Świadomie lub nie, często kierujemy się jakimś przykładem, kogoś naśladujemy. Jesteśmy pod wpływem zarówno dobrych, jak i złych przykładów i to już od najwcześniejszego dzieciństwa.
Jadąc kiedyś rowerem, zatrzymałem się przed skrzyżowaniem ulic, gdyż wyraźnie nakazywało to czerwone światło. Ku memu zdziwieniu zauważyłem, że inny cyklista, w tym przypadku tatuś z jadącym za nim małym dzieckiem, po rozejrzeniu się, iż nie ma samochodów na skrzyżowaniu, zdecydował się kontynuować jazdę. Oczywiście, jego latorośl pilnie podążała za przykładem taty. Jak można sądzić, w przyszłości z tego dziecka wyrośnie dorosły człowiek, który będzie często łamać przepisy, nauczony złym przykładem z dzieciństwa.
W czasie obowiązujących obostrzeń z racji pandemii odwiedziłem pewien ewangeliczny zbór. Po wejściu do budynku zgromadzeń, w holu przeczytałem instrukcję, iż koniecznie należy zasłonić usta i nos maseczką, co skrupulatnie uczyniłem. Po wejściu do sali zgromadzeń zauważyłem, że prawie nikt maseczki nie używa, włącznie z przywódcami tej wspólnoty. Później, w czasie kazania słuchacze byli przekonywani, że muszą się narodzić na nowo, jeśli chcą wejść do nieba. Wówczas w moim niepokornym sercu narodziło się pytanie: „Kto potraktuje poważnie to wezwanie, skoro sam mówca nie stosuje się do nakazów?”
Naśladownictwo ma miejsce w wielu dziedzinach naszego życia. W sferze zgromadzeń ludzi wierzących możemy zauważyć naśladownictwo w tym, jak jest prowadzone nabożeństwo, jak jest urządzone miejsce zgromadzeń, czy też w tym, jak się ubieramy, idąc na nabożeństwo. Czy jesteśmy świadomi tego, kogo lub co naśladujemy?
W czasie pandemii bardzo często korzystamy z nabożeństw „live” w internecie lub oglądamy zapisane i umieszczone wideo na kanałach internetowych. Uczestnicząc w ten sposób w różnych zgromadzeniach, zwracamy naszą uwagę na pojawiające się nowe elementy. Zauważyłem na przykład, że często organizatorzy starają się zaspokoić potrzeby muzyków, jak instrumenty, przeróżne statywy, pulpity i stojaki do gitar oraz ścianki wygłuszające perkusję, jak gdyby nie można grać ciszej. Wiem, iż są to bardzo potrzebne przedmioty dla osób tworzących muzykę i śpiew na dobrym poziomie. Naśladownictwo jak najbardziej wskazane, oczywiście w ramach możliwości finansowych.
Niepokoi mnie jednak fakt, że nie tylko instrumenty i pulpity do nut są ważnymi elementami w miejscu zgromadzeń, lecz również inne przedmioty służące do innych celów, o które już nie zabiega się z taką samą troskliwością. Chyba każdy chrześcijanin zgodzi się, że dużo ważniejsze od śpiewu i muzyki podczas nabożeństwa, jest zwiastowanie Słowa Bożego. Apostoł Paweł radzi - „Z wszelką mądrością nauczajcie i napominajcie jedni drugich psalmami, hymnami i natchnionymi pieśniami, z wdzięcznością śpiewając w waszych sercach Bogu” (Kol. 3:16). Gdy uważnie czytamy Dzieje Apostolskie, to możemy zauważyć, iż apostołowie w czasie podróży misyjnych zajmowali się głównie zwiastowaniem ewangelii i nauczaniem drogi Bożej. Paweł powiedział o sobie: „Uważałem zaś za punkt honoru głosić Ewangelię...” (Rzym. 15:20). Natomiast gdy wspominał swoją wizytę w Koryncie, mówił wprost: „głosimy mądrość Boga, pełną tajemnicy i zakrytą, którą Bóg przeznaczył przed wiekami dla naszej chwały” (1 Kor. 2:7).
Jestem głęboko przekonany, iż Paweł, jako „Hebrajczyk z Hebrajczyków” (Fil. 3:5), znał doskonale historię swojego narodu. Kiedy Izraelici, po 70. latach niewoli babilońskiej wrócili do Jerozolimy, gdy już odbudowano świątynię, to kiedy przyniesiono księgę Prawa Mojżeszowego i cały naród zgromadził się na placu przed Bramą Wodną, wówczas „Ezdrasz stanął na drewnianym podwyższeniu, zbudowanym w tym celu” (Neh. 8:4). Później, gdy budowano synagogi, w których zgromadzano się na modlitwę i czytanie Tory, w centralnym miejscu umieszczano tzw. „bimę”, czyli specjalny pulpit na wzór tego podwyższenia z czasów Nehemiasza. Tora nie była zwykłym tekstem, lecz Słowem Boga skierowanym do Jego ludu, dlatego przygotowano szczególne miejsce przeznaczone do czytania świętych słów.
Chrześcijanie wzorowali się z pewnością na zwyczajach, jakie znali z historii Izraela. Myślę, że czytanie Słowa Bożego, śpiew hymnów, które w pierwszych wiekach były Psalmami, jest godne naśladowania przez chrześcijan. Zarówno czytane słowa, jak i Psalmy pochodziły z Pism, a jak wiemy „Całe Pismo jest natchnione przez Boga i pożyteczne do nauczania, przekonywania, upominania, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, przygotowany do czynienia wszelkiego dobra” (2 Tym. 3:16,17). Minęło kilka wieków i wraz z wprowadzaniem do życia chrześcijan elementów świeckich, wręcz pogańskich, w kościołach pojawiły się ołtarze, ambony i inne przedmioty niemające odniesienia do dobrych wzorów biblijnych. Dopiero Luter w ramach reformowania kościoła, w centralnym miejscu zgromadzeń znów ustawił pulpit przeznaczony do czytania Słowa Bożego. Później ten dobry zwyczaj przeniesiono do naszych czasów, dlatego w kaplicach i miejscach zgromadzeń ludzi ewangelicznie wierzących, ustawiane były kazalnice. Niekoniecznie takie jak ta na załączonym zdjęciu z muzeum Polin. Osobiście pamiętam czasy, gdy kazalnica była przeznaczona wyłącznie do zwiastowania Słowa Bożego i była stałym elementem na każdym miejscu zgromadzania się ludu Bożego.
Niestety, obecnie nie wiadomo dlaczego, ale coraz częściej ze zborów wyrzuca się kazalnice. Nie wiem, co one zawiniły, że lądują na śmietnikach. Można zauważyć, że wraz z usunięciem kazalnic, odstępuje się od czytania Słowa Bożego z Biblii. Owszem, czyta się, lecz z ekraników smartfonów, monitorów laptopów i innych urządzeń elektronicznych, lecz to nie jest to samo. Na moim blogu dość często piszę o Biblii, o tej szczególnej Księdze, która nie ma sobie równej na całej ziemi („Biblia Święta”). Czytanie słów, których mówca, zanim je znajdzie na ekraniku smartfonu, stuka palcem i przesuwa w dół i w górę, nie jest odbierane przez słuchaczy tak samo jak z tradycyjnej Biblii. Smartfon, laptop, z jakich dziś często korzystają kaznodzieje, są używane przede wszystkim do rzeczy pospolitych, do pisania SMS-ów, oglądania filmików, załatwiania wielu spraw urzędowych, do płacenia w sklepie. Z tym powszechnie kojarzy się to techniczne urządzenie, lecz nie z czytaniem tego co Bóg mówi do Swego ludu w zgromadzeniu Kościoła. To tak samo, jak gdybyśmy użyli Biblii jako podkładkę pod gorący garnek na stole, żeby nie zniszczyć lakieru na blacie. Zwykłą książkę możemy użyć, bez obrazy dla jej autora, ale Biblię?
Tak się dzieje, gdy naśladujemy niewłaściwe przykłady. Często jesteśmy zauroczeni zagranicznymi wzorami, kaznodziejami, wystrojem kaplic, stylem ubierania się. Taka forma naśladownictwa nazywa się snobizmem. Robimy rzeczy, które być może podobają się tylko nam, lecz nie myślimy o tym, jak inni to odbierają. Apostoł Paweł zostawił nam dobry przykład do naśladowania, wprawdzie w innej kwestii, lecz można do niego się odnieść. Chodziło o kwestię spożywania mięsa ofiarowanego bóstwom. Paweł wówczas oświadczył, że „jeśli pokarm gorszy mojego brata, nigdy nie będę jadł mięsa” (1 Kor. 8:13).
Jakby się zachował Pan Jezus, gdyby fizycznie odwiedził dziś takie miejsca zgromadzania się Jego ludu? Sądzę, że podobnie jak wówczas, gdy „wszedł do świątyni i wypędził wszystkich sprzedawców i kupujących w świątyni. Powywracał stoły tych, którzy wymieniali pieniądze oraz ławy sprzedawców gołębi” (Mat. 21:12). Przecież ci ludzie nie czynili niczego zdrożnego. Oni działali w ramach obsługi przybyszów z różnych stron, umożliwiając im na miejscu wymianę pieniędzy, aby mogli kupić gołąbka na ofiarę w świątyni. A jednak Pan Jezus postąpił tak, jak postąpił, gdyż to miejsce dla Niego jest „Domem modlitwy”, w którym ludzie rozmawiają z Ojcem i słuchają Jego głosu.
Zastanawiam się, czy usuwając dziś kazalnicę z pomieszczenia, w którym gromadzi się Boży lud, aby słuchać Słowa Bożego, zwolennicy zmian zastanawiają się, jakie nastawienie do tego mają uczestnicy tych nabożeństw? Wiem, że znajdą się zwolennicy awangardy, lecz jeśli są zwolennikami pogardy dla innych, to czy jest to dobre naśladownictwo? W ostatnim rozważaniu („Epoka plastiku”), pisząc na podobny temat zauważyłem, że wielu czytelników podziela moje podejście do czytania Biblii w zgromadzeniu. Pojawili się oczywiście zwolennicy „plastikowych” nabożeństw, lecz są to te same osoby, które wolą postmodernizm, feminizm i zrównanie płci od zdrowej biblijnej nauki, o jaką zabiegają ludzie bojący się Boga.
Niedawno słuchałem kazania na temat przemijania wartości rzeczy pospolitych. Nieraz to, co kiedyś stanowiło szczególną wartość, po jakimś czasie znalazło się na śmietniku. Lecz „niebo nie starzeje się”, mówił kaznodzieja, stojąc przy kazalnicy. To, co Bóg nam daje, zawsze jest świeże i ma taką samą wartość, gdyż „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, Ten sam i na wieki” (Hebr. 13:8). Słowa te nawiązują do polecenia, aby naśladować przywódców, "którzy głosili wam Słowo Boga" (w. 7). Jeśli rzeczy wokoło nas powszednieją i wymieniamy je na nowsze, nie pozwólmy, aby ktoś wymienił nam Boga na nowszą wersję, bardziej nowoczesną.
Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba nie można dygitalizować. Pamiętajmy, że Bóg jest święty, to znaczy inny, niż cały zmieniający się świat wokoło nas i Jego słowo do nas też jest święte. I niech tak pozostanie.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.