Saturday, June 28, 2014

Festiwal wzbudzonych nadziei



 Dzisiaj i jutro w internecie powtarzana jest filmowa relacji z Festiwalu Nadziei. I to dobrze, bo to, co wydarzyło się na stadionie Pepsi Arena dwa tygodnie temu, nie może przejść do historii jako dzieło skończone. To dopiero początek wielkiego dzieła, które Duch Święty kontynuuje w sercach tysięcy ludzi. Jedynie On może wzbudzić prawdziwą wiarę, której owocem będzie przemiana serc kamiennych w mięsiste, jak powiedział prorok Ezechiel: „wtedy Ja dam im nowe serce i nowego ducha włożę do ich wnętrza; usunę z ich ciała serce kamienne i dam im serce mięsiste, aby postępowali według moich przepisów, przestrzegali moich praw i wykonywali je. Wtedy będą mi ludem, a Ja będę im Bogiem” (Ezech. 11:19,20).
Pomimo olbrzymiej odległości geograficznej, jaka dzieli mnie od miejsca tego wydarzenia, mogłem nieomalże osobiście w nim uczestniczyć. Czyniłem to z wielkim zainteresowaniem wywołanym nadzieją, że zwiastowana ewangelia podobnie, jak zasiane ziarno na dobrej ziemi, wyda owoc - „jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, a inny trzydziestokrotny”. Dodatkową zachętą był udział mojej córki w festiwalowym chórze. Tak wiec, dzięki transmisji na żywo w internecie, z wielką radością mogłem oglądać i słuchać tego wszystkiego, co działo się w Warszawie w ciągu tych dwóch dni.
Możliwość przypomnienia sobie tego wielkiego wydarzenia wywołała w moim sercu refleksję odnośnie nadziei, jaka została wzbudzona w sercach tysięcy ludzi, którzy zareagowali na wezwanie ewangelisty. Uważam, że jest bardzo ważnym, aby nie pozostawić tych ludzi samym sobie. Pan Jezus, mówiąc o konieczności głoszenia ewangelii, wskazał na różne zagrożenia, jakie są realne w takiej sytuacji. Pan powiedział, że do tych, „którzy wysłuchali; potem przychodzi diabeł i wybiera słowo z serca ich, aby nie uwierzyli i nie byli zbawieni” (Łuk. 8:12). Duch Święty wykonuje zasadnicze dzieło w sercach słuchaczy Słowa Bożego, On daje wiarę, która prowadzi do pokuty i zbawienia. Lecz Boże przeciwnik, nie siedzi spokojnie, lecz posyła swoje „ptaki”, aby wyrwały to „nieskazitelna ziarno” rodzące nowe życie, aby nie dopuścić do duchowego odrodzenia.
Inni natomiast, „gdy usłyszą, z radością przyjmują słowo, ale korzenia nie mają, do czasu wierzą, a w chwili pokusy odstępują” (Łuk. 8:13). Tak więc, konieczne jest podtrzymywanie ich w trwaniu zgodnym z postanowieniem, jakiego dokonali w tych dniach. Jak wiemy, sama decyzja, nawet powtórzenie słów tak zwanej „modlitwy grzesznika”, nie zbawia. Apostoł Paweł napisał do wierzących w młodym zborze w Kolosach, że będą mogli stanąć kiedyś przed obliczem Ojca w niebie, „jeśli tylko wytrwacie w wierze, ugruntowani i stali, i nie zachwiejecie się w nadziei, opartej na ewangelii, którą usłyszeliście, która jest zwiastowana wszelkiemu stworzeniu pod niebem” (Kol. 1:23).
Jeszcze inni słuchacze ewangelii, „idąc drogą wśród trosk, bogactw i rozkoszy życia, ulegają przyduszeniu i nie dochodzą do dojrzałości” (Łuk. 8:14). A przecież prawdziwa ewangelia ma na celu doprowadzić nas do „jedności wiary i poznania Syna Bożego, do męskiej doskonałości, i dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej, abyśmy już nie byli dziećmi, miotanymi i unoszonymi lada wiatrem nauki przez oszustwo ludzkie i przez podstęp, prowadzący na bezdroża błędu, lecz abyśmy, będąc szczerymi w miłości, wzrastali pod każdym względem w niego, który jest Głową, w Chrystusa” (Efez. 4:13-15).
Jak więc widzimy, to co wydarzyło się w czasie ewangelizacji, stanowi dopiero dobry początek drogi do wieczności, do nieba, w którym nasz Ojciec oczekuje na powrót Swoich synów. Następnie, ci którzy tę drogę znaleźli, muszą na nią wejść, i wytrwać do końca, wzrastając ciągle, aby stać się podobnymi do Jego Syna, Jezusa Chrystusa.
Dlatego w Bożym Kościele, słudzy Bożego Królestwa pracują zgodnie z wolą Króla i Jego planem. Niezmiennie, od samego początku jest tak, że „każdy dokonał tyle, ile mu dał Pan” (1 Kor. 3:5). Jeden sieje, inny podlewa, a Bóg daje wzrost. Paweł konkluduje tę wielką prawdę o pracy na Bożej niwie stwierdzając, że „ani ten, co sadzi, jest czymś, ani ten, co podlewa, lecz Bóg, który daje wzrost” (w. 7).
Mam więc pytanie, czy jesteśmy teraz gotowi, aby wziąć do rąk „konewki” pełne zdrowej nauki Słowa Bożego, i podlewać zasiane nasienie nadziei? Jeśli w twoim zborze znajdzie się ktoś, kto w czasie tego festiwalu podjął decyzję dla Chrystusa, musisz otoczyć go zdrową atmosferą wzrastania. Jeśli nie znasz nikogo osobiście, możesz wspierać w modlitwach wszystkich, którzy wyszli na murawę stadionu, aby wytrwali w podjętej decyzji.
Inną możliwością jest ustawienie się obok drogi, na którą weszli chętni osiągnięcia życia wiecznego, i mówić z całym przekonaniem swego ciała: „Ja jestem Pawłowy, a drugi: Ja Apollosowy” (1 Kor. 3:4). Lecz wówczas prawdą staje się to, co Paweł napisał do Koryntian: „to czyż cieleśni nie jesteście?”
Z osobistych relacji wiem, że szczególnym akcentem w czasie tego festiwalu była pieśń „Agnus Dei” (Baranek Boży), w wykonaniu Micheal’a W. Smith'a wraz z prawie tysiącosobowym chórem festiwalowym. Ten znany piosenkarz chrześcijański został poruszony tym wykonaniem tak bardzo, że w rezultacie postanowił zostać jeszcze jeden dzień w Warszawie, aby w niedzielę zaśpiewać ten wspaniały utwór jeszcze raz.
Wierzą, że wielu szczerze kochających Pana Jezusa z przekonaniem śpiewało „Godzien jest Baranek”, gdyż za Jego sprawą i z Jego łaski stało się możliwe, aby tysiące grzeszników usłyszało ewangelię i postanowiło zmienić swoje życie.
Czy zrobimy teraz wszystko, co jest w naszej mocy, aby pomóc im wytrwać w zachowaniu tej decyzji, aby nie zawiedli się w nadziei, jaka została wzbudzona w ich sercach w czasie Festiwalu Nadziei w Warszawie?
Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.