Thursday, October 23, 2025

Wdowi grosz i radosna ofiarność

Ostatnio dość często wracam pamięcią do wydarzeń sprzed lat. Być może to już taka przypadłość wieku, w jaki wkroczyłem. Jak żywe stoją w pamięci zdarzenia z początków poznańskiego zboru, z którym byłem związany od początku jego istnienia.

Pamiętam strome, kręte schody prowadzące do mieszkania przy ul. Lampego (dziś ul. Gwarna), w którym odbywały się nabożeństwa i spotkania szkółki niedzielnej. Tam poznawałem zasady wiary i życia chrześcijańskiego. Później miejscem zgromadzeń był niewielki pokoik w budynku przy ul. Łuczniczej, dziś już nieistniejącym. Gromadka wiernych spotykała się regularnie w każdą niedzielę oraz w czwartki. Pamiętam niektóre twarze starszych już osób i zabawne sytuacje, patrząc na nie z perspektywy dziesięcioleci, jakie minęły.

Wówczas w czasie nabożeństw śpiewaliśmy pieśni ze „Śpiewnika Pielgrzyma”. Treść niektórych mógłbym zaśpiewać z pamięci jeszcze dziś. Również w czasie zbierania kolekty śpiewana była jakaś pieśń. Pewnej niedzieli starszy już wiekiem brat nagle zwrócił się z prośbą do prowadzącego nabożeństwo, aby podczas kolekty nie proponował do śpiewu pieśni „Wszystko Tobie dziś oddaję”. Na pytanie dlaczego, odpowiedział: „Mam problem z powrotem do domu, ponieważ jeśli zgodnie z sumieniem oddam wszystko, co mam w kieszeni, nie będę już miał na tramwaj”. A mieszkał zbyt daleko, by wracać pieszo.

Zauważyłem, iż obecnie, gdy jesteśmy zachęcani do szczerej ofiarności, przywoływana jest ewangeliczna historia o wdowim groszu. Powołując się na ten przykład, najczęściej czyta się wyrwany z kontekstu fragment z Ewangelii Łukasza 21:1-4 lub z Ewangelii Marka 12:41-44. Podkreśla się wówczas wielką ofiarność wdowy, która „wrzuciła ze swego niedostatku wszystko, co miała, cały swój majątek” (Mk 12:44). Idąc za tym przykładem, zachęca się wiernych, aby nie szczędzili grosza, cytując słowa apostoła Pawła: „Każdy niech tak postąpi, jak w sercu zdecydował, bez żalu i nie pod przymusem, radosnego dawcę bowiem miłuje Bóg” (2 Kor. 9:7).

Osobiście uważam, iż to zestawienie jest ze sobą w sprzeczności. Wdowa oddała bowiem wszystko, co miała, natomiast Paweł radzi, aby radośnie i bez przymusu ofiarować według postanowienia serca. Przecież nie jest napisane, że wdowa w świątyni oddała wszystko bez przymusu z radością w sercu.

Przyznaję, że przykład „wdowiego grosza” sprawia sporo kłopotów z właściwym zrozumieniem tego wydarzenia. Należy postawić sobie wpierw kilka pytań: Czy rzeczywiście Pan Jezus użył tego przykładu, aby zachęcić uczniów, by oddali wszystko, co mają? Czy znamy jakiś przykład, że ktoś oddał na cele kościoła wszystko, co posiada, całe swoje utrzymanie? Czy, w końcu, Pan Jezus pochwalił tę wdowę za jej szczerą ofiarność?

W opisach tego zdarzenia nie znajdziemy bezpośredniej odpowiedzi na postawione pytania. Dlaczego więc używa się tego przykładu, aby zachęcać dziś wierzących do większej ofiarności? Może wpierw musimy przyjrzeć się kontekstowi, w jakim to wydarzenia miało miejsce.

Wdowy w czasach imperium rzymskiego nie miały łatwego życia. Nie posiadały stałych dochodów w postaci emerytury. Były zdane na łaskę społeczeństwa, jeśli nie miały troskliwej rodziny. Dlatego kościół w pierwszych wiekach często szczególnie opiekował się wdowami. Jedną z podstawowych służb społecznych była opieka nad nimi. Istniały nawet specjalne listy uznania, kto powinien zostać otoczony opieką kościoła.

Sądzę, że odwoływanie się do sytuacji materialnej wdów w celu zachęcania do większej ofiarności nie było zamysłem Chrystusa, gdy zwrócił uwagę na jej heroiczny czyn przy świątynnej skarbnicy.

Osobiście uważam, że Pan Jezus odwołał się do tego przykładu, aby ostrzec przed chciwością przywódców religijnych. To oni bezdusznie manipulowali ludźmi w celu osiągnięcia większego zysku dla siebie samych. Przecież o tym mówił wyraźnie Chrystus w wersetach poprzedzających historię wdowy wrzucającej wszystko, co posiadała. Pan Jezus, wskazując na gromadzących się w świątyni przywódców religiijnych, powiedział: „Strzeżcie się nauczycieli Prawa. Lubią się przechadzać w odświętnych szatach, oczekują pozdrowień na placach, zajmują pierwsze miejsca w synagogach i na ucztach, wyzyskują domy wdów i dla pozoru przedłużają modlitwy. Tacy otrzymają szczególnie surowy wyrok” (Mk 12:38-40).

Właśnie po tych słowach Chrystus zauważył tę biedną wdowę, która zmanipulowana przez „wyzyskiwaczy wdowich domów”, być może przelękniona, iż nie doświadcza błogosławieństwa w swoim życiu, „wrzuciła dwie drobne monety, czyli grosz” (Mk 12:42). Pan Jezus nie powiedział po tych słowach: „Tak i wy czyńcie podobnie”. Niestety, pazerność i chęć wzbogacenia się wielu działaczy religijnych wykorzystuje tę historię, jak i wiele innych biblijnych wersetów, aby wyciągnąć jak najwięcej z kieszeni biednych wdów czy też innych osób poszukujących Bożej przychylności.

Piszę o tym, ponieważ byłem świadkiem, jeszcze w Stanach Zjednoczonych, jak pewna wdowa drżącą ręką wypisywała czek na Benny Hinn Ministry, aby – jak nauczał wspomniany „ewangelista” – zapewnić sobie błogosławieństwo. Sama żyła na garnuszku swojej córki, a swoje czeki wysyłała na zbożny cel „sługi Bożego”, który gromadził środki na prywatny odrzutowiec. Gdy tam mieszkałem dłuższy czas, mogłem z bliska przyglądać się, jak przebiegle naciągano wiernych na ofiarność, posługując się Biblią.

Ron Parsley, pastor z Columbus, OH, namawiał wiernych do wysyłania czeków na kwotę $54.17, aby spełniła się Boża obietnica: „Żadna broń zrobiona na ciebie, nie będzie skuteczna” (Iz 54:17). Nakłaniał do dokonania wpłaty jak najszybciej, gdyż jedynie w tej chwili ta obietnica mogła się spełnić. Pośpiech wynikał z obawy, że jeśli ktoś zajrzy do Biblii i przeczyta następny werset, wprawdzie już z następnego rozdziału, to zrezygnuje z ofiarowania tej kwoty. Kolejny werset bowiem mówi: „O, wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody! Wy także, którzy nie macie pieniędzy, przyjdźcie! Kupujcie i jedzcie, dalej, kupujcie bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko!” (Iz 55:1).

Już w czasach apostolskich pojawiali się chętni dorabiania się na kościele. Ananiasz i Safira chcieli oszukać Ducha Świętego, zatrzymując dla siebie część pieniędzy, które rzekomo ofiarowali na Boże dzieło. Szymon w Samarii, zajmujący się na co dzień magią, chciał kupić możliwość posługiwania w kościele. Paweł ostrzegał tych, którzy sprawowali posługę w kościele, że „ci, którzy dążą do bogactwa, wpadają w pokusy i zasadzki oraz liczne nierozumne i szkodliwe pożądania, które prowadzą ludzi do zguby i zatracenia. Korzeniem bowiem wszelkiego zła jest chciwość na pieniądze. W pogoni za nimi, niektórzy odłączyli się od wiary i zgotowali sobie liczne cierpienia” (1 Tm 6:9,10).

System religijny, jaki stworzono w czasach Chrystusa, sprzyjał bezkarnemu wyciąganiu pieniędzy nawet z kieszeni biednych wdów. Współczesny system niczym nie różni się od tego sprzed dwóch tysiącleci. Jedno jest pewne: przed Bogiem nikt nie ujdzie odpowiedzialności za swoje postępowanie. Albowiem jest napisane: „Wszyscy bowiem musimy stawić się przed trybunałem Chrystusa, aby każdy odebrał to, co będąc w ciele zdziałał – dobro lub zło” (2 Kor 5:10).

Dlatego apostoł Paweł poddaje pod rozwagę: „Nie dajcie się zwodzić, Bóg nie pozwala szydzić z siebie. Co bowiem człowiek posieje, to będzie zbierał. Kto sieje w swoim ciele, jako plon z ciała zbierze zagładę. Kto zaś sieje w Duchu, z Ducha zbierze życie wieczne” (Ga 6:7,8).

Pisałem już wcześniej na temat ofiarności w kościele. Jeden z wpisów pod tutułem „Ile na tacę?” można znaleźć na moim blogu.

Henryk Hukisz

Monday, October 13, 2025

Dryfowanie do postmodernistycznego kompromisu

 Na podstawie artykułu „7 signs you’re in postmodern church” z „The Christian Post” z dnia 12. 10. 2025.

Kościół naszych czasów stoi przed wielkim wyzwaniem, które przejawia się w subtelnej inwazji postmodernistycznej idei. Postmodernizm, w swej istocie, jest filozofią zaprzeczającą istnieniu prawdy absolutnej. Boże objawienie absolutnej prawdy znika pod wpływem wygórowanej subiektywności, osobistego doświadczenia i kulturowych trendów.

Kiedy Kościół ulega temu nurtowi, na szali stawia Ewangelię, do której głoszenia został powołany. Właśnie dlatego tak ważne jest, by patrzeć trzeźwo na naszą duchową kondycję. Autor Listu do Hebrajczyków ostrzegał współczesnych mu ludzi wierzących: Dlatego trzeba, abyśmy szczególnie trzymali się tego, co usłyszeliśmy, żeby nie minąć się z celem” (Hbr 2:1). Tym bardziej my, którzy żyjemy w czasach ostatecznych, musimy uważnie obserwować, czy nie dryfujemy w kierunku zniszczenia.

Oto siedem alarmujących znaków, że twój kościół może dryfować w stronę postmodernistycznego kompromisu.

1. Odkrywanie własnego potencjału zamiast zbawienia z łaski

Biblia mówi jasno: Zbawienie jest tylko w Chrystusie, z łaski przez wiarę, gdyż nie ma w nikim innym zbawienia. Nie dano bowiem ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4:12). Jednak w kazaniach postmodernistycznych ten absolut jest często rozwadniany. Zamiast wezwania do pokuty i odkupienia przez krzyż, słyszymy o „odkrywaniu swojego najlepszego ja” lub o „duchowych odkryciach”. Wyłączność Chrystusa bywa bagatelizowana, by nie urazić słuchaczy. W ten sposób Kościół traci swoje prorocze ostrze, stając się niczym innym, jak religijnym klubem towarzyskim.

2. Obniżanie standardów moralnych w służbie

Nauczanie biblijne i historia Kościoła świadczy, że ci, którzy służyli zwiastowaniu Słowa czy w uwielbianiu, byli zobowiązani do wysokich standardów moralnych. Oczekiwano od nich świętości i życia zgodnego z nauczaniem Chrystusa. Dziś, w wielu miejscach pragmatyzm zwycięża nad czystością. Jeśli ktoś potrafi śpiewać, grać, lub przyciągać tłumy, jego życie moralne staje się drugorzędne. Ta postawa jest sprzeczna z apostolskim wymogiem, by przywódcy byli „bez zarzutu” (1 Tm 3:2). Obniżenie stanardów moralnych wprowadza zamieszanie co do prawdziwego znaczenia świętości w życiu chrześcijanina.

3. Poradnictwo wzajemnej pomocy zamiast wezwania do pokuty

Postmodernistyczne kazania często brzmią jak prezentacje motywacyjne, skupione na „radzeniu sobie ze stresem” lub „znalezieniu szczęścia”. Wprawdzie, takie tematy mogą mieć praktyczną wartość, są jednak oderwane od Ewangelii i prowadzą do duchowego bankructwa. Prawdziwe zwiastowanie musi konfrontować z grzechem, wskazywać na krzyż i wzywać do pokuty - Nawróćcie się i niech każdy z was przyjmie chrzest w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie waszych grzechów, a weźmiecie dar Ducha Świętego” (Dz 2:38). Bez tego, Kościół staje się stowarzyszeniem motywacyjnym z biblijnym posmakiem. Apostoł Paweł ostrzegał młodego Tymoteusza: Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce” (2 Tym 4:3). 

4. Kulturowa akceptacja relatywnej etyki zamiast wierności nakazom Biblii

Jednym z najbardziej widocznych przejawów infiltracji jest relatywizm moralny w kwestiach społecznych. Kościoły, które akceptują małżeństwa osób tej samej płci, unikają tematu aborcji czy rozwodów lub milczą w oczywistych kwestiach moralnych, zdradzają, że bardziej zależy im na aprobacie kulturowej niż na Słowie Bożym. Apostoł Paweł jasno określił kierunek, jaki wybiera prawdziwy Kościół: Nie dostosowujcie się do tego świata, ale dajcie się przemienić przez odnowienie myśli, abyście potrafili rozpoznać, co jest wolą Boga, co jest dobre, co Mu się podoba i co jest doskonałe” (Rz 12:2). Strach przed etykietą bycia nietolerancyjnym” sprawia, że relatywizm zastępuje prawdziwe świadectwo Kościoła politycznie poprawnym pogłosem.

5. Inkluzywność kosztem świętości

Biblijny kościół jest wspólnotą przymierza złożoną z tych, którzy wyznają Chrystusa i chodzą w wierze i pokucie. W postmodernistycznym kościele bariery członkostwa praktycznie nie istnieją. Każdy, kto wnosi wkład finansowy lub po prostu wyraża zainteresowanie, może zostać przyjęty, niezależnie od przekonań czy stylu życia. Taka „polityka otwartych drzwi” podważa biblijny obraz Kościoła, którego członkowie są: potomstwem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem wykupionym, abyście opowiadali o cnotach Tego, który was wezwał z ciemności do swojej niezwykłej światłości” (1 Ptr 2:9). Odejście od tego standardu prowadzi do zamieszania moralnego i doktrynalnego.

6. Emocjonalne uwielbienie zamiast teologicznej głębii

Muzyka jest potężnym narzędziem, lecz w wielu postmodernistycznych kościołach „doświadczanie” uwielbienia staje się głównym celem. Światła, wytwornice mgły i emocjonalna muzyka dominują, a teologiczna głębia zwiastowania schodzi na dalszy plan. Jezus powiedział: Bóg jest Duchem i Jego czciciele powinni Go czcić w Duchu i prawdzie (Jn 4:24). Uwielbienie oderwane od prawdy staje się rozrywką, dryfując w kierunku emocjonalnych doznań, które nie prowadzą do prawdziwego uczniostwa.

7. Obsesja na punkcie tłumów: Liczby zamiast uczniostwa

Być może najbardziej wymownym znakiem jest obsesja na punkcie liczb. Sukces mierzy się frekwencją, ofertami i zaangażowaniem w mediach społecznościowych, a nie odmienionym życiem. Jezus nie polecił nam przyciągać tłumy; On wręcz nakazał: Idąc więc, czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, nauczając je zachowywać wszystko, co wam nakazałem (Mt 28:19,20). Tłumy bywają kapryśne (wystarczy spojrzeć na uczestnicwo w świętach religijnych). Uczniostwo wymaga zaangażowania i posłuszeństwa. Przedkładając popularność nad bycie uczniem, Kościół zdradza swoją misję.

Podsumowanie: Nie Dryfujmy!

Przenikanie filozofii postmodernistycznej to kryzys duchowy. Kościół, który przestaje głosić prawdę absolutną, przestaje być kolumną i fundamentem prawdy (1 Tm 3:15).

Zwróćmy też uwagę na przestrogę apostoła Pawła skierowaną do wierzących w kościele efeskim: abyśmy już nie byli małymi dziećmi, niesionymi falami i powiewem wiatru jakiejkolwiek nauki, którą chytrze posługują się ludzie, zwodząc na manowce” (Ef 4:14).

Musimy zadać sobie kluczowe pytania: Czy głosimy absolut zbawienia? Czy wymagamy od lederów biblijnych standardów? Czy jesteśmy gotowi stawić czoła grzechowi i czynić uczniów, a nie tylko konsumentów?

Kościół Chrystusa nie może sobie pozwolić na to, by dryfować z prądem relatywizmu. Musimy mocno trzymać się prawdy i wiary, która raz została przekazana świętym” (Jud 3) i odważnie głosić niezmienną Ewangelię. Tylko wtedy oprzemy się fali nowoczesności i pozostaniemy wierni Panu, który obiecał: Niebo i ziemia przeminą, ale Moje słowa nie przeminą (Mt 24:35).

Henryk Hukisz

Friday, October 10, 2025

Wezwanie do czujności

 List Judy znajduje się w Biblii tuż przed Apokalipsą – i choć kolejność ksiąg nie jest chronologiczną mapą Kościoła, to jego treść jest alarmującym dzwonkiem na czas ostateczny. Trafnie powiedziano: każdy dzień, każda niedziela, przybliża nas do kulminacji – spotkania z naszym Panem i Zbawicielem. W końcu On obiecał: Przyjdę i zabiorę was do siebie, abyście tam, gdzie Ja jestem i wy byli(Jn 14:3).

Jezus ostrzegał, byśmy byli czujni na znaki: „Uważajcie, aby ktoś was nie zwiódł. Liczni bowiem przyjdą pod Moim imieniem i powiedzą: Ja jestem Mesjaszem. I wielu zwiodą(Mt 24:4,5). Paweł wtórował mu, pisząc: Gdy zaś chodzi o przyjście naszego Pana Jezusa Chrystusa i nasze zgromadzenie się przy Nim, prosimy was, bracia, abyście się nie dali zbyt łatwo zachwiać w waszym przekonaniu i zastraszyć ani przez ducha, ani przez słowa, ani przez list rzekomo przez nas napisany, że już nadszedł dzień Pana. Niech nikt w żaden sposób was nie zwodzi (2 Tes 2:1-3).

List Judy to swoisty poradnik przetrwania w obliczu fałszywych przewodników. Ten wierny sługa Jezusa, brat Jakuba, uderza prosto: Wkradli się bowiem między was jacyś ludzie, od dawna skazani na potępienie, bezbożni, którzy łaskę naszego Boga zamieniają na rozpustę i wypierają się naszego jedynego Władcy i Pana, Jezusa Chrystusa(Jud 4).

Obserwując dzisiejsze kościoły i wspólnoty, widzę zjawiska, które potwierdzają ten lęk. Wiemy, jak świat oddany władzy chaosu pogrąża się w zepsuciu – zgodnie z zapowiedzią: Ten, kto popełnia nieprawość, niech jeszcze dopuści się nieprawości, kto jest podły, niech się jeszcze upodli, kto jest sprawiedliwy, niech jeszcze uczyni sprawiedliwość, a ten, kto jest święty, niech się jeszcze uświęci(Ap 22:11). Czas oczekiwania to czas na wzrost duchowy, nie na kompromis.

W ostatnim czasie niepokojąco nasila się trend wprowadzania do zborów świeckich rozrywek i zwyczajów. Gdy niewierzący świętują pogańskie tradycje jak Halloween (przebieranki, czczenie nieznanych mocy), wierzącym proponuje się ich „chrześcijańskie” namiastki. Pod koniec listopada Andrzejki to pogańskie wróżenie z wosku – próbując dać ludziom iluzję kontroli nad przyszłością. Co jeszcze wymyślą ci „jacyś ludzie” dla wierzących w imię „uwspółcześnienia”?

Wiem, że Sylwestra już planują jako huczne, całonocne imprezy w rytm muzyki puszczanej przez wynajętych, świeckich DJ-ów. Nie jestem przeciwny dobrej zabawie, ale gdy ogłasza się to jako „wspólne uwielbianie, tańce, karnawałowe przebrania – wszystko na chwałę Pana”, zastanawiam się, o jakiego „pana” naprawdę chodzi.

Lektura Listu Judy dzisiejszego poranka uderzyła mnie przerażającym podobieństwem: ostrzeżenia tego sługi idealnie pasują do współczesnych zjawisk. Proponuję każdemu sięgnąć po ten tekst, najlepiej w klarownym, współczesnym przekładzie. Ktoś kiedyś nazwał List Judy „Dziejami Apostatów” (odstępców)jako idealne przeciwieństwo Dziejów Apostolskich, które opisują początek Kościoła.

Proponuję lekturę Listu Judy w wersji współczesnej parafrazy jako ostrzeżenie dla prawdziwego Kościoła

1. Ja, Juda, sługa Jezusa Chrystusa i brat Jakuba, piszę do wszystkich wybranych przez Boga Ojca, strzeżonych i chronionych przez Jezusa Chrystusa. 2. Życzę wam coraz większego pokoju, miłości i łaski od Boga. 3. Drodzy przyjaciele, zamierzałem pisać o naszym wspólnym zbawieniu, ale poczułem, że pilniejszą sprawą jest wezwać was do stanowczej obrony oryginalnej, raz na zawsze przekazanej prawdy wiary. 4. Piszę, bo do waszych społeczności przemycili się niebezpieczni, bezbożni nauczyciele. Mówią, że chrześcijanin może żyć, jak chce, bo łaska Boża go chroni. To jest zamiana Bożej łaski na przyzwolenie na grzech. Oni sprzeciwili się naszemu jedynemu Autorytetowi i Panu, Jezusowi Chrystusowi, a ich los jest już przesądzony. 5. Przypomnijcie sobie: Bóg uratował Izraelitów z Egiptu, ale potem zniszczył tych, którzy Mu nie zaufali i byli nieposłuszni. 6. Pamiętajcie też o aniołach, którzy porzucili swoje stanowiska i zbłądzili. Bóg uwięził ich w łańcuchach ciemności, gdzie czekają na Wielki Dzień Sądu. 7. Podobnie Sodoma, Gomora i ich okolice pogrążyły się w skrajnej rozpustności (w tym w dewiacjach seksualnych). Spalił je ogień, stając się ostrzeżeniem, że wieczna kara istnieje. 8. A ci fałszywi nauczyciele? Robią to samo. Idą za swoimi niemoralnymi, brudnymi myślami, zanieczyszczając swoje życie, ignorując autorytet Boga i szydząc z mocy duchowych. 9. Nawet Michał Archanioł, spierając się z diabłem o ciało Mojżesza, nie ośmielił się go osobiście potępić czy obrażać, a jedynie powiedział: „Niech cię Pan skarci!” 10. Ci ludzie natomiast wyśmiewają to, czego nie rozumieją. Jak nierozumne zwierzęta, kierują się tylko instynktami i pragnieniami, zmierzając do autodestrukcji. 11. Biada im! Podążają drogą mordercy Kaina, dają się skorumpować jak chciwy Balaam, i sprzeciwiają się Bogu jak Kore, kończąc tak samo – na potępieniu. 12. Ci ludzie to wstyd i plama na waszych wspólnych, świątecznych spotkaniach. Bez zahamowań oddają się jedzeniu i zabawie, myśląc tylko o sobie. Są jak chmury bez deszczu niesione przez wiatr – dają nadzieję, ale nic nie dają. Są jak jesienne drzewa bez owoców – dwa razy martwe, wykorzenione i gotowe na spalenie. 13. Pozostaje po nich tylko wstyd, jak brudna, spieniona fala na plaży. Błądzą bez celu jak zagubione gwiazdy – ich przeznaczeniem jest wieczny mrok. 14. Już Henoch, który żył zaraz po Adamie, prorokował o takich: „Nadchodzi Pan z miriadami swoich świętych, 15. aby sądzić całą ziemię. Wymierzy sprawiedliwą karę za wszystkie nieprawe czyny i każde aroganckie słowo, jakie wypowiedziano przeciwko Bogu”. 16. Ci ludzie to wieczni malkontenci, zawsze narzekający, żyjący dla swoich zachcianek. Lubią się chwalić, a pochlebiają innym tylko po to, by osiągnąć swoje cele. 17. Pamiętajcie, drodzy, co mówili Apostołowie naszego Pana: 18. „W czasach ostatecznych pojawią się szydercy, którzy będą podążać za swoimi bezbożnymi, złymi pragnieniami”. 19. To oni powodują podziały, są zmysłowi, bo nie ma w nich Ducha Świętego. 20. Ale wy, drodzy, budujcie swoje życie na fundamencie najświętszej wiary, intensywnie modląc się w mocy Ducha Świętego. 21. Utrzymujcie się w stałej bliskości z Bożą miłością, cierpliwie czekając, aż Jezus Chrystus w swoim miłosierdziu wprowadzi was do życia wiecznego. 22. Miejcie wyrozumiałość i litość dla tych, którzy się wahają i wątpią. 23. Ratujcie innych, wyrywając ich dosłownie z ognia potępienia. Jeszcze innych prowadźcie do Pana z litością, ale bądźcie ekstremalnie ostrożni, by samemu nie dać się wciągnąć w grzech. Nienawidźcie nawet ich ubrania, które jest splamione grzechem, ale samych ludzi traktujcie z miłosierdziem. 24. Jemu, który jest jedynym Bogiem, który może uchronić was od upadku i doprowadzić was bez zarzutu do swojej wspaniałej chwały, z wieczną radością – 25. Jemu, przez Jezusa Chrystusa, naszego Pana, niech będzie chwała, majestat, potęga i władza, teraz i na zawsze! Amen.

Powyższy tekst Listu Judy jest dowolną interpretacją (parafrazą) tekstu, dlatego, w celu porównania, odsyłam uważnego czytelnika do ulubionego przekładu, jaki czytasz codziennie.

Przypomnijmy sobie ważne słowa, jakie zostały wypowiedziane przez Boga na Górze Przemienienia: Ten jest Mój Syn wybrany, Jego słuchajcie! (Łk 9:35).  Bądźmy czujni i nie dajmy się zwieść. 

Henryk Hukisz

Thursday, October 2, 2025

Rozum człowieka czy AI

 Oprócz wykształcenia teologicznego zdobyłem umiejętność posługiwania się technologią w zakresie zastosowania elektroniki w życiu człowieka. Większość mojego życia zawodowego, służąc w Bożym Królestwie, pracowałem zawodowo jako inżynier serwisowy dość skomplikowanej aparatury analitycznej. Piszę o tym tylko dlatego, aby dać świadectwo, że znam się na komputerach - mówiąc oględnie. Jednak moją prawdziwą pasją, jakiej poświęcam najwięcej wolnego czasu, a teraz jako emeryt, mam go dużo, jest Biblia i studowanie tej wspaniałej Księgi.

Postanowiłem napisać na temat sztucznej inteligencji, nazywanej skrótowo „AI”, ponieważ coraz częsciej spotykam się z pytaniem, jak powinniśmy odnosić się jako osoby wierzące do używania AI, aby nie ulec zwiedzeniu. Zauważyłem, że spora liczba osób wierzących obawia się, że za tą inteligencją kryją się jakieś nieczyste siły. Pisałem już wcześniej o mojej przygodzie z AI, wskazując na możliwości, jakie płyną z takiej znajomości. Tamto rozważanie zakończyłem słowami: Nie doszukujmy się Antychrysta w AI, lecz z pewnością nie ma ona nic wspólnego z inspiracją Ducha Świętego, który jedynie, jak powiedział Chrystus, „doprowadzi was do całej prawdy. Nie będzie bowiem mówił od siebie, ale będzie mówił, co usłyszy, i objawi wam to, co ma nastąpić” (Jn 16:13). 

Aktualnie śledzę media religijne na temat stosunku różnych kościołów do sztucznej inteligencji. Zauważyłem, że duże związki wyznaniowe, głównie za oceanem, wypowiadają się na ten temat, zajmując stanowisko wobec tego zagadnienia, które cieszy się coraz większym zainteresowaniem zarówno osób wierzących, jak i kaznodziei i nauczycieli Słowa Bożego. Tym wpisem chcę pobudzić przywódców naszych wspólnot wyznaniowych, aby również zajęli wyraźne stanowisko i udzielili profesjonalnych porad, jak mamy odnosić się do AI. Brak takiego stanowiska będzie jedynie sprzyjać dowolnej interpretacji osób, które albo straszą tą inteligencją, albo używają ją do własnych celów, oszukując słuchaczy swoich kazań, jakoby sami to wymyślili, co pozyskują od AI.

Oto przykłady, jak odnieśli się przywódcy dwóch największych wspólnot wyznaniowych w USA.

Assamblies of God, czyli największa wspólnota Zborów Zielonoświątkowych opublikowała swoje stanowisko na stronie internetowej, próbując odpowiedzieć na takie pytania jak: Czy istnieją obawy natury etycznej? Czym różni się od innych technologii oszczędzających czas? Co na ten temat ma do powiedzenia Biblia?”.  Autorzy tego opracowani informują dalej: „Sztuczna inteligencja (AI) jest ogólnie definiowana jako systemy komputerowe zdolne do wykonywania zadań, które historycznie wymagały ludzkiej inteligencji, takich jak percepcja, interakcja z otoczeniem, rozwiązywanie problemów, a nawet kreatywność. Uruchomienie programów chatbotów i generatorów obrazów, takich jak ChatGPT firmy Open AI, sprawiło, że sztuczna inteligencja stała się dostępna dla przeciętnych użytkowników komputerów i przyciągnęła szerokie spektrum odpowiedzi od przywódców duszpasterskich i grup wyznaniowych”.

Dr James A. Bradford, pastor i były sekretarz generalny Assemblies of God, nie jest obcy postępowi technologicznemu. Postrzega sztuczną inteligencję jako narzędzie do szybkiego znajdowania faktów, takich jak daty historyczne podczas przygotowywania kazania, ale ostrzega: "Chociaż z pewnością może przyspieszyć badania, nie może zastąpić Słowa Bożego i Ducha Świętego". Zachęca rówież do korzystania z nowoczesnej technologii dla dobra całej wspólnoty - „Technologia działa przeciwko interakcji" – mówi Bradford. "Tak wielka wartość tkwi w połączeniu nauki z relacjami". Zachęca lokalne kościoły do podkreślania więzi poprzez regularne kazania i nauczanie na ten właśnie temat, tak jak Apostoł Paweł nauczał zarówno dużych, jak i małych zgromadzeń grupowych: "Wiecie, że nie wahałem się głosić niczego, co by było dla was pomocne, ale nauczałem was publicznie i od domu do domu" (Dz 20:20, NIV)”. (Oficjalna strona internetowa Assemblies of God (USA) | Sztuczna inteligencja i chrześcijaństwo).

Inna ogromna współnota Southern Baptist Convention wydała opracowanie w postaci 36. stronicowego poradnika „THE WORK OF OUR HANDS Christian Ministry in the Age of Artificial Intelligence”. To dzieło powstało dzięki pracy organizacji Komisji ds. Etyki i Wolności Religijnej (ERLC) w Stanach Zjednoczonych. Oprócz wielu pozytywnych opinii i dobrych rad, możemy znaleźć tam ostrzeżenie - „Wiemy, że [narzędzia technologiczne] mogą być również zaprojektowane i używane w sposób, który zniesławia Boga i dewaluuje naszych bliźnich”.

Autorzy tego poradnika dla wierzących i kaznodziejów zachęcają i równocześnie ostrzegają - „Bóg jest naszym nieskończonym Stwórcą, a my jesteśmy Jego skończonymi stworzeniami. Nie tworzymy tak, jak On tworzy, ani nie jesteśmy w stanie zdefiniować, co jest dobre, a co złe. Bóg sam jest dobry i tylko on definiuje, co jest dobre, a co złe, moralne, a co niemoralne, a także, jak powinniśmy żyć, opierając się na Jego własnym charakterze. Niezależnie od szans i wyzwań, jakie przed nami stoją, zwłaszcza w obliczu szybkiego rozwoju i wdrażania sztucznej inteligencji w naszym społeczeństwie, chrześcijanie muszą najpierw zwrócić się do Boga, aby wiedzieć, co jest słuszne i dobre. Każde wierne podejście do sztucznej inteligencji i nowych technologii musi być zakorzenione w transcendentnej naturze Boga i Jego suwerennej kontroli nad wszystkim, w tym nawet nad najbardziej zaawansowanymi systemami sztucznej inteligencji. Żaden rozwój technologiczny nie zaskakuje Go ani nie może równać się z Jego suwerenną kontrolą i mocą. Ponieważ Bóg postanowił objawić nam siebie i swój plan, możemy ufać i wiedzieć, że Słowo Boże jest więcej niż wystarczające w obliczu wszelkich pytań, wyzwań i możliwości, z którymi się mierzymy w naszym coraz bardziej cyfrowym świecie”.

Osobiście często próbuję korzystać z tego technologicznego dobrodziejstwa, lecz uważam, aby nie przekroczyć linii, gdzie działa już tylko mechaniczny algorytm, a nie suwerenna inspiracja Boża. Dla przykładu podaję małą przeróbkę mojego rozważania pt. „Biblia Święta” dokonaną przez AI.

Oto co otrzymałem, prosząc AI o przetworzenia załączonego tekstu.

„Święte Drżenie"

Rozdział I: Poranek Pani Marii

Słońce ledwie musnęło wschodni horyzont, lecz w małej, schludnej izdebce na poddaszu, już od dawna panował cichy, ceremonialny ruch. Był rok 1928. Maria Ostojska, wdowa po cenionym w okolicy nauczycielu i matka dorosłego już syna, Jerzego, wiodła życie naznaczone prostotą i głębokim porządkiem. To nie był zwykły dom; to była twierdza, której mury wzniesiono na Piśmie.

Maria stała przy misie. Ręce umyła z pietyzmem, jakby szykowała się do przyjęcia króla. To była codzienna, niezmienna liturgia wdzięczności. Wyrównane, srebrzyste włosy upięła w kok, choć nikt prócz ptaków za oknem i Boga w niebie nie miał jej oglądać. Chwila lektury Słowa była dla niej czymś więcej niż zwykłą czynnością – była spotkaniem w świątyni.

Następnie, powoli, podeszła do solidnego dębowego stołu. Na jego wypolerowanym blacie nie mogło znajdować się nic pospolitego – żadne rachunki, żadne robótki, żaden okruch chleba. Leżała tam tylko Ona: gruba, oprawiona w ciemną skórę Biblia Święta, z wytłoczonym na okładce, już nieco zatartym, napisem złotą czcionką. Maria delikatnie dotknęła jej rogu. Czuła to święte drżenie, dreszcz, który towarzyszył zbliżaniu się do prawdziwej świętości.

„Jak traktujesz swoją Biblię?” – to pytanie, które każdego dnia zadawała sobie w głębi serca. Czy jest tylko księgą, jedną z tych, które Jerzy przywozi ze swoich podróży? Nie. To była Księga, w której obecny był Autor.

Rozdział II: Skarbiec Prawdy

Maria otworzyła Pismo. Szmer pergaminowych kartek, ich stary, suchy zapach, był niczym kadzidło. Pogrążyła się w lekturze z prostotą i powagą. Pamiętała słowa Pawła, które wpoił jej niegdyś mąż: „Całe Pismo jest natchnione przez Boga i pożyteczne...”

Dla Marii to oznaczało niepodważalną, jedyną Prawdę. Jej mąż powtarzał: "Jeżeli Słowo Boże jest Prawdą, wszystko, co jest mu sprzeczne, jest kłamstwem".

Taka postawa dawała jej niezachwianą kotwicę w świecie, który wydawał się coraz bardziej chwiejny.

Współczesność pukała do drzwi. Jerzy, jej syn, prawnik, często opowiadał o nowych "biblijnych" wydaniach – biblii biznesu, biblii fotografii – a nawet o tym, jak słowo to bywało zapisywane małą literą. Z jej perspektywy, było to profanowanie świętego imienia, znak zacierania granicy między świętością a pospolitością. Bała się, że to brak szacunku dla formy doprowadzi do braku szacunku dla treści.

Zderzenie wieków

Pamiętała, jak syn z entuzjazmem opowiadał o nowych odkryciach naukowych, o geologach datujących skały na miliony lat. Maria, choć kochała syna, patrzyła na to z łagodnym smutkiem i nieugiętą wiarą.

– Synu – powiedziała kiedyś, patrząc mu prosto w oczy – nauka jest ciągle w drodze do odkrywania. Pismo to objawienie, które jest już u celu.

Jerzy, choć kochał matkę i szanował jej pobożność, coraz rzadziej odnajdował w sobie to "święte drżenie" przed drukowanymi kartkami. Dla niego Prawda tkwiła w esencji, a nie w ceremoniale mycia rąk. Lecz matka nie sugerowała, że dłonie muszą być myte, chyba że były brudne. Chodziło o wewnętrzną czystość nastawienia.

Rozdział III: Cześć i Bojaźń

Po lekturze, Maria uklękła. Klęczała z prostotą, ale wyprostowana, nie skulona. Był to akt uniżenia, ale też świadomej godności przed Wielkim i Groźnym Bogiem.

Jej postawa była sprzeciwem wobec nowego tonu w kaznodziejstwie. Słyszała od nowo przybyłych pastorów, że Bóg jest "Tatusiem". Zjeżyły się jej od tego włosy.

„Jeżeli Pan Jezus ani razu nie zwrócił się do Swego Ojca w ten sposób, to czy ktokolwiek z nas ma prawo to uczynić?”

W jej świecie Bóg był Ojcem, tak – ale niezwykłym, świętym, wymagającym czci. Był Bogiem nad bogami, jak uczył Mojżesz, który „nie ma względu na osoby i nie bierze darów”. Ten szacunek, ta bojaźń, nie była strachem przed karą, lecz świadomością potęgi i świętości Tego, który przemawia. Był to szacunek, który rodził posłuszeństwo.

Tylko z taką postawą mogła wytrwać w trudnościach. Gdy przychodziły ciosy – choroba, samotność, obawy o przyszłość syna – Maria nie szukała pocieszenia w pustych słowach, ale w niezmiennej obietnicy: "Bóg zaś jest wierny i nie pozwoli kusić was ponad to, co możecie znieść, ale wraz z pokusą da sposób wyjścia tak, abyście mogli wytrwać."

Maria zamknęła grubą księgę, zamykając jednocześnie w sercu postanowienie. Jej Biblia Święta nie była relikwią; była żywym Słowem, które wyszło z ust Tego, który oświadczył: „nie wraca do Mnie bezowocnie, zanim nie wykona tego, co chciałem.”

Wstała, a jej postać, choć niewielka, emanowała siłą. Czas na poranny posiłek. Ale to, co najświętsze, już się dokonało. Księga spoczęła na stole – bezpieczna, czysta i traktowana z należną powagą, jak przystało na Słowo Autora”.

Przyznam szczerze, że podoba mi się to, jak AI przetworzyło mój tekst. Aż kusi, aby częściej korzystać z takiej inteligencji, ale nie będę. Wolę pozostać przy swojej, takiej, jaką otrzymałem od Stwórcy, niedoskonałej, ale normalnej, ludzkiej.

W końcowym zdaniu poradnika wydanego przez Konwencję Południowych Baptystów w USA napisano: „POSTANOWILIŚMY, że wyznajemy, iż tylko Bóg ma moc stworzenia życia, że „Bóg, w swoim własnym czasie i na swój własny sposób, doprowadzi świat do właściwego mu końca” i że żadna innowacja ani powstająca technologia nigdy nie będzie w stanie uzurpować sobie suwerenności i mocy Boga”.

I niech tak pozostanie.

Henryk Hukisz