Są takie
sytuacje, gdy nie można zachować się obojętnie wobec tego, co jest przed oczami, lub co
wpada do ucha. Zostaliśmy już tak stworzeni, że posiadając oczy i uszy,
reagujemy na otaczające nas zjawiska odpowiednio do wartości, jakie uważamy za najważniejsze,
a szczególnie jeśli są ugruntowane na biblijnym podłożu.
Niedawno, po umieszczeniu komentarza odnośnie
pewnej grupy muzycznej, która wykonuje również piosenki chrześcijańskie, i to
takie, które ze względu na swoją wyjątkową treść, są bardzo lubiane przez ludzi
głęboko wierzących, zostałem posądzony o sądzenie innych, a do tego nie mam
prawa. Chodziło o zamieszczoną informację, iż dwie osoby w składzie tej grupy,
są znane z aktywności wśród LBGTQ (lesbian, gey, bisexual, transgender and
questioning sex). To nie jest osądzanie kogoś, lecz stwierdzenie faktu, czym te
osoby zajmują się w publicznym życiu. Mój komentarz był naturalną reakcją na
zjawisko, jakie obserwuje się coraz częściej, gdy osoby żyjące w jawnej
sprzeczności z Bożym Słowem, wykorzystują treści biblijne do pozyskania większej
liczby fanów, szczególnie wśród wierzących w Boga.
Tytuł tej
refleksji jest nawiązaniem do piosenki, jaką przypadkowo wysłuchałem i
obejrzałem na YouTube-ie. W tym muzycznym klipie, osoba określająca siebie
„jako druga po Bogu”, prawie że w bieliźnie, wijąc się w rytm jazgotu gitar,
wyraża swoje pragnienie bycia blisko Boga. Nie chcę zajmować się stroną
estetyczną tego wykonania, lecz zamierzam jedynie odnieść się do treści
piosenki.
Chodzi mi o to,
że hasło „Drugi po Bogu” nie ma nic wspólnego z ruchem, jaki powstał w 2008
roku w Teksasie z inicjatywy Normana Millera pod nazwą „I Am Second”. Zwrot
„drugi po Bogu”, ma znaczenie raczej negatywne, gdyż odnosi się do osób, które
uważają się za najlepszych z najlepszych, jedynie nie dorównują Bogu. Tak mówi
się nieraz o lekarzu, który decyduje o tym, czy ktoś będzie żyć, czy nie.
Niektórzy sportowcy mówią tak o sobie, chcąc pokazać, że są najlepsi w tym, co
robią.
Twórca ruchu „I
Am Second”, dziś już międzynarodowego, kierował się myślą, że człowiek, który
uważał się za niezastąpionego, że jest najlepszy, powinien uznać wyższość Boga
nad sobą. Ta idea prowadzi również do biblijnej zasady, o jakiej pisze apostoł
Paweł: „nie czyńcie nic z kłótliwości
ani przez wzgląd na próżną chwałę, lecz w pokorze uważajcie jedni drugich za
wyższych od siebie” (Fil. 2:3).
Powstał również profil na Facebook’u, na którym umieszczane są świadectwa osób,
głównie ze środowiska artystycznego, dające wyraz przemiany, jaka dokonała się
w ich życiu, po uświadomieniu, że Bóg powinien być na pierwszym miejscu.
Wobec Boga,
wobec świętości i chwały, jaka Go otacza, żaden człowiek, nawet najlepszy w
ocenie wielu ludzi, nie może siebie umieścić na drugiej pozycji. Bo, z prostego
rachunku wynika, że wszyscy pozostali ludzie znajdą się automatycznie, co
najmniej na trzecim miejscu. W mojej opinii, jest to wyraz wynoszenia siebie
ponad innych. A to już jest całkowicie sprzeczne z nauką Pana Jezusa, i
apostoła Pawła.
Pan Jezus
wykorzystał kiedyś sytuację, gdy matka dwóch synów, którzy stali się uczniami
Pana Jezusa, zwróciła się z prośbą do Chrystusa, aby przyznał im drugie miejsca
obok siebie. Jej prośba wyrażała właśnie tą samą myśl, co zwrot „drugi po
Bogu”, gdyż ta matka prosiła o to, aby „ci
dwaj synowie moi zasiedli jeden po prawicy, a drugi po lewicy twojej w
Królestwie twoim” (Mat. 20:21).
Wówczas Chrystus, który sam stał się sługą, aby usługiwać innym, powiedział: „ktokolwiek by chciał być między wami
pierwszy, niech będzie sługą waszym” (w.
27). Pan Jezus wskazał na własny przykład, mówiąc: „Podobnie jak Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby
służył i oddał życie swoje na okup za wielu” (w. 28).
A jeśli już
jest mowa o wyprzedzaniu się z innymi, to apostoł Paweł radzi nam: „Miłością braterską jedni drugich miłujcie,
wyprzedzajcie się wzajemnie w okazywaniu szacunku” (Rzym. 12:10). A miłość, na wzór tej, jaką okazał nam wszystkim
Chrystus, prowadzi do uniżenia się i poświęcenia dla bliźniego wszystkiego, co
posiadamy. Apostoł Jan, zwany często „apostołem miłości”, napisał: „Po tym poznaliśmy miłość, że On za nas
oddał życie swoje; i my winniśmy życie oddawać za braci” (1 Jan 3:16).
Wracając do
tytułowego wyrażenia, przypomniałem sobie tytuł filmu, którego akcja dzieje się
na okręcie podwodnym. Kapitan okrętu, nazywany zwyczajowo „pierwszy po Bogu”
wziął na siebie odpowiedzialność za tragiczną sytuację, jaka się wydarzyła pod
wodą. Pomimo wyjaśnienia, że nie on jest winny tego zdarzenia, nie wraca już na
okręt. Tytuł tego filmu brzmi „Ostatni po Bogu”.
Jan Chrzciciel, któremu Bóg wyznaczył szczególną rolę wobec przyjścia na świat Zbawiciela, gdy jego uczniowie donieśli mu, że Chrystus ma więcej uczniów niż on i teraz wszyscy idą do Niego, powiedział: „On musi wzrastać, ja zaś stawać się mniejszym” (Jan 3:30).
I to jest
właściwy kierunek rozwoju dziecka Bożego. Niedawno usłyszałem zdanie, ze
dojrzewanie duchowe przebiega zupełnie inaczej, niż naturalne. W procesie tego
dojrzewania rozwija się w nas zdolność dostrzegania coraz większej różnicy
pomiędzy nami i świętym Bogiem. Im więcej czasu będziemy spędzać w bliskiej
społeczności z Ojcem, zobaczymy coraz więcej niedoskonałości, jaka jeszcze w
nas drzemie.
Apostoł Jan
napisał, że nawet jeśli już wiemy, iż jesteśmy dziećmi Bożymi, to „jeszcze się nie objawiło, czym będziemy.
Lecz wiemy, że gdy się objawi, będziemy do niego podobni, gdyż ujrzymy go
takim, jakim jest” (1 Jan 3:2).
Więc pokornie czekajmy na ten moment, aż objawi się Chrystus, i dopiero
wówczas, zobaczymy w blasku Jego światłości, że uczynił nas podobnymi do
Siebie.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.