Monday, November 12, 2012

Fasadowe chrześcijaństwo

 Moim ulubionym rodzajem filmów jest z western i spodziewam się, że mam wielu sprzymierzeńców w tym upodobaniu. Lubimy te niekończące się krajobrazy stepów, na których rosną jedynie kaktusy pomiędzy sterczącymi głazami. Nieodłącznym elementem tych scenariuszy są drewniane ściany budynków, ustawionych w rzędzie przy jedynej ulicy pustego miasteczka, które nagle ożywa wraz z pojawieniem się samotnego kowboja.
Każdy widz tego rodzaju filmu wie, że takie miasteczka w rzeczywistości już nie istnieją. To co oglądamy na filmie, jest specjalnie zbudowaną fasadą domów, które przez widza odbierane są jak prawdziwe budynki. Scenarzyści nawet się nie wysilają, aby zbudować replikę  całych domów, najczęściej są to jedynie frontowe ścany, podparte z drugiej strony drągami. Najważniejsze jest to, że widz odbiera pożądany efekt – widzi domy, których tak na prawdę nie ma. Fasada, to elewacja budynku, to jego frontowa ściana, która wyróżnia się bogatą kompozycją architektoniczną,. Ma po prostu, zwracać na siebie uwagę swoim wystrojem.
Pan Jezus, podczas ziemskiej wędrówki wśród współczesnych Mu ludzi, sporo czasu i uwagi poświęcił specyficznej grupie osób. Chrystus nie szczędził im określeń, których my raczej nie powinniśmy używać w naszych międzyludzkich relacjach. Mam na uwadze, oczywiście, faryzeuszy i uczonych w Piśmie, bardzo widoczną grupę w społeczności izraelskiej w tamtym czasie. Ewangelista Mateusz opisuje wiele spotkań Jezusa z tę grupą ludzi, poświęcając im nawet cały rozdział, i to dość długi.
Chyba najbardziej znanym określeniem, jakiego użył Jezus, aby scharakteryzować tych bardzo relgijnych ludzi, są słowa: „podobni jesteście do grobów pobielanych, które na zewnątrz wyglądają pięknie, ale wewnątrz są pełne trupich kości i wszelakiej nieczystości” (Mat. 23:27). Przyznacie, że bardzo mocne, i sądzę, że nikt z nas nie ma prawa tak odnosić się do kogokolwiek z naszych bliźnich. Sens tego wyrażenia jest przejrzysty zarówno dla ludzi współczesnych Chrystusowi, jak i w naszych czasach. Na zewnątrz widzimy piękny obraz, godny polecenia i naśladowania, natomiast to, co znajduje się wewnątrz, napełnia odrazą. Podobnie jak piękne domy na westernach, tylko ściana, a za nią nie ma nic, najwyżej jakiś kołek chroniący przed upadkiem.
Dzisiaj, określenie „faryzeusz” bardziej kojarzy się z obłudą rozumianą ogólnie, niż ze sronnictwem religijnym w starożytnym Izraelu. Słownikowa definicja tego określenia, jako drugie jego znaczenie podaje, że jest to „człowiek obłudny, fałszywy, udający wielką pobożność; bigot, świętoszek, hipokryta.” (PWN). Obłudę określaną jako „faryzeizm” najczęściej odnosimy do życia religijnego, charakteryzujemy w ten sposób osobę pokazująca swoją pobożność jedynie dla zrobienia wrażenia na innych.
Gdy czytam słowa, jakich Jezus używał w odniesieniu do faryzeuszy, zastanawia mnie dlaczego Chrystus, nauczyciel i czyniciel miłości, posługiwał się tak ostrym językiem. Można nawet mieć żal, że Jezus nie zostawił nam przykładu większej tolerancji i poszanowania dla człowieka, czego powinniśmy się spodziewać po Tym, który jest uosobieniem miłości. Przecież mógł mówić w ten sposób o ich życiu i uczynkach, a nie o nich samych.
Wprawdzie można uznać na plus Chrystusowi to, że nieraz przyjmował od nich zaproszenia i zasiadał z nimi do stołu, lecz najczęście nawet i takie okazje wykorzystywał, aby powiedzieć im kilka ostrych słów prawdy.  Gdy spojrzymy statystycznie na to, gdzie w Nowym Testamencie jest mowa o faryzeuszach, to prawie na 100 przypadków, jedynie siedem razy pojawiają się w Dziejach Apostolskich i jeden raz w listach Pawła, gdy pisał o sobie samym. Całą prawdę o faryzeuszach znajdujemy  w ewangeliach, dlatego uważam, że jedynie Pan Jezus miał prawo mówić o nich tak ostro, ostrzegając innych przed ich obłudą i szkodą, jaką mogą wyrządzić innym ludziom. Jednakowoż, w nauce apostolskiej spotykamy się z równie ostrymi słowami ostrzeżenia, odnośnie tych, którzy swoją obłudą mogą wyrządzić wiele szkód w Ciele Jezusa Chrystusa.
Apostoł Paweł, w swoich listach do młodych zborów, ostrzega wierzących przed zgubnymi skutkami fałszywych nauczycieli i obłudnych ludzi, którzy mają złe zamiary wobec Kościoła. Niebezpieczeństwo tkwi najczęściej w naiwnej postawie wierzących, którzy w imię miłości, są nieostrożni i z łatwością „połykają” duchową truciznę, podawaną przez tych, których obłuda powinna być raczej napiętnowana. Paweł napisał wprost do wierzących w Koryncie: Bo gdy przychodzi ktoś i zwiastuje innego Jezusa, którego myśmy nie zwiastowali, lub gdy przyjmujecie innego ducha, którego nie otrzymaliście, lub inną ewangelię, której nie przyjęliście, znosicie to z łatwością (...) Chętnie bowiem znosicie głupców, wy, którzyście mądrzy!(2 Kor. 11:4,19).   
Natomiast młodego Tymoteusza, któremu powierzył kontynuowanie dzieła, jakie sam rozpoczął, ostrzegał z całą stanowczością, aby pilnował zdrowej nauki. Nastaną bowiem czasy, gdy odstąpią niektórzy od wiary i przystaną do duchów zwodniczych i będą słuchać nauk szatańskich, uwiedzeni obłudą kłamców, naznaczonych w sumieniu piętnem występku (1 Tym. 4:1,2). W drugim liście napisał bardziej szczegółowo, że są to ludzie, którzy „przybierają pozór pobożności, podczas gdy życie ich jest zaprzeczeniem jej mocy; również tych się wystrzegaj” (2 Tym. 3:5). 
Apostoł Piotr też nie oszczędzał ostrych słów przestrogi, gdy pisał o grożącym niebezpieczeństwie ze stony fałszywych i obłudnych ludzi. Piotr starał sie również podać dość szczegółową charakterystykę takich osób, aby łatwiej je rozpoznać i wyeliminować ze społeczności. „Lecz byli też fałszywi prorocy między ludem, jak i wśród was będą fałszywi nauczyciele, którzy wprowadzać będą zgubne nauki i zapierać się Pana, który ich odkupił, sprowadzając na się rychłą zgubę” (2 Ptr. 2:1).  Apostoł bolał nad tym, że „wielu pójdzie za ich rozwiązłością” (w. 2), co zaszkodzi prawdzie, jaką przyjęli wraz ze Słowem, które im zwiastował.
Apostoł Jan, jakgdyby chciał podsumować te ostrzeżenia, gdyż tak samo troszczył się o duchowe zdrowie dzieci Bożych, dlatego napisał – „Miejcie się na baczności, abyście nie utracili tego, nad czym pracowaliśmy, lecz abyście pełną zapłatę otrzymali” (2 Jan 1:8). Jan był świadomy tego, jak wielkie niebezpieczeństwo grozi ze strony obłudnych nauczycieli, którzy nie trzymają się nauki Chrystusowej. Dlatego udzielał bardzo praktycznych rad, pisząc: „Jeżeli ktoś przychodzi do was i nie przynosi tej nauki, nie przyjmujcie go do domu i nie pozdrawiajcie. Kto go bowiem pozdrawia, uczestniczy w jego złych uczynkach” (w. 10,11).
Pan Jezus miał prawo nazywać rzeczy po imieniu, i dlatego On mówił faryzeuszom wprost, jakimi są wewnątrz. Chrystus znał ich serca, my nie. Lecz ponieważ grozi nam niebezpieczństwo zatrucia się jadem obłudy, musimy przyjąć zdecydowaną postawę „nie przyjmowania” ludzi obłudnych.
Niestety, to co zauważam w wielu społecznościach, wierzący często są zafascynowani zewnętrzną powłoką, błyszczącą z daleka pobożnością, która w rzeczywistości jest jedynie fasadą, za którą nic nie ma. Apostoł Paweł prosił wierzących w Rzymie: „abyście się strzegli tych, którzy wzniecają spory i zgorszenia wbrew nauce, którą przyjęliście; unikajcie ich” (Rzym. 16:17).
Obyśmy potrafili zachować zdrową równowagę pomiędzy otwarciem się na drugiego człowieka, aby mu pomóc, i ostrożnością przed uwiedzeniem obłudą fałszywych nauczycieli. Chodzi o to, aby nie fascynować się zbytnio tym, co jest tylko fasadą. Apostołowie byli bezwzględni w swoich ostrzeżeniach, dla dobra Kościoła.
Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.