Chcę jeszcze raz powrócić do tematu Daru, jaki otrzymujemy w Chrystusie i wskazać na pewną
prawdę, związaną z naszym życiem. Bóg, udzielając nam w darze wieczne życie, działa na
zasadzie pierwszeństwa – On stawia pierwszy krok, proponując nam relację ze
Sobą. Chodzi mi o to, że to nie my szukaliśmy Boga, to nie my uczyniliśmy jakiś
wysiłek, aby Go znaleźć, lecz „Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam
przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł” (Rzym. 5:8).
Religie,
jakiekolwiek powstały w historii ludzkości, są świadectwem poszukiwania Boga.
Lecz wszystkie te wysiłki czynione przez ludzi nie mogą dać w rezultacie tego,
co jedynie mogłoby zmienić los zgubionego człowieka. Człowiek nie jest w stanie
nic zrobić, aby zmienić swój los. Każda religia zmusza swoich wyznawców do
czynienia przeróżnych rzeczy, od składania błagalnych ofiar, do zupełnego
wyrzeczenia się siebie dla bóstw, które są nieosiągalne za żadną cenę.
Jedynie
chrześcijaństwo, chociaż błędnie przez wielu traktowane jako jedna z wielu
religii, daje możliwość wejścia w osobistą relację z Bogiem. A stało się to
możliwe jedynie dlatego, że Chrystus, będąc równocześnie Bogiem i Człowiekiem,
wziął na Siebie skutek ludzkiego grzechu, jakim jest śmierć. Apostoł Paweł
zapisał tę prawdę słowami: „Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć, lecz
darem łaski Bożej jest żywot wieczny w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rzym. 6:23). Stało się tak, ponieważ
Bóg uczynił to z własnej woli, robiąc pierwszy krok w stronę zgubionego
człowieka.
Życie
wieczne jest Darem, ponieważ zostało dane nam z miłości, jaką Bóg ma w Swoim
sercu wobec ludzi. Apostoł Jan napisał, że „w tym objawiła się miłość Boga
do nas, iż Syna swego jednorodzonego posłał Bóg na świat, abyśmy przezeń żyli”
(1 Jan 4:9). Miłość Boga do nas nie
została jedynie ogłoszona, lecz okazana czynem, jakim są narodziny Syna Bożego
na ziemi. Jan dalej wyjaśnia, że „na tym polega miłość, że nie myśmy
umiłowali Boga, lecz że On nas umiłował i posłał Syna swego jako ubłaganie za
grzechy nasze” (w. 10). Tak więc,
człowiek nie jest w stanie nic zrobić, aby otrzymać dar wiecznego życia. Gdyby
Bóg oczekiwał nawet na najmniejszy wysiłek ze strony człowieka, życie wieczne
przestałoby być Bożym Darem, gdyż darem jest jedynie to, za co nie płaci się
nic.
Wielu
ludzi ma jednak problem z otrzymaniem tego wspaniałego Daru. Wielowiekowe
nauczanie, jakie ludzie odbierali, i nadal odbierają zgodnie z katechizmem
katolickim, że na zbawienie człowiek musi zasłużyć dobrymi uczynkami, wywołuje
opór przed przyjęciem zbawiennej łaski. Z historii kościoła wiemy, jak trudno
było Lutrowi przekonać średniowiecznych hierarchów, że zbawienie jest darem
Bożej łaski. Niestety, siły kontrreformacyjne są nadal aktywne, gdyż potęga
kościoła katolickiego opiera się na zmuszaniu ludzi do uległości wobec swojej
polityki panowania nad duszami wiernych. Gdyby uznano łaskę Bożą, jako jedyną
drogę zbawienia, utracono by możliwość nakazywania ludziom, co mają robić.
Dlatego też, przez wiele wieków zabronione było czytanie Pisma Świętego, aby
zachować całkowitą kontrolę nad wiernymi, wmawiając im, że jedynie przez
kościół mogą dojść do zbawienia swoich dusz.
Dlaczego
tak ważne jest uznanie Bożego „pierwszeństwa” w okazaniu łaski zbawienia?
Dlatego, że ten, kto wykonuje pierwszy ruch, ten ustanawia warunki gry. Skoro
Bóg pierwszy zrobił krok w naszą stronę, On również określił, na jakich
warunkach możemy otrzymać Dar życia wiecznego. Jakakolwiek próba dorobienia
czegoś z naszej strony, aby otrzymać życie wieczne, jest pogwałceniem Bożych
warunków. A natchnione przez Niego Słowo wyraźnie stwierdza, że „łaską
zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar, nie z uczynków, aby
się kto nie chlubił” (Efez. 2:8,9).
Jeśli więc przyjmujemy ten wspaniały Dar wiarą, jako Boże zmiłowanie, wówczas
cała chwała należy cię Jemu. Jeśli natomiast sami chcemy cos dodać, w
jakikolwiek sposób zasłużyć sobie na dar zbawienia, chwałę odbierzmy my, a nie
Bóg.
Zachęcam,
aby w tym świątecznym czasie, chociaż na chwilę oderwać się od dekoracji żłóbka
i małego Dzieciątka, i pomyśleć o tym, że celem tych narodzin było pragnienie
Bożej miłości, aby nas zbawić. Wówczas pojawi się obraz krzyża, gdyż jego cień
nie odstępował od Chrystusa ani na moment. Rzeź niemowląt, ucieczka do Egiptu,
znieważanie przez „swoich”, którzy Go nie przyjęli, oskarżanie Go o działanie w
mocy demonicznej, pomówienie o bluźnierstwo, a w końcu pojmanie i ukrzyżowani
Go po uprzednim biczowaniu i drwinach – to wszystko mieści się w Bożym planie
wykupienia nas z przekleństwa grzechu.
Bóg
zapowiedział ten Dar kilkaset lat przed udostępnieniem go dla nas. Izajasz
opisał to w sposób aż nadto drastyczny. Może uważamy, że nie wypada przywoływać
tego obrazu podczas świętowania narodzin Chrystusa, aby nie popsuć sobie
radosnego nastroju. Lecz nic bardziej mylącego, gdyż prawdziwie docenimy Dar
życia wiecznego, gdy spojrzymy z miłością w oblicze Chrystusa, który „nie
miał postawy ani urody, które by pociągały nasze oczy i nie był to wygląd,
który by nam się mógł podobać. Wzgardzony był i opuszczony przez ludzi, mąż
boleści, doświadczony w cierpieniu jak ten, przed którym zakrywa się twarz,
wzgardzony tak, że nie zważaliśmy na Niego” (Izaj. 53:2,3).
Musimy
być świadomi naszego położenia, gdyż „wszyscy jak owce zbłądziliśmy, każdy z
nas na własną drogę zboczył, a Pan jego dotknął karą za winę nas wszystkich”
(Izaj. 53:6). To dotknięcie Ojca było
wyrazem Jego upodobania, nie w zadaniu bólu Swemu Synowi, lecz „aby nas
wykupić od wszelkiej nieprawości i oczyścić sobie lud na własność, gorliwy w
dobrych uczynkach” (Tyt. 2:14).
Jak
więc widzimy, dobre uczynki są jak najbardziej wskazane i oczekiwane przez
miłującego Boga. Lecz, nie jako zasługa, aby ten Dar otrzymać, lecz jako wyraz
posiadania tego Daru. A to już zupełnie inna sprawa.
Henryk
Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.