie było ważne, gdyż i tak
zajęło to późniejszym uczniom kilka lat, aby co nieco z tego pojąć.
Najważniejsze jednak było samo wydarzenie narodzin, gdyż w nim, Bóg przyszedł
do grzesznych ludzi w ludzkim ciele. Najwięksi teologowie wszystkich wieków
zachodzą w głowę, aby nieco uszczknąć z tej wielkiej tajemnicy wcielenia. Jednak
do dziś pozostaje to tajemnicą, gdyż nasz umysł nawet największych doktorów i
nauczycieli, nie jest w stanie ogarnąć mądrości i wielkości Boga.
Apostoł Paweł, chociaż sam należał do tych, bardziej wykształconych, i to
nawet u nóg wielkiego Gamaliela, próbował zrozumieć to, czym kieruje się Bóg,
gdy dokonuje Swoich dzieł dla naszego zbawienia. Te dzieła, począwszy od
cudownych narodzin z dziewicy, gdyż „u Boga żadna rzecz nie jest niemożliwa”
(Łuk. 1:37), po ukrzyżowanie i
powstanie z martwych, w co powątpiewali nawet uczniowie Chrystusa, mówiąc do
kompana ich wędrówki do Emaus: „A myśmy się spodziewali, że On odkupi
Izraela, lecz po tym wszystkim już dziś trzeci dzień, jak się to stało” (Łuk. 24:21), są głupstwem dla mędrców
tego świata. Dlatego Paweł napisal do tych, którzy uwierzyli w Chrystusa,
dzięki łasce i mocy objawionej w Ewangelii, „Przypatrzcie się zatem sobie,
bracia, kim jesteście według powołania waszego, że niewielu jest między wami
mądrych według ciała, niewielu możnych, niewielu wysokiego rodu, ale to, co u
świata głupiego, wybrał Bóg, aby zawstydzić mądrych, i to, co u świata słabego,
wybrał Bóg, aby zawstydzić to, co mocne, i to, co jest niskiego rodu u świata i
co wzgardzone, wybrał Bóg, w ogóle to, co jest niczym, aby to, co jest czymś,
unicestwić, aby żaden człowiek nie chełpił się przed obliczem Bożym” (1 Kor. 1:26-29).
Oj dziwne to były narodziny. Lecz jak
najbardziej prawdziwe, gdyż wówczas to „Słowo ciałem się stało i zamieszkało
wśród nas, i ujrzeliśmy chwałę jego, chwałę, jaką ma jedyny Syn od Ojca, pełne
łaski i prawdy” (Jan 1:14).
Dlatego, gdy rozmyślam o tych
niezwykłościach, jakie towarzyszyły narodzinom Chrystusa, mam na uwadze słowa z
Listu apostoła Jana: „W tym objawiła się miłość Boga do nas, iż Syna swego
jednorodzonego posłał Bóg na świat, abyśmy przezeń żyli. Na tym polega miłość, że nie myśmy umiłowali
Boga, lecz że On nas umiłował i posłał Syna swego jako ubłaganie za grzechy
nasze” (1 Jan. 4:9,10).
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.