Tuesday, July 4, 2023

Mój "Independence Day" 

 4th of July”, to wielkie państwowe święto obchodzone corocznie bardzo hucznie w całych Stanach Zjednoczonych. Jest to dzień wolny od pracy, chociaż nie dla wszystkich, bo sklepy i centra handlowe przepełnione są tłumami chętnych skorzystania z okolicznościowych zniżek. A wieczorem, do późnych godzin nocnych na niebie rozbłyskują miliony kolorowych sztucznych ogni. Można też zauważyć, szczególnie w niektórych dzielnicach, że najbardziej radośnie bawią się amerykańscy imigranci. Nad ulicami i podwórkami unosi się zapach spalanych materiałów pirotechnicznych, w tle słychać hałas dzieci do późnych godzin wieczornych.

Gdyby przeciętną osobę gapiącą się w roziskrzone kolorowe niebo zapytać się o powód tego wielkiego świętowania, prawdopodobnie wielu musiało by się przez chwilę zastanowić, aby wybąknąć coś o niepodległości, o bohaterach walczących o wolność, a z pewnością, każdy powiedziałby, że jest to dobra okazja do grilowania.

„Dzień Niepodległości”, tak oficjalnie nazywa się to święto, obchodzony jest dla uczczenia uzyskania niepodległości w 1776 roku. Powstały wówczas Stany Zjednoczone, składające się jeszcze z 13 stanów, które odłączyły się spod panowania Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii.  Niepodległość, to wielkie słowo, gdyż określa wolność od czegoś lub kogoś. Dla nas, takim dniem jest data 11 Listopada, uroczyście zaznaczana w kalendarzach dopiero po ostatnich przemianach politycznych. Ja pamiętam czasy, gdy w naszym kraju nie wolno było tej daty zaznaczać na kolorowo, gdyż oficjalnie świętowano 22 Lipca. Teraz możemy już świętować prawdziwą niepodległość, uzyskaną po okresie wieloletnich rozbiorów.

Chrześcijanie patrzą na kwestię niepodległości w świetle Słowa Bożego, gdyż bardziej myślą o uwolnieniu od panowania grzechu, niż o wolności politycznej. Myślę, że każde dziecko Boże ma swój „dzień niepodległości”. Może nie jest on obchodzony tak szumnie, jak „4th of July” w otoczeniu sztucznych ogni i dymiących grilli. Powinniśmy jednak o tym dniu pamiętać, gdyż osobiste spotkanie z Panem Jezusem powinno wywrzeć na nas duże wrażenie. Ewangelista Jan opisuje swój moment spotkania się z Chrystusem. Gdy usłyszał jak Jan Chrzciciel nazwał Jezusa Barankiem Boży, wraz z innym uczniem poszli za Nim i zapytał się: „Rabbi – to znaczy Nauczycielu – gdzie mieszkasz?” (Jn 1:38). Gdy Pan Jezus zaprosił ich do „swego mieszkania”, to musiało wywrzeć na nich tak wielkie wrażenie, że Jan zapamiętał, iż „działo się to około godziny dziesiątej” (w. 39). Musimy pamiętać, że Jan spisywał ewangelię pod koniec swego życia, czyli po około 60-ciu latach.

Osobiście pamiętam dokładnie dzień, a raczej wieczór 14-tego sierpnia 1964 roku, gdy na obozie młodzieżowym w Olsztynie, zwróciłem się po raz pierwszy zupełnie świadomie do Pana Jezusa, aby mnie zbawił i przebaczył moje grzechy. Przyjąłem Go wówczas do swego serca jako mojego zbawiciela i Pana. Uzyskałem wówczas zupełną niepodległość z niewoli grzechu. Pan Jezus w rozmowie z Nikodemem nazwał to narodzinami z góry, mówiąc: „Zapewniam, zapewniam cię, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i Ducha, nie może wejść do Królestwa Boga” (Jn 3:5). Wypełniło się to, o czym pisał ewangelista Jan, wskazując na cel, w jakim przyszedł Chrystus, jako odwieczne Słowo, które stało się ciałem: „Tym zaś, którzy Je przyjęli, dało moc stania się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w Jego imię, którzy nie z krwi ani z woli ciała, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga zostali zrodzeni” (Jn 1:12,13). Nie mam zamiaru odpalać sztucznych ogni w kolejną rocznicę, gdy w następnym roku będę dziękować za sześćdziesiąt lat nowego życia z Panem - jeśli będę jeszcze tutaj. 

Gdy myślę o niepodległości, a bardziej o niezależności, to mam nieraz mieszane uczucia, gdyż dobrze jest być niezależnym już od grzesznej przeszłości. Wspaniale jest, że możemy wyznać wraz z apostołem Pawłem: „Żadne więc teraz potępienie nie zagraża tym, którzy są w Jezusie Chrystusie” (Rz 8:1). Tę wolność jednak uzyskujemy za cenę własnej śmierci, gdyż Paweł powiedział: „Kto bowiem umarł, jest wolny od grzechu” (Rz 6:7). Musimy jednak pamiętać, że uzyskując uwolnienie od kary za swoje grzechy, nie otrzymujemy pozwolenia na czynienie wszystkiego, „czego dusza zapragnie”, lecz zaproszenie do nowego życia. Paweł poucza nas: „Tak i wy uważajcie siebie za umarłych dla grzechu, a żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie” (w. 11).

Żyć dla Boga, to nie zaszczytne hasło, to nie pobożne życzenie, lecz realność nowego życia z Jezusem Chrystusem. Paweł mówi dalej, że teraz „uwolnieni zaś od grzechu, staliście się niewolnikami sprawiedliwości” (Rz 6:18). Na czym to polega? Odpowiedź znajdziemy w kolejnych wersetach, gdzie jest napisane, że „jak bowiem oddaliście wasze członki w niewolę nieczystości i nieprawości, aby popełniać nieprawość, tak teraz oddajcie wasze członki w niewolę sprawiedliwości, aby się uświęcić” (w. 19).

Pan Jezus ujął tę prawdę w innych słowach, gdyż miał na uwadze własny przykład. Dlatego powiedział, że „kto nie bierze swego krzyża i nie idzie za Mną, nie jest Mnie godny. Kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swoje życie ze względu na Mnie, zachowa je” (Mt 10:38,39). Chrystus, zapraszając nas do naśladowania Siebie w naszym codziennym życiu, miał na uwadze wydanie na śmierć własnego życia. On powiedział do Greków, którzy Go poszukiwali: „Jeśli ziarno pszenicy, które wpadło w ziemię, nie obumrze, samo jedynie pozostaje. Jeśli zaś obumrze, przynosi obfity owoc” (Jn 12:24). Dlatego nauka, jaka dla nas płynie z tego porównania, brzmi: „Kto miłuje swoje życie, utraci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne” (w. 25).

Niestety, w czasach, w jakich żyjemy, coraz częściej słyszymy o niezależności od wszystkiego. Dzieci chcą jak najwcześniej uzyskać niezależność od rodziców - z wyjątkiem ich pieniędzy. Apostoł Paweł scharakteryzował te czasy słowami: „Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi na pieniądze, aroganccy, pyszni, bluźnierczy, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, bezbożni, nieczuli, bezlitośni, rzucający oszczerstwa, nieopanowani, gwałtowni, niemiłujący dobra, zdrajcy, lekkomyślni, nadęci, kochający bardziej przyjemności niż Boga” (2 Tm 3:2-4).

Niestety, ten duch niezależności wkrada się do zborów, gdzie coraz częściej słyszymy o prawie do samostanowienia porządku i nauczania. Uczniowie w zborach, zamiast uczyć się od nauczycieli Słowa Bożego, ogłaszają swoją niepodległość i prawo do tworzenia własnych poglądów. Umiłowanie rozkoszy prowadzi do dobierania sobie takich nauczycieli, którzy będą łechtać ich uszy, zamiast zwiastować konieczność pokuty i wyznawania grzechów przed Bogiem.

Z okazji obchodzenia „Dnia Niepodległości” chcę powiedzieć, że każde dziecko Boże, dobrowolnie pozbywa się swojej niepodległości, aby stać się całkowicie zależnym od Boga. Apostoł Paweł napisał o sobie: „ja, Paweł, więzień Chrystusa Jezusa” (Ef 3:1). Dlatego apostoł mógł wyznać z pełną ufnością: „Nie żebyśmy sami z siebie byli tak zdolni, by cokolwiek można było uznać za pochodzące od nas samych, ale nasza zdolność pochodzi przecież od Boga. On uczynił nas także sługami Nowego Przymierza, przymierza nie litery, lecz Ducha. Litera bowiem zabija, Duch zaś ożywia” (2 Kor 3:5,6)

Dalej czytamy: „a gdzie jest Duch Pana, tam wolność” (w. 17). Trwajmy więc w prawdziwej wolności.

Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.