Oznaką starzenia się, są nachodzące coraz częściej
wspomnienia z dawniejszych czasów. Niedawno pisałem o przebudzeniu w zborze
poznańskim w latach 80-tych ubiegłego wieku, gdy nawracało się dużo młodzieży
akademickiej (Sianie
pod wiatr). Odbywało się to falami, wpierw byli studenci uczelni rolniczej,
później przychodzili plastycy, studenci politechniki, humaniści i ekonomiści.
Gdy nadszedł czas dla muzyków, w zborze pojawił się niewidomy pianista ze
Śląska. Był to bardzo sympatyczny i towarzyski młody człowiek, z którym szybko
się zaprzyjaźniliśmy.
Podczas jednej z wizyt w naszym domu, po wejściu
do pokoju zauważył, że przestawiliśmy meble. Byłem zaskoczony jego uwagą, gdyż
rzeczywiście dokonaliśmy małych zmian w umeblowaniu. Na moje pytanie, jak to
zrobił, wyjaśnił, że klasnął dłońmi, i w echu, jakie usłyszał, zauważył zmiany.
Byłem zdumiony taką zdolnością, jakiej ja nie posiadam. Wiadomo, że osoby
niepełnosprawne rozwijają w sobie nowe zdolności, jakich nie posiada zdrowy
człowiek. Próbowałem kilka razy rozpoznawać różnice w znakach Braille’a, lecz
nie byłem w stanie wyczuć moimi placami nawet ilości wypukłych punktów, nie
mówiąc i ich układzie. Osoby niewidome, muskają palcami szeregi tych znaków,
odczytując zapisaną nimi treść.
Podczas moich pierwszych wizyt w Stanach
Zjednoczonych zauważyłem, że w miejscach publicznych znajduje się dużo osób
niepełnosprawnych. Dawniej w Polsce, osoby te były niewidoczne na ulicach z
powodu wielu barier i braku sprzętu. Pamiętam, gdy do nas dotarły kopie filmu „Joni”,
podziwialiśmy poziom technik medycznych w szpitalach amerykańskich. Organizowałem
wówczas wiele projekcji tego filmu, który zawierał również przesłanie
ewangelizacyjne. Udałem się z tym filmem na oddział ortopedyczny jednego z
większych szpitali w Poznaniu, oczywiście po uzyskaniu wpierw zgody ordynatora.
Na sali, oprócz personelu, znalazło się wielu pacjentów, którzy zostali przywiezieni
na łóżkach. Po filmie, byłem ciekawy opinii lekarzy, co sądzą o bohaterce togo
obrazu. Usłyszałem wówczas coś, co mnie zaskoczyło, a zarazem wywołało głębszą
refleksję. Otóż pani ordynator wyznała, że według niej, oglądanie tego filmu
przez pacjentów może pogłębić w nich depresję powodowaną niedostatecznym
sprzętem, jaki znajdował się wówczas w polskich szpitalach. Widok obrotowych
łóżek, terapeutów gotowych na każde zawołanie i ogólnego wyposażenia
szpitalnego, na pacjentach wywarł wrażenie bardziej negatywne, niż pozytywne
przesłanie, jakie przekazywała sparaliżowana Joni.
Osoby zdrowe nie widzą i nie odczuwają sytuacji
tak, jak to dzieje się u osób niepełnosprawnych. To co dla nas zdrowych, jest
godne podziwu i ma zabarwienie sensacyjne, dla inwalidy jest szarą
koniecznością i sposobem na przetrwanie.
W dawnych czasach, gdy nie było kin, teatrów i You
Tube, wędrowali artyści i cyrkowcy, którzy zaspakajali jedną z potrzeb ludzkich,
jaką jest chęć oglądania rzeczy dziwnych, niezwykłych, sensacyjnych. Ta
potrzeba istnieje w każdym człowieku, i jest w mniejszym lub większym stopniu
zaspakajana. Gdy zdarzy się wypadek drogowy, zwalniamy, aby zobaczyć, a jeśli
jest to możliwe, zatrzymujemy się o idziemy osobiście zobaczyć co się wydarzyło, jak to się mówi, „na własne
oczy”.
W czasach Imperium Rzymskiego, lud wołał „chleba i
igrzysk”. Cesarze starali się zadowolić swój naród, i organizowali dla nich
igrzyska. Najczęściej aktorami na arenach byli gladiatorzy, oraz w pewnym szczególnym czasie, chrześcijanie. Więc, nie dla wszystkich te igrzyska były
jednakowym przeżyciem. W późniejszych czasach, wędrowni cyrkowcy mieli zawsze w programie
coś bardziej sensacyjnego, jak na przykład dwugłowe dziecko, psa z pięcioma
nogami, i podobne nienaturalne zjawiska, gdyż wiedzieli, że na ten „numer” ściągną więcej gapiów. Jeśli przeliczymy cenę biletów przez ilość widzów, to
zrozumiemy, że kosztem wielu inwalidów, niektórzy dorobili się sporych
majątków.
Gdy Izrael wyszedł w Wielką Noc z Egiptu, i gdy
znaleźli się na pustyni, zapragnęli również „igrzysk”, może nie na wzór tych
późniejszych. Powodowani tą samą niską potrzebą oglądania na własne oczy czegoś
niezwykłego, zażądali od Aarona, aby pokazał im boga, który ich wyprowadził z
niewoli. Nie wystarczały słowa Mojżesza, który zapewniał, że Pan jest z nimi. oni
chcieli widzieć postać, aby jej widokiem nasycić swoje oczy. Aaron, pozbawiony
autorytetu Mojżesza, posłusznie wykonał to, czego żądano i ze zgromadzonego
złota i kosztowności „ulał z tego w formie z gliny posąg cielca. Wtedy oni
rzekli: To są bogowie twoi, Izraelu, którzy cię wyprowadzili z ziemi egipskiej”
(2 Moj. 32:4). Ogłoszono wielkie
święto, podczas którego ogromny tłum „wstawszy nazajutrz wcześnie rano,
złożyli ofiary całopalne i przynieśli ofiary pojednania; i usiadł lud, aby jeść
i pić. Potem wstali, aby się bawić” (w.
6).
Dzisiaj można znaleźć, głównie w internecie jak i w
krajowych mediach zaproszenie na poznański stadion, aby zobaczyć coś
niezwykłego, wielką sensację, zobaczyć na własne oczy człowieka, który nie ma ani
nóg, ani rąk. Osobiście oglądałem wiele materiałów filmowych, czytałem wiele
artykułów na temat Nick'a Vujcic'a. Każdy może z łatwością zobaczyć to samo
dzięki technologii, jaką stwarza obecnie internet. Mam więc pytanie do
wszystkich zachwyconych możliwością zobaczenia na własne oczy tego, co może zaspokoić
ich ciekawość odnośnie tego niezwykłego przypadku – Jakiemu celowi ma służyć to
widowisko, skoro można wszystkiego dowiedzieć się, siedząc wygodnie przed swoim
komputerem?
Pisałem już wcześniej na ten temat w rozważaniu „Motywacja,
manipulacja czy ewangelizacja”. Jak już wspomniałem, kaleki ewangelista
jest jedynie przynętą dla organizatorów, aby ściągnąć jak najwięcej ludzi na
stadion. Głównym mówcą jest Les Brown, wystarczy posłuchać materiału wideo, na którym
Nick zaprasza do Poznania. To nie jest ewangelizacja, lecz masowa impreza
organizowana przez ludzi biznesu, w wiadomym celu.
W środowisku chrześcijańskim można spotkać wiele
osób niepełnosprawnych, lub, mówiąc poprawniej, sprawnych inaczej. Wspomniana
wcześniej Joni, prowadzi ogromną służbę przekazywania wózków inwalidzkich,
sporo z nich trafiło dzięki niej do Polski. Niewidomy Gordon Mote, mój ulubiony
piosenkarz Gospel, skromnie śpiewa o Chrystusie, oddając chwałę Bogu. W tych
przypadkach, w centrum stoi Chrystus i Boża łaska, dzięki której zostali
zbawieni W przypadku zapowiadanego widowiska w Poznaniu, ukazuje się wielkość człowieka,
który uwierzywszy w siebie, dokonuje rzeczy niezwykłych. Tak, to prawda, ze
Nick, wspomina też o Bogu, lecz wskazuje przede wszystkim na siebie. Wystarczy obejrzeć materiał
video z jego udziałem w programie prowadzonym wspólnie przez dwójkę wielkich „showmenów”
naszych czasów – Oprah i Rick Warren.
Zwiastowaniu ewangelii towarzyszą znaki i cuda, których
autorem jest sam Bóg, i służą chwale Jego Syna, Jezusa Chrystusa. Gdy Jan
Chrzciciel zwątpił, czy ten Jezus, jest rzeczywiście Chrystusem, usłyszał w odpowiedzi
– „Ślepi odzyskują
wzrok, chromi chodzą, trędowaci zostają oczyszczeni, a głusi słyszą, umarli są
wskrzeszani, ubogim opowiadana jest ewangelia” (Łuk. 7:22). W centrum tych wydarzeń znajdował sie Chrystus, a nie ludzie, którzy doznali cudownej łaski uzdrowienia.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.