Pozwólcie, że przypomnę przypowieść o człowieku sprawiedliwym i o grzeszniku, jaką znajdujemy w osiemnastym rozdziale Ewangelii Łukasza, (wiersze 9-14). Występują w niej dwie postacie, faryzeusz i celnik, oraz jak gdyby, ukryty gdzieś za filarem świątyni – przyglądający się im Chrystus, który w tym spotkaniu będzie miał ostatnie słowo do powiedzenia. Istotne jest również miejsce, gdzie te osoby się znajdują - to świątynia. Miejsce szczególne, zbudowane właśnie w tym celu, aby ludzie mogli się modlić, gdy zaistnieje taka potrzeba. Salomon, budowniczy pierwszej świątyni, w dniu jej poświęcenia modlił się do Boga: „Wysłuchaj więc błagania Twojego sługi i Twojego ludu, Izraela, gdy będą się modlić na tym miejscu. Wysłuchaj w miejscu Twego przebywania, w niebie. Wysłuchaj i przebacz!” (1 Krl 8:30).
Pan Jezus, gdy po raz ostatni przyszedł do Jerozolimy, skierował swe kroki do świątyni aby przywrócić jej właściwy charakter, jaki został wyznaczony przez Ojca niebieskiego. Wypędził z niej przekupniów i rzekł; „Jest napisane: Mój dom będzie domem modlitwy, wy natomiast uczyniliście z niego jaskinię zbójców” (Łk 19;46). Modlitwa jest miejscem wyznaczonym przez Boga, w którym każdy człowiek, zarówno sprawiedliwy, jak i najgorszy grzesznik, mogą się z Nim spotkać.
Dwaj główni bohaterowie tej historii przyszli do świątyni aby się pomodlić. Pierwszy z nich, faryzeusz, zachował się zgodnie z oczekiwaniem, jak przystało na kogoś, kto pokłada ufność we własnej sprawiedliwości. Modlił się słowami, które stawiają go na świeczniku, jak gdyby chciał powiedzieć, „Ciesz się Boże, że masz tak sprawiedliwego sługę”. Taka postawa jest typowa dla ludzi, którzy lubią siebie wywyższyć. Czynią tak, gdyż nie posiadając własnych cnót, wyliczają błędy swoich bliźnich. Przypomina mi się aforyzm nawiązujący do tego typu ludzi – „Szczytem, na jaki jedynie może wspiąć się słaby umysł, jest zdolność wynajdywania błędów ludzi wielkich”.
Na czarnym tle wszystko inne wygląda jak najczystsza biel. Jest to typowa modlitwa, jaką można znaleźć w żydowskim Talmudzie. Brzmi ona następująco: „Dziękuję Ci Panie, mój Boże, że pozwoliłeś mi przebywać wśród tych, którzy siedzą w domu nauki, a nie tych którzy siedzą na rogu ulicy; ja idę szybko ku Słowu Prawa, a oni udają się ku sprawom błahym; ja biegnę ku życiu przyszłego świata, a oni biegną ku przepaści zatracenia”.
Drugą osobą jest celnik, który nie śmiał nawet wejść do środka i stoi z daleka, obciążony powszechną opinią zaszeregowania do grzeszników. Bardziej bił się w swoją pierś, niż dobierał piękne słowa modlitwy. Jedyne słowa, jakie wypowiedział, były wołaniem jego skruszonego serca: „Boże, okaż litość mnie grzesznemu” (Łk 18:13).
Faryzeusz zamienił bieguny modlitwy, w której normalnie z jednej strony występuje świętość Boga, a z drugiej grzeszność człowieka. W jego modlitwie na jednym biegunie była jego własna sprawiedliwość, a na drugim, pogarda dla grzesznika, dzięki któremu mógł wykazać się pobożnością. Owszem, wierzył w Boga, bo miał przynajmniej przed kim zachwalać siebie samego. Tylko w tym celu potrzebował Boga.
Widzimy jednak, że Bóg nie reagował na jego religijną listę samochwały, bo gdyby już chciał coś powiedzieć, to dałby mu do zrozumienia, że zna osoby, które częściej poszczą aby schudnąć. Na temat jego dziesięciny od całego dochodu (być może wątpliwej uczciwości), powiedziałby mu o wdowim groszu, który dla Niego miał większą wartość.
Celnik, chociaż przyszedł do świątyni aby wyznać swe grzechy, nie musiał ich już wymieniać, gdyż w tym wyręczył go faryzeusz. Wystarczyło jedynie przyjąć właściwą postawę - bić się w pierś na znak pokuty. Wiedział, że nie musi się wysilać, aby osiągnąć taki poziom prawości, by móc stanąć przed Bogiem, wystarczyło uznać swoją grzeszność. To atmosfera świątyni, w której przebywa Bóg, sprawiła, że poczuł swą nicość, jak Piotr, gdy Jezus znalazł się w jego łodzi i zawołał: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem grzesznym człowiekiem” (Łk 5:8).
W końcu głos zabrał sam Chrystus, który dotychczas był jedynie obserwatorem. Chociaż faryzeusz modlił się w duchu, Jezus słyszał każde jego słowo. Przecież On zna nasze słowa zanim je wypowiemy. Przed Nim nie da się nic ukryć ani zasłonić pięknym słówkiem. Bóg, już przez proroka Izajasza, zdemaskował szczerość warg tego narodu, jak czytamy: „Pan powiedział: Ponieważ ten lud zbliża się do Mnie jedynie ustami, oddaje Mi cześć tylko wargami, a jego serce jest daleko ode Mnie i jego bojaźń przede Mną jest tylko wyuczonym spełnianiem ludzkiego nakazu” (Iz 29:13). Dlatego Chrystus tak często mówił wprost o tym, co myśli o faryzeuszach i o ich modlitwach. Gdy nauczał jak należy się modlić, przestrzegał aby nie naśladować tego rodzaju modlitw. Pan Jezus powiedział: „Gdy się modlicie, nie naśladujcie obłudników, którzy lubią odprawiać modlitwy w synagogach i na głównych ulicach, aby pokazać się ludziom. Zapewniam was, już otrzymują swoją nagrodę” (Mt 6:5).
Modlimy się przecież w celu otrzymania odpowiedzi, która dla modlącego się jest „nagrodą” od Boga. Faryzeusze, dzięki swoim wyuczonym modlitwom, otrzymali już swoją zapłatę. Czy w modlitwie o to chodzi, aby pokazać ludziom, jak pięknie potrafimy wysławiać się przed Bogiem? Znam wiele osób, które wstydzą się w miejscu publicznym pomodlić się głośno, bo jedyne przykłady jakie znają, to modlitwy na wzór faryzeusza. Osoby te nie potrafią powiedzieć w modlitwie o sobie tyle dobrego, co usłyszeli u innych. Ponieważ nie mogą wykazać się dobroczynnością, długimi postami i tym, ile dają na ofiarę, dlatego wolą milczeć.
W Biblii jest wiele przykładów modlitw na wzór celnika. Na samym początku dziejów Kościoła, gdy Apostoł Piotr zwiastował Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, słuchacze ewangelii poruszeni w swoich sercach zapytali się o to, co mają zrobić. Usłyszeli wówczas prostą odpowiedź: „Nawróćcie się i niech każdy z was przyjmie chrzest w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie waszych grzechów, a weźmiecie dar Ducha Świętego” (Dz 2:38).
Bóg wprawdzie spogląda na wszystkich, lecz łaskę daje tylko niektórym. Komu? Odpowiedź jest oczywista - „Bóg sprzeciwia się pysznym, pokornym zaś daje łaskę” (Jk 4:6). Dlatego warto jest posłuchać wezwania apostoła Piotra: „Uniżcie się przed Panem, a On was wywyższy” (Jak. 4:10).
Na zakończenie chcę przypomnieć przykład innego faryzeusza, który podczas spotkania z żywym Chrystusem zrozumiał, że dotychczasowa forma jego pobożności nie ma żadnej wartości przed Bogiem. Wówczas przeszedł na stronę celnika, nazywając siebie „pierwszym wśród grzeszników”. Dzięki temu został przez Boga podniesiony do godności Jego sługi. Jak można łatwo się domyśleć - chodzi o Apostoła Pawła.
Dobrze jest zawsze pamiętać o słowach zachęty innego pokornego sługi Pańskiego, Dawida, że „Chociaż PAN jest wywyższony, widzi uniżonego i pysznego rozpoznaje z daleka” (Ps 138:6). Bóg pragnie dać szansę każdemu, aby w porę zdążył przejść na stronę celnika.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.