Jestem przekonany, ze ten kto lubi góry, oczywiście nie
oglądać w telewizji, lecz wspinać się na ich szczyty, niejednokrotnie uległ
pokusie podejścia na samą krawędź przepaści, aby spojrzeć w dół. Chociaż
zdajemy sobie sprawę z niebezpieczeństwa takiej przygody, to jednak wiara w to,
że skała jest solidna i nie oderwie się w tym momencie jest silniejsza od
obawy, że stanie się tragedia. Gdyby to była krucha skała wapienna, której
odłamki samoczynnie spadają w czeluść przepaści, nikt nie odważyłby sie podejść
nawet na kilkanaście metrów do krawędzi. Cała ufność opiera się na solidności
skały, na której stoimy.
Chrystus jest najpewniejszą skałą, na jakiej możemy bezpiecznie stanąć, bez obawy, że spadniemy w przepaść. W to wierzymy i zgadzamy się z tą wielką prawdą, lecz powinniśmy zadać sobie pytanie: „Na ile nasza wiara ogranicza się jedynie do zaakceptowania tej prawdy w teorii?” Jak natomiast zachowamy się w rzeczywistości, gdy staniemy nad przepaścią w sytuacji bez wyjścia? Dopiero rzeczywiste okoliczności ukażą całą prawdę o naszym zaufaniu Bogu. Najczęściej bywa tak, że uważamy się za soby wierzące i ufające Bogu, gdyż wynika to z biblijnego nauczania i jest widoczne na przykładzie niezliczonej ilości biblijnych bohaterów.
Historia całego narodu izraelskiego jest również przykładem zaufania, chociaż bardziej jego przywódców, niż całego ludu. Mojżesz, Jozue, prorocy zostawili dla nas przykład zachęcający do naśladowania, natomiast cały naród zbiorowo, jest co najwyżej przestrogą, abyśmy ufali jedynie Wszechmogącemu Bogu. Apostoł Paweł, odwołując się do znaczniejszych momentów z historii tego narodu, napisał do wierzących w Koryncie: „A to wszystko na tamtych przyszło dla przykładu i jest napisane ku przestrodze dla nas, którzy znaleźliśmy się u kresu wieków” (1 Kor. 10:11). Powinniśmy odebrać tę przestrogę osobiście, gdyż po pierwsze, bardziej niż oni znajdujemy się „u kresu wieków”, a po drugie, izraelici mogli doświadczyć osobistego kontaktu z Chrystusem, gdyż „pili bowiem z duchowej skały, która im towarzyszyła, a skałą tą był Chrystus” (w. 4).
My mamy społeczność z Chrystusem przez Ducha Świętego, który zamieszkał w nas w narodzeniu się na nowo. Pan Jezus zapewniał swoich uczniów, że Pocieszyciel, który Go zastąpi, będzie z nimi już na zawsze. W obecności Ducha Świętego w nas wypełnia się również obietnica Boża, że wraz z Nim, Ojciec i Syn Boży zamieszkają w nas. Nie wiem, czy jesteśmy świadomi tej wielkiej prawdy, że Bóg w trzech Osobach zamieszkuje w każdym, kto narodził się do Bożego Królestwa. Dzięki temu zostajemy na bieżąco pouczani, gdyż On nam o tym będzie zawsze przypominać – „Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w imieniu moim, nauczy was wszystkiego i przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem” (Jan 14:26). W rezultacie, doświadczać możemy pokoju, o jakim sam Jezus powiedział: „mój pokój daję wam; nie jak świat daje, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze i niech się nie lęka” (w. 27). W tej sytuacji, gdy stoimy na solidnej skale, jaką jest Chrystus, jesteśmy bezpieczni bez względu na to jak głęboka jest przepaść przed nami. Możemy zachować zupełną ufność w Bogu, który jest wierny swoim obietnicom, i nie zachwieje się nigdy. Chyba, że zrobimy krok do przodu bez Jezusa!
Prawdziwej ufności można nauczyć się jedynie w doświadczeniu. Czytając Biblię, możemy jedynie dowiedzieć się o tym, że warto jest ufać, lecz dopiero gdy staniemy nad krawędzią beznadziejności i niemożliwości, doświadczymy prawdziwego błogosławieństwa, jakie daje ufność położona w Panu.
Można poznawać teorie zaufania. Można nauczyć się na pamięć wielu wersetów zawierających Boże obietnice mówiące o zachowaniu nas w ogniu doświadczenia, i to dobrze, bo mogą przydać się w realnej sytuacji. Można nauczać innych i doradzać, aby trwali w zupełnym zaufaniu, wskazując na wierność Bożą. Lecz zupełnie czymś innym jest stanięcie swoimi nogami na solidnej skale, jaką jest Chrystus, i pozostanie wiernym Jemu bez względu na otaczające okoliczności.
Często jest tak, że my sami stwarzamy sobie trudne sytuacje, w których później wołamy do Boga o ratunek. Być może, że i tak bywa, lecz uważam, że skoro Bóg kontroluje naszym życiem, gdy oddaliśmy Mu pod Jego panowanie swoje losy, to On prowadzi nas według Swoich zamierzeń. Apostoł Piotr usłyszał na pożegnanie z Chrystusem słowa niepokojące, z ludzkiego punktu widzenia – „Gdy byłeś młodszy, sam się przepasywałeś i chodziłeś, dokąd chciałeś; lecz gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a kto inny cię przepasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz” (Jan 21:18). Właśnie wtedy, gdy już się zestarzał, pisał listy do wierzących, zachęcając ich do trwania w doświadczeniach i cierpieniu. Czytając jego świadectwa i rady, wyczuwa się, że natchnienie czerpał z własnych doznań. Pisał: „Najmilsi! Nie dziwcie się, jakby was coś niezwykłego spotkało, gdy was pali ogień, który służy doświadczeniu waszemu, ale w tej mierze, jak jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, radujcie się, abyście i podczas objawienia chwały jego radowali się i weselili” (1 Ptr. 4:12,13).
Wcześniej napisał, że przecież „na to bowiem powołani jesteście, gdyż i Chrystus cierpiał za was, zostawiając wam przykład, abyście wstępowali w jego ślady” (1 Ptr. 2:21). Powołani do cierpienia? A jednak sam tego doświadczał i dzielił się z drugimi, aby w doświadczeniach widzieli Boże działanie. Myślę, że Piotr znał obraz warsztatu garncarza, do jakiego Bóg zaprowadził proroka Jeremiasza. Tam prorok zrozumiał, że Bóg jako doskonały garncarz, poddaje nas, podobnie jak glinę, z jakiej jesteśmy ulepieni, naciskom i obróbce, aż ukształtuje naczynie „jak garncarzowi wydawało się, że powinno być zrobione” (Jer. 18:4).
Apostoł Piotr, będąc już doświadczonym nauczycielem Słowa Bożego, kończy swój pierwszy list słowami zachęty do trwania w pokornej uległości Panu, gdyż jedynie taka postawa daje uwolnienie od trosk – „Ukorzcie się więc pod mocną rękę Bożą, aby was wywyższył czasu swego. Wszelką troskę swoją złóżcie na niego, gdyż On ma o was staranie” (1 Ptr. 5:6,7).
Jak dojrzale brzmią słowa życzenia, które Piotr kieruje do wierzących – „A Bóg wszelkiej łaski, który was powołał do wiecznej swej chwały w Chrystusie, po krótkotrwałych cierpieniach waszych, sam was do niej przysposobi, utwierdzi, umocni, na trwałym postawi gruncie” (1 Ptr. 5:10,11).
Gdy spotykają nas doświadczenia, gdy stajemy na krawędzi przepaści i inni mówią nam: „Nie ma już wyjścia.”, czy możemy wówczas powiedzieć z całym przekonaniem: „Jego jest moc na wieki wieków. Amen!”
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.