Pamiętam, gdy przed wielu laty powstał konflikt
pomiędzy kilkoma osobami w lokalnym zborze, ktoś wpadł na pomysł, aby sprawę
załatwić bardzo praktycznie. Zaproponował, aby każda strona w tym sporze,
sporządziła listę zarzutów jakie ma do przeciwników, i po modlitwie obie listy
należy zniszczyć, drąc je na strzępy. Nie znano jeszcze niszczarek do papieru,
co z pewnością ułatwiłoby zakończenie ciągnącego się już jakiś czas konfliktu.
Zapamiętałem tę sytuację, ponieważ
uważałem, że nie tędy prowadzi droga do przebaczenia krzywd, jakie ludzie
wyrządzają sobie na wzajem. Zresztą nadal uważam, że wybaczanie krzywd
wyrządzonych bliźnim jest sprawą nie łatwą, i nie można uciekać do
technicznych wybiegów. Szczególnie w obecnej dobie, gdy powszechnie
komunikujemy się elektronicznie z wykorzystaniem telefonów komórkowych i
internetu, przebaczenie można osiągać w sposób bardzo powierzchowny, i będzie
to jedynie imitacją prawdziwego pojednania. Otrzymałem niedawno sms-a od osoby,
która zajmowała się oczernianiem mnie, w którym napisała do mnie, że jest jej przykro
z tego powodu, lecz dodała, że postąpiłaby podobnie, gdyby sytuacja się powtórzyła. Czy można uznać to za prawdziwe przeproszenie?
W Biblii można znaleźć naukę na każdy
temat naszego zycia, również na temat regulowania spraw dotyczących nieprawidłowych
relacji pomiędzy osobami wierzącymi. Jestem głęboko przekonany, że najlepszą
naukę na ten temat wygłosił Pan Jezus. Znajdziemy ją w Kazaniu na Górze, gdzie
Nauczyciel mówił o konieczności uzyskania przebaczenia, zanim zdecydujemy się
ofiarować cokolwiek dla Boga. Pisałem już na ten temat w rozważaniu „Wyrównaj
rachunek z bliźnim”. Teraz natomiast chcę skoncentrować uwagę na szczerości
w podejściu do załatwienia spornej sprawy, gdy czujemy, że powinniśmy przeprosić
kogoś, kogo skrzywdziliśmy w jakikolwiek sposób.
Uważam, że nie można tej kwestii
bagatelizować, lub uciekać do technicznych sztuczek, uważając, że zrobiliśmy
to, co do nas należało, a jeśli druga osoba nadal uważa, że sprawa nie jest
właściwie załatwiona, to już jest jej problem. Zgodnie z nauczaniem Pana Jezusa,
Bóg przebaczy „nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” (Mat. 6:12). Jestem przekonany, że te
słowa moditwy wypowiadamy dość często, lecz czy zawsze zdajemy sobie sprawę z
powagi znaczenia tych kiku słów. Jasno z nich wynika, że Boże przebaczenie jest zależne od naszegu przebaczenia osobie, która jest winna wobec nas. Uważam, że podstawą przebaczenia jest poczucie winy osoby, która zawiniła, a nie jednostronna decyzja pokrzywdzonego. Przebaczenie w sytuacji, gdy winny nie uznaej swojej winy, jest puste i nie przynosi żadnego efektu.
Przebaczenie może mieć miejsce jedynie
tam, gdzie winny uznaje swoją winę. Pamiętam, jak pewnego razu zastukała do
moich drzwi pewna osoba ze zboru i już od progu wyznała, że przyszła mnie
przeprosić. Gdy zapytałem, za co mnie przeprasza, usłyszałem w odpowiedzi, że
ona mi nic złego nie uczyniła. Czyżby chodziło o przeproszenie dla samego
przeproszenia?
Nie można traktować tej kwestii, ot tak
sobie, i dla lepszego samopoczucia, pójść do kogoś i przeprosić za coć, czego się nie zrobiło. Tutaj znów chcę odwołać się do nauczania Pana Jezusa. Pewnego
razu, Chrystus rozmawiał ze swoimi uczniami na temat zgorszeń, które pojawiają
sie wśród ludzi. Powiedział uczniom, że tych, którzy powodują zgorszenia, przez
które giną „maluczcy”, czeka kara gorsza, niż wrzucenie do morza z kamieniem
młyńskim zawieszonym na szyi. Wówczas ostrzegł ich słowami: „Miejcie się na
baczności. Jeśliby zgrzeszył twój brat, strofuj go, a jeśli się upamięta,
odpuść mu” (Łuk. 17:2). W tym
prostym zdaniu podany jest oczywisty warunek odpuszczenia, a jest nim
upamiętanie się winnego. Bez niego nie można mówić o prawdziwym odpuszczeniu,
będzie to jedynie jego namiastka, czyli imitacja, lub, jak to się dziś popularnie
mówi, „podróba”.
Przebaczać sobie na wzajem powinniśmy
zawsze, lecz zgodnie z uwagą Pana Jezusa, jeśli winny powie, że żałuje tego, co
uczynił. Chrystus nauczał odpuszczać wszystkie przewinienia, nawet „jeśliby
siedemkroć na dzień zgrzeszył przeciwko tobie, i siedemkroć zwrócił się do
ciebie, mówiąc: Żałuję tego, odpuść mu” (Łuk.
17:4). Dla uczniów Chrystusa nie było to sprawą łatwą, nawet powiem wprost,
było to zadanie wymagające szczególnej wiary, gdyż powiedzieli do Pana: „Przydaj
nam wiary” (w. 5).
Apostoł Paweł nauczał wierzących w
Efezie, aby „postępowali, jak przystoi na powołanie wasze z wszelką pokorą i
łagodnością, z cierpliwością, znosząc jedni drugich w miłości” (Efez. 4:1,2). Po wymienieniu kilku
życiowych sytuacji jakie mogą zaistnieć wśród nich, jak na przykład kłamstwo,
gniew czy użycie niewłaściwych słów, wzywa do uregulowania zaistniałych konfliktów – „Bądźcie
jedni dla drugich uprzejmi, serdeczni, odpuszczając sobie wzajemnie, jak i wam
Bóg odpuścił w Chrystusie” (Efez.
4:32).
Odpuszczenie, jakie otrzymujemy z łaski
jest uwarunkowane naszą pokutą i upamiętaniem się. Niestety, coraz częściej
współcześni ewangeliści i nauczyciele pomijają temat upamiętania. Zachecają ludzi
do przyjęcia zbawienia, bez upamiętania się. Myślę, że dlatego też brakuje zrozumienia
dla upamiętania się, czyli do przyznania się do winy w sytuacji konflikotwej
pomiędzy osobami w społeczności wierzących. Kładzie się natomiast nacisk na
przebaczenie dla samego przebaczenia. Lecz niestety, jest to jedynie imitacja
przebaczenia, która nie może doprowadzić do pełnego pojednania, jakie winno być
zawsze owocem każdego przebaczenia.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.