Może zdarzyć się również, że przeczytamy o samobójcy, który wybrał się w Tatry, aby skokiem w czeluść 300-metrowej przepaści rozwiązać życiowe problemy. Co różni te dwa zdarzenia? Nic, gdyż w obu przypadkach nastąpiła śmierć. Wprawdzie w pierwszym przypadku ofiara nie planowała takiego drastycznego zakończenia. Czy jednak możemy uznać, że ta osoba nie ponosi żadnej odpowiedzialności za to, że lekceważąc podstawowe zasady poruszania się w górach, doprowadziła do tragedii?
Czy możemy sobie wyobrazić, aby rząd jakiegoś państwa pewnego dnia w gronie ministrów podjął decyzję doprowadzenia państwa do upadku? Nie, nigdy takiej decyzji nie podejmie nawet najgorszy rząd. Jednakowoż może się zdarzyć, że ten rząd będzie podejmować złe decyzje, lekceważąc wszelkie zasady gospodarności i planowania budżetu w taki sposób, że doprowadzi państwo do ruiny gospodarczej.
A teraz pomyślmy o naszym życiu duchowym, o naszym codziennym wzrastaniu „w łasce i poznaniu naszego Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa” (2 Ptr 3:18). Jaką odpowiedzialność ponosimy za to, że nie dbamy o nasz duchowy rozwój, lekceważąc podstawowe zasady wzrastania w łasce? Apostoł Paweł ostrzegał swego młodego naśladowcę w wierze: „Tymoteuszu, strzeż tego, co ci powierzono, unikaj pospolitej, pustej mowy i sprzecznych twierdzeń fałszywej wiedzy. Niektórzy bowiem rozpowszechniając ją, pobłądzili w wierze” (1 Tm 6:20,21). Biblia jest najlepszym źródłem zachęcania nas do wytrwania w biegu, do jakiego zostaliśmy zaproszeni przez naszego Pana. To zaproszenie przyjęliśmy w pełnej świadomości jego znaczenia i w dniu, gdy zanurzeni w wodzie obiecaliśmy Panu stać przy Nim w dniach dobrych, jak i złych.
Dlaczego jednak dochodzi do tragicznych wypadków odpadnięcia od Skały, jaką jest Jezus Chrystus? Przecież żaden zdrowo myślący chrześcijanin nie planuje takiej tragedii na drodze za Chrystusem. Myślę, że powodem może być niewłaściwe ustawienie w życiu priorytetów, tego, co jest najważniejsze, a co przesunąć na dalsze miejsce, albo z czego nawet zrezygnować. Najczęściej, w zależności od chwilowych sytuacji, za najważniejsze uważamy te sprawy, które sami cenimy najwyżej. Może to być znalezienie odpowiedniej do naszych ambicji pracy albo założenie rodziny na naszych warunkach, czy też ułożenie sobie życia w naszej wymarzonej okolicy. Widziałem takie przypadki wśród Polonii chicagowskiej.
Wydarzenia w naszym życiu nie pojawiają się na zasadzie gwałtownych wybuchów, lecz raczej narastają wolno na zasadzie „wody, która drąży skałę”. Coś, co przychodzi stopniowo, pojawia się niezauważalnie. Nieraz dopiero po jakimś czasie zauważamy nowe zainteresowania, wchodzimy w nowe środowisko, gdy już ugrzęźliśmy na dobre. Dlatego ważne jest, aby pilnie obserwować nawet niewielkie sprawy, zanim staną się stałym elementem naszego życia.
W księdze opiewającej piękno miłości nazwanej Pieśnią nad Pieśniami czytamy o niepokoju, jaki pojawił się w sercu oblubieńca w czasie, gdy kwiaty już rozkwitły, na figowcu zawiązały się owoce, a winnice należało przyciąć, gdyż bał się, że nie usłyszy głosu ukochanej i nie zobaczy jej pięknej twarzy. Co miało w tym przeszkodzić? Nie jakiś kataklizm w postaci powodzi czy trzęsienia ziemi, lecz jak czytamy: „Schwytajcie nam lisy, lisy maleńkie, które niszczą winnice. A winnice nasze właśnie zakwitły” (PnP 2:15).
Zagrożenie pojawiało się stopniowo, wprost niezauważalnie - były nimi maleńkie liski baraszkujące pomiędzy sadzonkami winnic. Kto miałby spodziewać się jakiegokolwiek zagrożenia ze strony tych małych lisków lub nawet maleńkich norników, jak to oddają niektórzy interpretatorzy tego tekstu. Hebrajskie słówko שועל [shuwal] znaczy - lisek lub właśnie maleńki myszowaty nornik.
Co robiły te małe zwierzątka, że oblubieniec zobaczył w tym ogromne zagrożenie dla relacji z jego umiłowaną? Jak wiemy, zarówno lisy, jak i norniki kopią nory. Jeśli ogrodnik to zlekceważy, to tych nor może być tak dużo, że system korzeniowy winnic zostanie zniszczony, co może doprowadzić do zamierania nawet dużych krzewów. Celem winorośli jest przynieść jak najwięcej dorodnych owoców, dlatego nawet małe liski mogą doprowadzić do zupełnego zniszczenia winnicy.
Jakie znaczenie może mieć ten obraz w naszym życiu, jak może cokolwiek małego mieć tak wielki wpływ na nasze całe życie?
Lekceważenie podstawowych reguł życia, najczęściej odnoszących się do spraw drobnych, codziennej lektury Słowa Bożego, modlitwy, pójście na kompromis w standardach moralnych i etycznych, pozbawianie następnego pokolenia duchowych wzorów postępowania, to rzeczy, które nasz przeciwnik potrafi wykorzystać przeciwko nam. Słowo Boże ostrzega nas, że szkodnicy naszego życia z Bogiem przychodzą najczęściej jako „fałszywi apostołowie, podstępni działacze, przebrani za apostołów Chrystusa. I nie powinno to dziwić, ponieważ sam szatan przybiera postać anioła światłości” (1 Kor 11:13,14). Ludzi ci najczęściej głoszą „dobrze rzeczy”, które są powszechnie akceptowane przez współczesne środowiska. Efekty takiego działania są widoczne dopiero po dłuższym czasie, najczęściej zbyt późno, aby uratować wielu zwiedzionych takim nauczaniem.
Dlatego warto pilnować dobrodziejstwa wiary i dziedzictwa łaski, jakimi zostaliśmy obdarowani w Chrystusie. Paweł pisał z troską o duchowy dobrostan Tymoteusza: „O to wszystko zabiegaj, w tym trwaj, aby twój postęp był widoczny dla wszystkich. Dbaj o siebie i o naukę, bądź wytrwały. Tak postępując, i siebie samego zbawisz, i tych, którzy ciebie słuchają” (1 Tm 4:15,16). Nie chodzi tu jedynie o zachowanie właściwego kursu, raz obranej drogi za Chrystusem, lecz również o świadectwo, jakie nasze życie niesie we współczesnym nam świecie.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.