Ostatni
list - czyżby Pan Jezus nie miał już nic więcej do powiedzenia Swojemu
Kościołowi? Myślę, że nie w tym problem, gdyż Duch Święty nieustannie mówi, lecz raczej
chodzi o to, czy Kościół będzie chciał słuchać, togo, co Duch ma do powiedzenia.
Ostatni,
w tym przypadku znaczy ważny, aby szczególnie zwrócić uwagę na polecenie, od
którego będzie zależało, czy dobiegnie się do mety, czy zdobędzie się
wystarczająco dużo punktów, aby zostać zwycięzcą. Pan Jezus w rozmowie ze
Swoimi uczniami powiedział jasno, że jesteśmy jak latorośle, uzależnieni od
Krzewu. Tak jak latorośl „sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie
trwa w krzewie winnym, tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie” (Jan 15:4). Docelowo, Bóg oczekuje od
nas, abyśmy wydali wiele owocu, abyśmy odnieśli wielkie zwycięstwo, a nie
jedynie zaliczyli przekroczenie linii mety. Jezus powiedział, że On jako Dobry
Pasterz, przyszedł po to, aby Jego owce „miały życie i obfitowały” (Jan 10:10). Dlatego w tym ostatnim
poleceniu, jakie skierował do Kościoła w Laodycei, Pan Jezus wprost domaga się,
aby „się wzbogacił i aby przyodział szaty białe” (Obj. 3:18). Jest to jedyny zbór, o którym Chrystus nie mógł
powiedzieć ani jednego dobrego słowa.
Opinia
Głowy Kościoła o całym Jego Ciele jest zatrważająca, jak gdyby Pan przypomniał
sobie wątpliwości, jakie kiedyś wypełniły Jego serce, gdy powiedział: „Tylko
czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łuk. 18:8). Z pewnością zastanie
mnóstwo wspaniałych budynków, jakie my nazywamy kościołami i katedrami, lecz
wiemy, że Pan przyjdzie po wiernych, których wezwał, aby trwali przy Nim aż do
śmierci. Niestety, najprawdopodobniej sprawdzi się inna obawa Chrystusa,
wyrażona w zdaniu: „Albowiem wielu jest wezwanych, ale mało wybranych” (Mat. 22:14). Jak to widzieliśmy w
poprzednich listach, wśród wielu powołanych do społeczności, tylko mała grupka
wierzących trwała przy Panu.
W
czasach ostatecznych będzie wiele kościołów, które będą szczycić się swoim
bogactwem, mówiąc o sobie: „bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie
potrzebuję” (Obj. 3:17). Wyrażenie
„niczego nie potrzebuję” znaczy dosłownie - mam wszystko, co jest konieczne do
życia. A to znaczy, że kościół w czasie ostatecznym nie będzie już potrzebować
łaski, gdyż ewangelia zostanie zastąpiona programami społecznymi opartymi na
ideologii humanistycznej. W centrum nauczania zostanie postawiony człowiek ze
swoją mądrością i technologią. Myślę, że już obecnie możemy zaobserwować,
prawie że całkowite uzależnienie od komputerów, które podejmuję mechaniczne
decyzje, bez udziału człowieka. Dziś wielu kaznodziejów przyznaje się, że
spędza więcej czasu na poszukiwaniu natchnienia do kazań, „googlując” w
internecie, niż studiując Słowo Boże.
Stan
współczesnych kościołów można określić słowem „letni”, gdyż uczynki
świadczą o tym, że jest „ani zimny, ani gorący” (Obj. 3:15). Dzisiaj możemy spotkać więcej kościołów, w których
lepiej czują się ludzie niewierzący, niż ci, który starają się naśladować
Mistrza. Jedyne słowo, jakie najlepiej określa stan takich kościołów, to
kompromis ze światem i z Bogiem. Apostoł Paweł, pisząc do wczesnego kościoła,
który został już zatruty kompromisem z zakonem, który uzależnia zbawienie od
ludzkich uczynków, a nie od łaski, napisał, że święty „Bóg się nie da z
siebie naśmiewać” (Gal. 6:7). Pisałem
o tym już wcześniej na tym blogu w rozważaniu „Wypluta
letniość”. Teraz chcę głównie skoncentrować się nad prawdziwą opinią
Chrystusa na temat zdrowia kościoła.
Marzeniem
wielu ludzi na świecie jest być zdrowym i bogatym. Najczęściej taki stan osiąga
się za pomocą kredytów i suplementów, zgodnie z kusząca ofertą tego świata. Dzięki
temu można szybko osiągnąć przynajmniej poczucie, że jest się bogatym i zdrowym,
do czasu, gdy trzeba spłacać kredyty, a suplementy spowodują po latach
spustoszenie w organizmie. Kościoły, które dążą do osiągnięcia tego, co oferuje
świat, muszą pójść na kompromis. Dlatego dzisiaj coraz więcej liderów
kościelnych uczestniczy w konferencjach i seminariach, na których zamiast
szukania tego, co „mówi Duch Święty”, zatrudnia się profesjonalnych
wykładowców na temat „wyzwolenia w sobie potencjału”, który da poczucie
satysfakcji. Pamiętam czasy, gdy mówiąc się o bogactwie i przepychu w kościele,
wskazywało się na wystrój i złote ornamenty świątyń budowanych w średniowieczu,
kosztem ciężarów nakładanych na poddanych. Obecnie można zobaczyć świątynie
kościołów ewangelicznych udekorowane zgodne z najnowszym trendem światowym, uzbrojone
w najnowocześniejszą aparaturę, jakiej może pozazdrościć każda sala widowiskowa
tego świata. Coraz częściej zdarza się, że trzeba kupić bilet na nabożeństwo,
na którym przemawia gościnnie „sławny kaznodzieja”, który pobiera honorarium w
wysokości kilkudziesięciu tysięcy dolarów za swoją usługę. Zastanawiam się
nieraz, gdy widzę taki „megachurch”, jaki duch napędza te tysiące chętnych,
jacy wypełniają szczelnie trybuny areny sportowej przerobionej na świątynię, z
pewnością nie jest to Duch Święty.
Diagnoza,
jaką postawił Pan Jezus kościołowi w Laodycei jest prosta - jesteś „pożałowania
godzien nędzarz i biedak, ślepy i goły” (Obj.
3:17). Nie wiem, w jaki sposób zareagowali członkowie tego zboru, gdy ten
list został im odczytany. Dzisiaj, prawdopodobnie taki list znalazłby się w
szufladzie kancelarii pastora, aby wierni nie poczuli się obrażeni tak ostrymi
słowami.
Dzięki
Bogu za ten list, który powinien w naszych czasach głównie inspirować
bogobojnych kaznodziejów, aby podawali skuteczne lekarstwo na tę powszechną
chorobę, na jaką zapada coraz więcej kościołów. Nie ma potrzeby wydawania
pieniędzy na organizowanie specjalistycznych seminariów na temat przebudzenia,
wystarczy posłuchać rady pana Kościoła. Jezus przypomniał to, co już dawno
powiedział prorok Boży – „Nuże, wszyscy, którzy macie pragnienie, pójdźcie
do wód, a którzy nie macie pieniędzy, pójdźcie, kupujcie i jedzcie! Pójdźcie,
kupujcie bez pieniędzy i bez płacenia wino i mleko! Czemu macie płacić
pieniędzmi za to, co nie jest chlebem, dawać ciężko zdobyty zarobek za to, co
nie syci? Słuchajcie mnie uważnie, a będziecie jedli dobre rzeczy, a tłustym
pokarmem pokrzepi się wasza dusza!” (Izaj.
55:1,2).
Chrystus
mówi teraz kościołowi: „radzę ci, abyś nabył u mnie” (Obj. 3:18). Tylko On może zapewnić to,
co może jedynie uzdrowić chory kościół, gdyż On jest Alfą i Omegą, początkiem i
końcem, On jest wszystkim we wszystkim i poza Nim nie ma niczego, co jedynie
może pomóc.
Złoto
wypróbowane w ogniu to wiara, bez której „nie można podobać się Bogu” (Hebr. 11:6). Prawdziwa wiara, jakiej
potrzebuje kościół na spotkanie z Chrystusem, to taka, która jest „cenniejsza
niż znikome złoto, w ogniu wypróbowane, ku chwale i czci, i sławie, gdy się
objawi Jezus Chrystus” (1 Ptr. 1:7).
A nauczyć się jej jedynie można, „patrząc na Jezusa, sprawcę i
dokończyciela wiary” (Hebr. 12:2). Tylko taka wiara sprawi, że dobiegniemy
zwycięsko do mety „w wyścigu, który jest przed nami” (Hebr. 12:1).
Potrzebna
jest również odpowiednia szata, bez której nikt nie zostanie wpuszczony na
ucztę weselną Baranka. Jest to biała szata Bożej sprawiedliwości, jaką darmo
daje nam Chrystus. Jedynie ona potrafi skutecznie zakryć „haniebną nagość”
(Obj. 3:18) spowodowaną grzechem.
Aby
zobaczyć prawdziwy stan współczesnego kościoła, musimy wpierw uleczyć swój
wzrok. Dlatego Jezus w swojej recepcie umieścił również skuteczne lekarstwo – „maść,
by nią namaścić oczy twoje, abyś przejrzał” (Obj. 3:18). Tą maść posiada jedynie Duch Święty, gdyż On może „oświecić
oczy serca waszego, abyście wiedzieli, jaka jest nadzieja, do której was
powołał, i jakie bogactwo chwały jest udziałem świętych w dziedzictwie jego, i
jak nadzwyczajna jest wielkość mocy Jego wobec nas, którzy wierzymy dzięki
działaniu przemożnej siły jego, jaką okazał w Chrystusie, gdy wzbudził go z
martwych i posadził po prawicy swojej w niebie...” (Efez. 1:18-20).
Prawdziwy
Kościół, to Oblubienica, która jest zakochana „po uszy” w swoim Oblubieńcu, o
którym myśli w dzień i w nocy. Taki stan można najlepiej określić słowami
starodawnej pieśni: „Gdy spotkacie mojego miłego, czy wiecie, co mu macie
powiedzieć? Że jestem chora z miłości” (PnP.
5:8). Niestety, obecnie można stwierdzić inną chorobę, na jaką
zapadł współczesny kościół, która nazywa się „samozadowolenie”.
Dlatego
Pan Jezus, który „umiłował Kościół i wydał zań samego siebie” (Efez. 5:25), nadal cierpliwie stoi „u
drzwi i kołacze” i mówi: „jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi,
wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną” (Obj. 3:20).
Na
jak długo wystarczy Jego cierpliwość? O tym wie jedynie Ojciec Niebieski.
Henryk
Hukisz
Łaska to dziś promocja :) lecz by z niej skorzystać trzeba o niej przeczytac pójść do marketu i wlozyc produkt do koszyka a potem jeszcze zaplacic :) . napisales kompromis łaski z zakonem hmm a promocje można uzyskac tylko czyniąc :)
ReplyDelete