Wierzę, iż każdy chrześcijanin ma swoje ulubione
pieśni, lub nawet tylko jedną, którą najchętniej śpiewa szczególnie w czasie
burzy, niekoniecznie tej atmosferycznej. Nieraz dzieliłem się na tym blogu, że moim ulubionym stylem jest Southern Gospel, lecz lubię również „worship-y” innych stylów muzycznych,
które chętnie nucę, szczególnie, gdy jestem sam. Do tej grupy należy pieśń, która zawsze porusza mnie wewnętrznie,
tak, że nawet oczy się nieraz zaszklą z tego poruszenia. Jest to pieśń „The
heart of worship”, angielskiego lidera muzycznego i piosenkarza, Matt’a Redman’a.
Słowa tej pieśni powstały w wyjątkowej sytuacji. W
kościele Soul Survivor w Watford, na północno-zachodnich przedmieściach Londynu,
pastor Mike Pilavachi usunął na jakiś czas wszelkie instrumenty muzyczne z udziału w nabożeństwach.
Powodem tego dość dramatycznego posunięcia był przerost muzyki nad treścią
śpiewanych pieśni podczas uwielbiania Boga. Wówczas Matt, rozmyślając w
samotności nad prawdziwym wielbieniem Boga w społeczności kościoła, napisał
słowa, które po niedługim czasie stały
się hymnem uwiebiania Boga ze szczerego serca.
Pamiętam moment, gdy pod koniec nabożeństwa lider
uwielbiania zaintonował słowa „When the music fades”, zrobiło mi się jakoś „mięko”
w sercu. Śpiewaliśmy wspólnie wspaniałe słowa, mówiące o tym, że tak naprawdę Bóg nie żąda od nas pieśni, jako pieśni, lecz zagląda głębiej do naszych wnętrz. On patrzy na serce, na to, co Mu przynosimy w naszym uwielbianiu. Prawdziwa
chwała, jaką oddajemy Bogu jest o Nim, jest o Jezusie (It’s all about You, it’s
all about You, Jesus).
Bóg, Król o nieskończonej wartości, oczekuje takiej czci, jaką mogą okazać Mu jedynie ci, którzy przez Niego zostali zrodzeni. To
odrodzenie ma swój wyraz w nowym stworzeniu, jakie jedynie On może uczynić. Jest ono aktem wielkiej miłości Boga, który stwarza w nas tą wyjątkową zdolność oddawania Mu czci z
czystego serca. Każdy rozumie, iż to nie jest to samo, co wyuczenie się kilku
strof piosenki, i zaśpiewanie jej razem z innymi w kościelenej społeczności. To
potrafi zrobić każdy, nawe najzagorzalszy grzesznik. Niedawno byłem świadkiem, jak najbardziej gestykulującym i machającym rękami podczas śpiewu był człowiek nietrzeźwy, który znalazł się na nabożeństwie.
Niestety, muszę powrócić znów do tematu daremnego
wielbienia Boga przez tych, ktorzy jedynie śpiewają pieśni, czy nawet piosenki,
jak to się teraz nazywa. Uważam, że liderzy, nauczyciele, pastorzy i inni,
którzy wprowadzają ludzi nieodrodzonych do zespołów uwiebiania, zwołuja wspólne
grupy, które jedynie śpiewają wyuczone treści piosenek, czynią wielką szkodę,
zarówno dla Kościoła, jak i dla tych, którzy śpiewają. Zauważyłem, iż często
takie „eventy” traktowane są jako zwiastuny duchowego przebudzenia. Lecz jeśli
prawdziwe nawrócenie, które może być jedynie efektem pokuty i wyznania grzechów
Zbawicielowi, sprowadza się na wspólnego śpiewu piosenek o religijnej treści,
to jest to najzwyklejsze zwodzenie ludzi wobec ewangelicznej prawdy o narodzeniu
się na nowo.
Tak, to prawda, że jedynie Bóg zna serca tych,
którzy śpiewają. Lecz, jeśli widzimy, że te osoby jedynie śpiewają o Bożej
miłości i zaraz po śpiewie wracają do swoich religijnych tradycji, które są
zaprzeczeniem biblijnej prawdy, to nie sądzę, że ich serca doznały oczyszczającej
mocy krwi Baranka Bożego.
Apostoł Paweł, zanim poznał prawdziwego Mesjasza,
trwał w tradycji żydowskiej, sądząc o sobie, że jest sprawiedliwy w oczach
Boga. Lecz gdy doznał olśnienia prawdziwą światłością, zrozumiał, że musi
porzucić to wszystko, co było jedynie obrazem lub cieniem rzeczywistości, jaką
jest Chrystus. Nie mógł dłużej pozostawć w tym, co stwarza jedynie „pozory mądrości w wymyślonej przez ludzi pobożności, pokorze i umartwianiu ciała, a nie w jakimś uznaniu potrzeb ciała” (Kol. 2:23).
Dlatego napisał do tych, którzy również uwierzyli
w Chrystusa jak on, aby porzucili to wszystko, co dotychczas czynili. Paweł złożył
osobiste świadectwo: „To jednak, co było dla mnie zyskiem, uważam za stratę ze względu na Chrystusa. Nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na przewyższające wszystko poznanie Chrystusa Jezusa, mojego Pana. Z Jego powodu wszystko poczytuję za nic i uważam za śmieci, aby zyskać Chrystusa” (Fil. 3:7,8). Od tego momentu, Paweł już
nie pokładał nadziei w ofiarach składanych w świątyni, nie obchodził świąt i
sabatów, gdyż nie budował własnej sprawiedliwości „wynikającej z Prawa, lecz dzięki sprawiedliwości osiągniętej przez wiarę w Chrystusa, sprawiedliwości z Boga na podstawie wiary” (w. 9).
Przenosząc to na współczesne czasy, uważam, że jeśli
ktoś jedynie śpiewa pieśni o łasce i miłości Bożej, a nadal uczestniczy w
niebiblijnych obrzędach, które mają zapewnić mu zbawienie przez sakramnety, liturgie
i oddawanie czci obrazom i posągom, to tak naprawdę nie ma nic wspólnego z Duchem
Świętym. Ponieważ, gdy Pan Jezus zapowiedział nastanie czasu działania Ducha
Świętego, to wyraźnie określił to, czego będzie dokonywać Pocieszyciel.
Chrystus rzekł: „On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie” (Jan
16:8). A gdy Duch Święty już kogoś przekna, to naprawdę zostanie przekonany,
tak jak to stało się w Efezie. Gdy Paweł zwiastował Słowo Pańskie, „wielu też z tych, którzy uwierzyli, przychodziło, wyznając i ujawniając swoje uczynki. Dość liczni z tych, co uprawiali magię, poznosili także księgi i palili je wobec wszystkich. Wartość ich obliczono na pięćdziesiąt tysięcy sztuk srebra” (Dz.Ap.
19:18,19). Nikt się nawet nie zastanawiał nad wartościa tych
ksiąg, gdyż skoro przyjęli Pana Jezusa, który stał się ich prawdziwą
swiatłością, nie chcieli mieć do czynienia z niczym innym i księgi spalili, aby
już do nich więcej nie wracać.
Efekt był taki, że „potężnie rosło i umacniało się Słowo Pana” (w.
20). Dziś, co najwyżej, rośnie liczba uczestników nabożeństw, ponieważ, jak
niektórzy mówią: "tam tak ładnie śpiewają".
Pamiętajmy, że Panu Bogu nie o pieśń chodzi, lecz
o ludzkie serca. A jeśli już doznają
odrodzenia, to na pewno będą zdolne do oddawania Bogu prawdziwej czci, nie
konieczne w rytm grających instrumentów, lecz codziennie, wydając owoc Ducha Świętego.
Henryk Hukisz
Rozmyślania o podobnej treści:
„Kura
czy jajko, co było pierwsze?”
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.