Monday, June 9, 2025

O jedno drzewo za daleko

Powodem większości problemów, jakie nękają ludzkość od jej zarania, jest egoizm. Jest on „piętą achillesową”, czułym punktem, który z łatwością wykorzystuje diabeł w walce z prawdziwym życiem naśladowców Chrystusa. Bez względu na epokę, egoizm był zawsze złym motywatorem podejmowania decyzji czy wyznaczania kierunku rozwoju.

Już na samym początku dziejów, Ewa w raju mając do dyspozycji owoce  z każdego drzewa w ogrodzie” (Rdz 2:16), postanowiła jednak skorzystać z zaproszenia do skonsumowania z jeszcze jednego, można powiedzieć: „O jedno drzewo za daleko”. Wiemy, że ta propozycja pochodziła od jej wroga, który sprytnie wykorzystał jej egoistyczne pragnienie niezależności. Ewa uległa pokusie wspaniałej perspektywy i uwierzyła, że w dniu, w którym zjecie owoc, otworzą się wasze oczy i będziecie, jak Bóg, znali dobro i zło (Rdz 3:5).

Ta technika zwodzenia nie odeszła do lamusa, lecz niestety, ludzie wierzący ciągle szukają nowszych form pobożności, bogobojności, uważając te biblijne za przestarzałe, już nieatrakcyjne dla współczesnego człowieka. Coraz częściej słyszy się o nowych formach oddawania czci Bogu, a nowym stylu życia tak, aby nie odróżniał się zbytnio od tego świata. Usprawiedliwieniem takich tendencji jest potrzeba dotarcia z ewangelią do współczesnego człowieka. Tylko należy zadać sobie pytanie: Jaką ewangelią? Czy tą, jaką zostawił nam Chrystus?  Czy dostosowaną do oczekiwań współczesnego człowieka? Panuje dość dziwna filozofia, że trzeba stać się pijakiem, aby dotrzeć do pijących, trzeba używać środków odurzających, aby być zaakceptowanym przez odurzone towarzystwo, i tak dalej...

Chciałbym odnieść się do tego, co współcześnie kształtuje większość trendów, jakie przenikają również do chrześcijaństwa. Wzrost gospodarczy i rosnące zapotrzebowanie na dobra materialne sprawiają, że stajemy się społeczeństwem konsumpcyjnym. Konsumpcjonizm stał się filozofią współczesnego świata. Czym jest konsumpcjonizm? Według internetowej encyklopedii to „postawa polegająca na nieusprawiedliwionej rzeczywistymi potrzebami oraz kosztami ekologicznymi, społecznymi czy indywidualnymi, konsumpcji dóbr materialnych i usług, lub pogląd polegający na uznawaniu tej konsumpcji za wyznacznik jakości życia lub za najważniejszą, względnie jedyną wartość – hedonistyczny materializm. Nadmierna konsumpcja, traktowana przez Adama Smitha w pracy ‘Bogactwo narodów’, za najpotężniejszego wroga stabilnego wzrostu gospodarczego, stanowi odejście od dawnej etyki społeczeństwa ...” (Net). Lepsze zrozumienie, na czym polega konsumpcyjny styl życia, może dać nam słownikowa definicja tego określenia – „jeść, spożywać; zużywać zakupiony towar na własną potrzebę, charakteryzuje się nadmiernym przywiązywaniem wagi do dóbr materialnych”(SJP)

Oczywiście, te wyjaśnienia dotyczą ogólnego pojęcia konsumpcjonizmu, lecz niestety, muszę ze smutkiem powiedzieć, że taki styl życia przenika coraz bardziej do chrześcijaństwa. Bo jak inaczej można zrozumieć przekonywanie osób zainteresowanych nowym życiem w Chrystusie, że jak się nawrócą, to Bóg zaspokoi każdą potrzebę, obiecując życie wolne od problemów i chorób. Natomiast celowo pomija się te fragmenty ewangelii Chrystusowej, w których Jezus mówi o prawdziwym naśladowaniu Go: „Ponieważ jednak ze świata nie jesteście, bo Ja was wybrałem ze świata, dlatego świat was nienawidzi. Przypomnijcie sobie Słowo, które Ja wam powiedziałem: Sługa nie jest większy od swego pana. Jeśli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować” (Jn 15:19,20). 

Nic dziwnego, że tak „nawrócone osoby będą ciągle domagać się dla siebie więcej od Boga. Filozofia wynikająca z egoistycznego nastawienia, że muszę mieć każde błogosławieństwo, że Bóg musi mnie uzdrowić, że muszę mieć dużo pieniędzy, z łatwością opanowuje umysły i serca wielu chrześcijan. Ja, ja, ja  - zawsze na pierwszym miejscu. Pod tym kątem organizuje się konferencje, seminaria, spotkania, zapewniając, że to, czego najbardziej potrzebujesz, jest w twoim zasięgu, tylko musisz zastosować technikę wyzwolenia, uwolnienia i wrócisz do domu w lepszym samopoczuciu.

Badając kwestię konsumpcyjnego stylu życia, uderzyło mnie znaczenie słowa „konsumować” w języku angielskim – "consuming", którego najprostsza definicja, w dowolnym tłumaczeniu znaczy - „mieć umysł wypełniony czymś, co całkowicie pochłania uwagę, totalnie absorbuje”. Uważam, że jest to coś więcej, niż tylko „zużywać zakupiony towar na własną potrzebę”. Nauczanie apostoła Pawła na temat praktycznego chrześcijaństwa wskazuje na potrzebę dzielenia się z bliźnimi środkami, jakie zdobywa się na własne potrzeby. Żródłem pozyskiwania tych środków jest praca, o której Paweł pisze: niech własnymi rękami czyni to, co dobre, aby miał się czym dzielić z tym, który jest w potrzebie” (Ef 4:28). Warto jest zwrócić uwagę na myśl wprowadzającą - „Nie dawajcie miejsca diabłu. Kto kradł, niech już nie kradnie, ale niech raczej pracuje” (Ef 4:27). Oczywiście, praca nie jest obowiązkiem, jak pisał ten sam Paweł: Jeśli ktoś nie chce pracować, niech też nie je” (2 Tes 3 :10).

Tutaj muszę odnieść się do powszechnego nastawienia naszego społeczeństwa, w przeważającej mierze katolickiego, na branie więcej, niż to wynika z pracy. Z łatwością przyjmuje się, wręcz uważa się, że należą się wszelkiego rodzaju dodatki „+”, jak np. 800+. Taka postawa jest w sprzeczności z etosem pracy, która ma w sobie wielką wartość. Oczywiście, w świecie opanowanym przez księcia ciemności, trudno oczekiwać Bożej sprawiedliwości. Pan Jezus odniósł się do tej kwestii: Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, panują nad nimi, a przywódcy dają im odczuć swoją władzę” (Mk 10:42). Ewangelista Łukasz wyjaśnia, że „władców nazywa się dobroczyńcami” (Łk 22:25), którzy pozyskują naród, obdarowując różnymi „+”, a nie zapewnieniem godziwego wynagrodzenia, aby wystarczyło na to, by podzielić się z tymi, którzy są w potrzebie. Prerogatywa dzielenia się z potrzebującymi jest przypisana tym, którzy pracują.

Chrześcijanin też musi pracować, aby „jeść chleb”. Praca, a raczej jej wynik, może również stanowić pokusę posiadania więcej niż jest potrzebne. Paweł odnosi się również do tej kwestii, powołując się na własne doświadczenie: „Nauczyłem się poprzestawać na tym, co mam. Umiem żyć w biedzie i umiem żyć w dostatku. Do wszystkiego jestem należycie przygotowany: mogę być syty i głodny, żyć w dostatku i w biedzie” (Flp 4:11,12). Oczywiście Paweł nie posiadał rodziny na utrzymaniu, dlatego jego przykład jedynie wskazuje na to, co dla niego było najważniejsze.

Prawdziwy chrześcijanin jest całkowicie przesiąknięty Chrystusem i swoją wartość i znaczenie znajduje w pozycji, jaką zapewnia Boża łaska. Apostoł Paweł jasno określił, co powinno wypełniać serca chrześcijan – Jeśli więc razem z Chrystusem zostaliście wskrzeszeni, szukajcie tego, co w górze, gdzie Chrystus zasiada po prawicy Boga. Myślcie też o tym, co w górze, a nie o tym, co ziemskie (Kol 3:1,2). Kluczowym słowem w tym zdaniu jest wyraz „jeśli więc”. Wskrzeszenie z Chrystusem do nowego życia wymaga uśmiercenia starego człowieka, który podatny jest na pokusy konsumpcyjnego życia ponad rzeczywiste potrzeby. Tylko nowy człowiek w Chrystusie potrafi „poprzestawać na tym, co ma” i nie będzie sięgać po owoce na zakazanym drzewie.

Niestety, często dzieje się tak, że ta światowa filozofia, inspirowana przez  władcę sił, które unoszą się w powietrzu, ducha, który teraz działa w synach buntu (Ef 2:2), wdziera się do kościołów i staje się tematem nauczania. Apostoł Paweł, najlepszy nauczyciel pierwszej epoki Kościoła, wskazuje na niebezpieczeństwo opanowania naszych myśli przez Bożego przeciwnika. Dlatego, w trosce o umysły wierzących, pisał: Lękam się jednak, żeby, tak jak w swojej przebiegłości wąż zwiódł Ewę, tak i wasze umysły nie zostały przypadkiem odwiedzione od prostoty i czystości wobec Chrystusa (2 Kor 11:3). Wcześniej, w tym samym liście, podał bardzo praktyczną radę – każdą wyniosłość, która powstaje przeciwko poznaniu Boga, i wszelki umysł zniewalamy do posłuszeństwa Chrystusowi (2 Kor 10:5).

Chcę zakończyć wskazaniem na człowieka, który zostawił dla nas wszystkich dobry przykład. Może trochę starodawny, bo sprzed dwóch tysięcy lat, lecz ten człowiek uzyskał dobrą ocenę samego Chrystusa, który powiedział o nim, że wśród urodzonych z kobiet nikt nie jest większy od Jana k 7:28). Jan Chrzciciel wyznał: On musi wzrastać, a ja stawać się mniejszym (Jn 3:30). To jest prawidłowy kierunek bogacenia się - mieć coraz mniej pragnień własnych, aby posiąść w pełni Chrystusa, w którym są ukryte wszystkie skarby mądrości i poznania (Kol 2:3).

Pisałem kiedyś na podobny temat „Choćbym wszystko miał...”. Napisałem tam, że my również stajemy przed wyborem - wziąć coś z tego świata, czy pozostać z Chrystusem i dać świadectwo, że z Niego bowiem, przez Niego i dla Niego jest wszystko. Jemu chwała na wieki. Amen (Rz 11:36)

Henryk Hukisz

Friday, June 6, 2025

Pełnia życia w Chrystusie

 Jednym z najczęściej cytowanych tekstów biblijnych na temat tego, gdzie mieszka Bóg, są słowa Chrystusa: „W domu Mojego Ojca jest wiele mieszkań. Jeśliby tak nie było, to czy powiedziałbym wam, że idę przygotować wam miejsce? Gdy pójdę i przygotuję wam miejsce, znowu przyjdę i zabiorę was do siebie, abyście tam, gdzie Ja jestem i wy byli” (Jn 14:2,3). Czy rzeczywiście Pan Jezus miał na uwadze to, jak najczęściej naucza się na temat domu Ojca, że On właśnie wybiera się do nieba, gdzie mieszka Bóg, aby tam przygotować dla nas miejsce? Powszechnie uważa się, że Chrystus zabierze nas tam dopiero gdy przyjdzie powtórnie na ziemię po Swój Kościół.

Niestety, z powodu niezbyt wnikliwego studiowania tekstu biblijnego przez nauczycieli, wierzących pozbawia się poznania całej prawdy o pełni życia, jakie mamy zagwarantowane w Chrystusie. Apostoł Paweł pisał do wierzących w Koryncie o mądrości, jakiej Bóg udziela tym, którzy mają udział w zmartwychwstaniu Chrystusa: „To, czego oko nie ujrzało ani ucho nie usłyszało, ani co nie wstąpiło do serca człowieka, Bóg przygotował tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2:9). I tu znów, najczęściej się naucza, że te tajemne i zakryte rzeczy oczekują nas dopiero po przekroczeniu progu nieba. Osobiście jestem przekonany o tym, że tych wspaniałości możemy doświadczać już w czasie naszej ziemskiej pielgrzymki do wieczności.

Duch Święty, o którym Chrystus powiedział, że „kiedy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy” (Jn 16:13). Zadaniem więc Ducha Świętego jest objawienie całej prawdy o nowym życiu, jakie otrzymujemy w Chrystusie. Apostoł Paweł powołuje się na mądrość Bożą, w której jedynie możemy poznać pełnię darów łaski, ponieważ „my nie otrzymaliśmy ducha świata, lecz Ducha, który pochodzi od Boga, abyśmy poznali dary łaski udzielone nam przez Boga. O nich to mówimy nie wyuczonymi słowami ludzkiej mądrości, ale słowami, których nauczył nas Duch, wyjaśniając duchowe dary ludziom Ducha” (1 Kor 2:12,13). Dary łaski odnoszą się do życia w Duchu tu na ziemi, a nie dopiero, gdy zostaniemy przeniesieni do wieczności w niebie.

Uważam, że właściwe poznanie prawdy o obecności Boga w naszym życiu ma ogromny wpływ na to, jak przechodzimy przez różne doświadczenia. Boża obecność jest nam zagwarantowana w Chrystusie, gdyż jedynie tylko w Nim możemy w pełni poznać Ojca. Jezus to powiedział właśnie w tym momencie, gdy mówił o zabraniu nas tam, gdzie On jest, a nie gdzie dopiero będzie (Jn 14:3). Dlatego Jezus powiedział: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie” (Jn 14:6). Zauważmy, że bezpośrednio po tych słowach Jezus powiedział, że poznanie Ojca jest równoznaczne z poznaniem Chrystusa. Słowa - „Już Go poznajecie i zobaczyliście(Jn 14:7), zostały wypowiedziane w czasie teraźniejszym dokonanym, a nie, że poznacie dopiero, gdy przyjdzie znów po Kościół. Dlatego oczywista jest reakcja Filipa, który to zrozumiał i zawołał: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy” (Jn 14:8). Pan Jezus nie powiedział: „Poczekaj Filipie aż powrócę znów, gdy przyjdę po Kościól i wówczas zobaczysz Ojca”. Wręcz odwrotnie, Pan Jezus zapewnił, że po tym, jak zostanie podniesiony na krzyż, dokąd się teraz wybiera, każdy: „kto Mnie miłuje i będzie zachowywał Moje słowo, Mój Ojciec go umiłuje i do niego przyjdziemy, i zamieszkamy u niego” (Jn 14:23).

Powstaje więc pytanie o to, gdzie mieszka Bóg? Czy gdzieś w niebie, dokąd Chrystus nas zabierze, czy zgodnie z daną obietnicą, Ojciec i Syn Bozy zamieszkają w tych, którzy Go miłują i będą w tym życiu zachowywać Jego słowo? Odpowiedź jest prosta, jak prawda o tym, że dzięki śmierci Chrystusa nasza relacja z Ojcem zostaje naprawiona i już teraz możemy w pełni doświadczać Jego obecność.

Zostaliśmy powołani do nowego życia, w którym rzeczywistością staje się przebywanie w obecności Ojca i Syna Bożego, a jest to możliwe jedynie w Duchu Swiętym. Dlatego Pan Jezus, zanim dokonał dzieła zbawienia przez Swoją ofiarę na Golgocie, powiedział: „Ja poproszę Ojca i da wam innego Orędownika, aby był z wami na wieki, Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi i nie zna. Wy Go znacie, bo przebywa z wami i w was będzie” (Jn 14:16,17). Obecność Ducha Bożego w nas wyróżnia wierzących spośród wszystkich innych ludzi, nawet spośród ludzi religijnych, którzy nie narodzili się na nowo. Mając to na uwadze, apostoł Paweł pisał do ludzi wierzących: „Wy natomiast nie żyjecie według ciała, lecz według Ducha, skoro Duch Boga w was mieszka. A jeśli ktoś nie ma Ducha Chrystusa, ten do Niego nie należy” (Rz 8:9).

Nowe życie w Chrystusie to zupełnie inny rodzaj życia, gdyż w sercach ludzi wierzących mieszka Bóg Ojciec i Syn Boży w pełni Ducha Świętego. Paweł wyjaśnia to dalej pisząc, że „otrzymaliście Ducha usynowienia, w którym wołamy: Abba, Ojcze! Duch ten równocześnie świadczy naszemu duchowi, że jesteśmy dziećmi Boga. Jeśli zaś dziećmi, to i dziedzicami, dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa, skoro rzeczywiście cierpimy z Nim, aby też uczestniczyć z Nim w chwale” (Rz 8:15-17).

Zanim weźmiemy udział w dziedzictwie wiecznej chwały, Bóg zapewnia nas o Swojej obecności w doczesnym życiu. Historia Izraela, narodu, który Bóg Sobie wybrał, gdyż miał taką wolę, jest dla nas świadectwem obecności Boga pośród ludzi. Chcę zwrócić uwagę na pewien szczególny moment w tej historii, gdy Salomon zbudował świątynię, aby Izraelici mieli pewność, że Bóg jest obecny posród nich. W chwili poświęcenia świątyni król zastanawiał się: „Czy Bóg rzeczywiście zamieszka na ziemi? Przecież niebo i najwyższe niebiosa nie mogą Cię ogarnąć, a tym bardziej ten dom, który zbudowałem” (1 Krl 8:27). Światynia stała się nie tylko symbolem Bożej obecności, lecz rzeczywistością, gdyż błogosławieństwa Bożej obecności mogły na nich spływać. Jednak pomimo tego, że Bóg jest wszechobecny i jest wszędzie, Izraelici nie zawsze mogli doświadczać tej obecności.

Oto jeden przykładów. Gdy w miastach Judzkich panował spokój a ludzie żyli w dostatku, król Asa powiedział: „Szukaliśmy bowiem PANA, naszego Boga, szukaliśmy Go, a On dał nam odpocząć od wszystkich wrogów” (2 Krn 14:6). Wówczas Boży prorok wyrażnie zapowiedział: Słuchajcie mnie, Aso i wszyscy Judejczycy i Beniaminici! PAN będzie z wami, jeśli wy z Nim będziecie. Jeśli będziecie Go szukać, pozwoli się wam znaleźć, lecz opuści was, jeśli wy Go opuścicie(2 Krn 15:2). Tak więc możemy powiedzieć, że wszechobecny Bóg jest zawsze i wszędzie obecny, jednak osobiste doświadczenie tej obecności jest możliwe pod warunkiem gorliwego szukania Pana. Bóg pozwala się poznać tym, którzy Go szukają. Obawiam się, że obecnie wielu wierzących nie doświadcza Bożej obecności w swoim życiu, ponieważ Go nie szuka. Bardzo często przyczyną takiego stanu jest brak nauczaniu o tym, że w Chrystusie możemy korzystać z pełni Bożej obecności.

Chciałbym zachęcić do pilnego studiowania pierwszych rozdziałów Listu apostoła Pawła do Efezjan. W pierwszych trzech rozdziałech apostoł zwraca uwagę na to, że „Bóg i Ojciec naszego Pana Jezusa Chrystusa, który na wyżynach niebiańskich udzielił nam w Chrystusie pełni duchowych błogosławieństw” (Ef 1:3). Zwrot „w Chrystusie” lub „w Nim” występuje w tych rozdziałach kilkanaście razy, co znaczy, że pełnia nowego życia jest nam zagwarantowana jedynie w Chrystusie. W Nim zostaliśmy wybrani (Ef 1:4), w Nim mamy odkupienie (Ef 1:7), w Nim poznajemy tajemnice Jego woli (Ef 1:10) oraz moc zmartwychwstania została nam okazana w Chrystusie (Ef 1:20). „Razem z Nim też wskrzesił nas i posadził na wyżynach niebiańskich w Chrystusie Jezusie” (Ef 2:6). W Chrystusie staliśmy się bliskimi przez Jego krew (Ef 2:13) oraz dzięki słowom ewangelii staliśmy się „współdziedzicami, członkami jednego Ciała i współuczestnikami obietnicy w Chrystusie Jezusie” (Ef 3:6). A co najważniejsze, to że „zgodnie z zamiarem podjętym przed wiekami w Chrystusie Jezusie, naszym Panu. W Nim, dzięki Jego wierze, możemy bezpiecznie i ufnie przybliżyć się do Boga” (Ef 3:11, 12).

Godne podkreślenia są słowa wypowiedziane przez Pana Jezusa w czasie, gdy pocieszał uczniów, aby nie trwożyły się ich serca w chwili, gdy „nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy” (Jn 12:23). Te szczególne słowa często są pomijane, gdy czytamy werset 3 z 14 rozdziału ewangelii Jana i brzmią: „wezmę was DO siebie”. Jezus nie powiedział, że weźmie ze sobą, gdy pójdzie do domu Ojca, lecz użył słówka προς, które znaczy „do” i jest przyimkiem kierunku, który „wskazuje na ruch w kierunku do celu” (Słownik Strong’a).

Wierzę, że apostoł Paweł, świetny znawca Pism i języka greckiego, doskonale rozumiał na czym polega pełnia nowego życia w Chrystusie, w którym jedynie można doświadczać obecność Boga. Dlatego w liście do wierzących, z którymi najwięcej czasu poświęcił na budowanie wiary i nadziei, tak wyraźnie wskazywał na bogactwo duchowego błogosławieństwa, jakie płynie z przebywania w obecności Boga.

Zakończę anegdotą, którą kiedyś usłyszałem i osobiście uważam, że dobrze ilustruje poruszony w tym rozważaniu temat.

Na poczatku XX wieku pewien człowiek z naszych ziem postanowił udać się za ocean, aby spróbować tam lepszego życia. Sprzedał wszystko co posiadał, a ponieważ nie należał do bogatych, stać go było jedynie na bilet. W czasie podróży jadł jedynie suchy prowiant, który zabrał ze sobą, gdyż nie stać go było na kupno posiłków. Ostatniego dnia postanowił sobie dogodzić i zjadł na okręcie obfity obiad. Po spożyciu poprosił o rachunek; Jakże wielce był zdziwiony, gdy dowiedział się, że w bilecie miał wykupione codziennie obiady w tej restauracji.

Czy czasami nie zdarzy się, że dopiero przekraczając próg nieba, dowiemy się, że mogliśmy dużo lepiej przeżyć nasze ziemskie życie, gdyż „ile tylko jest obietnic Bożych, wszystkie są w Nim ‘tak’” (2 Kor 1:20).

Henryk Hukisz